Stare nawyki do nas wracają, a
właściwie nigdy nas nie opuszczają. Zamierają w naszych ciałach i umysłach, by
po jakimś czasie znów się ukazać. To tak jak z alkoholizmem i innymi
uzależnieniami. Pozornie możesz się tego pozbyć, ale gdy tylko pociągniesz
jeszcze jeden łyk mocnego trunku, znów wpadasz w to bagno. Tak właśnie było ze
mną.
Paparazzo, którym byłam ciągle
gdzieś we mnie tkwił. No dobrze, przyznajmy szczerze - nie byłam w tym zbyt
dobra. Nie musiałam jednak odnosić wielu sukcesów na gruncie zawodowym, by odnowić
gdzieś w głębi serca przywiązanie do tego zawodu.
Odetchnęłam pełną piersią i
odrzuciłam od siebie te myśli. Uczelnia zgodziła się na przeniesienie mnie na
studia zaoczne. Tak, tak, znów zaczynam walkę o samodzielność, a co za tym
idzie, planuję pracować, studiować oraz odzyskać utracone mieszkanko... Walka o
nie może być jednak znacznie bardziej zacięta, niż myślałam. Okazało się, że
ktoś w nim mieszka. W moim mieszkaniu!
Teraz jednak jedynym zadaniem było
cieszyć się spóźnionym przyjęciem urodzinowym. Dopiero później będę ubolewać
nad tym, co mnie czeka i jak to wszystko się potoczy. Szczególnie martwił mnie
aspekt zawodowy mojego życia. W związku z tym, iż byłam w związku z gwiazdą
show biznesu i jednocześnie najseksowniejszym gitarzystą świata, musiałam jakoś
okiełznać moją szybko gnającą przed siebie karierę. Przede wszystkim nie mogłam
ranić Toma… chciałam, aby nasz związek był choć odrobinę normalny. Mimo to niedługo
znów ja stanę się lwem, który goni swoją zwierzynę, a on będzie uciekał przed
moimi szponami. Czysto teoretycznie, mogłabym zrezygnować z pracy, rzeczywistość
jednak jest inna - nie zrobię tego.
- Czy jestem już gotowa, by wyjść do
ludzi? – Uśmiechnęłam się lekko, zerkając w lustro, w którym odbijała się
radosna twarz Melody.
- Jeszcze chwilka – powiedziała
pełna skupienia, przygryzając koniuszek języka i majstrując przy mojej twarzy.
Zamknęłam oczy, kiedy nakładała na nie ciemny cień. – Gotowe!
Zerknęłam na swoje odbicie i
podenerwowana przygryzłam dolną wargę. Zamrugałam gwałtownie, chcąc obejrzeć
swoje oczy i staranny makijaż.
- Jest pięknie! - Odwróciłam się w
stronę Melody, która z przejęciem splotła dłonie.
- Tom padnie, kiedy cię zobaczy. –
Jej oczy rozbłysły, a ja zaśmiałam się radośnie.
- Nie będzie tak źle – stwierdziłam
tylko. Podniosłam się z miejsca, poprawiając prostą ciemną sukienkę, która
odsłaniała moje ramiona.
Znajdowałyśmy się w pokoju Toma. Mel
zadbała o to, aby pojawiło się w nim duże lustro i wszystkie potrzebne
kosmetyki. Stroiła mnie jak na jakieś poważne wyjście, podczas gdy ja udawałam
się do garstki naszych znajomych. No… nie takiej garstki. Było tu co najmniej
dwadzieścia parę osób. Na szczęście dom bliźniaków, a raczej ich salon był
odpowiednio duży na takiego rodzaju imprezy i nikt nie musiał siedzieć w
ścisku. Wszystko odbywało się oczywiście pod okiem czujnego ochroniarza. Nie
rozumiem, dlaczego jeden z nich musiał znaleźć się akurat tutaj, ale niech
będzie. Wytrzymam to, w końcu chodzi o bezpieczeństwo zespołu, który dzisiaj
wieczorem zagości w tym domu.
Gdy już napatrzyłam się na moje
przydymione oczy i zakręcone włosy, ruszyłam w stronę drzwi. Złapałam za klamkę,
jednak po chwili cofnęłam się z powrotem.
- Muszę jeszcze zadzwonić, możesz
już iść – rzuciłam do Mel i szybko wyciągnęłam telefon.
Wybrałam pierwszy numer z listy i
usłyszałam sygnał połączenia. Niecierpliwie czekałam, aż ktoś się zgłosi,
niestety nie udało się i po chwili włączyła się sekretarka.
- Dzień dobry, z tej strony Jasmine Metz.
Dzwoniłam do pani już kilkukrotnie. Chciałam spytać, czy może jest możliwość,
żebym znów wynajmowała moje stare mieszkanie? Bardzo mi na tym zależy.
Nie powiem, żebym lubiła rozmowy z
sekretarkami, jednak poszło mi to dość zgrabnie. Miałam nadzieję, że teraz moja
wiadomość trafi do adresata. Odetchnęłam głęboko i ze spokojem ducha mogłam
ruszyć na zabawę. Gdy tylko opuściłam pokój, usłyszałam dudniącą muzykę. Dobrze
wiedziałam, że Bill wraz z pomocą mojej nadgorliwej przyjaciółki przygotowali
także odpowiednie oświetlenie i przekąski. Mogłam być dumna z tego, jak dobrze
razem współpracowali! Dobrzy z nich kompani - uśmiechnęłam się w duchu.
Schodząc po schodach, rozglądałam
się po ciemnym pomieszczeniu, rozjaśnianym jedynie przez zainstalowane kolorowe
lampy. Wszystko współgrało i aż zaparło mi dech w piersiach, gdy pomyślałam, że
zrobili to dla mnie. Stukot moich obcasów tonął w muzyce, a otwarte szeroko
oczy oglądały każdy obiekt, który znajdował się w pomieszczeniu. Uśmiechnęłam
się pod nosem, stając u podnóża schodów.
- Ślicznie wyglądasz. – Pomimo
głośnej muzyki, usłyszałam słodki głos tuż obok mojego ucha. Ciepłe dłonie
wsunęły się na moją talię i objęły mnie od tyłu. Oparłam głowę o bark Toma i
westchnęłam cichutko. Tak bardzo cieszyłam się, że go mam. Nie miałam pojęcia,
co się dzieje, że nadal jesteśmy razem i… kochamy się. To było co najmniej
dziwne, że ciągle mogłam pławić się w swoim szczęściu. Po tym, co spotkało mnie
w miłości, wreszcie mogłam oddać się jej rozkoszy.
- Wpuśćmy ich – szepnął Tom, kiedy
tylko muzyka ucichła, a do drzwi ktoś zaczął się dobijać. Z uśmiechem pokiwałam
głową.
Już chwile później, witałam się z
ludźmi. Część z nich znałam, to byli moi koledzy i koleżanki ze studiów, którzy
z rozmarzonymi wyrazami twarzy oglądali dom, a także jego wyposażenie. Była też
Margo, moja koleżanka z pracy, Carl – kelner, który kilka miesięcy temu wpadł w
oko Melody, przyjaciele bliźniaków no i nieśmiała, piegowata Greta, która do
tej pory zawsze dotrzymywała mi towarzystwa na nudnych zajęciach. Szturchnęłam
ją lekko, aby dodać otuchy w tym nowym środowisku, ta tylko spojrzała na mnie
przelotnie, chowając twarz za gęstymi rudymi włosami. Gdy już wszyscy się
poznali, od razu sięgnęli po trunki, które przygotowali chłopcy. Zerknęłam z
uśmiechem na całe towarzystwo i podeszłam do wieży nadającej muzykę.
Podkręciłam ją i odetchnęłam głęboko. Tego mi było trzeba!
*
Zerknął na duży, drogi zegarek,
czując lekkie zawroty głowy, która dzisiejszego wieczoru ważyła już chyba tonę.
Tak, dobrze, że wpadli na pomysł małej imprezy, już dawno nie miał okazji
zabalować wśród przyjaciół i samych zaufanych osób. Zapomniał jak to jest bawić
się z kimś więcej niż tylko z kolegami z zespołu i innymi gwiazdami na
afterparty. Miła odmiana, przyznał w duchu i chwiejnym krokiem przemierzył
salon, który aktualnie zamienił się w taneczny parkiet.
Jego nieprzytomny wzrok przebiegł po
kręcących się obok dziewczynach. Jasmine jak zwykle stała przytulona do Toma i
wraz z nim kołysała się w rytm muzyki. Nieważne, czy piosenka była skoczna, czy
wolna, oni ciągle trwali w uścisku, jakby świat zewnętrzny nie dolatywał do ich
świadomości. Byli słodcy. Kiedy patrzył na tę parę czuł ciepło na sercu, bo
wiedział, że jego brat w końcu znalazł odpowiednią osobę. I pomyśleć, że początkowo
szukał sposobu na pozbycie się jej z ich życia! Później na szczęście poszedł po
rozum do głowy, poczekał i zobaczył, jak rozwinęła się sytuacja. To była dobra
decyzja. Teraz czuł się jak jej starszy brat, który musi czuwać nad młodszą
istotką. Cóż… była młodsza od nich tylko o rok, jednak nie miał innego
rodzeństwa niż Tom, a już na pewno nie miał siostry, więc aktualnie mógł się zabawić
i wczuć w rolę.
Odwrócił twarz od tej dwójki.
Cieszył się ich szczęściem, jednak i on pragnął czegoś dla siebie. Jak długo
mógł jeszcze egzystować w tym stanie? Co prawda jego serce niedawno odezwało
się, wręcz krzyczało, dając znać, że wciąż funkcjonuje, jednak czuł, że jego
uczucie nie było skierowane do odpowiedniej osoby. Ostatnio, kiedy jeździł po
mieście, zapraszając ludzi do siebie z tą upierdliwą i upartą Melody,
przyjaciółką Jasmine, coś się wydarzyło. Sam nie potrafił określić, co to
właściwie było. Jego serce zabiło tak gwałtownie, jak nigdy. Podeszło gdzieś
pod gardło, utrudniając oddychanie i mówienie. Zrobił wtedy z siebie durnia, to
prawda, jednak…
Powędrował wzrokiem do blondynki,
która siedziała na sofie, popijając drinka. Margo była starsza od niego jakieś
trzy, może cztery lata. Miała blond włosy i ciemne oczy. Udając, że wcale nie
interesuje się jej osobą, podpytał już co nieco Jasmine. Dowiedział się, że
składa magazyn jej ciotki i pracuje u niej od czasu ukończenia studiów.
Zamierzał się dowiedzieć jaka właściwie jest Margo Luft. To niemożliwe, aby tak
od razu coś do niej poczuł, jednak gdy jego wzrok znów padał na jej sylwetkę,
zahaczając o kobiece kształty, smukłe ramiona i przyjazny wyraz twarzy,
adrenalina uderzała mu do głowy.
Gdy w końcu jeszcze raz przeanalizował swoją
sytuację, ruszył do przodu. Pomimo chwiejnego kroku, zręcznie wyminął bawiącą
się obok niego Melody. Brunetka wraz ze swoim chłopakiem szalała po parkiecie,
nie zważając na nic ani na nikogo. Starał się nie zwracać uwagi na radość
wymalowaną na jej twarzy, jeszcze niedawno starał się przecież zająć miejsce
Carla i jego duma chyba ciągle konała z bólu. Teraz jednak uśmiechnął się
lekko, nie chcąc zdradzać swoich najbliższych zamiarów dotyczących Margo,
dziewczyny z biura. Już po chwili złapał drinka w dłoń i usiadł obok blondynki.
Oparłszy się wygodnie o poduszki, zerknął w jej stronę. Swoją drogą dziwne było
to, że siedziała sama, a nie szalała tak jak cała podpita reszta ich
towarzyszy.
- Nie bawisz się? – zagadał po
dłuższym zastanowieniu.
- Muszę trochę odpocząć. – Zwróciła
w jego stronę twarz i posłała mu delikatny uśmiech. Jego serce ponownie
zatrzepotało gwałtowniej w piersi. Wciągnął głęboko powietrze i popatrzył na
nią uważnie.
- Cieszę się, że przyszłaś – wydusił
i przeklął w myślach. Zapomniał już, jak to jest rozmawiać z kobietą! Chyba…
chyba się starzeje! Język mu się plącze!
- Ja też się cieszę – odrzekła, a po
plecach Billa przeszedł dreszcz zdenerwowania. Szybkim haustem wypił całą
zawartość posiadanego drinka. Prawie się nie skrzywił, gdy ciecz zapiekła go w
gardle, a zamiast tego wpatrzył się w dziewczynę.
- Nie chcę, żebyś czuła się samotna.
Może zatańczmy razem – palnął i przygryzł ze zdenerwowaniem wargę. Czy aby nie
za szybko zaczął ją podrywać?!
- Nie czułabym się samotna, gdybym
mogła przyprowadzić też swojego chłopaka. Cóż, ochrona to ochrona. – Roześmiała
się, zerkając przelotnie na Czarnowłosego. – No ale dobrze, zatańczmy –
zdecydowała, wyciągając w jego stronę dłoń. Szybko ujął ją i przestraszył się. On
próbuje ją poderwać, a ta od razu na wstępie mówi mu, że ma chłopaka. Czy… Czy
to znaczy, że daje mu znak?! Co za pech! Mimo to nie przejął się tym faktem
bardzo, w sumie to szybko zapomniał o tym ukradkowym i bardzo subtelnym
sygnale. Na razie to przecież nic poważnego, po prostu przez jego ciało
przebiegają nieustanne dreszcze.
Przełknął głośno ślinę, wstając i
czując jej obecność tuż obok siebie. Zerknął na jej lekko zgrzaną twarz,
zauważając, że jest od niego pół głowy niższa. Objął ją delikatnie, a kiedy
piosenka zmieniła się na wolniejszą, przyciągnął do swojego smukłego ciała.
Wciągnął zapach miękkich włosów, kiedy ta bezproblemowo przylgnęła do niego.
Przymknął oczy, zastanawiając się, kto miał aż takie wyczucie co do muzyki. Domyślił
się, że pewnie Jasmine znów chciała bezkarnie przytulać się do Toma. Nie miał
już nawet nastroju, aby wywrócić młynek oczami i ponarzekać nad tą dziewczyną. Czując
ciepłe kobiece ciało w swoich ramionach teraz najchętniej całowałby ją po
stopach i dziękował, że trafiła w odpowiedni moment.
Tak dawno tego nie czuł… tego
uniesienia i pewnego rodzaju szczęścia. Gdy zorientował się, że jej drobne
palce lekko drażnią skórę na jego karku, nabrał nadziei, że być może coś z tego
będzie. Po chwili pokręcił głową i zerknął w twarz dziewczyny. Jej oczy
błyszczały, gdy uśmiechała się… uśmiechała się tak zachęcająco! Prawie
nieświadomie uniósł jedną brew w geście zapytania. Nie znał jej prawie w ogóle,
wokół jej osoby ciągle unosiła się jakaś mgiełka tajemniczości, jednak miał
ochotę ją pocałować. Jego usta były spragnione pieszczot, już zapomniał, jak to
może być… Miał wrażenie, że ona myśli o tym samym, nie rozumiał tylko, po co w
takim razie wspominała o tym przeklętym chłopaku. Wciąż przyglądając się jej
reakcji, zjechał dłońmi na jej biodra. Ponownie jej usta wygięły się w lekki
łuk. Uwodzące spojrzenie, nie pozwalało mu oderwać od niej czekoladowego
wzroku. Ciągle czuł lekkie zawirowania związane z wypitym już alkoholem, nie
pomyślał jednak, że pod jej śmiałością może kryć się to samo.
Znów pogładził jej biodra, a kiedy nie
napotkał sprzeciwu, delikatnie przybliżył wargi do jej ust, po czym musnął je
lekko. Całe jej ciało uwodziło go, słodki zapach wdzierał się do jego nozdrzy,
a muzyka zagłuszała jego świadomość. Ponownie pocałował ją, tym razem namiętnie.
Z jego ust wydobył się cichy jęk tęsknoty za miłosnymi uniesieniami. Gdy chciał
się odsunąć, poczuł, że ona przytrzymuje jego głowę tuż obok swojej. Uśmiechnął
się cwanie, czując przejmujące fale pożądania. Po chwili rozejrzał się dookoła,
zauważając, że w ocienionym pomieszczeniu nikt nie zwrócił na nich uwagi.
Otumaniony dawką alkoholu nie bardzo przejmował się tym, co pomyślą inni,
intuicja podpowiadała mu jednak, że nie zostałoby to dobrze odebrane, w końcu
Margo miała chłopaka, o czym zdążył przez chwilę zapomnieć.
Jej ciepła dłoń wkradła się na jego
i pociągnęła w kierunku zagłębienia pod długimi schodami. Po chwili oparła go o
zimną ścianę i namiętnie wpiła w jego malinowe wargi. Oprzytomniał trochę,
opędzając od siebie upojenie jej obecnością. Popatrzył na jasną twarz. Wyglądała
na świadomą swoich czynów, jednak gdzieś w głębi jego umysłu znajdowała się
myśl, że nie jest do końca trzeźwa, a nawet na pewno nie była. Czując
natężającą się tęsknotę za miękkimi wargami i dotykiem delikatnych dłoni na swoim
ciele, tym razem on przyparł ją do ściany i odgarnął włosy z jej oczu.
Pocałował kuszące wargi, coraz bardziej przedłużając pieszczotę. Jej drobne
dłonie dobrały się do jego rozporka, a on przełknął ciężko ślinę. Zamroczony
jej urokiem i cichymi szeptami, zaprowadził ją na górę. Wszedł do swojego
pokoju i zamknąwszy drzwi, znów przylgnął do jej ciała, a niecierpliwe ręce
podwinęły zwiewną sukienkę. Zastanawiał się, jakim cudem nie zmarzła w drodze
do ich domu. Nie zadał jednak tego pytania, zajęty całowaniem kolejnych fragmentów
jej skóry, które powoli odkrywał. Chwilę później ułożył ją na łóżku i wtulił
twarz w jej miękkie włosy, nie mogąc skupić swoich myśli.
*
Opuszkiem palca dotknęłam jego miękkich
warg. Popatrzyłam czule w półprzymknięte, zmęczone oczy i uśmiechnęłam się
dobrodusznie. Kołysząc się powoli w tańcu, odpływałam z tego pomieszczenia i
znajdowałam się na krańcu świata, tam, gdzie dla mnie istniał tylko on. Palcami
delikatnie przejechałam po jego szyi, widząc, że wywołuje to u niego gęsią
skórkę. Westchnęłam cichutko, przytulając się do niego jeszcze mocniej. Tak
bardzo lubiłam czuć jego obecność, ciepło i ramiona zaplecione wokół mojego
ciała. Uwiłam sobie bezpieczne gniazdko, w którym nikt nie mógł mnie dopaść, a
w środku czułam opiekuńczość, mimo że on sam zachowywał się teraz jak bezbronny
miś. Ponad jego ramieniem dostrzegłam ruch ochroniarza. Uniosłam brwi w
pytającym geście, a ten machnął na mnie ręką.
- Zaraz wrócę – mruknęłam mu do
ucha. Zobaczyłam, jak odrobinę skołowany odchodzi w stronę najbliższego fotela.
Ja sama podeszłam do ochroniarza i zerknęłam na niego pytająco.
- Coś się stało?
- Jakiś facet stoi ciągle przed
bramą. – Dłonią wskazał w stronę okna i drzwi wyjściowych.
- Zerknę tam – odrzekłam i udałam
się w stronę dużego, prostokątnego okna. Stanęłam przy ścianie, chcąc
dyskretnie wyjrzeć na zewnątrz. Światło zapalone przed domem, oświetlało
wysoką, męską sylwetkę. Zmrużyłam oczy i wytężyłam wzrok. Czy mi się wydawało,
czy…?
- Zna go pani? Zawołałbym Billa lub
Toma, ale ten pierwszy gdzieś zniknął, a Tom chyba nie do końca kontaktuje. –
Ochroniarz rozłożył bezradnie dłonie, przekrzykując się przez dudniącą muzykę.
- Dobrze pan zrobił – przytaknęłam i
złapałam za klamkę. Pociągnęłam drewniane drzwi i nie zwracając uwagi na zimno,
które momentalnie otoczyło moje odsłonięte ramiona, wyszłam na zewnątrz. Nie
wiem, co mną kierowało, ale musiałam to zrobić. Musiałam jeszcze raz zerknąć na
tę postać. Oparłam się o ścianę tuż obok drzwi i westchnęłam ciężko. Potarłam
gołe ramiona dłońmi, zauważając, że wykonał jakiś gest w moją stronę. Widział
mnie, tak samo jak ja widziałam jego. Oboje od razu się poznaliśmy. Spojrzałam
na niego smutno, zastanawiając się, czy to możliwe że po kilku miesiącach nagle
się nawrócił? Być może faktycznie było mu źle z tym, że zostawił mnie i
potraktował w ten podły sposób. Być może dopiero teraz zdał sobie sprawę z
tego, że coś dla niego znaczyłam? A może nie? Może brakło mu pewnego elementu w
jego życiu i przypomniał sobie o mojej osobie albo po prostu potrzebował czegoś
i teraz tu przyszedł. Po cichu podglądał to, co działo się w tym domu.
Zastanawiałam się, czy to tylko ten jeden raz, czy może niezauważony pojawiał
się tutaj częściej.
Oboje wiedzieliśmy, że to, co było,
już do nas nie wróci. Nawet gdybym mogła, nie cofnęłabym czasu. Nie chciałabym
znów być tak naiwna, jak zza tamtych czasów. Pozwalałam sobą manipulować i
nabierałam się na jego niewinne oczy. Teraz miałam pełną świadomość tego, jak
bezwzględnie mnie wykorzystał. Teraz miałam Toma.
Zatrzęsłam się, czując otaczające
mnie zimno. Po chwili spojrzałam w niebo, z którego zaczął prószyć drobny
śnieg. Zamrugałam gwałtownie, gdy jeden z płatków osiadł na moich rzęsach.
Musiałam wracać, nie powinnam nawet przez chwilę rozpamiętywać tego, co
pomiędzy nami było. Ciągle miałam jednak nadzieję, że Davina ruszyło sumienie i
pozostało w nim coś z chłopaka, którego kochałam.
- Zmarzniesz. – Dopiero teraz
zwróciłam uwagę na przytłumioną muzykę, która dochodziła do mnie zza drzwi i
zachrypnięty głos, należący do Toma. Oplótł mnie swoimi ramionami, a mi od razu
zrobiło się cieplej. Szybko odwróciłam się w jego stronę, nie chcąc by zauważył
Davina. Nie chciałam, aby znów się denerwował. Po tych miesiącach, kiedy nie
wydarzyło się nic znaczącego, co mogłoby zagrozić naszemu związku, nie mogłam
pozwolić, aby teraz coś takiego miało miejsce.
- Chodźmy – mruknęłam i popchnęłam
go w kierunku drzwi. Jednak zanim ponownie zniknęłam w środku, zerknęłam przez
ramię, widząc, jak chłopak powoli oddala się spod bramy wjazdowej. Westchnęłam
ciężko… tak ma być. Nie powinien był tutaj przychodzić. Gdyby zauważył go
któryś z bliźniaków, mogłaby być niezła awantura, szczególnie że nie byli do
końca trzeźwi. Jakby wywołując wilka z lasu, Tom zatoczył się na mnie
nieznacznie. Przytrzymałam go ile sił w moich mięśniach i zerknęłam pobłażliwe
na jego lekki uśmieszek.
- Za dużo wypiłeś, skarbie. –
Usadziłam go na sofie, a sama stanęłam nad nim z założonymi rękoma.
- No co ty powiesz – mruknął,
przytrzymując sobie głowę dłonią.
- Odpocznij – rozkazałam i udałam
się przez salon.
Wszyscy bawili się dobrze. Cieszyłam
się, że mogliśmy się wyluzować. Dobrze wiedziałam, że chłopaki mieli niedługo
premierę płyty i wszyscy chodzili jak w zegarku, aby wszystko było dopracowane
i perfekcyjne. Obawiałam się, że gdy już krążek pojawi się w sklepach i zajmą
się jego promocją, Tom nie znajdzie dla mnie czasu. Ten jednak uparcie
twierdził, że wszystko ze sobą pogodzi. Tak… pewnie tak samo, jak ja będę
godziła pracę jako paparazzo ze stąpaniem po czerwonym dywanie. Prychnęłam pod
nosem. No ale nie czas na takie rozterki. Gdzie do cholery podział się Bill?
- Greta! – Widząc marchewkowe,
długie włosy, puknęłam ją lekką w ramię. – Widziałaś gdzieś Billa? Mógłby mi
pomóc przetransportować swojego brata do jego pokoju.
- Nie wiem, gdzie jest. Nie
widziałam go teraz – stwierdziła, lekko zagryzając wargę.
- Mniejsza z tym, pewnie też nie
jest w stanie podnieść tyłka i wejść po schodach – stwierdziłam i lekceważąco
machnęłam ręką.
- Ja mogę ci pomóc – zaoferowała
się. Zerknęłam na nią cwanie. Zmierzyłam ją od dołu do góry, zauważając, że
twardo trzyma się jeszcze na nogach.
- Okej, spróbujemy.
Przyznam, że Tom nie sprawiał takich
problemów, jak myślałam. Gdy alkohol rozebrał go do końca, nie był w stanie przyznać
mi, że musi się położyć, bo zaraz padnie, ale dałam sobie z nim radę. Nie tylko
on był na skraju swojej wytrzymałości. Ludzie albo kładli się w salonie, aby
zostać na noc, albo udawali się w drogę do domu. W końcu jednak udało się go namówić,
aby poszedł do swojego pokoju. Lepiąc się do mnie, wspiął się po długich
schodach swojego domu. Tak nawiasem mówiąc, to mogliby je zmienić. Te schody
tylko utrudniały transport ich upitych tyłków, no ale… podobały mi się,
przyznam to!
Stając przed jego pokojem, puściłam
go, ufając, że będzie stał grzecznie. Tak jak sobie życzyłam, nie ruszył się
nawet o milimetr. Uśmiechnęłam się do niego i wyciągnęłam rękę w jego kierunku.
- Teraz już sobie poradzę –
szepnęłam do Grety, a ta kiwnęła tylko głową.
Już miałam wejść do pokoju, gdy do
moich uszów dobiegł trzask otwieranych drzwi. Rozejrzałam się dookoła i
zamarłam, widząc lekko potarganą Margo wychodzącą po cichu z pokoju Billa i
trzymającą szpilki w jednej ze swoich dłoni. Popatrzyłam na nią zaskoczona, nie
rozumiejąc, jakim cudem się tam znalazła. Już miałam się odezwać, jednak
przymknęłam usta, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.
- Nie przeszkadzajcie sobie –
mruknęła i przytrzymała się ściany. Widocznie czuła lekkie zawroty głowy. Nie
wiedziałam już, czy łapać ją, czy może lepiej zająć się Tomem.
- Na pewno sobie poradzisz?
- Tak, tak – chrząknęła i po chwili
jej nie było. Zerknęłam jeszcze raz na jej sylwetkę i wzruszyłam ramionami,
pchając Toma w stronę łóżka. Zajmując się gitarzystą, starałam się wyprzeć ze
swojego umysłu bruneta, którego zobaczyłam dzisiaj przed bramą. Nie chciałam go
widzieć ani nawet wspominać.
---------------------------------------------------------------------
Tak jakoś jest, że nie mam zupełnie czasu. Studia pochłaniają prawie cały, no ale stwierdziłam że nadszedł moment na tę część, która w sumie dużo nie wnosi, ale jakoś to musi się rozpocząć...
Od następnego odcinka przestaję też informować o postach. Powodem jest głównie to, że sama nie wiem, kogo mam informować. Jeśli ktoś ma ochotę coś tutaj przeczytać, to na pewno zajrzy na bloga raz na jakiś czas :). Mam nadzieję, że teraz ten blog nie opustoszeje w jeszcze większym stopniu :D.
Od następnego odcinka przestaję też informować o postach. Powodem jest głównie to, że sama nie wiem, kogo mam informować. Jeśli ktoś ma ochotę coś tutaj przeczytać, to na pewno zajrzy na bloga raz na jakiś czas :). Mam nadzieję, że teraz ten blog nie opustoszeje w jeszcze większym stopniu :D.
jest świetnie :) warto było czekać ♥
OdpowiedzUsuń@labilex
Jeest wreszcie ;) Jak zawsze cudowny. Oby ten Davin cały nie namieszał znów... i żeby Jasmine nie zamierzała się z nim znów związać! Ale czekam na rozwinięcie akcji ;)
OdpowiedzUsuńC.
Bardzo chciałabym się zrekompensować za brak właściwego komentarza pod poprzednim rozdziałem, ale chyba mi nie wyjdzie. Prawdopodobnie dlatego, że wydaje mi się (aczkolwiek jest to błędne wrażenie), że jakoś mało było o Tomie i Jasmine. Nie objętością, ale jeżeli chodzi o hierarchię ważności, to wyjątkowo uplasowali się na drugim miejscu, ba, jeśli nie na trzecim.
OdpowiedzUsuńWątek Billa i jego zadurzenia (?) w Margo wybił się w tym odcinku. Założę się, że zrobiłaś to celowo. Bardzo podoba mi się, jak opisała odczucia Billa - naturalnie, niewymuszenie. Zastanawia mnie jednak to, co zaszło między nim a Margo... Z jednej strony widzę tam wyłącznie fizyczność i nadmiar alkoholu, z drugiej zaś nie wyobrażam sobie, żeby nawet po sporej dawce alkoholu Bill mógłby się wydać atrakcyjnym mężczyzną (miał makijaż i był poobwieszany, jak to on? I Margo na to poleciała? Gdzie się podział gust tej dziewczyny? Utopiła go w drinku? xD). Ciekawe, co sobie powiedzą przy następnym spotkaniu ;)
Davin! Ty palancie! Czy Ty masz jakąś dysfunkcję mózgu, czy jesteś po prostu głupi? o.O Chyba już wystarczająco namieszałeś, więc co, do jasnej Anielki, robiłeś pod domem Kaulitzów?
Jasmine jest nadal dziecinnie naiwna! ("Ciągle miałam jednak nadzieję, że Davina ruszyło sumienie i pozostało w nim coś z chłopaka, którego kochałam."). Po tym, jak Davin razem z Jostem i Markiem niemal nie zniszczył jej związku, Jasmine powinna nasłać na tego gnojka ochroniarza, a nie gapić się na Z NADZIEJĄ, że może jednak się zmienił -.- Jego pojawienie się to zwiastun apokalipsy i armagedonu (nic, tylko wypatrywać czterech panów na kucyponkach i aż z nieba zaczną spadać tęczowe jednorożce!).
W pełni rozumiem konsekwentność w budowaniu bohaterów (i podziwiam równocześnie), co nie zmieni faktu, że ręce mi opadły. Tak po prostu. Ale to tylko ze względu na sympatię do Jasmine.
Wypadałoby jeszcze dodać coś o Tomie... Tylko co? Pijany Tom jest po prostu śmieszny, o! (I pomyśleć, że kiedyś byłam w stanie zamęczać Cię komentarzem o tym, jaki to Tom jest cudowny, dlaczego taki jest, a w ogóle to omg, SexGott! xD)
Mam nadzieję, że na 4 nie będziesz kazała nam tak długo czekać :)
Przepięęęękny szablon! *_*
OdpowiedzUsuń