Dwa kolejne dni spędziłam na
przyjęciach, gdzie moim zadaniem było oficjalne robienie zdjęć gwiazdom. Ani
przez chwilę nie chciałam myśleć o Davinie. Tom także pojawiał się w moich
myślach, ale próbowałam wypchnąć go z nich tak szybko jak się zjawiał. Tak
naprawdę niewiadomo, czy jeszcze kiedyś się spotkamy, w końcu ma na głowie
swoje sprawy.
Ale wracając do tematu mojej pracy: wreszcie
czułam, że mam, za co żyć. Z dziecięcą radością otwierałam gazety, w których
zamieszczane były moje zdjęcia, a ja czułam ciągłą satysfakcję. Za każdą z
fotografii dostawałam odpowiednią sumę. Nie były to jakieś gigantyczne
pieniądze, jednak byłam cholernie z siebie zadowolona, w końcu dopiero
rozpoczynam swoją przygodę z zawodem fotografa. Aby moje zdjęcia dobrze się
sprzedawały, musiałby przedstawiać jakiś chwytający temat, a bankiety i
przyjęcia to pójście po najłatwiejszej linii. Szczerze mówiąc… pasowało mi to,
nie czułam się na siłach, aby śledzić kogoś pół dnia tylko po to, żeby zrobić
mu jedno zdjęcie. To nie dla mnie.
- Jasmine!
Dłoń mojej przyjaciółki znalazła się
w moim polu widzenia. Momentalnie ocknęłam się z zamyślenia i uśmiechnęłam się
do niej niewinnie.
- Mówiłaś coś? – Oby nic nie mówiła!
Znów zapadłam na chorobę zwaną zamyślenie, nie chciałam się do tego przyznawać.
- Oczywiście, że mówiłam! Po prostu
mnie nie słuchasz – oburzyła się Melody, a ja posłałam jej przepraszające
spojrzenie.
- W takim razie powtórz wszystko raz
jeszcze!
Zaśmiała się radośnie, jakby nikt ani
nic, nie mogło zepsuć jej dobrego nastroju. Momentalnie mi ulżyło i spojrzałam
na jej zarumienioną twarz, kiedy znów zaczynała gadać bez końca. Moja głowa
została zasypana tysiącem nowych informacji o Carlu, kelnerze, którego
poznałyśmy jakiś czas temu. Niefortunnie potłukłam wtedy szklankę, a on był tak
miły, że pomógł nam sprzątnąć to, co z niej pozostało. Od razu zauważyłam, że
obydwoje patrzą na siebie maślanym wzrokiem. Krótko po tym wydarzeniu, Mel
umówiła się z nim na wieczór, a teraz nie jest w stanie powstrzymać się od
opowiadania jak przystojny i kochany jest to facet. Tym razem słuchałam
wszystkiego, co mówiła z wyjątkową uwagą, nie mogąc sobie pozwolić na uronienie
chociażby słowa. Przytakiwałam i uśmiechałam się sama do siebie, widząc jej radosną
twarz i błyszczące oczy.
- Jasmine – zaczęła w końcu, przerywając
swój monolog. – Jesteś jakaś rozkojarzona.
- Wydaje ci się – stwierdziłam i
odgoniłam od siebie myśli o Davinie, Tomie i pracy.
- Powiedz… - Melody urwała, gdyż
moja komórka rozdzwoniła się, obwieszczając wszem i wobec, że ktoś chce ze mną
porozmawiać.
Spojrzałam na wyświetlacz i
przełknęłam głośno ślinę. Znów on.
- Tak?
- Mieliśmy pogadać. – Davin odezwał
się natychmiastowo.
Uh… Trzeba było nie odbierać! Zagryzłam
niezręcznie wargę. Obiecałam, że z nim porozmawiam i teraz chyba nie mam innego
wyjścia.
- Dobrze, spotkajmy się w naszej
kawiarni za pół godziny.
- Będę. – Usłyszałam tylko, po czym
rozłączył się.
Zrezygnowana opuściłam rękę. Czasami
myślę, że wolałabym go już więcej nie widzieć, choć z drugiej strony chyba powinnam
wysłuchać, co ma mi do powiedzenia, prawda? Podniosłam wzrok na Melody, która
przyglądała mi się uważnie. Jej wzrok śledził każdy mój gest. Wymusiłam uśmiech
i podniosłam się z siedzenia.
- Niestety muszę już iść –
stwierdziłam, zerkając na nią przepraszająco.
- Kto to? – spytała ciekawsko.
- Emm… – Zastanowiłam się chwilę. –
To z pracy. – Kłamstwo ciężko przeszło mi przez gardło.
Myślę, że nie powinna wszystkiego wiedzieć.
W końcu spotkanie z Davem to nic takiego. Pójdę tam, wysłucham, co mój były
chłopak ma mi do powiedzenia i odprawię go z kwitkiem. Tak! Tak zrobię!
W ciągu dwudziestu minut zdążyłam dojść
na miejsce spotkania. Stanowczo postanowiłam sobie nie ulegać jego magicznemu
wpływowi. Będę twarda jak stal i zimna jak lód, mimo iż nigdy nie wychodziło mi
to tak jak trzeba. Poradzę sobie! Zaglądając przez duże okna do środka
dostrzegłam go, siedzącego przy bordowej ścianie. Mogłam się spodziewać, że
będzie na mnie czekał. Wzięłam głęboki wdech, po czym nacisnęłam klamkę.
Usłyszałam jak gdzieś nad moją głową rozdzwoniły się dzwoneczki. Przymknęłam na
chwile oczy. Miałam wrażenie, że wszyscy, łącznie z Davinem, zawiesili na mnie
wzrok. Tak bardzo chciałam przejść niezauważona i zakończyć tę sprawę. Powoli
podeszłam do stolika, przy którym się znajdował. Czułam, jak moje nogi uginały
się pod ciężarem ciała i podenerwowania, jakie we mnie wzrosło. Jeszcze chwila,
a zacznę się zataczać! Czym prędzej usiadłam naprzeciwko niego.
- Jak się czujesz? – spytał
troskliwie, a ja poruszyłam się niespokojnie. Niewidoczna dłoń zacisnęła się na
moim sercu.
- Całkiem dobrze. – Uśmiechnęłam się
nieznacznie. Natychmiastowo zganiłam się za ten serdeczny gest. Miałam być
przecież zimna jak lód!
- Czego tak właściwie chciałeś? – Mój
ton zmienił się na bardziej nieprzyjemny. Niech wie, że wszystko już skończone.
To ja kończę z nim!
- Jasmine… - przeciągnął moje imię,
a ja odwróciłam wzrok. – Spróbujmy jeszcze raz, proszę! No to teraz palnął z
grubej rury! Ale ja jestem silna i stanowcza.
- Nie, Davin. Między nami już nie
może być tak jak dawniej.
- Jeśli będziesz chciała, to
wszystko będzie cudownie. Musisz po prostu dać nam szansę. Jasmi, przecież
wiesz, że tak jest!
Ekscytacja w jego głosie
spowodowała, że kilka osób siedzących najbliżej, obejrzało się ciekawsko, a ja
odwróciłam od niego wzrok.
- Davin, chyba powinnam wracać z
powrotem.
Tak jak zdecydowałam, tak zrobiłam. Muszę
uciekać stąd zanim mnie złamie, bo czułam, że już dłużej nie wytrzymam. Wstałam,
obciągnęłam bluzkę i szybkim krokiem wyszłam z kawiarni. Nie zdążyłam jednak
dojść zbyt daleko, gdyż poczułam męską rękę na ramieniu. Zacisnęłam dłonie i odwróciłam
się do niego zmęczona. Popatrzyłam w jego piwne oczy i westchnęłam.
- Odwiozę cię, dobrze?
Nie, nie, nie! Niedobrze!
Uchyliłam usta, chcąc powiedzieć mu
to, co kotłowało się w mojej głowie. Kiedy jednak delikatnie przesunął kciukiem
po moim policzku, zrezygnowałam. No dobra, niech mu będzie! To nic między nami nie
zmieni!
Kiwnęłam na zgodę głową i udałam się
za nim. Gdy tylko usiadłam na miejscu pasażera, popatrzył na mnie badawczo,
jednak szybko odpalił silnik i ruszył. W skupieniu kierował pojazdem, a ja nie
mogłam się powstrzymać przed rzucaniem mu ukradkowych spojrzeń. Miałam szczerą
nadzieję, że tego nie zauważał. Nie widziałam, co tak właściwie teraz planuje,
odwożąc mnie do domu. Najbardziej jednak ciążyła mi świadomość, że wyglądał na
przybitego. Naprawdę! Wydawało mi się, że żałuje tego, co się między nami
wydarzyło. Nigdy jednak nie mogłam być niczego pewna.
- A co z Nicky? – odezwałam się
nagle.
- Nic, to był jednorazowy i głupi
wyskok – odparł niskim głosem.
Popatrzyłam na niego badawczo,
podczas gdy on swój wzrok utkwił w przedniej szybie samochodu. Nawet się nie
zorientowałam, gdy zatrzymał auto, odpiął pasy i odwrócił się w moją stronę.
Chciałam już wysiąść, jednak znów poczułam, jak jego ciepła dłoń przyciąga mnie
do siebie. Drugą dłonią podniósł mój podbródek i przybliżył się jeszcze
bardziej. Nie wiedziałam, co robić! Nie chciałam mu na to pozwolić, jednak samo
wyszło. Przymknęłam powieki, kiedy pocałował mnie delikatnie.
- Wróć do mnie – mruknął w moje
usta, gdy na chwilę oderwaliśmy się od siebie. Zaparło mi dech w piersiach, gdy
zerknęłam w oczy, które tak intensywnie obserwowały moją reakcję. Ten błysk,
który widziałam, kiedy na mnie spoglądał i po tym jak mnie całował. Znałam
dokładnie ich kolor. Piwny…
- Masz jeszcze tylko jedną, ostatnią
szansę – szepnęłam. Musnęłam przelotnie jego pełne wargi i wysiadłam z samochodu.
Czy powinnam była przekreślić
związek z powodu jednego wypadku? Zdecydowanie to zbyt trudne jak dla mnie
pytanie. Jedno wiem na pewno. Jestem głupia, bo co znów zrobiłam? Nabroiłam
sama sobie! Dałam mu szansę, oszukując siebie, bo przecież nadal mu nie
wybaczyłam i nie będzie to takie proste. Nic nie zmieni tego, że czuję się
zdradzona i upokorzona. Jego piwne oczy i anielska twarz wcale tego nie
ułatwiają! W takim razie co strzeliło mi do tej głupiej głowy?! Miałam być
zimna, stanowcza i twarda! Miękłam pod wpływem jego dotyku i spojrzenia, a on doskonale
wiedział jak to wszystko wykorzystać, ale… Dałam mu szansę i zobaczę, co
zamierza z nią zrobić.
*
- Możemy się spotkać? – Ciepły głos
odezwał się ponownie w słuchawce telefonu. Zdziwiłam się, że znów go słyszę.
Nie dałam jednak tego po sobie poznać.
- Oczywiście, że tak. – Uśmiechnęłam
się sama do siebie. Poczułam chwilowe ściśnięcie żołądka, kiedy okazało się, że
dzwoni właśnie on, Tom.
- Mógłbym… Mógłbym wpaść znów do
ciebie? – Niepewność w jego głosie była ciągle wyczuwalna i aż uśmiechnęłam się
sama do siebie. Czyżby nie był zbyt pewny siebie?
- Jasne – zapewniłam go. Przyjemnie ciepło
rozlało się po moim ciele. Jasmine! Opanuj się, kobieto, ty masz chłopaka,
którego kochasz! – Dzisiaj wieczorem?
- Jeśli masz czas…
- Nie ma sprawy, będę czekała.
Pożegnałam się czym prędzej, a potem
zerwałam się na równe nogi i wyszczerzyłam pod nosem. Czy powinnam reagować z
takim entuzjazmem? Nagle niewidzialna lampka zaświeciła się w mojej głowie. Czas
dowiedzieć się czegoś więcej o Tomie Kaulitz, jednak z innych niż do tej pory źródeł.
Gdy tylko laptop znalazł się na
moich kolanach, rozprostowałam zręcznie palce i wstukałam jego nazwisko w
wyszukiwarkę. Od razu rozpoznałam tę twarz na fotografiach. Brązowe oczy
spoglądały na mnie z pełną uwagą, a kolczyk połyskiwał w dolnej wardze.
Przez kolejną godzinę zagłębiałam
się w różnorodne wiadomości dotyczące Toma. Nie zdziwiłam się nawet, gdy
dowiedziałam się, że jest kobieciarzem. Prawdę mówiąc spodziewałam się tego.
Jest gwiazdą i najwidoczniej aktywnie korzysta ze swoich możliwości. Mnie to
oczywiście nie dotyczy, w końcu spotykamy się jako przyjaciele! Tak jest! Ale
nie powiem, nutka obawy wtargnęła do mojego umysłu i nie dawała spokoju.
Wszystko to, co mówił w wywiadach o dziewczynach na jedną noc ugrzęzło gdzieś
we mnie. Przełknęłam ciężko ślinę, myśląc o dzisiejszym wieczorze, kiedy znów
pojawi się u mnie w mieszkaniu. Nie… on chyba nie myśli, że…? Nie…
Wiedziałam tylko, że muszę
delikatnie zasugerować, iż powinien mi się wytłumaczyć. Skoro chce tak po
prostu wpadać do mnie na kawę, to chyba powinnam być dobrze poinformowana i
wszystko będzie jasne! Z rozmachem zamknęłam laptopa i zamyśliłam się chwilowo.
Nie. Te wiadomości nie wpłyną na moje stosunki z tym chłopakiem. Przecież tak
właściwie to nic nas nie łączy, to nawet nie jest jeszcze przyjaźń. On po
prostu jest gwiazdą, a ja fotoreporterem. Zaśmiałam się drwiąco. Że co myślałam?
Że zaprzyjaźnię się z taką osobą? Z chłopakiem, który ma na głowie zupełnie
inny świat i stoi po przeciwnej stronie balustrady? Jęknęłam ciężko, wbijając
głowę w poduszkę. Dość rozmyślań. Ciotka, echem… moja szefowa miała dać mi znać
o nowym zleceniu. Tak, skupmy się na pracy.
*
Głowa bolała mnie niemiłosiernie, gdyż
cały dzień spędziłam na obróbce zdjęć, później jeszcze odwiedziłam milion
sklepów i znów znalazłam się w redakcji, gdzie odwiedził mnie Davin. Nie wiem
jak, ale jakimś cudem dowiedział się, gdzie pracuję. Wymacał mnie na oczach
wszystkich kolegów, przez co myślałam, że ukręcę mu głowę. Poza tym miałam
skupić się na nowym zadaniu, ale jak miałam to zrobić, skoro dotyczyło ono
gali, na której będzie także on? Tak, Tom! W końcu to kolejna gala rozdania
nagród muzycznych. Jak ja mam mu teraz zrobić zdjęcie, udając, że wcale go nie znam?
Nie byłam pewna, czy mój obiektyw samoczynnie nie będzie kierował się w jego
stronę. Wtedy to miałabym problem.
A wracając do teraźniejszości: prawie
nie czułam stóp, tak mnie bolały! Dzisiaj przemierzyłam zdecydowanie zbyt dużo
kilometrów! A teraz wychodząc zza rogu prawie wpadłam na jakiegoś niewinnego
chłopaka. Jeszcze bym go nieumyślnie zabiła i wtedy narobiłabym sobie
zmartwień. Zaraz dojdę do domu, jeszcze tylko ostatnia prosta. Przymknęłam na
chwile oczy, czując zmęczenie i to był błąd! Znów na kogoś wpadłam, jak to
możliwe? No dobra, może przymknęłam je na troszkę dłużej niż na chwilę?
Zaczęłam machać rękoma, gdyż jakieś ramiona oplotły się wokół mnie, kiedy
prawie straciłam równowagę. Przyjemny zapach wdarł się w moje nozdrza, a gdy
tylko stanęłam stabilnie na nogach, zobaczyłam parę dużych, czarnych okularów.
Popatrzyłam prosto w nie, zdezorientowana. Jego twarz wydawała się być
zdecydowanie zbyt blisko, więc czym prędzej wyplątałam się z jego ramion,
dostrzegając subtelny uśmiech na pełnych wargach. Zamrugałam gwałtownie.
- Już jesteś? – zdziwiłam się,
niezręcznie poprawiając torebkę na ramieniu. Spojrzałam przelotnie na zegarek.
– Nie zauważyłam, że już tak późno! Długo czekasz?
- Chwilę już tutaj stoję. Ale
spotkałem kilka miłych dziewczyn. – Zerknęłam na niego badawczo, kiedy
uśmiechnął się zadowolony. Coś ścisnęło mnie w dołku, gdy odrzucił kaptur
zarzucony na głowę.
- Dobra, chodź, zamówimy pizzę! – Szybko
złapałam go za dłoń i pociągnęłam w stronę wejścia do kamienicy. Jego ciepłe
palce zacisnęły się na moich mocniej, podczas gdy posłusznie za mną kroczył. W
końcu stanęliśmy przed odpowiednimi drzwiami, a ja z pośpiechem wyciągnęłam
klucz.
- Przepraszam, kurcze… – mruczałam
pod nosem, gdy już weszliśmy do środka. Z pośpiechem zrzuciłam buty, by przed
nim wpaść do pokoju i ogarnąć wszystko, co było nie tak.
- Jasmine! – Złapał mnie za ramię
nim zdążyłam dotrzeć do pokoju. – Nic się nie stało. – Uśmiechnął się, unosząc
jeden kącik ust do góry. Podniósł mój podbródek, spoglądając w moje oczy.
Alarm, alarm!
- Em… - zmieszałam się chwilowo, z
powrotem opuszczając głowę. – Nie zwracaj uwagi na bałagan!
- Nie ma sprawy.
Znów uniósł mój podbródek, a mnie
trochę niezręcznie było się wyrwać.
- Te oczy już nie jedno widziały. – Znów
poraził mnie tym swoim spojrzeniem, a ja przez chwilę zastanowiłam się, co tak
właściwie miał na myśli. – Powinienem ci kiedyś pokazać pokój Georga – zaśmiał
się, odsuwając ode mnie na większą odległość. Poczułam, jak przyjemne ciepło
gdzieś się ulatnia.
Gdy tylko oboje znaleźliśmy się na kanapie,
wyciągnęłam ulotkę najbliższej pizzerii.
- Właściwie to moglibyśmy się sami
do niej wybrać, ale rozumiem, że to nie jest zbyt dobry pomysł.
W odpowiedzi popatrzył na mnie
bezradnym wzrokiem.
- Chyba, że chciałabyś być otoczona
przez kilku ochroniarzy.
- O nie, to odpada. – Pokręciłam
natychmiast głową.
Przysunął się do mnie nieznacznie, a
jego ręka otarła się o moją, kiedy chciał zerknąć na ulotkę. Czy tylko ja
rejestruję te nieznaczne zachowania?! Czas się opanować. Spojrzałam na jego
skupioną twarz, gdy przebiegał wzrokiem po różnych pozycjach.
- Musi być wegetariańska. Nie jestem
mięsożercą. – Spojrzał na mnie znacząco i poruszył brwiami, na co dałam mu
kuksańca w bok. Szybko jednak wybraliśmy coś, co odpowiadało nam obojgu i
zamówiliśmy pizzę.
- Tom… - przeciągnęłam jego imię, a
on uśmiechnął się anielsko. – Wiesz… - Chciałam
delikatnie zacząć temat. – Dowiedziałam się, że jesteś strasznym kobieciarzem
i… takie tam – walnęłam niespodziewanie, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Nie
ma co, jestem mistrzynią taktu! Czując jak moje policzki pokrywają się lekkim
rumieńcem, zerknęłam na niego zaintrygowana. Dociekliwość pierwsza klasa!
- Nie wierzysz? – Przysunął się do
mnie znacząco, a ciepły oddech omiótł moją szyję. Widziałam jak kącik jego ust
drga lekko w rozbawieniu.
- Eee… Sama nie wiem, dlatego pytam
ciebie - wydukałam speszona jego nagłą bliskością.
Spojrzał na mnie tak, że przeniknął
mnie dreszcz. Uh… i po co mi to było? Chyba już znałam odpowiedź na swoje
pytania. A jeśli tego samego próbuje na mnie?!
- Ile prawdy jest w tych
jednorazowych wypadach z dziewczynami? – Przezwyciężyłam speszenie i zebrałam
się w sobie.
Roześmiał się, powracając znów do
właściwiej pozycji, a ja odetchnęłam głęboko. A może żałowałam, że się odsunął?
- To nic takiego. – Wzruszył
ramionami. - Trochę prawdy w tym jest – przyznał, zamyślając się chwilowo. Po
chwili jednak machnął ręką bagatelizując problem.
- Dobrze, że jesteś chociaż szczery
– mruknęłam. – Ale no wiesz, wróciłam do Davina.
Dodałam to, żeby mieć stu procentową
pewność, iż dobrze się rozumiemy.
- Wróciłaś do n i e g o?
Zamarł na chwilę, patrząc na mnie niedowierzająco,
a ja spojrzałam na niego niewinnie, kiwając potwierdzająco głową.
- Tak i mam nadzieje, że skorzysta z
ostatniej szansy – dodałam.
- Jasne, ale byłem pewny, że to już
za wami.
W jego czekoladowych oczach pojawił
się gram zawodu.
- Nie powinnaś z nim być. Z tego co
mówisz, nie zasługuje na ciebie. - Popatrzyłam na niego, zaskoczona tymi
śmiałymi słowami. Mimo wszystko skwitowałam tą uwagę milczeniem i wzruszyłam
ramionami.
Dlaczego mi to mówi? Nie znamy się
zbyt dobrze, a Davin to tylko m o j a cholerna sprawa. Mój chłopak, moja miłość
i moje złamane serce. Sama wiedziałam, że prędzej czy później bym do niego
wróciła, to była tylko kwestia czasu. Tak, dojrzałam do tego, aby to
powiedzieć. Wróciłabym do niego, bo nie wyobrażałam sobie takiego zakończenia
naszej znajomości. Ciągle starałam się tylko oszukiwać samą siebie.
- Mam nadzieję, że nie będzie
zazdrosny, że tu jestem. O ile mu mówiłaś…
- Nie – zaprzeczyłam natychmiast. –
On nic nie wie i nie musi wiedzieć. – Popatrzyłam na niego intensywnie, chcąc
podkreślić wagę swoich słów. - My spotykamy się tylko na przyjacielskich
warunkach, to oczywiste.
Przejechał językiem po wargach,
zerkając na mnie uważnie. Mimo całej tej rozmowy, miałam wrażenie, że w jego
oczach pojawiła się odrobina rozbawienia.
– Ale uważaj, w końcu jestem
kobieciarzem. – Poruszył charakterystycznie brwiami. Popatrzyłam na niego lekko
zmieszana. Po co ja się wtedy do cholery odzywałam?
- Pizza! – wyrwało mi się, kiedy od
niezręcznej wymiany zdań uratował nas dzwonek do drzwi. Szybko wstałam z kanapy
i udałam się w kierunku przedpokoju. Otworzywszy drzwi, zobaczyłam przystojnego
blondyna. Uśmiechnęłam się do niego, podając odliczoną kwotę, a po chwili
zamknęłam za sobą wejście do mieszkania. Nim zdążyłam się zorientować, Tom stał
już za mną i wciągał zapach naszego posiłku. Zmierzyłam jego sylwetkę
zaskoczonym spojrzeniem, podczas gdy on złapał pudełko w dłonie i zaniósł do
salonu. Położył je na stoliku, przez chwilę rozkoszując się jej widokiem.
Uśmiechnęłam się pod nosem, zerkając na jego sylwetkę.
- Talerze chyba nie będą potrzebne?
– odezwał się, patrząc na mnie znad pudełka z pachnącą pizzą.
- Nie, ale wezmę coś do picia. – Zniknęłam
za drzwiami.
Otworzyłam szafkę i chwyciłam dwie
szklanki, potem sięgnęłam jeszcze butelkę coli i wróciłam do niego. Szybko
znalazłam się u jego boku, patrząc jak już ze smakiem objada się pizzą. Nalałam
nam obojgu i podałam mu szklankę.
- Następnym razem każę się komuś
przywieźć.
Uśmiechnął się znad szklanki,
wskazując na nią wzrokiem.
- Nie ma sprawy, napijemy się wina,
bylebyś mnie nie rozpił! – zaśmiałam się, chwytając w dłoń kawałek pizzy.
- O to się nie martw, będziesz w
dobrych rękach – stwierdził, po czym szybko zapchał usta kolejnym kęsem.
Spojrzałam na niego pobłażliwie.
- Potrafię sama o siebie zadbać!
- Nie wątpię! – zaśmiał się, patrząc
na moją oburzoną minę. – Ale czasem można dać też innym zadbać o siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz