Błysk oświetlił moją twarz. Przed
oczami zrodziło się stado pląsających, jasnych plam, a powieki zaczęły poruszać
się gwałtownie, chcąc się ich pozbyć. Na próżno! Wszystko zlało się w jedność.
Już czułam jak ciśnienie ściska mój mózg. Moja świadomość grzęzła gdzieś pod
olbrzymim ciężarem, jaki w sobie odczuwałam. Przymknęłam powieki i wzięłam
głęboki oddech. Przecież to wszystko nie może być takie złe, na jakie wygląda.
No, Jasmine, weź się w garść. Sama chciałaś się tu zjawić. Nie możesz zwalić
niczego na Toma. Wysłał ci sukienkę, fakt. Pchnął cię ku tej decyzji, jednak
podjęłaś ją samodzielnie, więc za jej skutki możesz obwiniać tylko siebie.
Próbując zapomnieć o tym, w jakim miejscu się znajdowałam, wyprostowałam się,
wciągając w płuca potężną dawkę mroźnego powietrza. No właśnie – mroźnego.
Chyba nie wspomniałam jeszcze o tym, że staliśmy na zadaszonym, co nie znaczy osłoniętym
ścianami, czerwonym dywanie. Moje ramiona były okryte jedynie bawełnianym
bolerkiem, które choć trochę ogrzewało moją posturę podczas tego mroźnego i
całkowicie bezstresowego spacerku. A tak naprawdę, to trzęsłam się jak
galareta. Nie tyle z zimna, co ze stresu, który chciałam czy nie, powoli
przepełniał każdą komórkę mojego ciała. Nie mogłam się uspokoić. Jedną ze
swoich dłoni mocno zakleszczyłam w uchwycie Toma i starałam się zachować
opanowanie. Bałam się, że za chwilę moja żuchwa zacznie uderzać o górną część
szczęki z niezmierzoną siłą, a ja spalę się ze wstydu.
Kolejna seria błysków posypała się,
gdy razem przemierzyliśmy jakieś dwa metry starannie wyłożonego dywanu. Czułam,
że nerwy zapierają mi dech w piersi, jednak nie mogłam dać tego po sobie
poznać! Mój wzrok przesuwał się po twarzach paparazzi. Choć błyski, dobiegające
z ich lamp błyskowych ograniczały moje pole widzenia, to jednak udawało mi się
rozpoznać część z nich. Nie znałam ich osobiście, jednak po czasie jaki
spędziłam na gonieniu za fotografiami, zdążyłam zamienić z nimi kilka słów lub
po prostu kojarzyłam ich z widzenia. Zdawałam sobie sprawę z tego, że nie są
zadowoleni moim widokiem. Co ja im jednak poradzę na to, jak ułożyło się moje popaprane
prywatne, a teraz już trochę publiczne, życie? Nic nie poradzę, dlatego
powinnam spiąć pośladki, wyprostować plecy, wciągnąć brzuch i pozować niczym
top model.
- Zaraz zwymiotuję na ten zaśmiecony
paprochami dywan – szepnęłam zdenerwowana do Toma.
- Wytrzymaj, jeszcze trochę i się
stąd zwiniemy – odpowiedział mi kątem ust, nie chcąc psuć zdjęć, które były nam
robione. Moje mocno walące serce nie dawało mi o sobie zapomnieć. Już dawno
mówiłam, że nie jestem do tego stworzona. Czułam się jak ryba wyjęta z wody!
Jak, jak… alergik wystawiony na działanie alergenu!
W beżowej sukience i wysokich butach
prezentowałam się całkiem korzystnie. Sztywniejszy gorset uwydatniał mój biust
i wcięcie w talii, podczas gdy krótki i luźniejszy dół, pokazywał moje nogi
odziane w jasne szpilki. Dzięki kilku dodatkowym centymetrom, wydawałam się być
wyższa i nie wyglądałam już jak typowy kurdupel w obecności sporo ode mnie
wyższego Toma i jego kolegów z zespołu, którzy z lekkim opóźnieniem dotarli
zaraz do naszej dwójki. Kątem oka zauważyłam też drobną blondynkę – Paulę,
dziewczynę Georga. Albo mi się wydawało albo była tak samo podenerwowana jak ja
– będziemy miały coś wspólnego.
A wracając do tematu, to miałam nadzieję, że
zaprezentuję się dobrze. Aby tak było, na moich ustach ciągle przyklejony był
nieśmiały uśmiech, który miał zostać uwieczniony na każdej fotografii. Naprawdę
miałam nadzieję, że wypadnę dobrze. Nie chciałam, aby magazyny plotkarskie
obsmarowywały Toma za jego kiepskie decyzje miłosne! No dobra, czas się
opanować i nie przeżywać tego tak bardzo, jak zawsze to robię. Panikuję, wiem!
A to już nie czas na panikowanie. Teraz muszę się zmierzyć z zadaniem, które
właśnie wykonuję. Czas start!
- Jasmine, spójrz w moją stronę! – Gdy
tylko usłyszałam jeden z wielu krzyków, przeszedł mnie zimny dreszcz.
Przerażało mnie to, ze ci ludzie prawdopodobnie wiedzą o mnie więcej niż ja
sama. Postanowiłam jednak zachować zimną krew. Uśmiechnęłam się szerzej w
stronę paparazzi, a przez moją głowę ciągle przelatywały myśli związane z tym,
że powinnam teraz stać wśród nich, nie tutaj!
- Tokio Hotel! – W stronę naszej
grupy dobiegł donośny głos prezenterki telewizyjnej. Już myślałam, że zatrzymam
się na środku i po prostu zemdleję z wrażenia, kiedy Tom pociągnął mnie za
sobą. Nie mogłam teraz skupić się na mdleniu! Moja uwaga została całkowicie
pochłonięta przez przemierzanie sfałdowanego w jednym miejscu dywanu w moich
wysokich szpilkach.
- Pozwólcie, że przeprowadzę teraz z
wami krótką rozmowę. Jestem pewna, że wasi fani szaleją już z wrażenia. –
Zaśmiała się sztucznie, a ja miałam ochotę zrobić to samo. Znów zakleszczyłam
się w uścisku Toma. Dobrze wiedział, że nie odstąpię go na krok, dopóki mnie
stąd nie wyprowadzi, dlatego nawet nie próbował się ode mnie uwolnić.
Podczas gdy reporterka zadawała
chłopcom pytania, a oni z zapalczywością opowiadali o swoim nowym albumie i
radości z jaką przyjęli zaproszenie na galę, ja błądziłam wzrokiem po
zgromadzonym dookoła tłumie. Kto by pomyślał, że w jednym przedsięwzięciu
bierze udział aż taka grupa ludzi. Byli tutaj technicy, kamerzyści, dźwiękowcy,
dziennikarze, ochroniarze, a także paparazzi. Tych ostatnich nie mogło
zabraknąć w żadnym miejscu. Byli nawet przed kamerą, zaśmiałam się nerwowo,
myśląc w tej chwili o sobie. Wszyscy kręcili się i robili dużo szumu. Nie ma
się co dziwić, relacja szła na żywo i ciężko było opanować ten wrzący kocioł. Wiedziałam,
że to jest życie Toma i moje. Gdy jeszcze nie ujawniliśmy naszego związku, a pracowałam
tylko jako paparazzo też tak było – to była cząstka mojej codzienności. Jednak
wtedy jakoś zawsze potrafiłam odciąć się od tej gwiazdorskiej atmosfery. Nie
wsiąkałam w nią, będąc po drugiej stronie barierki, wyznaczającej nasze pozycje.
Kiedy jednak w wykwintnym stroju, wysokich butach, pełnym makijażu i
uformowanej fryzurze, stąpałam po ścieżce wydeptanej przez inne sławy,
zaczynałam zdawać sobie sprawę, że nieodwracalnie wsiąkam w to środowisko.
Decydując się na związek z Tomem i ujawnienie tego, co pomiędzy nami jest,
musiałam być przygotowana na taki obrót spraw. Nadal zamierzałam jednak żyć jak
zawsze. Będę uczęszczała na studia, zarabiała marne pieniądze jako fotoreporter
i jeździła moim samochodem ponad stan. Nie chciałam zmieniać swojego życia pod
kątem gwiazdorstwa, w końcu mnie ono nie dotyczyło. Czułam tylko skutki sławy
Toma…
- Dziękuję za wywiad i do zobaczenia
na gali, chłopcy!
Nadzwyczaj radosna reporterka pożegnała się z nami.
Dziękowałam Bogu, że nie wspomniała nic o mnie i o Pauli, bo tylko spaliłabym
się ze wstydu.
Gdy już myślałam, że to koniec tej męczennej
podróży, okazało się iż ten wywiad był pierwszym z nieskończoności. Nie wiem,
czy dokładnie tyle ich było, bo gdzieś w połowie straciłam rachubę. Błądziłam
nieobecnym wzrokiem po twarzach zebranych ludzi, nie mogąc skupić się na ich
słowach. Byłam zbyt bardzo zdenerwowana!
W końcu jednak dotarliśmy do końca
tegoż wybiegu bólu i mogłam przez chwile odsapnąć. Powiem szczerze, że byłam
zmęczona jak po maratonie! To wcale nie jest proste! Iść, odpowiadać na pytania
(mimo iż nie odzywałam się ani słowem) i dobrze się prezentować. Przy tym
wszystkim trzeba jeszcze walczyć ze stresem, plączącymi się kończynami i chęcią
ucieczki stamtąd. Jestem pewna, że choć odczucia chłopaków z TH nie były
identyczne z moimi, to jednak byli już podobnie zmęczeni.
Nim zdążyłam odezwać się choćby
słowem, Tom pociągnął mnie za rękę, a ja ruszyłam za nim. Przy wrzawie krzyków
i gwarze rozmów, nie wiedziałam, jak przebić się do niego moim głosem. Szybko
przeszliśmy obok ekipy ludzi pracujących na owej gali. Przełknęłam głośno
ślinę, czując obok siebie obecność pozostałych chłopaków z zespołu.
- Tom – przywołałam go w końcu do
porządku, a on zatrzymał się gwałtownie zerkając na mnie z zapytaniem
wymalowanych w oczach. Westchnęłam kilkukrotnie. – Nie wiem, czy dam radę –
wyznałam, czując jak mój głos załamuje się pod wpływem wszechogarniającej mnie
paniki. Ale czy ja kiedyś się poddałam?
- No coś ty, Jas. – Tom krótko spojrzał
na kolegów z zespołu, lecz po chwili swój wzrok ulokował na mnie. – Już raz
dałaś radę, pamiętasz? – Uśmiechnął się uspokajająco. Jego dłoń wkradła się na
mój policzek, który dotknął delikatnie i popatrzył prosto w moje oczy. Z
niepewnością pokiwałam tylko głową i uśmiechnęłam się do całego zespołu. Dam
radę, nie dam… nieważne, jestem tu z Tomem!
- Możemy iść najpierw do naszej
garderoby, zanim zacznie się show – wtrącił się Bill, który przed chwilą
wymienił kilka słów z jednym z elegancko ubranych mężczyzn, pilnujących, aby
wszystko miało swój odpowiedni czas i miejsce. Pokiwałam gorliwie głową, widząc
jak tuż obok nas pojawia się fotograf, przymierzający się do uwiecznienia
naszej szóstki. Wspólnie przeszliśmy przez przyciemnione pomieszczenie, pełne
dyskutujących, eleganckich osób i ich świty. Ciemny, lekko połyskujący
świetlistymi drobinkami dywan rozciągał się na całej szerokości pomieszczenia,
z którego duże drzwi umożliwiały przejście na sektor vipowski. Szybko
dotarliśmy do zgromadzenia białych korytarzy. W starannie pomalowanych ścianach
znajdował się ogrom białych drzwi, na których napisane były imiona i nazwiska
gwiazd lub tak jak w przypadku Tokio Hotel - nazwa zespołu. Chłopcy
przeciągnęli po czytniku jedną z magnetycznych kart, które mieli przy sobie.
Gdy tylko drzwi ustąpiły, Tom
przepuścił mnie i Paulę przodem, po czym sam wkroczył do środka. Był to
skromny, jednak czysty i zadbany pokoik, w którym roznosił się delikatny
kwiatowy zapach. Po prawej stronie stała niska i szeroka sofa. Tuż obok niej
znajdował się drewniany stolik do kawy i dwa fotele. W rogu znajdowała się mała
lodówka, wypełniona po brzegi wodą mineralną, jak i również przekąskami. Na
ścianie leżącej naprzeciw wejścia stała wysoka szafa, mieszcząca sceniczne
stroje chłopców. Tuz obok niej znajdowała się również mała toaletka z
wypolerowanym na błysk lustrem. Cały wystrój był dość skromny. Dekorował go
jedynie samotnie stojąca, doniczkowa roślina, przyniesiona w to miejsce
prawdopodobnie tylko na ten jeden, specjalny dzień, gdyż w pokoju nie
znajdowało się ani jedno okno, umożliwiające jej pobieranie światła
słonecznego.
- Daj swoją torebkę, odłożę ją na
razie. – Nim zdążyłam choćby zaprotestować, Tom sięgnął do mojej dłoni, która
kurczowo ściskała dużą, jak na standardowe rozmiary, kopertówkę i zabrał ją.
- Nie trzeba było – mruknęłam tylko
i spojrzałam na niego niespokojnie. Nic się nie odzywaj, Jasmine. Nikt nie
wyczuje, co tam schowałaś. Na pewno nikt się nie zorientuje! Wdech, wydech… nie
zdradź się swoją czerwonością, która zawsze pojawia się w najmniej odpowiednim
momencie.
- Coś ciężka jest. Co ty tam nosisz?
– Zaśmiał się po chwili, z lekki stuknięciem odkładając ją na stolik i
zapraszając mnie na kanapę, podczas gdy reszta chłopaków i Paula już dawno się
rozgościli.
- No wiesz… babska torebka musi być
ciężka. – Chrząknęłam cicho, mając nadzieję, ze nikt nie zorientuje się, że
wcisnęłam tam cyfrówkę. Lustrzanka się nie zmieściła! Chciałam, czy nie, nie
weszła do tej torebeczki za nic, więc musiałam zadowolić się jednym dostępnym
sprzętem, który tam wszedł.
Tom, który nachylony był nad
stolikiem znieruchomiał na chwilę i ściągnął brwi w geście zamyślenia. Już
wiedziałam, że nie jest dobrze! Ale jakim cudem się zdradziłam? Przecież nie
widział moich palących policzków. Nie było żadnej oznaki do niepokoju! Jednak
ten popatrzył na mnie, a jego wzrok mówił mi wszystko. Tym razem spłonęłam
rumieńcem, ciesząc się, że inni są już zajęci oglądaniem relacji z czerwonego
dywanu, która wyświetlana była na małym, płaskim telewizorze zawieszonym
naprzeciwko sofy. Tylko on widział, jak zamieniam się w małego buraka i
topnieję pod jego spojrzeniem. Z zaciętą miną miałam jednak zamiar udawać, że
nie wiem, o co chodzi.
- Jasmine, pozwól na chwilę. – Nie
czekając na moją odpowiedź, chwycił mnie mocno za ramię i popchnął do przodu
tuż na drzwi do malutkiej łazieneczki, której wcześniej nie zauważyłam. Chyba
będą kłopoty!
- Co się stało? – spytałam, próbując
zachować niewinny wyraz twarzy. Miałam jednak wrażenie, że wychodzi mi to coraz
żałośniej, podczas gdy on nadal trzymał mnie za ramiona i wlepiał we mnie swój
intensywny wzrok.
- Proszę, nie mów mi, że wcisnęłaś
tam aparat fotograficzny – syknął cicho, nie chcąc, żeby ktokolwiek oprócz nas
słyszał tę wymianę zdań. Popatrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami. Mocno
zaciśnięte usta teraz rozchyliłam lekko, a mój język przesunął się powoli po
krawędzi górnych zębów, podczas gdy moje myśli biły się ze sobą. Nawet jeśli
skłamię, to i tak Tom wyczuje fałsz. W końcu nawet bez żadnych słów potrafił
mnie łatwo rozgryźć.
- Em… - wyrwało mi się, a on
popatrzył na mnie z dezaprobatą. – Być może jakiś się tam zawieruszył –
powiedziałam to tak, jakbym sama nie była do końca pewna swoich słów. Aż
zrobiło mi się wstyd! Nie powinnam tego robić, nie byłam teraz w pracy, ale
poczułam, że to może być mój dzień! Mój dzień jako paparazzo, nie jako gwiazdy,
oczywiście, więc musiałam go zabrać, choćby na wszelki wypadek.
- Zawieruszył się?
- Tom, nie bądź zły. To było
mimowolne – stwierdziłam z pewnością. Tak, mimowolne. To tak jak z wampirem,
który nie może przestać pić ludzkiej krwi – paparazzo nie może przestać robić
zdjęć! Prosta logika!
- Lepiej, żeby żadne z nich się o
tym nie dowiedziało. – Wskazał ruchem głowy na pokój za swoimi plecami, po czym
znów spojrzał na mnie, jakby prześwietlał moje zamiary.
- Dobrze. – Pokiwałam szybko głową i
uśmiechnęłam się lekko. - Cieszę się, że mnie kryjesz. Byłoby ciężko gdyby nie
to.
- Chcę żeby akceptowali cię tak, jak
ja to robię. – Uśmiechnął się lekko. – Ale obiecaj, że go nie wyciągniesz –
mruknął już w moje usta, mając na myśli mój ukryty aparat fotograficzny. Po
chwili dotknęłam delikatnie jego warg i poczułam jak jego dłonie obejmują moje
ciało, odziane w wykwintną sukienkę. Na zaczepkę dotyczącą obietnicy nie
odpowiedziałam, wolałam nie ryzykować, w końcu to mógł być mój dzień.
- Niedługo musimy się zbierać. –
Usłyszeliśmy głos Billa i zerknęliśmy na siebie jednocześnie.
- Musze zrobić jeszcze siku –
mruknęłam, na co on ruszył do wyjścia. Po chwili zatrzymał się jeszcze i
spojrzał na mnie z uwodzicielskim uśmiechem.
- Mówiłem ci już, że ślicznie
wyglądasz?
- Nie – roześmiałam się.
- No to tak jest. Wszyscy
wytrzeszczają oczy na twój widok, aż czuję się zazdrosny. – Puścił do mnie
oczko, a ja pokręciłam przecząco głową.
- Nie pocieszaj mnie już. – Wytknęłam
język i wypchnęłam go za drzwi.
Szybko załatwiłam swoją potrzebę.
Gdy tylko wyszłam z łazienki, zorientowałam się, że garderoba wrze. Teraz
znajdowali się tutaj nie tylko członkowie zespołu i ich dwójka dziewczyn, które
towarzyszyły swoim chłopakom, ale była także kosmetyczka, fryzjerka i prawdopodobnie
nowy menadżer chłopaków, który popędzał wszystkich do wyjścia. Jasnowłosa
kobieta, właśnie robiła poprawki w makijażu Billa, gdy nagle podniosła głowę i
spostrzegła moją zdziwioną minę.
- Jasmine! Chodź tutaj szybko –
zawołała mnie po imieniu, choć miałam słabe pojęcie o tym, kim jest. Posłusznie
jednak podeszłam w jej stronę i zawiesiłam wzrok na minimalnie zniszczonej
cerze, pokrytej warstwą dopasowanego pudru i delikatnych zmarszczkach w
okolicach oczu. Dla mniej spostrzegawczej osoby, były prawdopodobnie nie do
zauważenia. – Jestem Nathalie. Spotkałyśmy się raz podczas poprzedniej gali, na
której z nami byłaś. A teraz siadaj. – Wskazała na fotel, z którego chwilę
wcześniej zgoniła Billa i uśmiechnęła się do mnie zachęcająco. A co mi tam.
Niech umaluje mnie profesjonalistka!
Jednak ona dokonała tylko kilku
poprawek, chcąc być pewną, że makijaż dobrze się prezentuje i puściła mnie
wolno. Przy całym rozgardiaszu, jaki panował wśród zespołu, nie byłam w stanie
pomyśleć nawet nad stresem, który ponownie zaczął ściskać moje wnętrzności.
Publiczne pokazywanie się na galach, wśród miliona gwiazd to chyba nie do końca
zajęcie, które na dłuższą metę by mi odpowiadało. Słysząc stukot swoich obcasów,
czułam się, jakby ktoś inny stawiał za mnie kroki. Mimo to podeszłam do Toma i
złapałam go pod rękę. Jestem gotowa! Dam radę. Ach… moja torebka! Puściłam jego
rękę, by szybko sięgnąć po kopertówkę, w którą zmieściłam małą cyfrówkę. Kto
wie? Może faktycznie mi się przyda?
Jakiś czas później mogłam usiąść już
na specjalnie przygotowanym dla mnie miejscu. Czułam się z tym faktem co
najmniej dziwnie, jednak postanowiłam nie dać tego po sobie poznać. Przełknęłam
głośno ślinę, patrząc jak Tom siada tuż obok mnie, po czym spogląda na mnie
krótko. Uśmiechnęłam się wymuszenie, czując jak wszystkie spojrzenia kierują
się na mnie, a przyczajeni gdzieś fani, nagrywają nas telefonami komórkowymi,
chcąc uwiecznić moment, gdy Tom siedzi tuż obok swojej wybranki serca. Próbując
zostawić te myśli za sobą, skupiłam się na rozpoczęciu gali, starając się nie
rozglądać dookoła, co było dość trudnym zadaniem. Wszędzie wokół siedziały
popularne i znane gwiazdy niemieckiego show-biznesu, który dzisiaj wrzał.
*
Trzymając za drobną dłoń dziewczynę
Georga, biegłam przez biały korytarz, w którym znajdowały się garderoby
przeróżnych gwiazd. Byłam przodem, podczas gdy Paula trzymała się trochę z
tyłu, jednak dzielnie dotrzymywała mi kroku. Znalazłam w tej dziewczynie przyjazną
duszę, pośród tłumu gwiazd i dziennikarzy. Na miejscu dziewczyny gwiazdora,
czuła się tutaj tak samo niepewnie jak ja, mogłyśmy więc śmiało przybić sobie
piątki. A mówiąc konkretniej… od razu ją polubiłam. Była mniej więcej mojego
wzrostu. Jej jasne, lecz nie platynowe włosy otaczały nieco zaokrągloną twarz o
bladej cerze. Oczy o przejmująco niebieskim spojrzeniu tak naprawdę nie
oddawały ciepła, jakie wypływało z tej drobnej osóbki. Ubrana była w granatową,
prostą sukienkę, która podkreślała jej szczupłą sylwetkę. Była nieśmiała, a ta
nieśmiałość emanowała z całego jej zachowania. Czułam, że muszę ją
wesprzeć!
- Jesteś pewna, że to było tutaj? –
sapnęła za moimi plecami, gdy dotarłyśmy do rozstawionego wszędzie sprzętu
grającego oraz plątaniny kabli, które pozwalały temu wszystkiemu działać. Tuż
za głośnikami i wzmacniaczami, znajdowała się kurtyna, wysoka na kilka metrów.
Spojrzałam w górę i poczułam lekki zawrót głowy. Po chwili ciszy, zadudnił głos
prowadzącej galę, a tuż obok nas przebiegła ekipa, zaopatrzona w słuchawki i
mikrofony, przez które kontaktowali się ze swoją bazą dowodzenia.
- Na pewno tutaj. Patrz, to wejście
na scenę! – pisnęłam radośnie, nie mogąc uwierzyć, że faktycznie trafiłam
tutaj! Rozejrzałam się szybko dookoła, widząc że po tej stronie kurtyny panuje
niesamowity chaos, a może nie chaos, ale rozgardiasz, w którym kilka osób na
raz pilnowało, aby wszystko odbyło się we właściwym momencie.
- Jasmine! – Do moich uszów dotarło
nawoływanie. Jak na komendę obróciłam się wokół własnej osi, szukając źródła
tego głosu. Nim jednak ja go wypatrzyłam, on już stanął obok mnie. Z wielkim
uśmiechem wymalowanym na twarzy rzuciłam się Tomowi na szyję i uścisnęłam go
mocno. Poczułam jak jego dłonie delikatnie gładzą mnie po plecach. Po chwili
odsunęłam się od niego i zmierzyłam go spojrzeniem
- Byliście niesamowici! – Wstąpił we
mnie taki entuzjazm, że nie mogłam powstrzymać się od podskakiwania w miejscu.
Po prostu znalazłam się w swoim własnym świecie. – Wstęp był genialny. A solówka?
Czemu mi tego wcześniej nie pokazałeś? Przecież wiesz, że zawsze chętnie
wszystkiego słucham. Wiedziałam, że dobrze wam idą próby, ale że...
Jego usta wpiły się w moje, a ja
mimowolnie zaplotłam dłonie wokół jego szyi. Wiem, że czasem za dużo gadam i
jestem nieznośna, no ale żeby posuwać się do tak drastycznych środków, żeby
mnie uciszyć? No nie! Po chwili oderwał się ode mnie i uśmiechnął się
szelmowsko.
- Cieszę się, że się podobało.
Prowadząca właśnie kończy galę, to był ostatni występ – wyjaśnił. – Przygotuj
się na afterparty.
Przełknęłam głośno ślinę, zerkając
prosto w jego ciemne oczy. Tym razem zadowolony z występu nie zauważył mojego
wahania. Z uśmiechem na ustach, skierował się ku kolegom z zespołu. Jeszcze
raz, uścisnęli sobie dłonie i wymienili się uwagami dotyczącymi występu.
- Bill jak zwykle się potknął. –
Uśmiech nie schodził z twarzy Toma, gdy wspominał to co się stało.
- Wcale nie jak zwykle! –
zbulwersował się Czarny.
- A jak było na pierwszym koncercie
z ostatniej trasy? Zawsze wszystko rozpoczynasz w wielkim stylu – zarechotał
Georg, wtórując gitarzyście. Roześmiałam się cichutko, patrząc jak zabawnie się
sprzeczają. Po chwili wspólnie ruszyliśmy do przodu, w kierunku garderoby. Tam
miały nastąpić ostatnie poprawki lub zmiany strojów, a potem wspólnie
zamierzaliśmy udać się na afterparty.
Teraz kiedy większość stresu ze mnie
zeszła, bowiem wiedziałam, że raczej nie będę już fotografowana ani nagrywana,
mogłam zastanowić się nad sprzętem, który wciąż znajdował się w mojej malutkiej
torebce. Zerknęłam na nią krótko i zacisnęłam na niej mocniej dłoń. Co robić?
Chyba powinnam wykorzystać ponownie daną mi szansę. Już kiedyś przecież
próbowałam wemknąć się na afterparty z aparatem, którym miałam uwiecznić
pijaństwo i rozterki z życia gwiazd. Wtedy powstrzymał mnie Tom. Tym razem może
być jednak inaczej, w końcu nie zamierzałam fotografować Tokio Hotel.
------------------------------------------------------------
No to robię jeszcze jedno podejście...
------------------------------------------------------------
No to robię jeszcze jedno podejście...
Od czego by tu zacząć?
OdpowiedzUsuńJuż wiem! Twoje opowiadanie zaczęłam czytać niedawno, ale zakochałam się w nim! Czytałam dniami i nocami, ale się udało i przeczytałam całe. Historia Toma i Jasmine wciągnęła mnie na maksa!
Co do ostatniego rozdziału; dziwi mnie zachowanie Jasmi. Poco ona brała ten aparat!? No ale ogólnie wszystko mi się podobało, tylko nie używaj zwrotu "zbyt bardzo", bo jest to błąd językowy. Brakuje mi jeszcze, żeby Bill się zakochał.
Pozdrawiam i do następnego
Ciesze się ogromnie, że zdecydowała się jednak iść z Tomem, uradowana czytam, czytam i nagle widzę coś o ciężkiej torebce tudzież kopertówce, od razu wyczułam, że chodzi o aparat. Jak mogłam się pomylić Jasmine jest uparta i dopnie swego. Dziwie się, że skoro Tom zrozumiał co jego dziewczyna trzyma w torebce nie zabrał jej, ale z drugiej strony podstawą związku jest zaufanie, a on jej ufa, więc z tej perspektywy wcale mu się nie dziwie. Oh, zawsze gdy czytam o Jasmine na czerwonym dywanie kojarzy mi się jej pierwsze spotkanie z nim. To... bliskie. Myślę, że tamta scena przyciągnęła mnie już, jakiś czas temu do tego opowiadania! Ciesze się, że dodałaś rozdział, bo czekałam na niego przebierając już nogami ze zniecierpliwienia. Jest jak zwykle ułożony i napisany w spaniałym stylu. Nie mnie właściwie oceniać, bo wcale nie jestem tak dobrą pisarką, ale naprawdę uważam, że to opowiadanie zasługuje na o wiele więcej czytelników niż ma <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dzięki dziewczyny za miłe słowa :). Niedługo postaram się dodać następną część, żeby nie było już tak długich przerw.
Usuń