Pamiętaj, że wszelka treść bloga oraz szablon stworzone są przeze mnie i objęte są prawem autorskim. Zdjęcie użyte w szablonie pochodzi z deviantart.com.
• 12.08.15 •

Reniferowa, nowy odcinek specjalnie dla ciebie :)


13 kwietnia 2014

•• 6. Bombardowana przez miliony lamp błyskowych

             - W piątek jest gala, na którą chcę żebyś ze mną poszła. Będziemy na niej występować, promując nowy album. – Na jego usta wypłynął delikatny uśmieszek, kiedy mówił o swoich osiągnięciach i o tym, co go dopiero czeka. Cieszył się tym, co robi w życiu. Muzyka dodawała mu skrzydeł. Wraz z nią unosił się, gdy odnosił sukces i opadał, kiedy nie wszystko szło po jego myśli. Lubiłam obserwować zmiany w jego zachowaniu, a także to, jak bardzo mu na tym zależy. Miło było widzieć, że jest coś, co tak bardzo potrafi go uszczęśliwić, wciągnąć jak wir i pozwolić zapomnieć. Zapomnieć o tym, że poprzez jego twórczość, życie prywatne stało się bardziej skomplikowane niż mógłby przypuszczać.
            - Jasmine… - upomniał mnie, że zamilkłam na dłuższą chwilę.
            Zerknęłam na niego i zacisnęłam w bezradności usta. Po chwili oblizałam je nerwowo i przyszczypnęłam wnętrze policzka. Jeszcze raz spojrzałam na niego niepewna, co tak właściwie powinnam odpowiedzieć. Nie chciałam robić mu przykrości. Nie chciałam, aby cokolwiek stawało między nami. Teraz jednak był jeden, mały problem.
            - Słyszysz mnie?
            - Słyszę.
            Jego twarz przybrała ostrożny wyraz. Jego usta przestały wykrzywiać się w uśmiechu, a ciało spięło się, jakby gotowe na atak.
            - Wiem, że w sobotę jest gala. Mam na niej robić zdjęcia – wyznałam, czując zimny dreszcz przebiegający po moich plecach. Chyba ktoś kto stał za mną, wylał na mnie kubeł zimnej wody, bo momentalnie moje dłonie stały się zimne, a ciało zaczęło się pocić ze zdenerwowania. Zaczęłam wykręcać palce we wszystkie strony, jak to mam w zwyczaju, kiedy się denerwuję. Po prostu muszę się czymś zająć!
            Wracając do Toma, to zerknął na mnie przenikliwie. Jego oczy straciły błysk, a szczęka zacisnęła się mocniej. Przymknął lekko powieki, chowając pod nimi smutny wzrok.
            - Wiedziałem, że będzie z tym problem, ty jednak się uparłaś. – Jego głos był spokojny, jednak wyczuwałam w nim pokłady zdenerwowania. Nic nie mogłam poradzić na to, że to moja praca. Właściwie to… kiedyś mogłam zapobiec temu, aby znów nie wkręcić się w ten zawód, teraz jednak klamka zapadła. Wiedziałam, że muszę pogodzić rolę paparazzo i rolę dziewczyny gwiazdy, jednak on wymaga ode mnie stanowczo zbyt dużo. Dobrze wiedział, że nie jestem stworzona do stąpania po czerwonym dywanie, najchętniej schowałabym się za jak największym obiektywem i nie wychodziła zza niego dopóki zagrożenie nie minie.
            - Nie chciałam, żeby tak wyszło, Tom. – Próbowałam go udobruchać, przyznaję się bez bicia. Nie chciałam, żeby był zły. Nie znosiłam tego uczucia, kiedy czułam, że kogoś zawiodłam. – Dobrze wiesz, że i tak nie prezentuję się dobrze na czerwonym dywanie. Narobię ci tylko wstydu – mruknęłam cicho, czując, że moje policzki stają się zaróżowione. Nie wiedziałam, czy to z powodu tego, że zawsze muszę coś odwalić i spaprać robotę, przez co Tom może być wyśmiany, czy to z powodu poczucia winy, które zaczynało krążyć w moich żyłach.
            - To nie chodzi o to, Jasmine. Dobrze wiesz, że zależy mi tylko na tym, żebyś była tam ze mną, a nie na tym żebym dobrze z tobą wypadł. Znów będę musiał patrzeć na ciebie, ukrytą za aparatem. Wolałbym, żebyś była tuż obok mnie.
            Słuchając tych słów, popatrzyłam na niego z miną winowajcy. Było mi cholernie źle, jednak nie mogłam tak po prostu olać pracy! A olać Toma mogłam? No cóż… to nie chodzi o to, że wolałam pracę niż niego, ale po prostu nie czułam się na siłach, aby stawić się na czerwonym dywanie, gdzie znów będę pod obstrzałem fleszy, a po drugie skoro już zadeklarowałam, że zjawię się na tym wydarzeniu, to chyba nie powinnam się tak nagle z tego wycofywać, prawda? Muszę być obowiązkowa. To moja droga do sukcesu.
             - Przepraszam.

            Jego twarz ciągle tkwiła w mojej pamięci. Wiem, że jestem bezduszna i może wydawać się, że mam gdzieś swojego chłopaka, ale co mam poradzić na to, że ciężko mi to wszystko pogodzić? No okej, sprawa wygląda tak, że wszystko powinno mi współgrać jak w dobrym zegarku, jednak tak nie jest. Przyznaję się! Trochę przeceniłam swoje siły i to jest problem. Co miałam zrobić? Wiem, że mu na tym zależało. Wciąż w moich myślach przewijał się jego delikatny uśmieszek, który pojawiał się za każdym razem, gdy był z czegoś dumny. Nie mogłam znieść myśli, że przeze mnie zniknął. Przeze mnie Tom stał się smutny, a ja stałam się bezwzględną kobietą, dbającą wyłącznie o własne interesy!
            - Co jest, Jasmine? Jesteś jakaś nieobecna, czyżby pan Fischer skutecznie uśpił twoje zmysły? – Kiedy usłyszałam głos Grety, rozejrzałam się dookoła w popłochu, jakby ktoś nagle wyrwał mnie z głębokiego snu. A to były po prostu głębokie przemyślenia, prawie jak sny. Właściwie to chciałabym, aby to wszystko okazało się tylko koszmarem. Znikający uśmiech z twarzy Toma i oczy tracące blask. To wszystko zbyt bardzo oddziaływało na mój umysł, który powoli zaczynał szwankować.
            - Mam problem – stwierdziłam krótko, po czym spuściłam wzrok, wlepiając go w czyste, nieskażone długopisem kartki zeszytu. Po moich notatkach nie było ani śladu. Miałam nadzieję, że ktoś w naszej grupie będzie tak uczynny, że przed sesją podzieli się całą wiedzą, zaczerpniętą z wykładów. W przeciwnym razie byłabym w kropce.
            - Coś się stało? – Greta popatrzyła na mnie z niepokojem, a ja ciągle nieobecnym wzrokiem omiotłam aulę pełną studentów spragnionych wiedzy dotyczącej cyfrowej obróbki zdjęć.
            - Jestem… jestem… - Nie mogłam znaleźć odpowiedniego słowa, aby opisać zbrodnię jaką popełniłam. – Nie każ mi siebie definiować. – Westchnęłam w końcu przeciągle, a po chwili z najwyższą uwagą spojrzałam w stronę wykładowcy, gdyż przerwał on swój monolog, wyszukując studentów, którzy postanowili przerwać mu jego długi wywód.
            Greta zaśmiała się cicho pod nosem, a ja spojrzałam na nią oburzona. Pukle jej rudych włosów, opadły dookoła jej piegowatych policzków, kiedy potrząsnęła głową, zmieniając pozycję, w której siedziała.
            - Nie wiem, co mam robić – dodałam po chwili, uświadamiając sobie, że przecież podjęłam już decyzję i wszystko jest już jasne, nie ma się nad czym zastanawiać!
            Rudowłosa już uchylała usta, aby drążyć dalej temat, jednak przerwał jej wykładowca.
            - Dziękuję bardzo – zakończył wykład, a po chwili po sali rozniósł się szmer chowanych notatników i huk składających się, drewnianych siedzeń. Ja również szybko podniosłam się do pionu i zanim ktokolwiek zdążył mnie zaczepić, rzuciłam krótkie „do zobaczenia” i zaczęłam schodzić w dół auli, ku wyjściu.
            Szybko ubrałam się w holu. W związku z tym, iż do szatni dotarłam pierwsza, bez zbędnych korków dostałam się na zewnątrz. W moją twarz momentalnie uderzył zimny podmuch wiatru, a po chwili na skórze zaczęły osiadać duże płatki śniegu. Spojrzałam krótko w niebo, które było pokryte grubą warstwą szarych chmur. Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem. Uwielbiałam, gdy padał śnieg. Za to właśnie kochałam zimę, za nic więcej. No bo jak można lubić zimno, które przenika twoje ciało od stóp do głów, powoduje odmarznięcia i sprawia, że dygoczesz na całym ciele, nie mogąc powstrzymać przejmującego chłodu? No nie można właśnie, więc nie wiem, kto byłby zdolny zdobyć się na takie uczucie!
             Nie mogąc opanować myśli kłębiących się w mojej głowie, udałam się w stronę mojego pięknego, czerwonego Coopera. Gdy tylko zasiadłam za kierownicą chuchnęłam kilkukrotnie w złączone dłonie, które nie mogły się rozgrzać. Uruchamiając silnik, dopingowałam go mocno, aby szybko zapalił i tak też się stało. Co jak co, ale Tom potrafił wybrać mi dobry samochód.
            Niewiele się zastanawiając, w ciągu dziesięciu minut zjawiłam się u Melody. Potrzebowałam przyjaciółki, która ukoiłaby moje skołatane nerwy i przywołałaby do porządku, bo tak naprawdę już pogubiłam się w rzeczywistości, która mnie otacza. A to przecież dopiero początek! Nie zamierzałam szybko zrezygnować z pracy paparazzo. Mimo iż kosztowała mnie ona wiele wyrzeczeń, umożliwiała także utrzymywanie swojego mieszkania, którego naprawdę bardzo mi brakowało przez okres, w którym znów mieszkałam z rodzicami. Nie chciałam siedzieć na garnuszku u mamy. To prawda - jej pomoc w utrzymaniu się była czasami naprawdę niezbędna, jednak chciałam się jak najbardziej usamodzielnić i nie być od nikogo zależna.
            - Hej Jasmi. – Gdy tylko otworzyłam drzwi, a dzwoneczki nad moją głową rozdzwoniły się radośnie, usłyszałam głos mojej przyjaciółki. Od razu poczułam się lepiej. Tylko te krótkie słowa które wypowiedziała sprawiały, że wszystko stawało się lepsze!
            - Co słychać? – Rozsiadłam się zaraz przy barze, przyglądając się, jak z uwagą przeciera dopiero co umyte szklanki i układa je pod blatem. Jej jasna cera odznaczała się przy ciemnych, prawie czarnych włosach. Po chwili podniosła na mnie wzrok i uśmiechnęła się, wzruszając ramionami.
            - To co zwykle – stwierdziła, jednak zaraz po tym z jej ust popłynął potok słów, dotyczących Carla – kelnera, z którym ciągle się spotykała. Ile to już czasu? Przecież poznali się zaraz po tym, jak Davin mnie zdradził. Siedziałyśmy w kawiarni, w której pracował i niechcący stłukłam szklankę, którą on pomógł nam posprzątać. Kto by pomyślał, że w tak nieoczekiwanym momencie jedna z nas znajdzie miłość?
            - A jak tam Tom? – Melody uśmiechnęła się do mnie lekko. Chyba już widziała, że coś jest nie tak. Ona zawsze to widzi! Jednak ostatnio wszystko było w jak najlepszym porządku, do czasu kiedy znów zostałam paparazzo. Właściwie to ja zawsze byłam fotoreporterką. Tego nie da się tak po prostu porzucić. To jak jedna z warstw skóry. Nie da się jej pozbyć, ona po prostu zawsze z tobą jest, zrośnięta z ciałem.
            - Powiedziałam, że nie pójdę z nim na galę, bo muszę na niej być jako paparazzo.
            Melody popatrzyła na mnie z jedną brwią uniesioną do góry. Moja mina męczennika mówiła chyba wszystko, bo zamiast najechać na mnie za moje okrucieństwo względem jej ulubieńca – Toma, tylko pokiwała z dezaprobatą głowa.
            - Czy oni czasem nie promują teraz płyty?
            - Promują. – Przełknęłam ciężko ślinę, wypowiadając te słowa.
            - W takim razie powinnaś chyba pokazać, że go wspierasz – wypowiedziała te słowa powoli, jakby zastanawiając się nad każdym z nich. Czy to ma sens? Ma! Niestety musiałam to przyznać. Jęknęłam cicho w geście bezsilności. Ważna była dla mnie praca, jednak Tom również był ważny. Wątpiłam, czy odezwie się do mnie aż do gali. Chyba był obrażony, a to wiązałoby się z tym, że nie odezwie się przez kilka następnych dni.
            - Ależ ja go wspieram. Musi jednak zrozumieć, że mam też inne obowiązki!
            - Jasmine, nie lubię wbijać ci niczego do głowy, ale sama pomyśl. Zwolnił menadżera tylko dlatego, że ten za tobą nie przepadał, dał kasę Davnowi, tylko po to żeby dał ci spokój, zaprezentował cię przed całym światem ryzykując miłość fanek i swoje źródło utrzymania.
            Przez chwilę milczałam, wpatrując się w nią szeroko otwartymi oczyma. Czy właśnie delikatnie zasugerowała mi, że jestem niewdzięczna i nie biorę pod uwagę tego, co Tom dla mnie poświęca? Zdenerwowana zacisnęłam mocniej wargi, nie wiedząc co powiedzieć. Moje ręce ułożyły się w pięści, kiedy intensywnie analizowałam wszystkie za i przeciw.
Gdy wychodziłam od Melody, kątem oka zauważyłam czającego się w krzakach mężczyznę. Zignorowałam go, choć wzburzyłam się nieco, gdy dostrzegłam, że robi mi zdjęcia. Phi, też mi to ciekawe zajęcie, przecież niedługo spotkamy się przy pracy, fotografując bardziej wartościowego celebrytę ode mnie. Czy wtedy też będzie patrzył się na mnie, jak na zwierzynę? 
Nie byłam pewna, czy po tej krótkiej wizycie u mojej przyjaciółki, dam radę w jednym kawałku wrócić do domu. Jeżeli na pierwszym zakręcie nie spowoduję wypadku lub nie rozjadę pieszej, to będzie sukces. W końcu jednak z zamyślenia ocknęłam się, gdy siedziałam u siebie w pokoju, szykując obiektywy i pozostały sprzęt do akcji. Miałam nadzieję, że wszystko będzie działało sprawnie na tym mrozie. Oby tak było! Nie miałam pojęcia, jak przeżyję spotkanie oko w oko z Tomem. W dodatku wszyscy będą zwracali na nas szczególną uwagę! Ja jako paparazzo i on – gwiazda. Jestem pewna, że wywołamy kolejną salwę plotek i być może samobójstw fanek. W najlepszym wypadku będą to tylko listy z pogróżkami w moim kierunku, ewentualnie rady abym wtykała nos w swój aparat, a nie w życie Toma.
            Z rezygnacją rzuciłam się na łóżko. Spojrzałam na zegarek, upewniając się, że do gali pozostały jeszcze cztery godziny. I kiedy tak wskazówki zegara powoli przesuwały się po okrągłej, białej tarczy, usłyszałam dzwonek do drzwi.
Niechętnie podniosłam się z miękkiego posłania i udałam do przedpokoju, gdzie zastałam już mamę, która sama otworzyła niezabezpieczone drzwi.. Popatrzyła na mnie znacząco, wskazując pudło z przesyłką, które trzymał mężczyzna w progu. Szybko przywitałam się z rodzicielką i z ostrożnością odebrałam pakunek, złożywszy autograf na kartce papieru, którą podetknął mi kurier. Z uśmiechem podziękowałam, po czym pognałam do pokoju, zanim moja mama zdążyła zabrać mi paczkę. Dobrze wiem, że była ciekawa co to! Tak samo jak ja! Przecież nic nie zamawiałam. Co to mogło być? Z mocno bijącym sercem prostokątne pudełko w kolorze ecru położyłam na łóżku. Przygryzłam dolną wargę i zatarłam świerzbiące mnie ręce. Po chwili odchyliłam górne przykrycie, a moje gardło ścisnęło zdenerwowanie. Odrzuciłam opakowanie. Zaraz po tym w moje ręce dostał się lekki, kremowy materiał. Potarłam go w dłoniach, rozkoszując się miękkością, którą się odznaczał. Szybko pociągnęłam go do góry, a moim oczom ukazała się sukienka.
            Westchnęłam przeciągle. Taka sama, jaką ostatnio podziwiałam na wystawie sklepu! Taka sama! Czy ja mówiłam kiedyś głośno, co chciałabym dostać na gwiazdkę? Tylko, że… jeszcze nie ma gwiazdki! Jak hiena na swoją ofiarę, ja rzuciłam się na karteczkę, którą wyrzuciłam z pudełka, podczas oglądania tej niesamowitej kreacji. W swoje niezgrabne palce ujęłam świstek papieru i rozchyliłam go.

            Nadal nie jest za późno, żeby się w niej zaprezentować,
            Tom.

            Wiedziałam, że to on. No dobra, nie wiedziałam. Zaskoczył mnie totalnie, teraz jednak wiem, przy kim zachwycałam się ową sukienką. To musiał być Tom. Pewnie nawet nie byłam świadoma, a przez cały czas trajkotałam o niej, jakby to było najważniejsze wydarzenie dnia. No dobra… prawdopodobnie takie było!
            Wzdrygnęłam się lekko ze strachu, gdy za moimi plecami poruszyła się mama. Spojrzała na nią i zaważyłam ze wybałusza oczy na sukienkę. Uśmiechnęłam się dumna, iż jestem jej szczęśliwą posiadaczką. Wtedy nawet przez myśl mi nie przeszło, ile musiała kosztować. Tom po prostu sprawił mi radość.
            - No to chyba nie masz wyjścia. – Mama ze świstem wypuściła powietrze. Jej drobna ręka wylądowała na moim ramieniu, a ja wzruszyłam ramionami. Powinnam się opanować! Najpierw mam mętlik w głowie i toczę wewnętrzną bitwę, a teraz on śle mi tę piękność. To powinno być karalne! On po prostu zna mnie lepiej, niż myślałam. Tak po prostu jest i nic na to nie poradzę.
            Gdy analizuję sytuację jeszcze raz, dociera do mnie, że decyzja, która podjęłam wcale nie była tak oczywista, jak to mi się wydawało. Byłam pewna, że pojawię się na gali jako paparazzo, choć w głębi mojej duszy czaiły się myśli, że mogłoby się stać inaczej. Dopiero teraz te nieśmiałe pomysły wypływały na wierzch, a ja uświadamiałam sobie, że od początku chciałam tam być z nim. Tom wprawnie przejrzał moje myśli. Zdając sobie sprawę z tego, że ciągle się waham, użył chwytu poniżej pasa, aby pchnąć mnie ku odpowiedniej decyzji. No bo jak miałabym się niby pojawić na tym czerwonym dywanie, nie będąc zaopatrzona w odpowiedni strój? Nie mogłabym tego zrobić. Skoro już jestem zwyczajną, szarą dziewczyną, nie chcę jeszcze bardziej blaknąć przy swoim księciu z bajki.
            - Lecę się kąpać! – pisnęłam tylko i wystrzeliłam w kierunku łazienki. Zanim jednak w szale wpadałam do niej, złapałam za swoją komórkę i wykręciłam dobrze znany mi numer.
            - Wygrałeś – powiedziałam, gdy tylko odezwał się swoim jakby lekko znudzonym głosem. – Ale następnym razem pracuję, a nie baluję z tobą – dodałam, na co on roześmiał się krótko. Uśmiechnęłam się pod nosem. Chciałam tam iść. Czułam przypływ adrenaliny, gdy pomyślałam, że znów zjawię się u jego boku i pokażę światu do kogo należy ten przystojniak. Na myśl o szybkich przygotowaniach, moje serce biło szybciej i wyrywało się z piersi. Naprawdę chciałam wesprzeć go w tym, co robi. Pogodzę to i swoją pracę. Wszystko będzie dobrze, pogodzę to.
            - Będę po ciebie o dwudziestej. Zdążysz?
            - Postaram się – szepnęłam, rozglądając się wokół siebie. To wyzwanie, ale dam radę.
            Po szybkiej kąpieli mama ułożyła mi włosy. Gdy siedziałam przed dużym lustrem, a ona stała z tyłu z suszarką w ręku, nie mogłam uwierzyć, że pomaga mi z przygotowaniem się na tak poważną imprezę. Kto by pomyślał, że kiedyś moje życie wyląduje w takim miejscu? Na pewno nie ja. Do tej pory chyba nie docierało do mnie to co się dzieje. Może to i dobrze. W przeciwnym razie zapewne zaczęłabym uciekać gdzie pieprz rośnie i nici wyszłyby z moich dobrych chęci.

            Przesunęłam wzrokiem po jej skupionej twarzy i zatrzymałam się na zielonych oczach – takich samych jak moje. Westchnęłam cichutko i uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością. Bez niej zginęłabym w popłochu, który sama tworzyłam. Potrzebuję jednak jeszcze chwili a wszystko zapnę na ostatni guzik. Zaczekam na Toma i wszystko będzie dobrze, a ja wcale nie ucieknę z czerwonego dywanu, będąc bombardowana przez miliony lamp błyskowych.  

1 komentarz:

  1. Cześć Mala! Już bardzo dawno nie komentowałam twoich rozdziałów tutaj, a powinnam, bo przecież każdy z nich zasługuje na odrobinę (może więcej) uwagi. Niestety przez matury i ogromne zaległości na innych blogach nie mam na to zbyt wiele czasu.
    Cóż, bałam się przez cały rozdział, że Jasmine jednak zdecyduje się iść tam jak do zwykłej pracy, jednak Tom znał, bardzo dobre chwyty na kobietę i podziałało. Ciesze się, z tego. Wydaje mi się, że Melody wcale nie chciała być niemiła, czy stanąć po stronie Toma, mam wrażenie że pójście z nim na galę to jakby oczywista oczywistość :)
    Cóż, z niecierpliwością czekam na kolejny! :)xx

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy