- Melody jest
zaręczona z tym swoim chłoptasiem – orzekł Bill i zapała długa cisza.
- To pewne?
- Jasmine nic
mi nie powiedziała, ale Mel tak głośno wydarła się w ten telefon, że słyszałbym
na drugim końcu pokoju – stwierdził tylko i podparł głowę ręką.
Zastanawiał
się, co jest z nim nie tak. Nie potrafił już uporządkować swoich niestałych
uczuć. Najpierw zakochał się w Melody. Była to długa, nieszczęśliwa,
nieodwzajemniona miłość. W końcu jednak zostali przyjaciółmi i jakoś
zaakceptował ten fakt, a przynajmniej tak mu się wydawało. Następnie pojawiła
się Margo. Sprzyjające warunki sprawiły, że jego serce zabiło mocniej, gdy ją
zobaczył. Mógł się wtedy jednak najpierw upewnić, czy czasem nie przebył
długiego odcinka marszem, po którym przyśpieszyło mu tętno. Może się zmęczył i
jego ciężko pracujące serce jeszcze nie zwolniło biegu. Może ono wcale nie
reagowało na tę delikatną blondynkę z diabłem za skórą? Margo porzuciła go, a
właściwie wykorzystała, choć to podobno to faceci wykorzystują kobiety. Nawet
jeśli nie chciał, to musiał przyznać sam przed sobą, że było mu ciężko. Czuł
się samotny. Nie chciał szukać miłości na siłę, co to, to nie. Jednak nie mógł
nic poradzić na to, że otaczało go tyle pięknych i uroczych kobiet! A teraz,
gdy myślał, że z Mel już po wszystkim, czuł przejmujące kłucie w sercu. Jego wnętrzności
ściskały się na samą myśl, że jest z tym typkiem. Nie chciał o tym myśleć. Na
pewno był zazdrosny o ich uczucie, nie o nią!
- Czego mi
brakuje? - jęknął przeciągle.
- Męskości.
Kto jak nie jego brat mógłby go lepiej pocieszyć? Tom zawsze
znalazł słowa, które wytrąciłyby go z pewnego rodzaju odrętwienia i ckliwych
refleksji.
- Nie czepiaj
się mojej męskości, bo w końcu jesteśmy bliźniakami. Jednojajowymi!
- Jestem
pewien, że ktoś cię podmienił przy porodzie.
Tom odbił piłeczkę i po chwili roześmiał się, na widok
strapionej miny brata.
- Nie jestem w
humorze do żartów! - wyznał wokalista, po czym zaplótł ramiona na klatce
piersiowej.
- Właściwie to
ja też nie. Carl oświadczył się Melody, a znają się mniej więcej tyle ile ja z
Jasmine.
Mina gitarzysty potwierdzała, że wreszcie wyrzucił z siebie
nurtujące go czarne myśli. Gdy zerknął na Billa, ujrzał tylko mocno ściągnięte
w geście zamyślenia usta. Sam czuł, jakby jakiś niewidzialny sznur związał mu
wnętrzności. Było mu dobrze w związku z Jasmine. Rzadko się zdarzało, żeby przy
jednej dziewczynie trwał tyle czasu, jednak nie chciał zmieniać tego faktu.
Było dobrze tak jak było. Co jeśli ona będzie oczekiwała tego, co dostała jej
przyjaciółka? Nie...
- Nie mów mi,
ze mam się szykować na podwójny ślub!
- Coś ty... ale
co jeśli Jas będzie teraz tego oczekiwała?
- Myślisz? Nie
wpadłem na to.
Lekki błysk w oku młodszego brata zdradził mu, że nagle doznał
olśnienia.
Przez chwilę
siedzieli w milczeniu, każdy zatopiony we własnych przemyśleniach, wpatrzony w
ekran telewizora. Korzystali z tej chwili przerwy w pracy, kiedy mogli
porozmawiać ze sobą i wreszcie uporządkować myśli.
- Co mam
zrobić?
Rzadko pytał kogoś o radę, jednak w tym momencie jego myśli
uformowały się w poplątane nicie. Rozwiązanie ich to długa droga męki i
łamigłówek.
- Może się
oświadcz? Chust wie, co tam tym kobietom siedzi w głowach, a ty ją przecież
kochasz. - Bill wzruszył ramionami, jakby to było najzwyklejsze rozwiązanie pod
słońcem.
- Tak po
prostu? Przecież do tego trzeba się przygotować. Nawet tego nie przemyślałem!
Długie palce
gitarzysty zagłębiły się w czarnych warkoczykach. Delikatnie masował skórę
swojej głowy, zastanawiając się nad wyjściem z sytuacji, w której problem sam
sobie stworzył.
- Możesz upiec
babeczkę i do środka włożyć pierścionek. A później daj jej ją do zjedzenia.
Tylko musisz uważać, żeby nie połknęła pierścionka, bo będziecie musieli jechać
do szpitala i żeby nie połamała sobie zębów. Bez nich już nie będzie zbyt
piękną panną młoda. I najważniejsze, to zabezpiecz go jakoś. Taki brudny nie
będzie wyglądał dobrze na jej palcu!
Dopiero gdy
skończył mówić, zauważył przerażony wzrok brata. Jego oczy były w nienaturalny
sposób rozszerzone. Na czole pojawiły się zmarszczki, a klatka piersiowa podnosiła
się nierównomiernie szybko.
- Wiesz,
pierwszy raz widzę cię w takim stanie, Tom.
- Żadnego
małżeństwa! - Tom gwałtownie podniósł się z sofy, na której zawsze omawiali
wszystkie rozterki życiowe. Szybkim krokiem przeszedł przez salon. Zniknął na
chwilę w kuchni, by wrócić z zimnym piwem. - To nie był dobry pomysł - omawiać
problemy z tobą. Powinienem porozmawiać z kimś bardziej kompetentnym, przecież
ty nawet nie możesz znaleźć odpowiedniej osoby, żeby się w niej zakochać!
- Stary,
zacznijmy od początku – zadecydował Bill. - Ale ty nie pijesz, zaraz jedziemy
do studia, żeby ostatecznie zatwierdzić pierwszy singiel.
*
Siedziałam w
małej salce, w której prowadzony był wykład. Moje uszy wyłapywały i analizowały
słowa prowadzącego dotyczące optyki, jednak wzrok utkwiony był za oknem, gdzie
delikatne płatki śniegu powolnie opadały na ziemię. Westchnęłam ciężko i
uśmiechnęłam się sama do siebie, myśląc o niedługim spotkaniu z Melody.
Chciałam się wreszcie dowiedzieć wszystkiego na temat zaręczyn. A jeśli już o
tym mowa, było mi dziwnie na myśl o tym, że moja przyjaciółka poczyniła tak
poważny krok w swoim życiu. Nie znają się w końcu z Carlem aż tak długo, a
właściwie to mniej więcej tyle co ja z Tomem – trochę ponad pół roku. Do
momentu, w którym powiedziała mi o zaręczynach, nie zdawałam sobie sprawy z
tego, że jest to aż tak poważny związek i że niedługo może zostać
sformalizowany. Właściwie było to głupie z mojej strony. Ja tak samo
chciałabym, aby mój związek z Tomem był traktowany poważnie. Ni mniej, ni
więcej tylko poważnie, w końcu jesteśmy dorosłymi ludźmi i kochamy się. To
prawda, że nasze życie ma odrobinę zawirowań, które ciężko jest przeskoczyć,
jednak radzimy sobie, czyż nie?
Dziwny uścisk w
moim żołądku zelżał trochę, gdy spojrzałam na Gretę, malującą różnokolorowe
serduszka w swoim notatniku. Jej rude pukle włosów radośnie okalały pełną,
piegowata twarz. Blada skóra, teraz zimą, była znacznie bardziej wyrazista, niż
podczas słonecznego lata, które jeszcze bardziej wzmagało wysyp brązowych, drobnych
plamek. Uśmiechnęłam się do siebie i zanotowałam kilka słów prowadzącego, które
akurat wpadły mi w ucho.
- W kim się tak
zakochałaś? - spytałam zaczepnie i uśmiechnęłam się szerzej, widząc jak
dziewczyna powoli unosi głowę do góry. Jej piwne oczy zerknęły na mnie
niepewnie, a po chwili spłonęła rumieńcem, który średnio pasował do jej
naturalnie marchewkowych włosów. Choć to była tylko zaczepka z mojej strony,
wiedziałam, że trafiłam w sedno.
- Tak sobie
bazgrzę. Nie mogę już słuchać co on gada. - Ruchem głowy wskazała na profesora,
a ja zaśmiałam się pod nosem.
Na szczęście
już pół godziny później siedziałam wraz z Melody w naszej ulubionej kawiarni.
Nie zdążyłam jeszcze rozebrać się z ciepłego płaszcza, kiedy ona uwiesiła się
na mojej szyi. Była sporo ode mnie wyższa, toteż i ciężar ciała miała większy.
Zakołysałam się niebezpiecznie, wyciągając szyję w kierunku powietrza.
- Melody,
udusisz mnie!
Gdy się ode
mnie odsunęła, jej twarz była lekko zarumieniona. Do jej spoconego czoła
przykleiło się kilka pasm prawie czarnych włosów, reszta zaś opadała lekko na
szczupłe ramiona. Ubrana w burgundowy sweterek sprawiała wrażenie małej,
radosnej dziewczynki. Roześmiałam się, widząc jej uśmiechniętą twarz, a po
chwili sama ją przytuliłam.
- Gratulacje – szepnęłam
w jej włosy, a ona zapiszczała cicho z uciechy.
- Zabrał mnie
do restauracji, niczego się nie spodziewałam, wyciągnął różę, a po chwili
pojawił się pierścionek. Nawet nie zorientowałam się w sytuacji, jak to się
stało? Tak szybko? Ale od pierwszego spotkania z nim wiedziałam, że to jest to!
Słowa wylewały
się z niej niczym potok nie do zatrzymania.
- Kiedy ślub?
- Jak
najszybciej. Serio, Jasmine. Nie śmiej się, oboje chcemy go jak najszybciej!
Wymusiłam
posłuszeństwo u swoich mięśni twarzy i powstrzymałam wesoły chichot.
- Przecież już
ci na pewno nie ucieknie – stwierdziłam, na co ona prychnęła rozjuszona.
- Mam taką
nadzieję, ale po prostu nie mogę się już doczekać momentu, w którym włożę tę
piękną suknię. Przecież to taki ważny dzień.
- Czy mi się
wydawało, czy to ty mówiłaś mi kiedyś, że nigdy nie wyjdziesz za mąż? -
spytałam zaciekawiona, na co ona przymrużyła lekko oczy. Dobrze wiedziałam, że
mam rację.
- Mówiłam, ale
co miałam zrobić, gdy on po prostu mnie poprosił? Jak mogłabym mu odmówić?
Moje odpowiedzi
właściwie nie były potrzebne, Mel potrafiła odpowiedzieć sobie sama, co było mi
na rękę.
- Muszę
wszystko przygotować. Tyle jest do zrobienia!
Długo
rozmawiałyśmy o sukniach, welonach, butach i liczbie gości. Ktoś by powiedział,
że za wcześnie na takie przygotowania, jednak nie my. Trzeba być przygotowanym
na każdą ewentualność, a szczególnie na taką ceremonię.
Nim się
zorientowałam, musiałam się zbierać do wyjścia. Jeszcze raz zerknęłam
przelotnie na twarz przyjaciółki, która emanowała szczęściem. Chwilę później
szybko owinęłam się ciepłym szalikiem. Na głowę nałożyłam ciepłą czapkę, a na
ręce wciągnęłam rękawiczki z jednym palcem. Przygotowana do mroźnej pogody
ruszyłam do wyjścia. Tuż przy chodniku czekał na mnie zaparkowany samochód
Toma. Szybko wgramoliłam się do środka i uśmiechnęłam się do swojego kierowcy.
- Jedziemy do
mnie? – spytał, a ja przytaknęłam krótko głową i wygodniej umościłam się w
przestronnym aucie.
-Melody i Carl
biorą ślub, to wspaniale.
Uśmiechnęłam się radośnie na myśl o roześmianej twarzy
przyjaciółki. Z wyczekiwaniem spojrzałam na chłopaka, który zmarszczył nieco
czoło i zacisnął mocniej dłonie na kierownicy.
- Tak,
wspaniale – powiedział to jakby trochę pod przymusem. Moje uszy od razu
wychwyciły tę niepewność w jego głosie, a wewnętrzne oko zauważyło jego
wahanie. Z zaciekłym wyrazem twarzy spojrzałam na niego i zmrużyłam oczy.
- Nie
wspaniale? – spytałam niewinnie, obserwując każdy jego gest.
- Mówię, że
wspaniale – stwierdził ponownie, patrząc prosto na drogę, a ja nawet nie mogłam
poprosić, żeby patrzył na mnie, gdy mówi! W końcu prowadził i mógł unikać
mojego oskarżającego spojrzenia i niezawodnego instynktu. Pomimo grubego
odzienia, ograniczającego moje ruchy, zaplotłam ręce na piersi, jednak nic już
się nie odezwałam.
- Jesteśmy –
oznajmił, gdy tylko wjechał na podjazd. Zaparkował tuz obok wejścia, żeby
szybko wyskoczyć do domu, nie narażając się przy tym na mróz szczypiący
policzki.
- Zabierzmy
Billa i chodźmy na spacer.
- Nie wiem, czy
mój braciszek jest w nastroju – stwierdził.
- To tym
bardziej musimy go zabrać ze sobą.
Zanim zdążył
mnie zatrzymać, wpadłam do mieszkania i zrzuciłam buty. Szybkim krokiem
wkroczyłam do mieszkania, zastając Billa skupionego nad torebką z wężowymi
żelkami, które rozrywał wybielonymi zębami. Spojrzał na mnie brązowymi oczami,
znad zielonego gada, a ja zobaczyłam w nich nieme pytanie.
- Idziemy na
spacer, zabieraj się!
- Jasmine, moje
serce tu cierpi, a ty każesz mi z wami iść na to zimno? Niepotrzebny mi spacer.
Tam jest tylko śnieg i lód, za to tutaj mam żelki, ciepło i telewizor
nastawiony na mój ulubiony serial. Czy naprawdę sądzisz, że pójdę z wami na
spacer?
- Tak. Nie
gadaj już tyle – zdenerwowałam się i złapałam go za chudą rękę. Pociągnęłam go
w stronę drzwi, nie pozwalając się nawet umalować ani wyszykować do wyjścia,
przez co miałam przyjemność wysłuchiwania jego coraz wyższego, panikującego głosu,
który upominał mnie, że na każdym rogu czają się paparazzi.
- Ubieraj buty,
albo wrócę się po aparat i uwiecznię twoją minę tragicznego romantyka. Jeden
tutaj zostawiłam, o ile mnie pamięć nie myli!
- Dobrze,
dobrze! – Uniósł obie ręce w geście poddania, po czym powoli zabrał się do
ubierania zimowych ubrań. Ociągał się przy tym niemiłosiernie długo i pojękiwał
cicho, jednak ostatecznie założył swoją jadowito zieloną kurtkę i wysokie buty.
Na głowę wciągnął czarną czapkę, która zakrywała nieład na jego głowie.
Sama czułam się
jak Eskimos. Miałam na sobie grubą kurtkę, szalik, czapkę i grube rękawiczki,
które miały uchronić mnie przed niską temperaturę. Byłam gotowa, więc razem ze
zmarzluchem, czyli Tomem, który coś kręcił i czegoś mi nie mówił, oraz z
jęczydłem, udałam się na spacer. Zaciągnęłam ich do tylnego wyjścia z posesji,
mając nadzieję, że tam nie napotkamy niechcianych gości. Gdy tylko z siłą
szarpnęłam furtkę, zorientowałam się, że jest przysypana śniegiem. Pociągnęłam
mocniej i uchyliłam ją na tyle, aby przecisnąć się przez powstały otwór.
Chłopcy podążyli za mną, a wtedy ja wpadłam w śnieg.
- Nic nie
mówiliście, że tu jest jakiś dół! – oburzyłam się i ruszyłam do przodu, wysoko
unosząc nogi.
- Sama chciałaś
iść. – Usłyszałam zmęczony głos Billa.
- Chciałam, bo…
- urwałam w połowie zdania, gdyż poczułam gwałtowne szarpnięcie. Moje plecy
wygięły się w łuk, kiedy próbowałam utrzymać równowagę. Zamachałam niezręcznie
ramionami, niczym ptak, lądujący na ziemi i to właśnie zrobiłam. Przewróciłam
się prosto w najgłębszy, puszysty śnieg i lgnęłam jak długa. Wokół mnie dało
się słyszeć tylko bojowy dźwięk, wydobywający się z mojego zaciśniętego gardła.
Poczułam, że śnieg prószy się na mnie… a właściwie to leci na mnie cała lawina
śnieżna. Z rozmachem odwróciłam się na plecy i oberwałam w twarz. Mając ciągle
zamknięte oczy, obtarłam się rękawiczką. Czułam, jak cała moja twarz robi się
mokra od topniejącego śniegu, jednak nie przejęłam się tym. Namierzyłam cel i
ze zgrabnością sumo na ringu, przeturlałam się w stronę Toma. Z zaciętością
chwyciłam jego nogę i pociągnęłam mocno, aby stracił równowagę. Może to nie był
idealnie przemyślany ruch, gdyż jego cielsko spadło prosto na mnie. Zauważyłam,
że jego dłonie gwałtownie odpychają się od śniegu, jednocześnie zanurzając się
w nim i natarłam na niego ze śnieżnym atakiem. Skoro ja leżę, on też będzie
leżał! Po chwili jednak zaczęłam się śmiać i zamiast się mścić, po prostu
patrzyłam, jak Tom ociera twarz, a jego policzki i nos nabierają różowego
zabarwienia.
- Nieładnie tak
– zwrócił się w moja stronę i zamiast ze mnie zejść, przygniótł mnie jeszcze
bardziej do śniegu, swoją twarz zbliżając do mojej. Z uśmiechem na ustach,
zerkałam na niego niewinnie. Obserwowałam jak mruga lekko zaczerwienionymi
oczami, a na jego długich i ciemnych rzęsach zastygają kryształki lodu. Westchnęłam
głębiej, do płuc wpuszczając mroźne powietrze, po czym przygryzłam lekko wargę,
patrząc na jego usta, zbliżające się ku moim.
- Em… - Gdzieś
z boku dotarł do mnie długi dźwięk. Wraz z Tomem, zwróciliśmy w tamta stronę
swoje głowy. – Wiem, że jesteście parą i tak dalej, ale to moje serce tutaj
cierpi, a wy wcale nie pomagacie!
Bill zerknął na
nas z ukosa. Jego czarna czapa była lekko przekrzywiona, przez co kilka pasm
czarnych włosów wymsknęło się spod niej, tworząc mały nieład tuz obok
perfekcyjnie ułożonych trzech kolczyków w jego uchu. Patrzył na nas z wyniosłym
wyrazem twarzy, który mówił wszystko.
Nie chcąc
narażać się na gniew wokalisty, najszybciej jak byliśmy w stanie, unieśliśmy
się ze śniegu. Nie obyło się przy tym bez śmiechu z naszej strony, ponieważ
nasze nogi bezustannie zapadały się w głęboki, niezbity puch. Po chwili w miarę
możliwości otrzepaliśmy się ze śniegu. To jednak nie zmieniło faktu, że nasze
twarze pokryte były wilgocią, która szybko stygła, chcąc odmrozić naszą skórę. Przez
chwilę zatrzęsłam się z zimna i zobaczyłam, że Tom także w tym momencie
najchętniej schowałby się pod ciepłą kołdrę.
- Chyba mam
ochotę się wysuszyć – wyznałam, czekając aż mój chłopak mnie poprze. W tym
momencie poczułam wibrację komórki w kieszeni moich dżinsów.
- Tak, ja też.
Zbieraj się Bill!
Zmarzniętymi i
zaczerwienionymi palcami wyjęłam małe, przenośne urządzenie. Jednym okiem
zerkałam na chłopaków. Tom podszedł do Billa i kuksańcem wymusił u niego
kierunek ruchów. Z lekkim niepokojem spojrzałam na jego kamienną twarz. Rzadko
się zdarzało, aby młodszy bliźniak zachowywał pełną powagę Aż tak długi okres
czasu. Po chwili jednak zajęłam się odczytywaniem wiadomości. Uśmiech zamarł mi
na ustach, gdy tekst zamigotał na białym ekranie.
„Możesz pomóc swojemu chłopakowi uniknąć
sądu, wystarczy, że coś dla mnie zrobisz”
Przełknęłam
ciężko ślinę i nerwowo przygryzłam wargę, czując, że moje serce przyśpiesza
biegu.
- Jasmine?
Idziesz? – ocknęłam się z zamyślenia, gdy usłyszałam głos Toma. Jak na komendę
schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam na nich z uśmiechem.
- To o co konkretnie chodzi z tymi dziewczynami,
Bill?
Szłam tuz obok
niego, gdy zadałam to pytanie. Nawet nie zerknęłam w jego stronę, zamiast to
niewinnie wpatrywałam się w rozległe morze śniegu znajdujące się przed nami,
zaciskając palce na małym urządzeniu w mojej kieszeni.
- I tak nie
zrozumiecie – wyrzucił z siebie nieco opryskliwym głosem.
Uniosłam głowę,
aby na niego spojrzeć z wysoko uniesioną brwią.
- Twierdzisz,
że to coś lepszego, niż moje przygody z Davinem?
Uśmiechnęłam się lekko do niego, dając mu do zrozumienia, że
postaram się go nie oceniać.
- Najpierw
omotała mnie Margo, o czym już wiesz. A w dodatku byłem pewny, że Mel i ja
jesteśmy po prostu przyjaciółmi. Gdy dowiedziałem się o jej ślubie, to aż mnie
zmroziło. Czy możliwe, żeby przyjaciel nie cieszył się jej szczęściem? Jedyne o
czym myślałem, to żeby ukręcić głowę temu… temu… Carlowi. Czy to możliwe?
Kochać dwie kobiety na raz?
- Za dużo na
siebie wziąłeś. Już z jedną są zawsze problemy – wtrącił się Tom, na co ja
szturchnęłam go mocno biodrem i spiorunowałam spojrzeniem. Bill tylko zerknął
na nas i nic się nie odezwał.
- Jesteś pewny,
że to miłość? – spytałam nieśmiało.
Przypomniałam
sobie, że miałam porozmawiać z Margo. Jednak tak szczerze mówiąc wątpiłam, czy
to coś da.
- A co innego?
- Tęsknota za
kimś bliskim?
- Ona ma rację,
potrafisz zakochać się co dziesięć minut. Gorzej u ciebie z wyborem osoby – Tom
ponownie wtrącił swoje pięć groszy.
- Zawsze
odezwiesz się w nieodpowiednim momencie, wiesz?
Założyłam ręce
na biodra i zagrodziłam mu drogę. Spojrzał na mnie z iskierkami w oczach i
objął w talii. Pomimo grubych materiałów naszych kurtek, zimna czającego się
wokół nas i zamarzających kończyn, poczułam jak gdzieś z jego głębi płynie do
mnie strumień ciepła. Uśmiechnęłam się leciutko, gdy znów zbliżył swoją twarz
do mojej.
- Nie przy
Billu – szepnęłam tylko, a on jak gdyby nigdy nic, wyminął mnie i z rozmachem
złapał garść śniegu, po czym ze zdwojoną siłą uderzył w niczego
niespodziewającego się Billa. Patrzyłam na ich wygłupy, zastanawiając się, co
będę musiała zrobić, aby ochronić Toma przed sądem i rządnymi krwi paparazzi.
--------------------------------------------------------------
W odcinku zbyt duzo się nie dzieje, więc wypadałoby szybko dodać następny...
O jaaaa, nowy rozdział! :D
OdpowiedzUsuńŚliiiiczny szablon :)
Przyznam się, że rozdział przeczytałam od razu gdy go dodałaś *-* Ciesze się, że jest specjalnie dla mnie aww, bardzo Ci dziękuje, bo zaczynałam się martwić, że nic już się tutaj nie pojawi.
OdpowiedzUsuńCóż by tu powiedzieć, może faktycznie zbyt wiele się nie dzieje, ale przejściowe rozdziały też coś w sobie mają.
Bliźniaki trochę mnie rozbawiły swoją niby to poważną rozmową, właściwie to rozmową na poważny temat.Nie ma co się dziwić, że i Jasmine i Tom myślą o temacie zaręczyn, skoro jej przyjaciółka to zrobiła. Tak chyba ludzie są skonstruowani, wiec lubię u Ciebie to, że postacie nie różnią się myśleniem logicznym. (bo nie ukrywajmy w opowiadaniach czasem tak jest, jednak Ty to Ty :D)
Bill, nie wiem ale jest mi trochę cię żal :< Mam nadzieję, że i ciebie w końcu spotka coś dobrego, bo no ile można prawda? a do 3 razy sztuka.
Urocza scena Toma i Jasmine, nawet nie ma jak opisać, słodko nawet jeśli zimno bo śnieg :P
Nie ukrywajmy, że nawet jeśli jest dobrze gdzieś coś się czai. U naszych bohaterów jest to nieuniknione, więc przyznam, że trochę martwi mnie ta wiadomość. Mam przeczucie, że to co Jas ma zrobić nie będzie czymś miłym, więc trzymam kciuki żeby znalazło się jakieś inne rozwiązanie.
Dziękuje za rozdział i wiesz... No czekam na kolejny! Jak zawsze :*
Pozdrawiam :)
Ps.
Faktycznie śliczny szablon.
:<
Usuńtak sobie weszłam i pomyślałam, jak bardzo kocham tą historię nadal eh xd
UsuńEj, ej, ej!
OdpowiedzUsuńGdzie rozdział?
Bo się pogniewam!