Pamiętaj, że wszelka treść bloga oraz szablon stworzone są przeze mnie i objęte są prawem autorskim. Zdjęcie użyte w szablonie pochodzi z deviantart.com.
• 12.08.15 •

Reniferowa, nowy odcinek specjalnie dla ciebie :)


27 listopada 2013

•• 3. Stare nawyki



            Stare nawyki do nas wracają, a właściwie nigdy nas nie opuszczają. Zamierają w naszych ciałach i umysłach, by po jakimś czasie znów się ukazać. To tak jak z alkoholizmem i innymi uzależnieniami. Pozornie możesz się tego pozbyć, ale gdy tylko pociągniesz jeszcze jeden łyk mocnego trunku, znów wpadasz w to bagno. Tak właśnie było ze mną.
            Paparazzo, którym byłam ciągle gdzieś we mnie tkwił. No dobrze, przyznajmy szczerze - nie byłam w tym zbyt dobra. Nie musiałam jednak odnosić wielu sukcesów na gruncie zawodowym, by odnowić gdzieś w głębi serca przywiązanie do tego zawodu.
            Odetchnęłam pełną piersią i odrzuciłam od siebie te myśli. Uczelnia zgodziła się na przeniesienie mnie na studia zaoczne. Tak, tak, znów zaczynam walkę o samodzielność, a co za tym idzie, planuję pracować, studiować oraz odzyskać utracone mieszkanko... Walka o nie może być jednak znacznie bardziej zacięta, niż myślałam. Okazało się, że ktoś w nim mieszka. W moim mieszkaniu!
            Teraz jednak jedynym zadaniem było cieszyć się spóźnionym przyjęciem urodzinowym. Dopiero później będę ubolewać nad tym, co mnie czeka i jak to wszystko się potoczy. Szczególnie martwił mnie aspekt zawodowy mojego życia. W związku z tym, iż byłam w związku z gwiazdą show biznesu i jednocześnie najseksowniejszym gitarzystą świata, musiałam jakoś okiełznać moją szybko gnającą przed siebie karierę. Przede wszystkim nie mogłam ranić Toma… chciałam, aby nasz związek był choć odrobinę normalny. Mimo to niedługo znów ja stanę się lwem, który goni swoją zwierzynę, a on będzie uciekał przed moimi szponami. Czysto teoretycznie, mogłabym zrezygnować z pracy, rzeczywistość jednak jest inna - nie zrobię tego.
            - Czy jestem już gotowa, by wyjść do ludzi? – Uśmiechnęłam się lekko, zerkając w lustro, w którym odbijała się radosna twarz Melody.
            - Jeszcze chwilka – powiedziała pełna skupienia, przygryzając koniuszek języka i majstrując przy mojej twarzy. Zamknęłam oczy, kiedy nakładała na nie ciemny cień. – Gotowe!
            Zerknęłam na swoje odbicie i podenerwowana przygryzłam dolną wargę. Zamrugałam gwałtownie, chcąc obejrzeć swoje oczy i staranny makijaż.
            - Jest pięknie! - Odwróciłam się w stronę Melody, która z przejęciem splotła dłonie.
            - Tom padnie, kiedy cię zobaczy. – Jej oczy rozbłysły, a ja zaśmiałam się radośnie.
            - Nie będzie tak źle – stwierdziłam tylko. Podniosłam się z miejsca, poprawiając prostą ciemną sukienkę, która odsłaniała moje ramiona.
            Znajdowałyśmy się w pokoju Toma. Mel zadbała o to, aby pojawiło się w nim duże lustro i wszystkie potrzebne kosmetyki. Stroiła mnie jak na jakieś poważne wyjście, podczas gdy ja udawałam się do garstki naszych znajomych. No… nie takiej garstki. Było tu co najmniej dwadzieścia parę osób. Na szczęście dom bliźniaków, a raczej ich salon był odpowiednio duży na takiego rodzaju imprezy i nikt nie musiał siedzieć w ścisku. Wszystko odbywało się oczywiście pod okiem czujnego ochroniarza. Nie rozumiem, dlaczego jeden z nich musiał znaleźć się akurat tutaj, ale niech będzie. Wytrzymam to, w końcu chodzi o bezpieczeństwo zespołu, który dzisiaj wieczorem zagości w tym domu.
            Gdy już napatrzyłam się na moje przydymione oczy i zakręcone włosy, ruszyłam w stronę drzwi. Złapałam za klamkę, jednak po chwili cofnęłam się z powrotem.
            - Muszę jeszcze zadzwonić, możesz już iść – rzuciłam do Mel i szybko wyciągnęłam telefon.
            Wybrałam pierwszy numer z listy i usłyszałam sygnał połączenia. Niecierpliwie czekałam, aż ktoś się zgłosi, niestety nie udało się i po chwili włączyła się sekretarka.
            - Dzień dobry, z tej strony Jasmine Metz. Dzwoniłam do pani już kilkukrotnie. Chciałam spytać, czy może jest możliwość, żebym znów wynajmowała moje stare mieszkanie? Bardzo mi na tym zależy.
            Nie powiem, żebym lubiła rozmowy z sekretarkami, jednak poszło mi to dość zgrabnie. Miałam nadzieję, że teraz moja wiadomość trafi do adresata. Odetchnęłam głęboko i ze spokojem ducha mogłam ruszyć na zabawę. Gdy tylko opuściłam pokój, usłyszałam dudniącą muzykę. Dobrze wiedziałam, że Bill wraz z pomocą mojej nadgorliwej przyjaciółki przygotowali także odpowiednie oświetlenie i przekąski. Mogłam być dumna z tego, jak dobrze razem współpracowali! Dobrzy z nich kompani - uśmiechnęłam się w duchu.
            Schodząc po schodach, rozglądałam się po ciemnym pomieszczeniu, rozjaśnianym jedynie przez zainstalowane kolorowe lampy. Wszystko współgrało i aż zaparło mi dech w piersiach, gdy pomyślałam, że zrobili to dla mnie. Stukot moich obcasów tonął w muzyce, a otwarte szeroko oczy oglądały każdy obiekt, który znajdował się w pomieszczeniu. Uśmiechnęłam się pod nosem, stając u podnóża schodów.
            - Ślicznie wyglądasz. – Pomimo głośnej muzyki, usłyszałam słodki głos tuż obok mojego ucha. Ciepłe dłonie wsunęły się na moją talię i objęły mnie od tyłu. Oparłam głowę o bark Toma i westchnęłam cichutko. Tak bardzo cieszyłam się, że go mam. Nie miałam pojęcia, co się dzieje, że nadal jesteśmy razem i… kochamy się. To było co najmniej dziwne, że ciągle mogłam pławić się w swoim szczęściu. Po tym, co spotkało mnie w miłości, wreszcie mogłam oddać się jej rozkoszy.
            - Wpuśćmy ich – szepnął Tom, kiedy tylko muzyka ucichła, a do drzwi ktoś zaczął się dobijać. Z uśmiechem pokiwałam głową.
            Już chwile później, witałam się z ludźmi. Część z nich znałam, to byli moi koledzy i koleżanki ze studiów, którzy z rozmarzonymi wyrazami twarzy oglądali dom, a także jego wyposażenie. Była też Margo, moja koleżanka z pracy, Carl – kelner, który kilka miesięcy temu wpadł w oko Melody, przyjaciele bliźniaków no i nieśmiała, piegowata Greta, która do tej pory zawsze dotrzymywała mi towarzystwa na nudnych zajęciach. Szturchnęłam ją lekko, aby dodać otuchy w tym nowym środowisku, ta tylko spojrzała na mnie przelotnie, chowając twarz za gęstymi rudymi włosami. Gdy już wszyscy się poznali, od razu sięgnęli po trunki, które przygotowali chłopcy. Zerknęłam z uśmiechem na całe towarzystwo i podeszłam do wieży nadającej muzykę. Podkręciłam ją i odetchnęłam głęboko. Tego mi było trzeba!

*

            Zerknął na duży, drogi zegarek, czując lekkie zawroty głowy, która dzisiejszego wieczoru ważyła już chyba tonę. Tak, dobrze, że wpadli na pomysł małej imprezy, już dawno nie miał okazji zabalować wśród przyjaciół i samych zaufanych osób. Zapomniał jak to jest bawić się z kimś więcej niż tylko z kolegami z zespołu i innymi gwiazdami na afterparty. Miła odmiana, przyznał w duchu i chwiejnym krokiem przemierzył salon, który aktualnie zamienił się w taneczny parkiet.
            Jego nieprzytomny wzrok przebiegł po kręcących się obok dziewczynach. Jasmine jak zwykle stała przytulona do Toma i wraz z nim kołysała się w rytm muzyki. Nieważne, czy piosenka była skoczna, czy wolna, oni ciągle trwali w uścisku, jakby świat zewnętrzny nie dolatywał do ich świadomości. Byli słodcy. Kiedy patrzył na tę parę czuł ciepło na sercu, bo wiedział, że jego brat w końcu znalazł odpowiednią osobę. I pomyśleć, że początkowo szukał sposobu na pozbycie się jej z ich życia! Później na szczęście poszedł po rozum do głowy, poczekał i zobaczył, jak rozwinęła się sytuacja. To była dobra decyzja. Teraz czuł się jak jej starszy brat, który musi czuwać nad młodszą istotką. Cóż… była młodsza od nich tylko o rok, jednak nie miał innego rodzeństwa niż Tom, a już na pewno nie miał siostry, więc aktualnie mógł się zabawić i wczuć w rolę.
            Odwrócił twarz od tej dwójki. Cieszył się ich szczęściem, jednak i on pragnął czegoś dla siebie. Jak długo mógł jeszcze egzystować w tym stanie? Co prawda jego serce niedawno odezwało się, wręcz krzyczało, dając znać, że wciąż funkcjonuje, jednak czuł, że jego uczucie nie było skierowane do odpowiedniej osoby. Ostatnio, kiedy jeździł po mieście, zapraszając ludzi do siebie z tą upierdliwą i upartą Melody, przyjaciółką Jasmine, coś się wydarzyło. Sam nie potrafił określić, co to właściwie było. Jego serce zabiło tak gwałtownie, jak nigdy. Podeszło gdzieś pod gardło, utrudniając oddychanie i mówienie. Zrobił wtedy z siebie durnia, to prawda, jednak…
            Powędrował wzrokiem do blondynki, która siedziała na sofie, popijając drinka. Margo była starsza od niego jakieś trzy, może cztery lata. Miała blond włosy i ciemne oczy. Udając, że wcale nie interesuje się jej osobą, podpytał już co nieco Jasmine. Dowiedział się, że składa magazyn jej ciotki i pracuje u niej od czasu ukończenia studiów. Zamierzał się dowiedzieć jaka właściwie jest Margo Luft. To niemożliwe, aby tak od razu coś do niej poczuł, jednak gdy jego wzrok znów padał na jej sylwetkę, zahaczając o kobiece kształty, smukłe ramiona i przyjazny wyraz twarzy, adrenalina uderzała mu do głowy.
            Gdy w  końcu jeszcze raz przeanalizował swoją sytuację, ruszył do przodu. Pomimo chwiejnego kroku, zręcznie wyminął bawiącą się obok niego Melody. Brunetka wraz ze swoim chłopakiem szalała po parkiecie, nie zważając na nic ani na nikogo. Starał się nie zwracać uwagi na radość wymalowaną na jej twarzy, jeszcze niedawno starał się przecież zająć miejsce Carla i jego duma chyba ciągle konała z bólu. Teraz jednak uśmiechnął się lekko, nie chcąc zdradzać swoich najbliższych zamiarów dotyczących Margo, dziewczyny z biura. Już po chwili złapał drinka w dłoń i usiadł obok blondynki. Oparłszy się wygodnie o poduszki, zerknął w jej stronę. Swoją drogą dziwne było to, że siedziała sama, a nie szalała tak jak cała podpita reszta ich towarzyszy.
            - Nie bawisz się? – zagadał po dłuższym zastanowieniu.
            - Muszę trochę odpocząć. – Zwróciła w jego stronę twarz i posłała mu delikatny uśmiech. Jego serce ponownie zatrzepotało gwałtowniej w piersi. Wciągnął głęboko powietrze i popatrzył na nią uważnie.
            - Cieszę się, że przyszłaś – wydusił i przeklął w myślach. Zapomniał już, jak to jest rozmawiać z kobietą! Chyba… chyba się starzeje! Język mu się plącze!
            - Ja też się cieszę – odrzekła, a po plecach Billa przeszedł dreszcz zdenerwowania. Szybkim haustem wypił całą zawartość posiadanego drinka. Prawie się nie skrzywił, gdy ciecz zapiekła go w gardle, a zamiast tego wpatrzył się w dziewczynę.
            - Nie chcę, żebyś czuła się samotna. Może zatańczmy razem – palnął i przygryzł ze zdenerwowaniem wargę. Czy aby nie za szybko zaczął ją podrywać?!
            - Nie czułabym się samotna, gdybym mogła przyprowadzić też swojego chłopaka. Cóż, ochrona to ochrona. – Roześmiała się, zerkając przelotnie na Czarnowłosego. – No ale dobrze, zatańczmy – zdecydowała, wyciągając w jego stronę dłoń. Szybko ujął ją i przestraszył się. On próbuje ją poderwać, a ta od razu na wstępie mówi mu, że ma chłopaka. Czy… Czy to znaczy, że daje mu znak?! Co za pech! Mimo to nie przejął się tym faktem bardzo, w sumie to szybko zapomniał o tym ukradkowym i bardzo subtelnym sygnale. Na razie to przecież nic poważnego, po prostu przez jego ciało przebiegają nieustanne dreszcze.
            Przełknął głośno ślinę, wstając i czując jej obecność tuż obok siebie. Zerknął na jej lekko zgrzaną twarz, zauważając, że jest od niego pół głowy niższa. Objął ją delikatnie, a kiedy piosenka zmieniła się na wolniejszą, przyciągnął do swojego smukłego ciała. Wciągnął zapach miękkich włosów, kiedy ta bezproblemowo przylgnęła do niego. Przymknął oczy, zastanawiając się, kto miał aż takie wyczucie co do muzyki. Domyślił się, że pewnie Jasmine znów chciała bezkarnie przytulać się do Toma. Nie miał już nawet nastroju, aby wywrócić młynek oczami i ponarzekać nad tą dziewczyną. Czując ciepłe kobiece ciało w swoich ramionach teraz najchętniej całowałby ją po stopach i dziękował, że trafiła w odpowiedni moment.
            Tak dawno tego nie czuł… tego uniesienia i pewnego rodzaju szczęścia. Gdy zorientował się, że jej drobne palce lekko drażnią skórę na jego karku, nabrał nadziei, że być może coś z tego będzie. Po chwili pokręcił głową i zerknął w twarz dziewczyny. Jej oczy błyszczały, gdy uśmiechała się… uśmiechała się tak zachęcająco! Prawie nieświadomie uniósł jedną brew w geście zapytania. Nie znał jej prawie w ogóle, wokół jej osoby ciągle unosiła się jakaś mgiełka tajemniczości, jednak miał ochotę ją pocałować. Jego usta były spragnione pieszczot, już zapomniał, jak to może być… Miał wrażenie, że ona myśli o tym samym, nie rozumiał tylko, po co w takim razie wspominała o tym przeklętym chłopaku. Wciąż przyglądając się jej reakcji, zjechał dłońmi na jej biodra. Ponownie jej usta wygięły się w lekki łuk. Uwodzące spojrzenie, nie pozwalało mu oderwać od niej czekoladowego wzroku. Ciągle czuł lekkie zawirowania związane z wypitym już alkoholem, nie pomyślał jednak, że pod jej śmiałością może kryć się to samo.
            Znów pogładził jej biodra, a kiedy nie napotkał sprzeciwu, delikatnie przybliżył wargi do jej ust, po czym musnął je lekko. Całe jej ciało uwodziło go, słodki zapach wdzierał się do jego nozdrzy, a muzyka zagłuszała jego świadomość. Ponownie pocałował ją, tym razem namiętnie. Z jego ust wydobył się cichy jęk tęsknoty za miłosnymi uniesieniami. Gdy chciał się odsunąć, poczuł, że ona przytrzymuje jego głowę tuż obok swojej. Uśmiechnął się cwanie, czując przejmujące fale pożądania. Po chwili rozejrzał się dookoła, zauważając, że w ocienionym pomieszczeniu nikt nie zwrócił na nich uwagi. Otumaniony dawką alkoholu nie bardzo przejmował się tym, co pomyślą inni, intuicja podpowiadała mu jednak, że nie zostałoby to dobrze odebrane, w końcu Margo miała chłopaka, o czym zdążył przez chwilę zapomnieć.
            Jej ciepła dłoń wkradła się na jego i pociągnęła w kierunku zagłębienia pod długimi schodami. Po chwili oparła go o zimną ścianę i namiętnie wpiła w jego malinowe wargi. Oprzytomniał trochę, opędzając od siebie upojenie jej obecnością. Popatrzył na jasną twarz. Wyglądała na świadomą swoich czynów, jednak gdzieś w głębi jego umysłu znajdowała się myśl, że nie jest do końca trzeźwa, a nawet na pewno nie była. Czując natężającą się tęsknotę za miękkimi wargami i dotykiem delikatnych dłoni na swoim ciele, tym razem on przyparł ją do ściany i odgarnął włosy z jej oczu. Pocałował kuszące wargi, coraz bardziej przedłużając pieszczotę. Jej drobne dłonie dobrały się do jego rozporka, a on przełknął ciężko ślinę. Zamroczony jej urokiem i cichymi szeptami, zaprowadził ją na górę. Wszedł do swojego pokoju i zamknąwszy drzwi, znów przylgnął do jej ciała, a niecierpliwe ręce podwinęły zwiewną sukienkę. Zastanawiał się, jakim cudem nie zmarzła w drodze do ich domu. Nie zadał jednak tego pytania, zajęty całowaniem kolejnych fragmentów jej skóry, które powoli odkrywał. Chwilę później ułożył ją na łóżku i wtulił twarz w jej miękkie włosy, nie mogąc skupić swoich myśli.

*

            Opuszkiem palca dotknęłam jego miękkich warg. Popatrzyłam czule w półprzymknięte, zmęczone oczy i uśmiechnęłam się dobrodusznie. Kołysząc się powoli w tańcu, odpływałam z tego pomieszczenia i znajdowałam się na krańcu świata, tam, gdzie dla mnie istniał tylko on. Palcami delikatnie przejechałam po jego szyi, widząc, że wywołuje to u niego gęsią skórkę. Westchnęłam cichutko, przytulając się do niego jeszcze mocniej. Tak bardzo lubiłam czuć jego obecność, ciepło i ramiona zaplecione wokół mojego ciała. Uwiłam sobie bezpieczne gniazdko, w którym nikt nie mógł mnie dopaść, a w środku czułam opiekuńczość, mimo że on sam zachowywał się teraz jak bezbronny miś. Ponad jego ramieniem dostrzegłam ruch ochroniarza. Uniosłam brwi w pytającym geście, a ten machnął na mnie ręką.
            - Zaraz wrócę – mruknęłam mu do ucha. Zobaczyłam, jak odrobinę skołowany odchodzi w stronę najbliższego fotela. Ja sama podeszłam do ochroniarza i zerknęłam na niego pytająco.
            - Coś się stało?
            - Jakiś facet stoi ciągle przed bramą. – Dłonią wskazał w stronę okna i drzwi wyjściowych.
            - Zerknę tam – odrzekłam i udałam się w stronę dużego, prostokątnego okna. Stanęłam przy ścianie, chcąc dyskretnie wyjrzeć na zewnątrz. Światło zapalone przed domem, oświetlało wysoką, męską sylwetkę. Zmrużyłam oczy i wytężyłam wzrok. Czy mi się wydawało, czy…?
            - Zna go pani? Zawołałbym Billa lub Toma, ale ten pierwszy gdzieś zniknął, a Tom chyba nie do końca kontaktuje. – Ochroniarz rozłożył bezradnie dłonie, przekrzykując się przez dudniącą muzykę.
            - Dobrze pan zrobił – przytaknęłam i złapałam za klamkę. Pociągnęłam drewniane drzwi i nie zwracając uwagi na zimno, które momentalnie otoczyło moje odsłonięte ramiona, wyszłam na zewnątrz. Nie wiem, co mną kierowało, ale musiałam to zrobić. Musiałam jeszcze raz zerknąć na tę postać. Oparłam się o ścianę tuż obok drzwi i westchnęłam ciężko. Potarłam gołe ramiona dłońmi, zauważając, że wykonał jakiś gest w moją stronę. Widział mnie, tak samo jak ja widziałam jego. Oboje od razu się poznaliśmy. Spojrzałam na niego smutno, zastanawiając się, czy to możliwe że po kilku miesiącach nagle się nawrócił? Być może faktycznie było mu źle z tym, że zostawił mnie i potraktował w ten podły sposób. Być może dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że coś dla niego znaczyłam? A może nie? Może brakło mu pewnego elementu w jego życiu i przypomniał sobie o mojej osobie albo po prostu potrzebował czegoś i teraz tu przyszedł. Po cichu podglądał to, co działo się w tym domu. Zastanawiałam się, czy to tylko ten jeden raz, czy może niezauważony pojawiał się tutaj częściej.
            Oboje wiedzieliśmy, że to, co było, już do nas nie wróci. Nawet gdybym mogła, nie cofnęłabym czasu. Nie chciałabym znów być tak naiwna, jak zza tamtych czasów. Pozwalałam sobą manipulować i nabierałam się na jego niewinne oczy. Teraz miałam pełną świadomość tego, jak bezwzględnie mnie wykorzystał. Teraz miałam Toma.
            Zatrzęsłam się, czując otaczające mnie zimno. Po chwili spojrzałam w niebo, z którego zaczął prószyć drobny śnieg. Zamrugałam gwałtownie, gdy jeden z płatków osiadł na moich rzęsach. Musiałam wracać, nie powinnam nawet przez chwilę rozpamiętywać tego, co pomiędzy nami było. Ciągle miałam jednak nadzieję, że Davina ruszyło sumienie i pozostało w nim coś z chłopaka, którego kochałam.
            - Zmarzniesz. – Dopiero teraz zwróciłam uwagę na przytłumioną muzykę, która dochodziła do mnie zza drzwi i zachrypnięty głos, należący do Toma. Oplótł mnie swoimi ramionami, a mi od razu zrobiło się cieplej. Szybko odwróciłam się w jego stronę, nie chcąc by zauważył Davina. Nie chciałam, aby znów się denerwował. Po tych miesiącach, kiedy nie wydarzyło się nic znaczącego, co mogłoby zagrozić naszemu związku, nie mogłam pozwolić, aby teraz coś takiego miało miejsce.
            - Chodźmy – mruknęłam i popchnęłam go w kierunku drzwi. Jednak zanim ponownie zniknęłam w środku, zerknęłam przez ramię, widząc, jak chłopak powoli oddala się spod bramy wjazdowej. Westchnęłam ciężko… tak ma być. Nie powinien był tutaj przychodzić. Gdyby zauważył go któryś z bliźniaków, mogłaby być niezła awantura, szczególnie że nie byli do końca trzeźwi. Jakby wywołując wilka z lasu, Tom zatoczył się na mnie nieznacznie. Przytrzymałam go ile sił w moich mięśniach i zerknęłam pobłażliwe na jego lekki uśmieszek.
            - Za dużo wypiłeś, skarbie. – Usadziłam go na sofie, a sama stanęłam nad nim z założonymi rękoma.
            - No co ty powiesz – mruknął, przytrzymując sobie głowę dłonią.
            - Odpocznij – rozkazałam i udałam się przez salon.
            Wszyscy bawili się dobrze. Cieszyłam się, że mogliśmy się wyluzować. Dobrze wiedziałam, że chłopaki mieli niedługo premierę płyty i wszyscy chodzili jak w zegarku, aby wszystko było dopracowane i perfekcyjne. Obawiałam się, że gdy już krążek pojawi się w sklepach i zajmą się jego promocją, Tom nie znajdzie dla mnie czasu. Ten jednak uparcie twierdził, że wszystko ze sobą pogodzi. Tak… pewnie tak samo, jak ja będę godziła pracę jako paparazzo ze stąpaniem po czerwonym dywanie. Prychnęłam pod nosem. No ale nie czas na takie rozterki. Gdzie do cholery podział się Bill?
            - Greta! – Widząc marchewkowe, długie włosy, puknęłam ją lekką w ramię. – Widziałaś gdzieś Billa? Mógłby mi pomóc przetransportować swojego brata do jego pokoju.
            - Nie wiem, gdzie jest. Nie widziałam go teraz – stwierdziła, lekko zagryzając wargę.
            - Mniejsza z tym, pewnie też nie jest w stanie podnieść tyłka i wejść po schodach – stwierdziłam i lekceważąco machnęłam ręką.
            - Ja mogę ci pomóc – zaoferowała się. Zerknęłam na nią cwanie. Zmierzyłam ją od dołu do góry, zauważając, że twardo trzyma się jeszcze na nogach.
            - Okej, spróbujemy.
            Przyznam, że Tom nie sprawiał takich problemów, jak myślałam. Gdy alkohol rozebrał go do końca, nie był w stanie przyznać mi, że musi się położyć, bo zaraz padnie, ale dałam sobie z nim radę. Nie tylko on był na skraju swojej wytrzymałości. Ludzie albo kładli się w salonie, aby zostać na noc, albo udawali się w drogę do domu. W końcu jednak udało się go namówić, aby poszedł do swojego pokoju. Lepiąc się do mnie, wspiął się po długich schodach swojego domu. Tak nawiasem mówiąc, to mogliby je zmienić. Te schody tylko utrudniały transport ich upitych tyłków, no ale… podobały mi się, przyznam to!
            Stając przed jego pokojem, puściłam go, ufając, że będzie stał grzecznie. Tak jak sobie życzyłam, nie ruszył się nawet o milimetr. Uśmiechnęłam się do niego i wyciągnęłam rękę w jego kierunku.
            - Teraz już sobie poradzę – szepnęłam do Grety, a ta kiwnęła tylko głową.
            Już miałam wejść do pokoju, gdy do moich uszów dobiegł trzask otwieranych drzwi. Rozejrzałam się dookoła i zamarłam, widząc lekko potarganą Margo wychodzącą po cichu z pokoju Billa i trzymającą szpilki w jednej ze swoich dłoni. Popatrzyłam na nią zaskoczona, nie rozumiejąc, jakim cudem się tam znalazła. Już miałam się odezwać, jednak przymknęłam usta, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.
            - Nie przeszkadzajcie sobie – mruknęła i przytrzymała się ściany. Widocznie czuła lekkie zawroty głowy. Nie wiedziałam już, czy łapać ją, czy może lepiej zająć się Tomem.
            - Na pewno sobie poradzisz?
            - Tak, tak – chrząknęła i po chwili jej nie było. Zerknęłam jeszcze raz na jej sylwetkę i wzruszyłam ramionami, pchając Toma w stronę łóżka. Zajmując się gitarzystą, starałam się wyprzeć ze swojego umysłu bruneta, którego zobaczyłam dzisiaj przed bramą. Nie chciałam go widzieć ani nawet wspominać.



---------------------------------------------------------------------
Tak jakoś jest, że nie mam zupełnie czasu. Studia pochłaniają prawie cały, no ale stwierdziłam że nadszedł moment na tę część, która w sumie dużo nie wnosi, ale jakoś to musi się rozpocząć...
Od następnego odcinka przestaję też informować o postach. Powodem jest głównie to, że sama nie wiem, kogo mam informować. Jeśli ktoś ma ochotę coś tutaj przeczytać, to na pewno zajrzy na bloga raz na jakiś czas :). Mam nadzieję, że teraz ten blog nie opustoszeje w jeszcze większym stopniu :D.

4 komentarze:

  1. jest świetnie :) warto było czekać ♥

    @labilex

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeest wreszcie ;) Jak zawsze cudowny. Oby ten Davin cały nie namieszał znów... i żeby Jasmine nie zamierzała się z nim znów związać! Ale czekam na rozwinięcie akcji ;)
    C.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo chciałabym się zrekompensować za brak właściwego komentarza pod poprzednim rozdziałem, ale chyba mi nie wyjdzie. Prawdopodobnie dlatego, że wydaje mi się (aczkolwiek jest to błędne wrażenie), że jakoś mało było o Tomie i Jasmine. Nie objętością, ale jeżeli chodzi o hierarchię ważności, to wyjątkowo uplasowali się na drugim miejscu, ba, jeśli nie na trzecim.
    Wątek Billa i jego zadurzenia (?) w Margo wybił się w tym odcinku. Założę się, że zrobiłaś to celowo. Bardzo podoba mi się, jak opisała odczucia Billa - naturalnie, niewymuszenie. Zastanawia mnie jednak to, co zaszło między nim a Margo... Z jednej strony widzę tam wyłącznie fizyczność i nadmiar alkoholu, z drugiej zaś nie wyobrażam sobie, żeby nawet po sporej dawce alkoholu Bill mógłby się wydać atrakcyjnym mężczyzną (miał makijaż i był poobwieszany, jak to on? I Margo na to poleciała? Gdzie się podział gust tej dziewczyny? Utopiła go w drinku? xD). Ciekawe, co sobie powiedzą przy następnym spotkaniu ;)

    Davin! Ty palancie! Czy Ty masz jakąś dysfunkcję mózgu, czy jesteś po prostu głupi? o.O Chyba już wystarczająco namieszałeś, więc co, do jasnej Anielki, robiłeś pod domem Kaulitzów?
    Jasmine jest nadal dziecinnie naiwna! ("Ciągle miałam jednak nadzieję, że Davina ruszyło sumienie i pozostało w nim coś z chłopaka, którego kochałam."). Po tym, jak Davin razem z Jostem i Markiem niemal nie zniszczył jej związku, Jasmine powinna nasłać na tego gnojka ochroniarza, a nie gapić się na Z NADZIEJĄ, że może jednak się zmienił -.- Jego pojawienie się to zwiastun apokalipsy i armagedonu (nic, tylko wypatrywać czterech panów na kucyponkach i aż z nieba zaczną spadać tęczowe jednorożce!).
    W pełni rozumiem konsekwentność w budowaniu bohaterów (i podziwiam równocześnie), co nie zmieni faktu, że ręce mi opadły. Tak po prostu. Ale to tylko ze względu na sympatię do Jasmine.

    Wypadałoby jeszcze dodać coś o Tomie... Tylko co? Pijany Tom jest po prostu śmieszny, o! (I pomyśleć, że kiedyś byłam w stanie zamęczać Cię komentarzem o tym, jaki to Tom jest cudowny, dlaczego taki jest, a w ogóle to omg, SexGott! xD)

    Mam nadzieję, że na 4 nie będziesz kazała nam tak długo czekać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepięęęękny szablon! *_*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy