Pamiętaj, że wszelka treść bloga oraz szablon stworzone są przeze mnie i objęte są prawem autorskim. Zdjęcie użyte w szablonie pochodzi z deviantart.com.
• 12.08.15 •

Reniferowa, nowy odcinek specjalnie dla ciebie :)


21 lutego 2014

•• 5. To dla mnie pestka


            Zrezygnowana i zmęczona, założyłam ręce na piersi, opierając się wygodnie o poduszki na wysłużonej kanapie. Siedziałam w salonie swojego nowego, starego mieszkania. Wszystko wyglądało prawie tak samo jak przed moją wyprowadzką. Zaszły pewne zmiany, jednak mogłam się tego spodziewać, skoro jeszcze kilka dni temu mieszkał tutaj ktoś inny. Ściany przemalowane były na fiolet, a futryny na biało. Nie było tak źle. Jasny brąz mebli dobrze komponował się praktycznie z każdym kolorem ścian. Było tutaj nadal trochę surowo. Wciąż brakowało zdjęć, książek i innych osobistych rzeczy, które nadają pomieszczeniu charakter. Po pustych ścianach dźwięk niósł się doskonale, lecz w tym momencie wyczuwałam krótkotrwałą ciszę. Jednak za nic na świecie nie mogłam się odprężyć, mimo że byłam sama i to był właśnie czas na pełen relaks! Ta błoga cisza… Niemal słyszałam trzeszczenie stropów i desek pod naporem żwawego chodu sąsiada piętro wyżej. Wiatr obijał się o szyby, chcąc wtargnąć do środka. Relaks.
Zacisnęłam mocno powieki i skrzywiłam się lekko, gdy do moich uszów znów dotarło głośne dudnienie. To Tom. Dobijał się do drzwi już jakieś piętnaście minut z krótką przerwą na odpoczynek dla bolącej ręki. Czy jako gwiazda nie ma może jakichś ważniejszych rzeczy na głowie? Nie chcę słuchać jego wytłumaczeń! Dobrze by zrobił, gdyby zajął się promocją swojej płyty, a nie wywarzaniem drzwi mojego domu, żeby przekonać mnie, że wszystkie układy, które zawarł z Davinem były tylko w dobrej wierze.
            - Jasmine, otwórz! Wiem, że tam jesteś!
            Ukryłam twarz w dłoniach. Nie, nie, nie! Niech żałuje swoich czynów! Ja nie chcę go na razie słuchać. Jestem zła… bardzo zła! Chyba nawet nie wie, w co się pakuje, próbując dostać się do środka i stawić mi czoła.
            Kolejna dawka głośnych uderzeń potoczyła się po pomieszczeniu. Jak tak dalej pójdzie, to mnie cholera trafi! Łaskawie podniosłam się z kanapy i ruszyłam w stronę drzwi. Zanim złapałam za klamkę, westchnęłam głęboko, po czym uniosłam twarz ku górze.
            - Jeszcze raz uderzysz w te drzwi, a sam dostaniesz po głowie!
            Stanęłam w progu, nie pozwalając mu wejść do środka. Jego twarz od razu zamarła, a usta rozchyliły się w niemym zdziwieniu. Nie spodziewał się, że tak szybko się złamię i otworzę mu te cholerne drzwi!
            - Przepraszam – jęknął głucho i spojrzał na mnie błagalnie.
            Spojrzałam na niego niewzruszona z poważną miną, która nie zdradzała moich zamiarów. Czy muszę mówić głośno, że tak naprawdę złość już dawno mi przeszła? Nie potrafiłam długo się na niego gniewać, bo wiedziałam, że miał dobre intencje. To była moja słabość, o której nie powinien wiedzieć. Nie powinien wiedzieć, że tak naprawdę wszystko ciągle uchodzi mu na sucho, dlatego musiałam trochę potrzymać go w niepewności. Założyłam dłonie na piersi i jeszcze raz przesunęłam po jego sylwetce zielonym spojrzeniem.
            - Nie bądź zła… Nie znoszę gdy taka jesteś – szepnął, próbując spjrzeć w moje uciekające przed nim oczy. – Popatrz na mnie. – Jego dłoń złapała za mój podbródek i nakierowała moją twarz ku swojej. Z prędkością światła pacnęłam go w dłoń, która jak sparzona momentalnie oddaliła się od mojej twarzy. A co! Niech uważa, kogo oszukuje.
            - Dobrze wiesz, że zrobiłem to dla nas… dla ciebie.
            Tak, zdawałam sobie sprawę, że miał dość Davina wtykającego nos w nasz związek, jednak nadal nie podobał mi się fakt, że żeby się go pozbyć, posłużył się swoim zasobnym portfelem. Nie wszystko da się załatwić pieniędzmi, powinien to wreszcie zrozumieć!
            - Masz tak więcej nie robić. Tom, nie wszystko da się kupić. – Zerknęłam na niego spod lekko opuszczonych powiek i dostrzegłam skruchę, widoczną na jego twarzy.
            - Dobrze wiem, Jasmine. Pokazujesz mi to w najmniej spodziewanych momentach. – Uśmiechnął się lekko, spoglądając na mnie z czułością. – Kocham cię.
            Te dwa słowa od razu spowodowały, że na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech i wzniesione przeze mnie mury obronne padły jak pod naporem wojska. Szybko złapałam skrawek jego kurtki i przyciągnęłam do siebie. Po chwili stanęłam na palcach i zaplotłam dłonie wokół jego karku, a gdy już miałam złożyć pocałunek na jego słodkich ustach, usłyszałam dźwięk mojej komórki. Popatrzyłam na niego przepraszająco i ruszyłam w stronę małego urządzenia, obwieszczającego nową wiadomość. Zerknęłam na ekranik i zaniemówiłam…
            - Tom! Mam zlecenie! Tak!
            Skoczyłam w jego stronę, z radości wieszając się na jego szyi. Po chwili puściłam go i biegając po całym pokoju, zaczęłam zbierać swoje rzeczy do dużej, pakownej torby. Obiektyw, aparat, akumulator, zapasowy akumulator, drugi obiektyw, futerał, pasek. Jeden but już znajdował się na mojej nodze, podczas gdy drugiego ciągle szukałam. Już miałam wychodzić z domu, jednak zatrzymałam się na chwilę i spojrzałam na lekko zdezorientowanego Toma.
            - Przepraszam, muszę się śpieszyć – wyznałam i wzruszyłam ramionami na znak, że nic nie mogę na to poradzić. Kiwnął krótko głową. Widziałam, że był zaszokowany tym, że moja kariera już zaczęła kwitnąć, jednak próbował nie dać tego po sobie poznać.
            Gdy tylko zamknęłam drzwi ruszyłam przed siebie. Po chwili jednak zawróciłam. Co ja robię? Przecież mam samochód! Uch… nadal nie przywykłam do tej wielkiej zmiany w moim życiu. To wszystko z tego podekscytowania. Już tak dawno nie czułam tej adrenaliny w żyłach! Po chwili jednak w mojej głowie zaświtał nowy pomysł.
            - Tom! – krzyknęłam, truchtając w jego stronę. – Podwieziesz mnie? – Uśmiechnęłam się najpiękniej, jak potrafiłam, a ten pokiwał tylko głową z pobłażającym uśmieszkiem.
            - Wskakuj – rzucił, po czym udał się na miejsce kierowcy, a ja wskoczyłam na fotel tuż obok niego. Zagłębiłam się w tym dużym, białym audi i już po chwili zauważyłam, jak chłopak energicznie wrzuca pierwszy bieg, dodaje gazu i gwałtownie puszczając sprzęgło, rusza spod kamienicy.
            Gdy tylko dojechaliśmy wciągnęłam głęboko powietrze, by po chwili wypuścić je z głośnym świstem. Spojrzałam na Toma z zaciętą miną, na co on przybliżył się i delikatnie musnął mój policzek.
            - Rozluźnij się, to dla ciebie pestka – szepnął do mojego ucha, a ja jak na zawołanie zestresowałam się jeszcze bardziej. Cale moje ciało spięło się w biernym oczekiwaniu, a dłonie zaczęły się pocić. Jaka znowu pestka?! Robiłam to już kilkukrotnie, jednak rzadko kiedy miało to jakiś dobry rezultat. Znałam jednak swoją zaciętość i wiedziałam, że tę bitwę wygram. Nieważne co stanie mi na drodze, jaką przeszkodę napotkam. Wszystko przezwyciężę, bo to dla mnie pestka. Pestka? No właśnie!
            Z budzącą się w moich żyłach nową siłą, wysiadłam z auta i rozejrzałam się wzdłuż ulicy. Budynki, jak przystało na tę część Berlina, ustawione były w równym rzędzie. Ich wysokość sięgała kilku kondygnacji. Mimo iż znajdowało się tutaj wiele wykwintnych restauracji i sklepów, które były mekką każdej gwiazdy, mury nie były bogato zdobione. Atmosferę pieniędzy i mody wyczuwało się nie w kamienicach, jednak w równo poukładanej kostce brukowej, kolorowych bilbordach, wysokich, przeszkolonych oknach z wystawami i co chwila przewijających się ulicą drogich samochodach. Był to istny raj dla paparazzi. Gdzie jak nie tutaj można było szybko znaleźć jakąś nowość?
            Jak na razie okolica restauracji Hola była spokojna. Chyba mroźna zima wygoniła wszystkich do domu, gdzie ze spokojem mogli rozkoszować się ciepłem i widokiem płatków śniegu za oknem. Aż ciężko uwierzyć, że było tutaj tak spokojnie, a za jakiś czas miała rozpocząć się prawdziwa szopka. Szopka, której aktorką będzie Kristin Etels, czyli osoba, która wezwała paparazzi. Z tego co zauważyłam odzew nie był szybki. A właściwie to…
            Jeszcze raz rozejrzałam się dookoła, aby być pewną, że to co widzę to rzeczywistość, a nie moje urojenie. Po chwili moje wargi wygięły się w niekontrolowanym uśmiechu. Nikogo oprócz mnie tu nie było! Tylko ja tutaj dotarłam. A właściwie to po prostu jestem tutaj pierwsza! Muszę to odpowiednio wykorzystać. Moje powieki rozszerzyły się z zadowolenia, kiedy szybkim krokiem podeszłam do okna restauracji. Nie kontrolując swoich ruchów, odziane w rękawiczki dłonie oparłam na gładkiej powierzchni szkła i zajrzałam do środka. Po chwili para, która skropliła się na zimnej tafli, zasłoniła mi widok, a ja przeklęłam cicho pod nosem. Zdążyłam jeszcze uchwycić pytające spojrzenie kelnera, gdy prawie przyssana do okna próbowałam wyłapać jakieś oznaki, że znajduje się w niej Kristin. Wszystko jednak na nic, nie chciałam przecież, żeby zaraz wezwali ochronę lub coś w tym stylu! Musiałam opracować plan działania, więc odwróciłam się tyłem do nieustannie zerkającego na mnie mężczyzny i włożyłam dłonie do kieszeni, próbując wytężyć mózg. Jedyne co przychodziło mi do głowy, to po prostu poczekać tutaj, aż Kristin sama opuści pomieszczenie. Nawet nie chciałam myśleć o żadnych ryzykownych posunięciach takich jak wejście do środka, chowając się za kwiatkiem. O nie! Nie urodziłam się wczoraj i jakieś pojęcie o świecie już mam. Taka opcja totalnie odpada…
            No dobra. Poczekam tu sobie trochę! W takim razie muszę się odpowiednio przygotować, czyli obwiązać się szczelniej szalikiem i naciągnąć go aż na nos, opatulić się szczelniej czapką i skulić się tak, aby oddać jak najmniej ciepła do otoczenia. O tak, to mi na pewno pomoże. Poza tym, powinnam mieć aparat w pogotowiu. Obiektyw jest już na miejscu, więc nie powinno być z nim większych problemów.
            - Zmarzniesz tutaj. – Tuż obok mnie pojawił się Mark Wannford, a moje oczy prawie wyszły z orbit. Nie pomyślałam, że on też może się tutaj pojawić, choć to przecież dość oczywisty fakt. Nie miałam jak najmniejszej ochoty z nim rozmawiać, więc po prostu zignorowałam ten komentarz, odwracając się do niego plecami.
            - Czy to nie jest zbyt ciężkie zajęcie dla takiej dziewczyny, jak ty? – Znów się do mnie odezwał, a ja zacisnęłam rękę w pięść, starając się opanować swoje burzące się nerwy. Wcale nie jest za ciężkie! To nic, że zaraz przewieje mnie wiatr, a katar nie pozwoli mi pracować. On chyba nadal lekceważy moją siłę i wytrwałość.
            - Nie cięższe niż dla ciebie – wysyczałam przez zaciśnięte zęby, a po chwili skuliłam się w sobie, czując przenikające mnie zimno. Dreszcz przebiegł całe moje ciało, aż zatrzęsło się niekontrolowanie. No dobra. Nie było to zbyt przyjemne zajęcie o tej porze roku, jednak znajdowaliśmy się w takiej strefie klimatycznej, że zima była nieunikniona. Nie lubiłam, gdy moje biedne ciałko owiewała ta lodowata aura, ale to był element, który musiałam znieść.
            W odpowiedzi do moich uszów dobiegł tylko szelest kurtki, jaką na sobie miał. Chwilę później odwróciłam się zaskoczona w jego stronę. No nie! Zaraz za nim zjawili się także inni. Wszyscy posiadali aparaty fotograficzne i zaciętość na twarzy, która mówiła tylko o jednym – to paparazzi. Zrezygnowana złapałam się za głowę. Jak miałam niby wygrać bitwę o dobre ujęcie z całą tą zgrają? Przecież personel restauracji zaraz zorientuje się, co się dzieje, a nasza upragniona gwiazda stamtąd zniknie bocznym wyjściem!
            Z niepokojem spoglądając po twarzach zebranych mężczyzn, przesunęłam się bliżej drzwi. Zamierzałam trzymać się ich rękoma i nogami, gdyby ktoś chciałby mi odebrać tę miejscówkę! Ha! Chcą się zmierzyć ze słynną Jasmine Metz? Niech tylko spróbują.
Kiedy tak myślałam nad tym, jaka to jestem wielka, a zarazem mała, gdyż właściwie to nie osiągnęłam jeszcze sukcesu w dziedzinie fotografii, a mimo to byłam rozpoznawalna, ktoś wdarł się do mojego świata, w którym się zamknęłam. To Mark Wannford stanął przede mną i uśmiechnął się perfidnie. Zamrugałam gwałtownie, chcąc być pewną, że dobrze widzę. Wtedy on mrugnął do mnie jednym okiem, a ja popatrzyłam na niego zaszokowana. Czy on uważa, że my się kolegujemy, czy jak?!
            - Czas zabrać się do pracy. Kristin nie ucieknie, bo sama nas wezwała. – Błysnęła biel jego zębów, a szara para wydobyła się z jego ust, gdy wypowiadał te słowa. Nie wiedząc jak zareagować i nie znając powodu, dlaczego mi to mówi, stałam tam zmieszana, z widocznym pytaniem wymalowanym na twarzy. Nim zdążyłam zareagować, ruszył do przodu, napierając na szklane drzwi w drewnianej ramie. Tylko przez chwilę przemknęło mi przez myśl, jak ciepło musi być w środku. Zaraz po tym potrzasnęłam gwałtownie głową i ponownie przylepiłam się do okna, próbując wyłapać jego wysoką sylwetkę.
            Podczas gdy żaden z fotoreporterów nic nie zauważył, Mark Wannford sprawnie przemierzał odległość, jaka dzieliła go od drzwi do stanowiska obsługi. Jedną dłoń wsuniętą miał pod szeroką kurtkę. Dobrze wiedziałam co tam ma!  Po chwili szepnął coś w kierunku galowo ubranego mężczyzny, na co ten kiwnął tylko głową i wskazał dłonią w prawą stronę. Nie ma tak łatwo! Gdy ten rudzielec już szukał odpowiedniego miejsca na odpowiednie, zakamuflowane ujęcie, ja z prędkością światła wparowałam do restauracji. Czułam, że mój organizm gwałtownie się rozgrzewa. Piekące mnie policzki były najlepszym dowodem na to, iż na moją skórę wstępują urocze rumieńce. Nie zwracając na to uwagi, jedną dłonią odgarnęłam rozwichrzone i potargane włosy, a drugą sięgnęłam do wnętrza torby, zaciskając palce na śliskiej powierzchni aparatu. Uniosłam wzrok do góry, gotowa do dzieła, gdy nagle odskoczyłam gwałtownie, a moje serce zabiło mocniej. Ale żeś mnie facet przestraszył!
            - Proszę stąd wyjść! – Władczy głos był skierowany prosto do mnie. Spojrzałam uważniej na mężczyznę. Jego włosy były lekko przyprószone siwizną, a jasne, zielonkawe oczy patrzyły na mnie z wyższością i całkowitą powagą, na którą stać było niewiele osób. Od razu zauważyłam, że był całkowicie oddany swojej pracy. Uśmiechnęłam się do niego lekko. Kto mógłby mnie wyrzucić z restauracji? Niech on tylko popatrzy na te niewinne oczęta!
            - Nie rozumiem, dlaczego pan mnie wyprasza. – Mimo iż starałam się zachować spokój, to czułam jak fala gorąca i zdenerwowania uderza w moje ciało. Jeszcze chwila a zacznę się ze stresu jąkać!
            - Dostaliśmy informację, że w pobliżu czają się paparazzi. Nie chcemy niepokoić naszych gości – rzekł twardym tonem, a ja zacisnęłam z bezsilności wargi. I co teraz?!
            - Ale… - urwałam, wskazując dłonią na Marka. Podczas gdy ten osobnik wpatrywał się we mnie swoim pewnym wzrokiem, Mark coraz skuteczniej chował się za rogiem i wyciągał aparat, w celu zrobienia kolejnych zdjęć!
            - Jeśli zaraz pani nie wyjdzie, wezwę ochronę.
            Spojrzałam na niego błagająco, a w moich oczach zalśniły łzy. Jedną dłonią przetarłam rozgrzane policzki i pociągnęłam długo nosem. W zakamarkach umysłu próbowałam odnaleźć chociaż szczątki siły perswazji, której tak naprawdę nigdy nie posiadałam.
            - Nic pani nie zdziała, a teraz proszę… - mówiąc to, złapał mnie za ramię i poprowadził do wyjścia. Miałam ochotę nadepnąć go na nogę, ugryźć w tę rękę, która mnie trzymała lub napluć w twarz, byleby tylko pozwolił mi dokończyć zlecenie. Ten jednak nawet nie zwrócił uwagi na moje próby wyrwania się ze stalowego uścisku. Chwilę później znów poczułam szczypiący mnie mróz i ujrzałam jak szklane drzwi zamykają się, cudem nie zderzając się z moim nosem. 
            - Cholera! – przeklęłam głośno, a zaraz po tym kichnęłam donośnie. Jeszcze tego mi brakuje, żeby się przeziębić!
            Wiedziałam, że już nic tu po mnie. Mark zgarnął całą dolę, wszystkie świetne zdjęcia i moją pierwszą szansę. Następnym razem mu tego nie daruję. Następnym razem to ja będę o krok do przodu!

*

            Przechadzając się po domu, zimną ręką dotknęłam swojego rozgrzanego czoła. Moje oczy kleiły się ze zmęczenia, a mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Łapiąc w dłoń szklankę wody, połknęłam tabletki, które przyszykowałam sobie wcześniej. Mając nadzieję, że choć trochę przyniosą mi one ulgę i pomogą wykurować przeziębiony organizm, udałam się z powrotem do swojej sypialni, szurając osłabionymi nogami. W przelocie chwyciłam tylko zmartwione spojrzenie Melody, która pojawiła się u mnie dosłownie chwilę temu i westchnęłam ciężko, psiocząc pod nosem na moją chorobę.
            Gdy tylko zamknęły się za mną drzwi, opadłam na łóżko i wtuliłam głowę w poduszkę. Marzyłam o zdrowiu, uwolnieniu się spod intensywnego wpływu gorączki i zapadnięciu w głęboki, spokojny i regenerujący siły sen. Ewentualnie ucieszyłabym się z kubka gorącej herbaty z miodem i cytryną. A właściwie…
            - Jasmine, masz gościa! – Usłyszałam zza drzwi, zanim zdążyłam zebrać się do kupy i powędrować z powrotem do kuchni, w celu przygotowania upragnionego przeze mnie napoju.
            Gdy drzwi mojego pokoju cicho skrzypnęły, otwierając się przed przybyszem, jęknęłam tylko przeciągle w poduszkę i przekręciłam się na drugi bok, zaciskając szczelnie powieki. Dobra, Jasmine. Teraz przezwyciężysz własne słabości i podniesiesz się do pionu. Tak! Usiądziesz na tym cholernym łóżku, czując się już świetnie. To nic trudnego. Jednak zanim zdążyłam wykonać choćby jeden ruch, chłodne usta dotknęły mojej rozgrzanej skóry, całując mnie w policzek. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i od razu zrobiło mi się lepiej. Już bardziej entuzjastycznie uchyliłam jedną powiekę. Na moją twarz wypłynął szerszy uśmiech, gdy dostrzegłam przepiękne, ciemne oczy, które wpatrywały się we mnie z najwyższą uwagą. Otworzyłam także drugie oko, dostrzegając w całości jego twarz, która znajdowała się bardzo blisko mojej. Przykucnął tuż obok łóżka, dłonią podpierając się na materacu.
            - Cześć, Tom – mruknęłam lekko zachrypniętym głosem, po czym odkaszlnęłam kilkakrotnie, chcąc pozbyć się nieprzyjemnego uczucia w gardle.
            Już po chwili uniosłam się i oparłam o zagłówek łóżka. Omiotłam wzrokiem sylwetkę Toma, po chwili zauważając przyczajoną z boku Melody. Spojrzałam na nią cwanie, zastanawiając się, co sprawia, że jest aż tak cicha. To było nienaturalne w jej przypadku.
            - Zarazicie się ode mnie – stwierdziłam, patrząc na każde z nich z osobna.
            - Nic nam nie będzie. To nie my staliśmy kupę czasu pod tą restauracją. – Melody mrugnęła do mnie i przysiadła na skraju mojego skromnego łóżka.
            - Taka praca. – Wzruszyłam ramionami i wzniosłam ręce do góry, jakby na podkreślenie tego, że nie mam na to wpływu. Po chwili poczułam, jak Tom wsuwa się na miejsce tuż obok mnie i obejmuje mnie ramieniem. Zerknęłam na niego przelotnie i uśmiechnęłam się ponownie.  W takich warunkach mogę chorować. Z ufnością wtuliłam się w jego ciepłą bluzę i zaciągnęłam się męskim zapachem perfum. Od razu objęło mnie ciepło, płynące z jego ciała, a przeszywające mnie dreszcze choć trochę ustąpiły.
            - Powinnaś dać sobie spokój z tą pracą. Wykończy cię to – żachnęła się Melody, ja jednak spojrzałam na nią tylko kątem oka, mocniej obejmując chłopaka. Czułam, jak Tom delikatnie przesuwał palcami po moich włosach. W szybkim tempie moje powieki zaczęły opadać i nagle zrobiło się jakby spokojniej. Zmęczenie ulatywało ze mnie każdą komórką ciała, a zastosowane lekarstwa chyba zaczynały działać. A może to coś innego miało na mnie tak zbawienny wpływ? Dla pewności zacisnęłam jeszcze pięści na skrawku bluzy gitarzysty i westchnęłam cichutko.


-----------------------------------------------------
Wszystko dodane super na szybko, z powodu uciążliwych nacisków Naridii... Wraz z na szybko dodaną piosenką do słuchania, bo ostatnio czepiała się, że żadnej nie ma (choć to zespół którego nie lubisz, małpko).
A tak w ogóle to nastąpiło małe opóźnienie w dodawaniu odcinków, ale to z powodu wielu zewnętrznych czynników :)

2 komentarze:

  1. No nareszcie!
    Wierz mi bądź nie, ale nie wprost nie mogłam się już doczekać, kiedy dodasz ten rozdział.
    Mimo że nie przepadam za The Veronicas, to przy pierwszym czytaniu piosenkę przesłuchałam i wcale mi nie przeszkadzała. Teraz przerzuciłam się na moją playlistę z Winampa. Żebyś Ty wiedziała, jakie ja tam cuda mam <3
    Matko, znowu zaczynam pleść od rzeczy xD. W porządku, biorę się za komentowanie.
    Wiesz, co pierwsze przyszło mi na myśl, żeby napisać na temat nieudanej akcji Jasmine? „Ciapa, ale zjebałeś” – tekst z takiego jednego kabaretu, którego pewnie i tak nie oglądałaś, bo wolisz czytać „Intruza” (nigdy Ci tego nie wybaczę; myślałam, że masz dobry gust).
    Dobra, dobra, a ja znowu nie po kolei. So
    Po pierwsze, z Jasmine są ciepłe, rozgotowane kluch. Nic dziwnego, że kiedyś wróciła do Davina, a teraz tak szybko wybaczyła Tomowi. Jestem pod wrażeniem, bo większość kobiet na jej miejscu pewnie patrzyłoby na tę sytuację przed pryzmat myśli „ale jednak mnie okłamał!”. To stawia Jasmine jako bohaterkę w jeszcze jaśniejszym świetle. Choć z drugiej strony – weź tu się, kobieto, oprzyj takiemu Tomowi z miną zbitego psa ^^
    Po drugie, Mark! Ty dwulicowy, obrzydliwy bucu! Koleś ma tupet jak stąd do Seulu i z powrotem (a z powrotem przez Pacyfik, Amerykę i Ocean Atlantycki)! Co za hiena, luuudzie! Tym bardziej żałuję, że Jasmine nie udało się dostać do restauracji i zrobić tych zdjęć. Może choć na chwilę zmyłoby to idiotyczny uśmieszek z twarzy tego głupka. Jasmine musi następnym razem dać mu nauczkę. Zasłużył sobie na to razem z Davinem i Davidem. Oby Jasmine szybko wróciła do pełni sił – będzie mogła odegrać się na Marku. Mark, ugh… -.- (*robi minę, jak ta babcia na wózku z filmu „Job, czyli ostatnia szara komórka” w reakcji na groźbę wywiezienia do Holandii*).
    Po trzecie, Tom lekiem na wszystko! xD Czy może miłość lekiem na wszystko? Jasmine i Tom razem są niezmiernie rozczulający ;3. Wiesz, czego mi brakowało w tej ostatniej scenie? ^^ Tego, żeby Tom założył taki różowiutki fartuch z falbankami i ugotował Jasmine rosołek. Czy nie byłoby jeszcze bardziej słodko?

    Btw, poganianie Ciebie z dodaniem rozdziału było uciążliwe dla mnie raczej. Jesteś uparta jak osioł, seriously. xD

    Oby te przerwy między poszczególnymi postami były coraz krótsze.
    Czekam na następny rozdział!
    Pozdro, dropsie! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mark jest dość przerażający w moim odczuciu :D Widzę, że teraz na nim będzie koncentrowała się cała nienawiść w tym opowiadaniu, haha :)
      Tom powinien jej ugotować rosołek i jeszcze przy tym śpiewać piosenkę specjalnie dla niej! To by było akurat w sam raz to pełni słodkości xD.

      Usuń

Obserwatorzy