Pamiętam, jak któregoś razu Bill
mówił mi o swojej nienawiści do paparazzo. Z lekkim przymrużeniem oka słuchałam
jego doniosłych, starannie dobranych słów, które obrażały znanych na całym
świecie fotografów, uparcie dążących do zrobienia jak najlepszej fotografii.
Czasami się śmiałam, a czasami sama nie wiedziałam, czy nie powinnam się raczej
obrazić. To był jednak Bill. Po długiej walce zawiesiliśmy wreszcie topór
wojenny, a ja nie mogłam znów zaminować pola. Dlatego właśnie uśmiechałam się
lekko, obserwując jego stanowczo zbyt gwałtowne gestykulacje, pomalowane oczy i
strój który wzbudzał we mnie pewnego rodzaju rozbawienie. Nie dość, że wyglądał
jakby wpadł pod kosiarkę, to dodatkowo założył na siebie artystycznie dobrane
ciuchy.
Dowiedziałam się wtedy, jak bardzo
gwiazdorzy czują się zaszczuci w swojej skórze. Chłopak nie ukrywał, że czasami
paparazzi są bardzo potrzebni przy rozwijaniu kariery i w późniejszych jej
okresach. Kto jednak chciałby co chwila natykać się na swoje zdjęcie, którego
kontekst został zmieniony i opisany tak, aby przyciągał czytelników? Na pewno
nikt, a przynajmniej nie ten, kto poczuł to na własnej skórze. W ich przypadku
początkowo sława była czymś w rodzaju euforii i niedowierzania, że to wszystko
dzieje się naprawdę. Popularność spadła na nich szybko, pojawiły się tabuny
fanek. Nawet tam gdzie się nie starali, zyskali publikę. Byli zadowoleni, że
ktoś zwraca na nich uwagę, w końcu o to właśnie im chodziło – o sukces. Dopiero
później zaczęły się problemy i uciążliwość takiego życia. Mimo wszystko nie
zrezygnowali i brnęli w to dalej.
Nie sądziłam jednak, że nienawiść do
paparazzi, wdzierających się w ich prywatne, choć wystawione na blask
popularności, życie, jest aż tak duża. Dopiero kiedy Tom ruszył w kierunku
bruneta z zaciśniętymi pięściami, zrozumiałam, jak wielkie mam szczęście że mi
ufa, a moją profesję traktuje trochę z przymrużeniem oka.
W nowoczesnej łazience cicha,
relaksacyjna muzyka momentalnie zanikła. Miałam wrażenie jakby zerwała się
burza, kiedy dłonie Toma wyrwały się w stronę wciąż naciskającego spust migawki
chłopaka. Odsunęłam się odruchowo do tyłu, gdy faceci spojrzeli na siebie z
zaciętymi minami. Ręce gitarzysty zacisnęły się na koszulce paparazzo. Dopiero
wtedy ten opuścił sporo ważący aparat.
- Skasuj te zdjęcia – warknął mój
chłopak, podczas gdy moje usta niezależnie ode mnie zacisnęły się w wąską
kreskę zdenerwowania.
Przybliżyłam się do nich i z zaciętą
miną zmierzyłam chłopaka spojrzeniem. Miał na sobie zwykle dżinsy i koszulę,
pod którą widoczny był biały t-shirt. Aparat zawieszony miał na szyi,
spojrzenie było spokojne, jakby nie raz spotkał się z taką sytuacją.
- Niestety nie ma takiej możliwości
– wyznał i uśmiechnął się lekko. – Przecież to tylko zdjęcia. Spotyka się pan z
paparazzo, powinien pan to rozumieć – dodał, a po moich plecach przebiegł zimny
dreszcz. Na kilka sekund przymknęłam powieki, jak gdybym chciała obronić się
przed zarzutami płynącymi w moja stronę.
Westchnęłam głęboko i położyłam dłoń
na ramieniu Toma, delikatnie masując napięte mięśnie.
- Daj spokój, Tom. Niech już je ma i
tak wszyscy wiedzą, że jesteśmy razem, nie dostanie za nie zbyt dużo –
powiedziałam łagodnym głosem, choć doskonale zdawałam sobie sprawę z
niedorzeczności tego stwierdzenia.
Na każde zdjęcia przedstawiające
intymne sceny popularnej pary jest wzięcie. W dodatku teraz tylko on ma te
zdjęcia, co od razu wyklucza konkurencję płynącą z innych źródeł. Facet zyska
spora sumkę, gdyż będzie mógł się targować, która gazeta da za nie wyższą cenę.
Mimo wszystko byłam pod wrażeniem jego sprytu i zręczności. Był wstanie
spokojnie nas podsłuchiwać i w odpowiednim momencie wtargnąć do środka. W
dodatku ciągle zastanawiałam się, jak w ogóle dostał się na after party. Widać
ma chłopak nawet znajomości. Pomimo sprzecznych uczuć związanych z jego osobą,
byłam pod wrażeniem.
Zauważyłam jak paparazzo lekko
uśmiecha się do mnie i unosi brew. Tom jednak nie zwrócił na to uwagi.
Ignorując mnie, popchnął go mocno, tak, że fotograf wylądował na przeciwległej
ścianie, ledwo utrzymując równowagę. Po chwili gitarzysta złapał mnie za dłoń i
szarpnął w stronę wyjścia. Żeby dotrzymać mu kroku musiałam się naprawdę
postarać i szybo przebierać nogami odzianymi w wysokie buty. Spokojnie,
powtarzałam sobie, zaraz się uspokoimy. To co powiedziałam w łazience było
tylko po to, żeby Tom nie wpakował się w kłopoty. Jest wybuchowy, musiałam go
jakoś uspokoić, w przeciwnym razie mógłby być problem.
Szłam za nim, nie mając śmiałości
nawet prosić, aby zwolnił. Po prostu czekałam aż złość z niego ujdzie. W końcu
zatrzymał się. Gdy puścił moją dłoń, złapał dwa drinki od przechodzącego obok
kelnera i podał jednego mnie. Szybko umoczyłam w nim usta i poczułam palący
alkohol, rozpływający się po moich kubkach smakowych. Odetchnęłam, spoglądając
ukradkiem na mojego chłopaka.
- Chodźmy do reszty.
Uścisnęłam krótko jego dłoń, po czym poprowadziłam go
wzdłuż pomieszczenia.
Zastanawiałam się, jak bardzo
zmieniło się moje życie, odkąd rozpoczęłam pracę u ciotki i czy jednak nie
wolałabym czasami jedynie szarości murów mojego nowego, starego mieszkania.
*
Nie mogłam spać w nocy. Ciągle
myślałam o zdjęciach, które pojawią się w niemieckich gazetach i ta myśl,
pomimo zmęczenia, nie pozwalała mi zmrużyć oka. Kiedy wreszcie po wielu próbach
usnęłam tuż nad ranem, obudziło mnie donośny trzask z rury wydechowej samochodu
przejeżdżającego pod oknem. Po chwili kolejne i kolejne. Przeklęłam cicho pod
nosem i zakryłam głowę poduszką. To jednak nic nie dało.
Przeciągając zastałe mięśnie,
podniosłam się z łóżka. Ziewnęłam potężnie i zgramoliłam na nogi. Przechodząc w
stronę łazienki, chwyciłam pierwszą lepszą bluzkę i spodnie, w których mogłabym
poruszać się po domu. Po porannym prysznicu zgarnęłam gazetę, która przybyła do
mnie dzisiaj rano. Poprzedni lokatorzy prenumerowali tę gazetę i najwidoczniej
nie zdążyli jeszcze zmienić wszędzie swojego nowego adresu. Usiadłam wreszcie
przy stole w kuchni, do której wlewało się intensywne światło pochodzące od
wyglądającego zza grubych wełnistych chmur słońca. Uśmiechnęłam się lekko, gdy
przywołałam na myśl wiosnę, do której niestety było jeszcze bardzo daleko.
Chwyciłam w dłoń nieszczęsny magazyn. Niepewnie i nerwowo zerknęłam na okładkę
nie dopatrując się w niej niczego podejrzanego i chwyciłam kartkę miedzy palce,
aby przewrócić stronę. Gdy mój wzrok przebiegł szybko po nagłówkach, od razu
zorientowałam się, że jest tu coś, co mnie zainteresuje. Dopiero od niedawna
nabrałam nawyku codziennego przeglądania prasy, co okazało się korzystne, gdyż
zawsze wiedziałam co się dzieje, jaką ktoś puścił plotę, gdzie przyłapano mnie
z Tomem lub kiedy byliśmy śledzeni. Starałam się nie przejmować tym zbyt
bardzo, jednak w tym momencie moje usta zsiniały, podczas zaciskania ich mocno
w wąską linię.
- Tom Kaulitz oskarżony o pobicie
fotoreportera – przeczytałam na głos i ze zmartwieniem podparłam się dłonią pod
brodą. Cholera jasna! Nie miałam ochoty nawet się wściekać, byłam po prostu
bardzo zawiedziona takim zachowaniem tego faceta! Jak mógł wykorzystać
gwałtowną reakcję Toma w taki sposób? Przecież oczywiste było, że on nic mu nie
zrobił! Byłam przy tym, byłam! Mogę stanąć tam jako świadek i opowiedzieć jak
było naprawdę. Nie pozwolę, aby ten drań wyciągnął od Toma choćby złotówkę
odszkodowania. Swoja drogą boję się, reakcji gitarzysty. Prawdopodobnie nie
widział jeszcze tej gazety. On ma inną taktykę niż ja. W przeciwieństwie do
mnie nie czyta praktycznie żadnej gazety, dopóki ktoś nie poleci mu po coś
sięgnąć. A zawiadomienie z sądu? Pewnie trochę potrwa zanim zostanie doręczone…
Zaczęłam czytać kolejne zdania
artykułu. W pewnym momencie jednak nie wytrzymałam i z rozmachem trzasnęłam nim
o stół. Zamarłam na chwilę, sama dziwiąc się swojej reakcji i wybuchowi gniewu
jaki we mnie nastąpił. Zastanawiałam się, czy powiedzieć o tym gitarzyście, czy
jeszcze poczekać, aż sam się dowie. Mój mózg wysyłał mi sprzeczne sygnały, a
ciało samo nie wiedziało, co ze sobą począć. I kiedy już zrezygnowana prawie
usiadłam z powrotem na kuchennym krześle, odezwała się moja komórka. Szybko
sięgnęłam po nią do tylnej kieszonki dżinsów i zerknęłam na wiadomość tekstową.
Dostałam przeciek, o możliwości zrobienia kolejnych zdjęć. Skoro tym razem mam
się angażować w wykonywaną pracę i dawać z siebie wszystko – nie mogę zawieść.
Nim w ogóle zorientowałam się w
swoich działaniach, złapałam za słodką bułkę, która leżała na blacie, w biegu
złapałam lustrzankę, obiektywy i dodatkowy akumulator, po czym pędem wybiegłam
z domu i swoim czerwonym samochodem ruszyłam na podbicie świata paparazzi.
Na miejscu wyjątkowo nie napotkałam
trudności. Naprawdę nie wiem, co stało się tym razem. Zwykle, gdy tylko moja
stopa stanęła w centrum wydarzeń, wszystko szło na przekór mnie. Moje intencje
nigdy się nie liczyły, bo pomimo dobrych chęci nic mi nie wychodziło. Czuję
jednak, że moja zła passa powoli się odwraca i już niedługo osiągnę sukces! No
dobra, sukces to może troszkę zbyt dużo powiedziane, ale zarobię trochę
pieniędzy i będę mogła w pełni się usamodzielnić.
Energicznie założyłam aparat na
szyję i z lekkim uśmiechem udałam się w stronę samochodu. Chciałam jak
najszybciej dostać się do domu, zgrać zdjęcia i od razu wysłać je do agencji.
Kto szybszy, ten zarobi więcej pieniędzy. Tym razem to ja miałam być
triumfatorem! Nim jednak dotarłam do auta, zauważyłam jednego z paparazzi.
Momentalnie przykuł moją uwagę. Wszystko dlatego, że już raz miałam z nim
bliskie spotkanie i muszę przyznać, że nie było ono zbyt miłym doświadczeniem.
Zmarszczyłam brwi i ściągnęłam usta w geście zamyślenia, mierząc wzrokiem dosyć
niskiego bruneta, z krótką grzywką opadającą na niskie czoło. Jego oczy były
jak dwie okrągłe, złote monety – w tym właśnie kolorze. Zdałam sobie sprawę, że
patrzę na chłopaka, który zrobił mi i gitarzyście zdjęcia podczas afterparty, a
teraz jakaś gazeta ośmiela się wypisywać, że Tom będzie miał sprawę w sądzie.
Poczułam, jak moje ciśnienie podnosi się. Sprawnie wyminęłam swój samochód i
ruszyłam w jego stronę. Ciągle powtarzałam sobie, że muszę być pewna siebie,
muszę go zagiąć i pokazać kto tutaj rządzi!
Zbliżyłam się do niego z tyłu,
jednak on nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Cóż, tak to już jest, gdy ktoś
porusza się tak bezszelestnie, jak ja, jednak w tym momencie nie było to zbyt
przydatne. Chrząknęłam znacząco, czując, że zaczynają mnie palić policzki –
sama już nie wiedziałam, czy z nerwów przed tą rozmową, czy ze wzburzenia jakie
we mnie wywołał ten cały incydent. Patrzyłam na jego ciemne włosy i
zastanawiałam się, dlaczego w tak młodym wieku jego włosy są już tak
przerzedzone, a przynajmniej w punkcie na który miałam doskonały widok. Chwila!
Nie po to tu jestem, żeby zastanawiać się nad gniazdem, które wkrótce wytworzy
się na jego głowie, lecz po to by załatwić pewna sprawę!
- Cześć – odezwałam się na tyle
przyjaznym głosem, na jaki było mnie w tym momencie stać.
- Witaj.
Uśmiechnął się, odwracając się w moją stronę. Jego
złote tęczówki wesoło poruszyły się, gdy mierzył mnie wzrokiem.
– Co cię do mnie sprowadza, dziewczyno z przesądu?
Zamarłam na chwilę, gdy usłyszałam
jego słowa, jednak szybko przybrałam obojętna minę.
- Jakiego znowu przesądu?
- Tego, co do którego jesteś żywym
dowodem, że czasami przesądy są prawdziwe – wyjaśnił, a ja popatrzyłam na niego
zabójczym wzrokiem.
- Jeśli już musisz wiedzieć, to
zaprzyjaźniłam się z tym przesądem na tyle, aby mnie nie obowiązywał.
Przełknęłam ślinę, gdy przypomniałam
sobie wszystkie sytuacje dotyczące obowiązującej w tej świecie reguły – jeśli
cię sfotografują podczas pracy to jesteś skończony.
- W takim razie próbujesz
powiedzieć, że jednak osiągnęłaś sukces w tym zawodzie?
Zastanowiłam się przez chwilę nad
ciętą ripostą, lecz w końcu uświadomiłam sobie, że chłopak ma rację. Jak do tej
pory szło mi pod górkę. Jednak nie zamierzam pójść na łatwiznę i zrzucić
wszystko na jakieś głupie przesądy!
- Nie przyszłam do ciebie, żeby o
tym rozmawiać – ucięłam dyskusję i wymusiłam uśmiech. Przez chwile obserwowałam
fotoreporterów, którzy całą gromadą przeszli obok nas. Niektórzy z nich głośno
pozdrawiali mojego rozmówcę, a ja tylko zerkałam na te ich wesołe twarze,
pędzące do domu, aby zgrać zdjęcia i zgarnąć moje pieniądze. Gdy wreszcie
oddalili się na wystarczającą odległość, znów spojrzałam na bruneta.
- Tak w ogóle to jestem Jasmine –
wyciągnęłam dłoń, którą szybko uścisnął.
- Finn.
- Finn, powiedz mi, jak się czujesz
po tym poważnym pobiciu? Nie widać jakoś żadnych siniaków. – Uśmiechnęłam się
perfidnie i schyliłam się, udając że szukam widocznych obrażeń jego ciała.
Finn ze śmiechem odsunął się ode
mnie.
- Nie bierz tego do siebie, ale
raczej nie będę z tobą o tym rozmawiał. Wydajesz się być fajną dziewczyną, ale
to nie temat na rozmowę – mówiąc to zaczął chować aparat do pokrowca i szykować
się do opuszczenia mnie.
- Powinieneś wycofać ten zarzut.
- Nawet nie masz pewności, że
wniosłem sprawę do sądu – powiedział spokojnie, a ja uniosłam brew do góry i
zaplotłam ręce na piersi.
- Gazety często kłamią, ale wątpię
czy akurat w tym przypadku.
- Przepraszam cię, ale nie mam teraz
czasu. Chyba rozumiesz, że zdjęcia czekają. – Wskazał na aparat, który ciągle
trzymał w dłoni.
- Jasne, jeszcze się zobaczymy –
stwierdziłam, po czym odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem odeszłam w
druga stronę. Czułam jak moja krew buzuje po niedawnej wymianie zdań, a serce
łomocze w klatce piersiowej. Byłam zła na to, że dałam się wplatać w jakąś
głupią potyczkę dotyczącą przesądu i tak naprawdę nic się nie dowiedziałam. Co
jednak mogłam zyskać? Chyba nic, jednak nie byłabym sobą, gdybym chociaż nie
spróbowała czegoś zrobić, aby załagodzić jego postawę wobec Toma.
Z zaciętą miną wsiadłam do
samochodu. Kilkukrotnie potarłam zmarznięte dłonie i włożyłam kluczyk do
stacyjki. Gdy tylko go przekręciłam, zobaczyłam jak wszystkie lampki i
wskaźniki ożywają, a mój samochód budzi się do życia. Żwawo ruszyłam do przodu,
od razu kierując się w kierunku domu bliźniaków. Dotarłam tam w jakieś dziesięć
minut, co jak na tą godzinę było dużym sukcesem. Sprawnie zaparkowałam na
parkingu z tyłu domu. Był on na tyle dobrze położony, że od strony ulicy,
ciężko było go wypatrzyć – tak samo jak tylne wejście do domu, do którego się
udałam.
Bez uprzedzenia nacisnęłam klamkę i
otworzyłam drzwi. Być może było to trochę naruszanie prywatności z mojej
strony, jednak zawsze byłam ciekawa, czy akurat zastanę kogoś w salonie, a
jeśli tak, to jaką reakcję wywoła moje nagłe pojawienie się. Wiem, że tkwi we
mnie diabeł.
Gdy tylko zjawiłam się w środku,
rzuciłam okiem na wygodną, długą sofę, na której zazwyczaj odpoczywaliśmy po
ciężkim dniu. Zauważyłam tylko Billa, który z zawziętością siedział przy
komputerze. Nie wyglądał najlepiej, miałam wrażenie, ze jego włosy są bardziej
oklapnięte niż zwykle, oczy bardziej podkrążone, a dodatkowo nie miał na nich
ani grama makijażu. Możliwe, że stało się to za sprawą tego, że nigdzie nie
zamierzał dzisiaj wychodzić, miałam jednak wrażenie, że problem leży gdzieś
głębiej. Nawet na mnie nie spojrzał, gdy zrzuciłam okrycie wierzchnie i
usiadłam tuż obok niego.
- Co jest? – spytałam, zanim
zdążyłam ugryźć się w język. Możliwe, że wcale nie miał ochoty rozmawiać na
temat swoich rozterek życiowych.
- Życie jest beznadziejne! – wyznał
z przejęciem, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- Dlaczego tak mówisz?
Spojrzał na mnie tak, że przestało
mi zależeć na uzyskaniu odpowiedzi. Jego brązowe oczy wyrażały smutek, jednak
nie miałam pojęcia skąd się on wziął, w końcu jeszcze na imprezie tryskał energią
i entuzjazmem. A może była to tylko jednorazowa sytuacja?
- No dobrze, nie odpowiadaj.
Lekko dotknęłam jego ramienia, aby
poczuł, że z nim jestem, gdyby potrzebował się komuś wygadać.
- Zazdroszczę tobie i Tomowi.
Jesteście taka ładną parą, dogadujecie się bez słów – wyznał, kiedy myślałam,
że jednak już nic się od niego nie dowiem. Przez chwilę zamarłam, zastanawiając
się, czy faktycznie tak jest, podczas gdy on pustym wzrokiem wpatrywał się w
przestrzeń. Przesunęłam dłonią po jego przed ramieniu, wyczuwając chudość jego
ciała.
- Nadal chodzi o Mel, Bill? -
zmartwiona odezwałam się cicho. Było mi go szkoda. Bill był wspaniałym
chłopakiem, który z nie swojej winy, nie mógł znaleźć odpowiedniej partnerki.
Jego wielkie serce było pełne miłości do osoby, której nadal nie znalazło.
- Nie, a właściwie tak, sam nie
wiem. Mel jest tylko moją przyjaciółką.
- No to w czym rzecz? - Nie chciałam
go naciskać, naprawdę się starałam, jednak mój instynkt kazał mi zadać to
pytanie, a usta nie sprzeciwiły się.
- Najpierw Mel, teraz Margo...
- Margo?
Byłam pewna, że moje usta rozchyliły
się ze zdziwienia, gdy usłyszałam tą odpowiedź. Co z Billa rozterkami ma
wspólnego Margo?
W mojej głowie zaczął materializować się obraz.
Impreza, moje urodziny. Ciągnęłam prawie nieprzytomnego Toma do pokoju, kiedy
zobaczyłam Margo, wyłaniającą się z pokoju Billa. Jej dłonie niedbale ściskały
zdjęte ze stóp szpilki, a blond włosy były w lekkim nieładzie. Czyżby coś
wydarzyło się wtedy między nimi? Jak mogłam być tak głupia? Oczywiście, że coś
się stało!
- Em.... - mruknął Bill i już wiedziałam, że mam
rację.
- Bill! - pisnęłam zadziwiona jego lekkomyślnością.
Gdy jednak spojrzałam na jego puste oczy, wiedziałam, że nie mam prawa go
oceniać, a na pewno nie po moich przygodach z Davinem. To co się wydarzyło
między nami, było godne pożałowania, jednak ludzie rozumieją swoje błędy
dopiero po fakcie. W innym przypadku bylibyśmy nieomylni, nasze decyzje zawsze
trafne, tak, że aż nudne.
- Rozmawiałeś z nią jeszcze?
- Tak, ale stwierdziła, że to nic nie znaczyło.
- A to jędza! Już ja z nią porozmawiam!
Jak ona mogła zrobić to Billowi? Delikatnemu,
emocjonalnemu Billowi? Gdzie uleciała jego radość z każdego dnia? Nie mogłam
sobie wyobrazić, żeby pomiędzy tą dwójka do czegoś doszło, skoro jednak Bill
tak mówi, muszę przyjąć to do wiadomości.
- I chyba nadal myślę o Melody – dodał, a ja tylko
przymknęłam oczy, od wpływem uczuć, które uderzały mnie wraz z jego głosem.
Otworzyłam je dopiero wtedy, gdy usłyszałam dzwonek swojej komórki. Odrętwiała
dawką wiadomości, jaką otrzymałam od Billa, podniosłam się z sofy i odebrałam.
Zdążyłam tylko przystawić aparat do ucha i od razu go odsunęłam, gdy usłyszałam
ogłuszający krzyk Melody.
- Carl mi się oświadczył, a ja się zgodziłam!
Dla przypomnienia kto jest kim, bo dawno nic nie było:
Melody - przyjaciółka Jasmine.
Margo - koleżanka z pracy Jasmine.
Boże, ludzie, gdzie wy jesteście? Rozumiem, nauka, studia, ale 5 minut nawet mniej na napisanie kilku słów uh.
OdpowiedzUsuńWięc uh, muszę cię przeprosić za ten komentarz, ale jestem chora siedzę z temperaturą i komentuje blogi, bo naprawdę nie lubię zostawiać tego na ostatnią chwilę, gdy jestem 25436 dni po przeczytaniu.
Więc tak, nie żeby coś ale nawet spodziewałam się takiej reakcji Toma, to było do przewidzenia znając już go trochę. Z resztą pewnie wielu mu podobnych by tak zareagowało. Szkoda tylko, że zrobił się z tego bałagan, który sądzę, że nie wróży nic dobrego. Nie wiem dlaczego, ale owy fotograf który pozwolił sobie na wniesienie zamętu mi nie pasuje. Zdaje mi się, że jest z nim coś nie tak, ale to tylko i wyłącznie moje domysły i dziwna wyobraźnia.
OH! Tak bardzo żal mi Billa, że nie wiem co właściwie powiedzieć. Widać, że ewidentnie mu nie idzie jeśli chodzi o miłość, a Margo cóż. Jestem ciekawa jak przebiegnie rozmowa dziewczyn.
MELODY SIĘ ZARĘCZYŁA!? :O Powinnam gratulować, chyba.
Czekam więc na kolejny rozdział, który mam nadzieję się pojawi... Pozdrawiam Cię serdecznie, całuje! :)x
Dzięęęki :* Też mam nadzieję, że następny rozdział się pojawi xD
UsuńNo haloo! Musi, ja tam czekam zawsze :D
UsuńUwielbiam twoje opowiadanie! Bill jeet taki uroczy I tak mi go szkoda. Ciągle dostaje kosza! Mam nadzieję, że wkrótce znajdzie tą, która na niego zasługuje. Nachodzi mi na myśl Greta. Ona również jest taka urocza! Kto wie..
OdpowiedzUsuńDenerwuje mnie Davin. Mam go już dość, ciągle nęka Jas i nienawidzę tego, że ona I tak, po tym wszystkim odzywa się do niego.Czemu?!
Jas I Tom tworzą idealną parę. Po prostu NIESAMOWITE. Tak siebie dopełniają..
Razem z koleżanką mamy przyjemność fangirlowania przy twoim opowiadaniu. Nie ma chwili, gdy o nim nie rozmawiamy I nie rozpływamy się nad słodkością Billa I Toma. Jesteśmy wdzięczne I zachwycone. Dziękujemy za twoje niezwykłe pomysły I za to, że piszesz. Niestety, nie ma wielu blogów o TH, a my ich uwielbiamy. Uważam, że twój to zdecydowanie najlepszy jaki czytałam. Proszę, wstaw następny rozdział! Czekam z niecierpliwością! :*
Dzięki za tak miłe słowa :) Muszę się zmobilizować i dodać kolejną część :)
UsuńPrzeczytałam wszystko w niecałe dwa dni. Chyba się uzależniłam, bo nawet szkole nie potrafiłam się powstrzymać. Uwielbiam je jak i ciebie. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńKocham. Ten. Szablon. <3
OdpowiedzUsuńZrób mi taki :D
Umieram sobie :< Mala nie rób mi tego, to jest jedyny blog, na który ciągle zaglądam! :<
OdpowiedzUsuńNo to jestem pod wrażeniem, że ktoś tu jeszcze zagląda :O
Usuń