Cholera, przeklęłam w myślach.
Głowa coraz bardziej zsuwała się po
ręce, która była moją ostatnią w tej chwili podporą. Oczy zamykały się pod
wpływem nużącego głosu siwego mężczyzny. Jego lekko zgarbione plecy, wydawały
się nosić ciężar całego długiego życia, podczas którego zetknął się z już
niejedną sytuacją i zdobył wiele cennych doświadczeń. Krótki wskaźnik, który
trzymał w pomarszczonej dłoni, raz po raz ze świstem przecinał powietrze, budząc
jego licznych słuchaczy z otępienia. Ziewnęłam przeciągle, przykrywając dłonią
usta. Poprawiłam długie, kasztanowe włosy, które opadały na moje ramiona. Duże,
zielone oczy przymknęły się ponownie. Zebrałam w sobie całą siłę, jaką
posiadałam, aby chwilowo wzmóc czujność. Moja ręka bezwiednie powędrowała w
kierunku srebrnego długopisu, chwytając go zręcznie. Krótkimi słowami zapisałam
kolejną tego dnia notatkę. Zapamiętam wszystko, mówiłam sobie, tłumacząc brak
zrobionych notatek, jednak rozsądek podpowiadał mi, że mogę nie mieć tak
świetnej pamięci, jaką starałam się sobie wmówić.
- Dziękuję państwu za uwagę. – Z
półsnu wyrwało mnie to krótkie zdanie. – Chciałem tylko przypomnieć, iż
niedługo będą musieli państwo przygotować projekt.
Momentalnie mój umysł stał się
bardziej trzeźwy, a myśli czyste. Przeciągnęłam się, podnosząc z krzesła.
Uśmiechnęłam się do koleżanki obok. Dobrze wiedziałam, że była tak samo
zadowolona końcem wykładów, jak ja. Jej policzki znów nabrały rumianej barwy,
gdy z zainteresowaniem spojrzała na swojego towarzysza. Po chwili jednak
obróciła się w moją stronę i bezradnie wzruszyła ramionami. To była Greta. Jej płomiennorude
włosy i piegi zawsze wyróżniały się z tłumu.
- Zagadaj do niego – szepnęłam,
przysuwając się do niej bliżej i trącając ją ramieniem.
- Coś ty… to sytuacja bez wyjścia –
stwierdziła, przeciągając lekko samogłoski.
- Tylko tak ci się wydaje –
zaoponowałam.
Po chwili jednak uśmiechnęłam się z
rozmarzeniem, przypominając sobie, kto dziś będzie na mnie czekał. Przez moje
ciało przeszedł przyjemny dreszcz, więc czym prędzej złapałam Gretę za rękę i
pociągnęłam w kierunku wyjścia z przestronnego pomieszczenia. Z uwagą zeszłam
po schodkach prowadzących do rzędów siedzeń, ustawionych na planie półkola. W
miejscu zwyczajowego środka koła stało zaś biurko profesora a także
multimedialna tablica.
- Może poszłabyś dzisiaj ze mną na
kawę? Przyda mi się otrzeźwienie po tym jakże interesującym monologu.
- Nie mogę – pokręciłam przecząco
głową, kierując się w stronę dziedzińca. Zatrzymałam się na chwilę, aby móc
opatulić się ciepłą kurtką i wsunąć na ręce rękawiczki. Greta również zaczęła
się ubierać. – Mam spotkanie – uśmiechnęłam się do niej, a moje policzki pokrył
nieodłączny rumieniec.
Zawsze tak się działo, kiedy mówiłam
o Tomie. Zdawałam sobie sprawę z tego, że niecodziennością jest spotykać się z
gwiazdą. Dla moich kolegów i koleżanek ze studiów mogła to być dziwna sytuacja,
dlatego wolałam nie poruszać tego tematu. Większość osób udawała, że nie
poznaje mnie z pierwszych stron gazet, jednak nie wierzyłam tym pozorom. Mimo
wszystko wolałam to, niż ostentacyjne, ciekawskie lub wrogie spojrzenia w moim
kierunku. Wtedy byłam wręcz pewna, że znają moją historię. Historię fotoreporterki,
która wpadła na czerwony dywan prosto pod nogi swojej przyszłej miłości. Każdy
na pewno wiedział, że rzuciłam tę pracę, zdradzając swoich ludzi i przechodząc
na drugą stronę barykady, aby wraz z Tomem wstąpić na czerwony dywan. Tak…
Gazety nieźle się rozpisały. Nigdy nie pomyślałabym, że to taka sensacja. Jednak
w dobie braku skandali i ryzykownych zachowań celebrytów każdy ciekawy temat
jest na wagę złota. Tak właśnie było wtedy.
Media szczegółowo rozpisały się na
temat naszego związku. Ja i Tom byliśmy topowym tematem. Jedni mówili o
księciu, który wybrał kopciuszka jako swoją wybrankę, inni o krwiożerczym lwie,
który upolował owieczkę. Ja oczywiście byłam tym lewem – paparazzo, który
dopadł swoją ofiarę. Jedni dodawali do artykułów o nas szczyptę romantyzmu i
słodyczy, inni nutę dramatyzmu. W zależności od tego, którą gazetę wzięło się w
rękę, można było poznać inną wersję tej samej historii. Tak naprawdę jednak
media opisały tylko namiastkę tego, co działo się w naszym życiu od pamiętnego
spotkania na czerwonym dywanie. Od tamtego czasu przeżyłam burzliwy związek z
Davinem, przed którym tak właściwie uratował mnie Tom. Nam razem też nie było
łatwo. Okazało się, że nie tylko Davin był w naszej opowieści czarnym charakterem.
Nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy, a paparazzi czatowali na nasz błąd.
Szczególnie jeden z nich – Mark Wannford. Gdy do tej dwójki dorzucimy jeszcze
Davida Josta, mamy mieszankę wybuchową, przez którą ledwo uniknęłam katastrofy.
Ocknęłam się, gdy poczułam dłoń
Grety na swoim ramieniu.
- W takim razie pędź do swojego księcia.
– Uśmiechnęła się do mnie promiennie.
Greta była osobą, dla której taki
związek wydawał się niemal normalnością. Gdybym nie wiedziała, jak bardzo
nieśmiała jest w stosunku do mężczyzn, którzy jej się spodobali, pomyślałabym,
że sama była kiedyś w takiej sytuacji.
- Nie mów innym, proszę.
- No coś ty, jeszcze tego brakuje.
- Dzięki – szepnęłam, oddalając się
w stronę srebrnego, sportowego audi.
Tak, Tom zmienił samochód. Kiedy
znudziło mu się jego czarne auto, myślałam, że nigdy nie przestanie ich sobie
przebierać. Nie narzekałam jednak, bo woził mnie nimi, a nawet pozwolił mi się
przejechać jako kierowca. Wciskając pedał gazu, miałam wrażenie, że prędkość
wbija mnie w fotel, a wszystko naokoło w dziwnym tempie zostaje w tyle. Nie
ukrywam, obawiał się o każde swoje cacko, jednak zaufał mi i ja tego zaufania
nie zawiodłam!
Otworzyłam drzwi i wsunęłam się na
miejsce pasażera. Od razu wwiercił we mnie swoje czekoladowe spojrzenie. Jego
ciemne oczy przysłonięte były firanką gęstych rzęs. W dolnej wardze tak jak
zawsze tkwił kolczyk. Dwie małe kuleczki połyskiwały kusząco, a warkoczyki,
rozsypane były na szerokich ramionach.
Przysunęłam się do niego i
pocałowałam jego miękkie wargi. Kątem oka wyłapałam jednak jakiś ruch. Zerknęłam
w tamtą stronę, nie wiedząc, czego mam się spodziewać. Prawie krzyknęłam, gdy
jak duch zza krzaków wyskoczył paparazzo. Kiedyś moi przyjaciele, a teraz
wrogowie. No dobrze, bez przesady. Jacy tam z nas byli przyjaciele? Deptałam
ich obcasami, jak tylko się dało, aby wygryźć dla siebie miejsce, jednak… każdą
grupę łączy jakaś jedność, a także zrozumienie dla swojego zawodu.
- Nie przejmuj się nim.
Ciepłe palce wkradły się na mój
podbródek i znów skierowały go w swoją stronę, Namiętnie wpił się w moje wargi,
jakby na przekór temu facetowi, który wystraszył nas w chwili uniesienia.
Zaplotłam dłonie wokół jego szyi, czując przyśpieszony rytm serca. Zdawałam
sobie sprawę z tego, że fotograf ma doskonały widok na nasze amory, jednak
przez chwilę miałam go gdzieś. Mruknęłam cichutko, oddalając się od niego.
Kiedy dotarła do mnie rzeczywistość, rozejrzałam się spłoszona.
- Powinniśmy stąd szybko odjechać.
Nie chciałam myśleć o tym osobniku,
stojącym przed maską i czekającym na nasz kolejny ruch. Jego twarz wyrażała
całkowitą dezorientację. Stał prosto, jedną ręką podtrzymując aparat, a drugą
drapiąc się po głowie. Tym razem bardziej przejęłam się, czy nie zauważył nas
nikt z uniwersytetu, bo nie chciałam, aby krążyły o mnie jakieś plotki. O
ironio… pomimo tego, że stałam się rozpoznawalną partnerką Toma Kaulitza,
martwiłam się jedynie o to, aby na uczelni był spokój. Nie chciałam, aby ludzie
patrzyli na mnie przez pryzmat mojego związku!
Nim się zorientowałam, Tom wrzucił
pierwszy bieg i z piskiem opon ruszył do przodu. Uh… przymknęłam powieki,
żałując, że użyłam słowa „szybko”. Nie chciałam przecież jeszcze bardziej
zwracać na nas uwagi, a Tom najwyraźniej testował możliwości swojej zabawki.
- Zwolniłbyś – mruknęłam, a ten
popatrzył na mnie rozbawiony. – Tom, nie chcę zwracać na nas uwagi –
powiedziałam z wyrzutem, a ten jak na zawołanie zdjął nogę z gazu,
przejeżdżając przez uniwersytecki parking.
Piętnaście minut później moje nogi
dotknęły już kamiennego podjazdu domu Kaulitzów. Czując, jak mróz muska moje
policzki, otuliłam się jeszcze bardziej swoim kolorowym szalikiem, a ręce
wcisnęłam głęboko do kieszeni mojej zimowej kurtki. Poczekałam przy
samochodzie, aż Tom dołączy do mnie. Kiedy tylko to zrobił, objął mnie przez
materiał grubej kurtki i przyciągnął do siebie. Jego usta dotknęły mojego
zimnego ucha, a ja odwróciłam twarz w jego stronę, by móc na niego spojrzeć.
- Mam dla ciebie prezent, skarbie. –
Usłyszałam cichy pomruk i popatrzyłam na niego cwanie. Prezent? Dla mnie?! Ach…
już nie mogłam się doczekać!
- Przecież to jeszcze nie święta. –
Opanowałam emocje, aby nie westchnąć jak małe dziecko, czekające na pierwszą
gwiazdkę.
- Nie, ale twoje urodziny. –
Pocałował moje lekko spierzchnięte usta i popatrzył na mnie ciepło. Jego
spojrzenie przeszyło mroźne powietrze, zapierając dech w piersiach.
- Mówiłam ci, że jestem za stara na ich
obchodzenie. – Uderzyłam go lekko w ramię. Poprzez gruby materiał, który miał
na sobie i tak na pewno nic nie poczuł. – Poza tym… rocznikowo dwadzieścia dwa
lata mam już przez jedenaście miesięcy.
- Ale dopiero teraz je kończysz –
mruknął w moje usta. Widziałam, jak powstaje biała para pod wpływem zetknięcia naszych
ciepłych oddechów z mroźnym powietrzem.
- No tak, nie da się ukryć.
Zaśmiałam się. Po chwili poczułam,
jak jego dłoń szybko odszukuje moją. Pociągnął mnie za sobą na drugą stronę
domu, nie dając czasu na zaprotestowanie.
- Tom, wejdźmy do środka, jest
cholernie zimno!
- Nie marudź, zrób mi tę
przyjemność. – Westchnął i nie zwolnił, wciąż ciągnąc mnie za sobą.
- Dobra. Ale jeśli to coś zbyt
drogiego, to uduszę cię. Wiesz, że nic od ciebie nie chcę – zaznaczyłam od
razu, aby później nie był zdziwiony rozwojem wypadków.
- To nic, na co nie byłoby mnie stać
– wyjawił i uśmiechnął się zadowolony z siebie.
- Dużo mi to nie pomaga. – Wytknęłam
mu język, kiedy odwrócił się na chwilę w moja stronę. Szybkim krokiem
przemierzyliśmy chodniczek, który został wyłożony dookoła dużego domu. Po
chwili już znaleźliśmy się z drugiej strony budynku, tam, gdzie znajdował się
taras i duży zielony trawnik pokryty śniegiem i otoczony wysokimi drzewami.
- I oto on. – Mogłam się domyślić,
że jego szeroki uśmiech i błyszczące z podekscytowania oczy nie wróżą nic
dobrego.
Zamiast wpatrywać się w mojego chłopaka,
przeniosłam wzrok dalej. To, co ujrzałam, przekroczyło moje najśmielsze
oczekiwania. Moje usta uchyliły się ze zdumienia, a oczy rozchyliły widząc
mały, zgrabny, czerwony samochód marki Cooper. Jego dach był biały, a cały
pojazd promieniował nowością. Podeszłam do niego wolnym krokiem i dotknęłam
wielkiej kokardy, która znalazła się na jego masce. Opuszki moich palców
przejechały po lśniącym lakierze, pieszcząc jego powierzchnię. Był piękny.
Ciągle marudziłam, że potrzebny mi samochód, bo nie mogę być ciągle zależna od
komunikacji miejskiej i tego, czy Tom znajdzie dla mnie czas. Teraz jednak
zaskoczenie przerosło mnie i nie wiedziałam, co robić. Po chwili jednak
uniosłam wzrok, spoglądając na szczerzącego się z zadowolenia Toma.
- Czyś ty oszalał?! – syknęłam, a
mój syk przebił się do jego uszu z niezwykłą siłą.
- Nie podoba ci się?
Popatrzył na mnie ze zmartwionym
wzrokiem.
- Jest cudowny, Tom – powiedziałam
już spokojniej, gdy zorientowałam się, że zrobiłam mu przykrość. – Ale nie mogę
go przyjąć, przecież wiesz!
- Nie, Jasmine. Nie rozumiem,
dlaczego miałabyś tego nie zrobić. Oboje wiemy, że przydałby ci się samochód –
wyjaśnił, podchodząc do mnie i łapiąc mnie za ramiona.
Pokręciłam dynamicznie głową,
spuszczając wzrok. Nie ma mowy, żebym go przyjęła. Co z tego, że Tom ma
pieniądze? I to dużo pieniędzy? Nie mogę przyjąć tak drogiego samochodu. Nie,
nie chodzi o to, co pomyśli sobie Tom. On wie, że go kocham, jednak gazety i
inni ludzie mogą odebrać to wszystko w inny sposób. Poza tym chciałabym choć
odrobinę cieszyć się normalnym życiem, a co za tym idzie nie powinnam
przyjmować takiego prezentu. Dobrze, ze nie kupił mi mieszkania. Uf… od dawna
ubolewamy nad tym, że nie możemy znaleźć miejsca dla siebie, bo u mnie w domu
ciągle są rodzice, z którymi zamieszkałam, odkąd zrezygnowałam z pracy. Nie
wyrobiłam finansowo i niestety znów musiałam wrócić pod ich opiekuńcze
skrzydła. Poza tym nie chciałabym obciążać ich obecnością gwiazdy. Pozostawał
nam jeszcze jego dom, jednak tam zazwyczaj przesiaduje Bill. Ale postanowiłam
sobie, że ten problem niedługo ulegnie rozwiązaniu.
- Nie, nie, nie! – zaprzeczyłam
stanowczo, wymijając go i wracając tą samą drogą, którą ruszyłam. Po chwili
poczułam jego dłoń, chwytającą mój nadgarstek. Przyciągnął mnie, odwracając
przodem do siebie.
- Ale Jasmine…
- Tom, ile razy mam ci to powtórzyć?
Wyszarpnęłam swoją rękę z jego
uścisku i szybko dotarłam do drzwi wejściowych od budynku. Tak, można
powiedzieć, że czułam się tutaj jak w domu, dlatego też chwyciłam za klamkę i bez
zaproszenia weszłam do środka.
- Do skutku. – Usłyszałam gdzieś za
plecami, na co przewróciłam oczami.
- Nie lecę na pieniądze. Już raz
mnie o to posądzaliście.
Trzasnęłam drzwiami, a po chwili
odwróciłam się z popłochem, sprawdzając, czy nie spowodowałam tym jakiejś
szkody. Chwilę za mną pojawił się Tom. Popatrzył na mnie zmęczonym wzrokiem i z
krzywą miną na wspomnienie tamtych dni. Oparł się o jasne drewno i założył ręce
na piersi.
- Mówiłem, że tak będzie. – U
szczytu schodów pojawił się Bill. – Nie spodobał ci się, prawda? Mówiłem, że
trzeba było wziąć zielony!
Zmroziłam go wzrokiem, czując, że
siły mnie opuszczają. To nie o to chodzi! Uderzyłam się ręką w czoło i opadłam
na sofę, która stała w gościnnym pokoju.
- Obaj oszaleliście.
Zauważyłam tylko, że bliźniacy
wymieniają między sobą znaczące spojrzenia, a ja postanowiłam zrzucić wreszcie
z siebie grubą kurtkę.
- Wszystkiego najlepszego, Jasmine.
– Uśmiechnął się Czarny, a ja chcąc czy nie odwzajemniłam ten miły gest.
Popatrzyłam na Toma, który podszedł i usiadł tuż obok mnie.
- To ja… zostawię was samych, jadę
do Georga. – Bill ocknął się. Jak w popłochu zabrał tylko swój wielki, jak na
jego gabaryty, wyszywany sztucznym futerkiem płaszcz i wyszedł. Popatrzyłam na
Toma, unosząc jedną brew w geście zdziwienia. Co się stało, że nagle mieliśmy
chwilę tylko dla siebie?
- Poprosiłem go, żeby się ulotnił
Ciepły oddech Toma omiótł mój
policzek, a przez moje ciało przeszły miliony drobnych dreszczy. Po chwili
obijał mnie w pasie i pocałował w kącik ust. Spojrzałam na niego badawczo,
zakładając ręce na piersi.
- Nie gniewaj się na mnie. – Do
moich uszów doleciał jego lekko zachrypnięty głos, a ja uśmiechnęłam się lekko.
Oczywiście nie gniewałam się, ale kiedy przepraszał, robił się taki słodki, że
nie mogłam się mu oprzeć. Jego usta ponownie zbliżyły się w moim kierunku, więc
dotknęłam dłonią jego policzka i przesunęłam palcami po jego jednodniowym
zaroście.
- Kocham cię – szepnęłam, zerkając w
jego roziskrzone pożądaniem oczy.
Po chwili naparł na mnie odważniej,
sprawiając, że położyłam się na kanapie, czując ciężar jego ciała. Zaśmiałam
się krótko, kiedy jego dłonie podrażniły moją wrażliwą skórę i objęłam jego
kark, przyciągając go bliżej siebie. Czując rozgrzane wargi, przylegające do
moich, przymknęłam z rozkoszą oczy. Po chwili spojrzałam przytomnie na jego
gładką twarz.
- Twój samochodzik za tobą tęskni –
wyznał, a ja przewróciłam oczami. – Nawet go dobrze nie obejrzałaś – stwierdził
z wyrzutem, a ja uśmiechnęłam się do niego ciepło.
- Masz rację, chyba powinnam była to
zrobić – szepnęłam, oddychając ciężko. Pocałował mnie krótko, po czym podniósł
się z sofy i wyciągnął w moją stronę dłoń. Popatrzyłam na niego uważnie,
śledząc jego ruchy. Co on znowu wymyślił?
- No… - mruknął. – Chodź go
obejrzeć.
Pokręciłam wymownie głową, jednak
posłusznie, nie chcąc być taka niedobra, jak dotychczas, uniosłam się z
siedzenia. Złapałam jego rękę i pozwoliłam poprowadzić się w stronę drzwi od
tarasu. Gdy tylko uchylił je, wymknęliśmy się na zewnątrz, a w moje ciało
uderzyła fala zimna. Szybko jednak przemierzyliśmy odległość, jaka dzieliła nas
od tego małego, czerwonego cacka. Moja skóra nie zdążyła nawet zareagować na
gwałtowną zmianę temperatury. Otwierając drzwi od samochodu, nie mogłam przestać
się uśmiechać. Kupił go dla mnie, specjalnie dla mnie!
Wsunęłam się szybko na miejsce kierowcy,
skrywając się za przyciemnionymi bocznymi szybami i przejechałam dłonią po
okrągłej kierownicy. Zagryzłam wargę i przemierzyłam wzrokiem wszystkie liczniki,
wskazówki i wyświetlacze, które ciągle były w stanie spoczynku. Nerwowo
popukałam paznokciami w tapicerkę i z zadowolonym wyrazem twarzy popatrzyłam na
Toma, który wsiadając, od razu odsunął fotel do samego tyłu, aby mieć więcej
miejsca.
- Wiedziałem, że spodoba ci się
czerwony. – Wypiął dumnie pierś, a ja roześmiałam się ponownie. Otrzymawszy od
niego kluczyk, westchnęłam z przejęcia i uruchomiłam silnik. Nim zdążyłam się
zorientować, Tom uruchomił ogrzewanie, rozcierając zmarznięte już ramiona i popatrzył
na mnie czule. Przysunął się do mnie na tyle, na ile umożliwiała mu to skrzynia
biegów i pocałował moje spragnione jego pieszczot usta.
- Jest piękny – wyznałam..
Poczułam, jak jego dłonie
przyciągają mnie do siebie bliżej, zadowolone z moich słów.
- Chodź do mnie – mruknął w moje
ucho, a ja zerknęłam na niego z pytającym wyrazem twarzy. Po chwili jednak
uśmiechnęłam się szatańsko i w wielkim trudem przetransportowałam swój tyłek na
siedzenie pasażera. Pisnęłam cicho, uderzając się w głowę w tym małym
samochodzie, jednak nic mnie nie powstrzymało i po chwili już siedziałam na
jego kolanach. Pochyliłam się nad nim, wsuwając ręce pod jego bluzę. Od razu
poczułam pulsującą krew, która uderzyła mi do głowy. Dłonie zrobiły się ciepłe,
pochłaniając gorąco jego ciała. Pomimo ujemnej temperatury na zewnątrz auta,
czułam się, jakby w środku wzrosła co najmniej do czterdziestu stopni, a
powietrze stało się ciężkie. Była zima, ale ja czułam teraz jedynie podmuchy
lata w swoim sercu. Uśmiechnęłam się lekko, czując, jak jego palce dobierają
się do moich spodni.
- Tom…
Zagryzłam wargę, obserwując jego na
wpół przymknięte oczy.
- Musimy go ochrzcić – stwierdził z
szelmowskim uśmiechem, mając na myśli samochód. Dotknął moich pleców, a ja popatrzyłam
radośnie w jego ciemne oczy i objęłam go, pozwalając na śmielsze ruchy.
- A gdy go ochrzcimy, to nie masz
wyjścia. Musisz go wziąć – dodał chwilę później. Roześmiałam się tylko, całując
przelotnie jego malinowe wargi.
Yeeeeeah! You made my day :)
OdpowiedzUsuńBardzo, ale to bardzo dziękuję za to, że w końcu coś opublikowałaś. Normalnie nawet nie wiesz, jakie tu tańce radości odprawiłam, kiedy się dowiedziałam, że będę mogła przeczytać 1 rozdział. Już zaczynałam się martwić, że zapomniałaś o nas!
Uwielbiam Jasmine i uwielbiam Toma. Co tu dużo mówić? Uwielbiam Twój styl, Twoje opisy i Twoje pomysły.
Haha jakoś nie mogę sobie wyobrazić tej dwójki w tym malutkim samochodziku, jak wyrabiają takie rzeczy... to musiałby być zabawny widok xD I ciekawe ile siniaków przy tym sobie narobią? :) :)
Dobrze, że Jasmine poszła na studia. Mam nadzieję, że jest lepsza w nauce ode mnie ;D.
Czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie karzesz nam długo na niego czekać (wszak wiem, że jest już napisany xD).
Pozdrawiam serdecznie i życzę duuużo weny :)
Nie wiem, kiedy następny dodam, teraz to dodałam prawie pod przymusem :( No ale powolutku cos się tutaj pojawia. Dzięki za miłe słowa!
UsuńPod przymusem!? ._.' Już ja Ci dam!
UsuńZa karę siadaj do worda, ale już! xD
Phi! A kto mi truł dupę? :D
UsuńNa mnie nie patrz, nie znam, nie widziałam! xD
UsuńHaha, Naridia, minka tej dziewczynki z Twojego avatar świetnie pasuje do słów, które napisałaś :)
Usuńoo matko :) ale zaskoczenie ;) niespodziewalam sie rozdzialu :) wyszedl Ci jak zwykle świetny :))) czekam na nowy :)
OdpowiedzUsuńnooo dooobra, czekam na jakąś intrygę :D
OdpowiedzUsuńSkąd pomysł, że taka będzie? :D
Usuńacha, rozumiem, że będę czytać o niczym? ;d dobrze :D
UsuńHm, i co ja mam tutaj napisać?
OdpowiedzUsuńZacznę od początku (potem zgubię wątek, jak zwykle). Zawsze lubiłam, gdy dodawałaś muzykę do rozdziałów. Nie zmieniłam zdania, ale jeśli mam być szczera to ta piosenka jest średnia. Refren jakoś uszedł, bo wpada w ucho, jednak reszta nie w moim guście. W każdym razie, gdy się skończyła, włączyłam Joe Cockera i czytało się świetnie (ale to już ze względu na treść, nie muzykę ^^).
Dobra, dobra, wiem, że masz już dosyć mojego bełkotu o niczym. Przejdę więc do bełkotu o treści rozdziału.
Wprawdzie zgodzę się, że rozdział jest typowo wprowadzający temat i „luźny”, ale zdecydowanie działa to na jego korzyść! Przede wszystkim napisać rozdział, w którym teoretycznie nie ma większej akcji, w sposób ciekawy i żeby nie znudzić czytelnika, jest bardzo trudno. Tobie się to udało, więc chapeau bas! Rozdział wydawał się taki płynny, bohaterzy znajdowali się w ciągłym ruchu, opisy dałaś rozbudowane, ale nie rozwlekłe – także akcji trochę było. Poza tym wyskoczył sobie przed audi Toma paparazzo, a do tego Tom zrobił Jasmine niespodziankę w postaci samochodu… I jak tak przeanalizuję całość, to dochodzę do wniosku, że gadasz głupoty, że nie było akcji! No weź, bo komu wyskakuje przed maskę samochodu paparazzo? xD
Wprowadzenie w temat, czyli wspomnienie pewnych rzeczy, to kolejny pozytyw. Widać, że to jest kontynuacja poprzedniej części! Fajnie, że właśnie wspominasz o tym, co wydarzyło się wcześniej – dzięki temu stary czytelnik może odświeżyć sobie pamięć, zaś nowy mieć względną orientację w sytuacji. Jak już Ci zresztą pisałam, fakt, że przypomniałaś wygląd bohaterów, jest również ważny, bo ja np. pamiętałam, że Jas była dość niska, ale nie wyleciało mi z kolei z głowy, że miała zielone oczy, a taka informacja się pojawiła. No i Tom z warkoczykami… Ale mówię Ci, że on powinien mieć tunele!
Widzę, że ujawnienie związku Jas i Toma nie przeszło bez echa! Jak sobie przypomnę, co bez specjalnego szukania widziałam na temat Toma i Rii, to aż wolę sobie nie wyobrażać, co to będzie w przypadku Jasmine i Toma! Bo przecież w końcu jakaś gazeta musi napisać o ich związku coś, co zaboli mniej uodpornioną Jasmine. Pożyjemy, zobaczymy.
Studia zawsze spoko :D Szkoda, że nie wzięłaś pod uwagę mojej prośby. Wolałabym wiedzieć, co dokładnie Jasmine studiuje. Mam nadzieję, że dowiem się tego z najbliższych rozdziałów.
Tom zrobił niezłą pokazówkę przed uczelnią. I to na oczach fotografa! Oj, Bild będzie miał o czym pisać xD
Skoro Jas przeprowadziła się z powrotem do rodziców, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby nadal widywała się z Tomem u niej. Założę się, że Tom będzie wniebowzięty podczas wizyty na niedzielnym obiadku! Swoją drogą, widziałam już reakcję mamy Jas (imię wyleciało mi z głowy, wybacz) na Toma, ale chciałabym zobaczyć starcie przyszły zięć – przyszły teść! Aaa, błagam napisz taką scenę! Najlepiej z punktu widzenia spanikowanego Toma!
Noo… Nagadałam się, to mogę przejść do mojego ulubionego wątku! Czyli właśnie Jasmine i Toma razem.
UsuńAch, pisałam już nie raz, ale powtórzę: są fantastyczną parą! Było widać iskry, jak tak się ze sobą migdalili ^^
Znalazłam jedną, powiedzmy, wadę Toma. Oczywiście to cudownie z jego strony, że pamiętał o urodzinach Jas, sprawił jej niespodziankę i to nie byle jaką! Ale pokazał też, że jak zwykle więcej robi, niż myśli xD Okej, chciał podarować ukochanej prezent niebanalny, a do tego praktyczny i który pokaże, że mu na niej zależy. Tylko że nie pomyślał w ogóle (i Bill też, a przecież auto wybierali razem!), że Jasmine może zwyczajnie czuć się zakłopotana. Przecież nie będzie w stanie odwdzięczyć się podobnym podarunkiem. Zgrabnie ujęłaś tę kwestię. Bałam się, że rozwiążesz ją tak, że Jasmine przyjmie prezent bez mrugnięcia okiem, ale na szczęście stanęłaś na wysokości zadania. Wspominałam, że zazdroszczę Ci umiejętności pisarskich?
Rozumiem, że po tych osobliwych chrzcinach podobnych scen możemy oczekiwać jedynie w sypialni? xD Bo teraz Jas będzie jeździła Cooperem, a Tom Audi. Trochę szkoda. Bo właściwie spory kawałek pierwszej części Obverses opierał się na tym, że Tom robił za kierowcę Jas. Skończył się pewien etap ich związku (jak to brzmi)… Ciekawe, co jeszcze nam zaserwujesz!
Czekam na newsa (oby nie znowu ponad miesiąc!).
I nie waż się narzekać na ten rozdział, bo w łeb! (wcale nie jestem agresywna xD)
PS Przepraszam, że w dwóch częściach, ale wiesz… blogspot i te jego ograniczenia znaków w komentarzach.
Dzięki za tak dłuugi komentarz :* Kochana jesteś i skoro już tak się wymęczyłaś pisząc to, to może ja jutro usiądę do kolejnych części!
UsuńKurka wodna... z tymi studiami to masz rację, kompletnie mi to wszystko wyleciało z głowy, ale postaram się to jakoś podkreślić w następnych częściach!
W sumie spotkanie teść kontra Tom byłoby ciekawe, ale jak sama widzisz rodzice Jasmine (jak i Toma) nie są w opowiadaniu nawet tłem. Hm... ale pomyślę nad tym, bo to faktycznie mogłoby być fajne :).
Ale jestem dumna, że mnie chwalisz :D I jestem dumna, że udało mi się przypomnieć, o czym właściwie było to odpowiadanie... :)
Tak, tak, siadaj do kolejnych części! Jestem za! *_*
UsuńAle prześliczny szanlon.
OdpowiedzUsuńCUUUUDOOO. I'm in love!
I jak Cię tu nie podziwiać i nie zazdrościć? Świetnie piszesz, tworzysz magiczne szablony.
Naridia / niezalogowana
szablon*
UsuńJejku, jak miło powrócić wspomnieniami do czasów, kiedy szalałam za Tokio Hotel i za chłopakami, aż się ciepło na sercu robi :D Z przyjemnością przeczytałam tak starannie i dojrzale napisany rozdział, aż poczułam lekki smutek kiedy się skończył, ale mam nadzieję, że już wkrótce pojawi się nowy :) Mam nadzieję, że wybaczysz mi brak znajomości części pierwszej, prawdę mówiąc nie przeszkadza mi to na razie, aczkolwiek wkręciłam się w historię od pierwszych słow. Nie myślałam, że jeszcze kiedyś przeczytam coś, gdzie głównymi bohaterami są chłopcy, a właściwie to mężczyźni z TH, a jednak z ciekawością będę śledziła dalszy rozwój wydarzeń i oczekiwała kolejnych części :)
OdpowiedzUsuńJeśli możesz poinformuj mnie o nowości: highways-of-lies.blogspot.com :D A nóż widelec spodoba Ci się również u mnie i zechcesz sotać tam na dłużej :D
Ano TH, też nie sądziłam, że będę o nich pisać. Tak szczerze mówiąc to opowiadanie stoi w miejscu od kilku lat (tzn. nie podążam za zmianami wizerunku, bo się tym nawet już nie interesuję). Traktuję ich tylko jak wrośniętych w tkankę opowiadania bohaterów :)
UsuńMyślę, że znajomość części 1 nie będzie konieczna dla zrozumienia części 2. Staram się pisać na tyle jasno, żeby każdy się w tym odnalazł :)
Dzięki :*
Uwielbiam twoje opowiadanie czekam z niecierpliowścią na następny rozdział ;) Jestem ciekawa co bedzie dalej . ;) Czy Tom kiedys będzie ojcem w twoim opowiadaniu ?;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) Mogę chyba spokojnie zdradzić, że Tom raczej nie będzie ojcem, nie u mnie, nie w tym opowiadaniu xD
Usuń