Można sobie myśleć, co się chce, ale
nie chciało mi się wstawać. Było mi tak ciepło i przytulnie. Mruknęłam cicho
pod nosem, a pod powiekami znów zobaczyłam ciąg dalszy snu, który przed chwilą
się rozpłynął. Otworzyć powieki? Nie… To było zbyt ciężkie zadanie, choć czułam
się już wyspana. Uh, czas mieć to za sobą.
Zamrugałam leniwie, jednak pokój,
który zobaczyłam nie wyglądał jak moja sypialnia. Zmarszczyłam czoło w geście
zamyślenia, a mój otępiony przez sen mózg jeszcze nie do końca nadążał z
przesyłem informacji i bodźców, kiedy na talii poczułam delikatny dotyk.
Poruszyłam lekko dłonią, pod palcami wyczuwając jakiś materiał, który tak jakby
ciężko się poruszał. Spojrzałam w bok, a moim oczom ukazała się anielska twarz jednego
z członków zespołu Tokio Hotel. Przyłożyłam zaskoczona dłonie do ust, żeby nie
wydać żadnego nieodpowiedniego odgłosu. Wzięłam głęboki wdech i przyjrzałam mu
się badawczo. Co jest? Tak szybko wczoraj usnęliśmy?! Nachyliłam się nad nim
delikatnie, chcąc sprawdzić, czy na pewno śpi. Widząc jego równomiernie
unoszącą się klatkę piersiową i zamknięte oczy uznałam, iż faktycznie tak jest.
Usnęliśmy tutaj.
Siedziałam
oparta głową na jego klatce piersiowej. Jego dłoń delikatnie gładziła moje
ramię. Właściwie to nie mam pojęcia,
jakim cudem znaleźliśmy się w takiej pozycji. To chyba jego oczy. Te
czekoladowe tęczówki, radość, kiedy się śmiał i głęboki głos. Gdy objął mnie
delikatnie, nie potrafiłam się oprzeć i tak po prostu ufnie się w niego
wtuliłam. Czy myślałam w tamtej chwili o Davinie? Nie, zdecydowanie wyparował
mi z głowy, a i ja byłam w innym świecie, spowita nutką jego męskich perfum.
Coś ściskało mnie w dołku, gdy pomyślałam o Davie, ale ostatecznie nic złego
nie robiłam. Przymknęłam chwilowo
oczy, rozkoszując się ciepłem bijącym od chłopaka. Chyba potrzebowałam
bliskości, ale w życiu nie pomyślałabym, że otrzymam ją właśnie od Toma.
-
Wiesz… jestem głupia – mruknęłam, jak gdyby nigdy nic, mając na myśli wszystkie
zawirowania związane z facetami w moim życiu.
-
Nie mów tak – odezwał się nieco zachrypniętym głosem. - Jesteś inteligentną i
kochaną osobą. – Wiedziałam, że uśmiechnął się pod nosem. Jego ręka ciągle
delikatnie mnie gładziła, miałam wrażenie, że boi się dotknąć mnie odważniej.
Spojrzałam
w jego twarz skąpaną w nikłym świetle sączącym się z lampki i zarumieniłam się
lekko.
-
Naprawdę.
Poczułam,
jak jego dłoń zsuwa się na moją talię, a po moim ciele przeszedł drobny
dreszcz.
-
Nie znasz mnie dobrze.
-
Wydaje mi się, że znam cię już wystarczająco. – Uśmiechnął się i westchnął
głębiej.
Chyba
go rozumiałam. Sama wreszcie poczułam się, jakbym znała go już bardzo długo,
jakbym rozmawiała z nim od zawsze.
Ułożyłam
się znów wygodnie, nieświadomie gładząc jego klatkę piersiową. Przymknęłam
oczy, a w mojej głowie ciągle tliło się pytanie, czy aby nie pozwalam sobie na
zbyt wiele, jednak skutecznie je odrzucałam. Ostatecznie to nic takiego. To był
tylko przyjacielski uścisk. Nawet nie zorientowałam się, kiedy nagle odpłynęłam
w objęciach morfeusza i samego Toma Kaulitza.
Mój wzrok powędrował na zegarek w
komórce. Po ósmej. Nie będę go jeszcze budzić! Tak ładnie śpi, a ja w tym
czasie się ogarnę, tak! A jeśli ma wywiady to one poczekają! Przecież to
gwiazda, tak? O matko!
Dotknęłam jego dłoni, która jeszcze
mocniej oplotła mnie w pasie, przysuwając bliżej swojego ciała. Westchnęłam cicho,
wstrzymując chwilowo powietrze. Delikatnie podniosłam jego rękę i wydostałam
się spod jego uścisku. Zerknęłam na niego przelotnie i poczułam, że znów robi
mi się ciepło.
Na czubkach palców popędziłam w
stronę łazienki. Szybo wzięłam prysznic, umyłam zęby, wysuszyłam i uczesałam
włosy. Ubrałam się i jeszcze raz spojrzałam w lustro. Nałożyłam lekki makijaż i
odłożyłam kosmetyki na właściwe miejsce. Dobra, czas obudzić Toma. Znów cicho
wkroczyłam do pokoju i po co cicho? Przecież miałam go obudzić! Tak jakby nie
mógł sam wyczuć, że powinien już wstawać. Jak widać, wcale nie miał zamiaru tego
robić, gdy po raz trzeci trącałam jego bok palcem. Nic nie działało!
- Tom – szepnęłam, przybliżając się
do jego ucha. – Czas wstawać!
Nie chciałam tego robić, jednak
musiałam. Nie mógł spać na tej kanapie do południa. Z tego co mi się wydaje on
także ma jakieś obowiązki. Ten jednak poruszył się tylko przez sen. I to by
było na tyle. Zdegustowana wypuściłam ze świstem powietrze. Zatarłam ręce, po
czym złapałam go za ramiona i potrząsnęłam całkiem mocno. Ku mojemu zdziwieniu
uchylił zaspane powieki, mierząc mnie natychmiastowo wzrokiem.
- Em… przepraszam za tę brutalność -
odezwałam się pierwsza. – Zasnęliśmy. – Krótko wyjaśniłam.
Natychmiast poniósł się jak oparzony,
a ja odsunęłam się gwałtownie. Rozejrzał się dookoła, jakby sprawdzając, czy
nic więcej poza tym ‘zasnęliśmy’ się nie wydarzyło. Po chwili popatrzył na mnie
i uśmiechnął się szelmowsko, kiedy nagle mój brzuch wydał bliżej
niezidentyfikowany odgłos. Zarumieniłam się delikatnie i ratując sytuację,
spytałam:
- Może zjadłbyś śniadanie?
- Ty na pewno chętnie.
Zaśmialiśmy się oboje.
- Zaraz coś zrobię.
Poderwałam się do góry, kątem oka
widząc, jak powoli podnosi się za mną, jednak skręca do łazienki. Szybko
przejrzałam zawartość lodówki. Jajka! Tak, to może się przydać, zrobię
jajecznicę!
Szybko wyciągnęłam wszystko to, co było
mi potrzebne i choć nie byłam dobra w kuchni, zabrałam się za rozbijanie jajek
na patelnię. Obróciłam się w poszukiwaniu Toma, który zaginął gdzieś w
łazience. Ku mojemu zdziwieniu stał w progu i przyglądał mi się z lekkim
uśmiechem, błąkającym się po pełnych wargach.
- Coś nie tak? Mam nadzieję, że
lubisz jajecznicę. – Wymownie spojrzałam na posiłek.
- Jasne. – Podszedł do mnie i stanął
tuż za moimi plecami. – Pomóc ci? – zaoferował się.
- Nie potrzeba, zaraz skończę –
mruknęłam, czując jego obecność, zaraz obok mnie. Kiedy się oddalił,
odetchnęłam głęboko. Usiadł przy małym stole, wydobywając z obszernej kieszeni
komórkę. Oparł ręce na stole i wpatrywał się w ekranik.
- Ojć… - Usłyszałam za plecami,
przez co obejrzałam się, nie wiedząc o co chodzi.
- Coś się stało?
- Młody rozpoczął akcję
poszukiwawczą. – Skrzywił się. – A w dodatku menager obiecuje uciąć mi… ehem, jeśli
nie pojawię się do 10 – wyjaśnił. Nacisnął odpowiedni przycisk i rozpoczął
wybieranie numeru, akurat w momencie, gdy usiadłam obok niego.
- Tom!
- Bill, nie drzyj się.
Głos w słuchawce był tak donośny, że
chciałam, czy nie, wszystko słyszałam.
- Gdzie ty się podziewasz? Zawsze
zaprowadzasz je do hotelu, a później wracasz do domu, ewentualnie do tour busa,
a gdzie teraz wylądowałeś!?
Speszona odwróciłam wzrok,
spoglądając w swój talerz.
- Bill! Nie byłem z żadną fanką! – Tom
przerwał mu ten ciągły wywód. Gorzej zagrzmiałoby: „byłem z fotoreporterką”.
Przełknęłam głośno ślinę.
- Wiesz, że Jost cię powiesi, jeśli
się nie zjawisz na wywiadzie!
- Spokojnie, przecież zawsze trzymam
się ustalonych godzin. – Oparł czoło o rękę. – O co ten hałas?
- Em… No dobra. Wyczuwam, że nie
jesteś sam. Pogadamy jak wrócisz – zdecydował w końcu.
Tom szybko rozłączył się i odrzucił
komórkę.
- Mój młodszy braciszek histeryzuje,
norma.
Parsknęłam pod nosem.
- Myślałam, że jesteście bliźniakami
– zauważyłam.
- Ale ja jestem starszy o dziesięć
minut, to zawsze coś, czym można go gnębić. – Uśmiechnął się pod nosem,
zabierając się do jedzenia. – Mmm… chyba dobrze, że wylądowałem u ciebie!
Oboje zaśmialiśmy się. Szybko
wciągnęliśmy posiłek, więc zebrałam naczynia i zaniosłam do zlewu. Kiedy się
odwróciłam napotkałam sylwetkę Toma, która stała bardzo blisko mnie. Spojrzał
na mnie ciepłym wzrokiem, a ja zadarłam głowę, żeby dobrze widzieć jego twarz.
Moje serce poruszyło się niespokojnie w piersi, gdy jego dłoń delikatnie
przejechała po moim policzku. Ciągle miałam wrażenie, że walczy ze sobą, żeby
mnie nie objąć. Momentami sama miałam ochotę poprowadzić jego dłonie na moją
talię, żeby w końcu przyciągnęły mnie do siebie. Skutecznie jednak tłumiłam to
pragnienie.
- Dziękuję za wieczór i poranek. – Uśmiechnął
się cwanie, jakby coś chodziło mu po głowie. Po chwili opuścił swoją dłoń. –
Muszę już jechać i trochę się odświeżyć – dodał.
Pokiwałam głową, chcąc powiedzieć
mu, jak miło spędziłam z nim ten czas.
– Tom – odezwałam się zanim jeszcze
zdążył ruszyć w kierunku drzwi. - Czy oni nie wiedzą, że mnie odwiedzasz? No
wiesz, fotoreporterkę, która w każdej chwili może cyknąć zdjęcie podczas snu, ze
śliną kapiącą z twoich ust?
Parsknął cicho, spoglądając na mnie
z większej odległości.
- Nawet w czasie snu, wyglądam dobrze,
kochana, więc nie masz na mnie haka. – Poruszył zabawnie brwiami. Kochana? Zerknęłam
na niego z rozbawieniem. – Ale nie, nie wiedzą, choć pewnie w końcu im to
powiem… a Davin, dowie się?
- Raczej nie. – Mój uśmiech znikł. Pokiwałam
przepraszająco głową. – Nie chcę psuć tego, co jest między nami, choć nie wiem
czy dobrze robię.
- Rozumiem.
Spojrzał na mnie w sposób, który
wyrażał coś zupełnie innego. Nie odzywając się już ani słowem, patrzyłam na to,
jak zakłada buty i poprawia bluzę, którą szybko wciągnął na ramiona.
- Do zobaczenia.
Patrzyłam, jak schodzi po schodach,
a potem odjeżdża w stronę swojego świata.
*
Tak naprawdę to nic nie rozumiał,
choć starał się. Znał ją dopiero od kilku tygodni, więc nie miał prawa wtrącać
się w to, jak układa sobie życie, mimo to chciał. Od samego początku wydawała
mu się szczególna… Tak, to dobre określenie. Musiała być szczególna skoro od
pierwszego spotkania nie potraktował jej tak, jak postąpiłby z każdą inną.
Teraz gdy już lepiej ją poznał, wiedział, że to coś innego niż dziewczyny,
które gościły w jego łóżku przez jeden wieczór. Tamte właściwie nic dla niego nie
znaczyły. Po prostu pojawiały się od czasu do czasu i tak samo szybko znikały.
Nawet nie wyobrażał sobie, aby mógł ją w taki sposób zranić! Bał się ją
dotknąć! Była jak mydlana bańka, która w jednej chwili może zniknąć, a tak
pragnął żeby tego nie robiła. W jej towarzystwie stawał się kimś innym, a
właściwie odnajdywał siebie. W ten sposób czuł się jeszcze tylko między
przyjaciółmi, z rodziną, bez kamer i dziennikarzy. Żadna z napotkanych
dziewczyn nie potrafiła dać mu tego uczucia, że znalazł się w odpowiednim
miejscu. Żadna z nich nie sprawiła, że czuł się jak normalny chłopak i żadna
jeszcze nie przyprawiała go o tak szybkie bicie serca. Przez cały wieczór
siedział obok niej, zmagając się w sobie, żeby jej nie objąć i nie musnąć jej
delikatnych ust. Chciał być bardzo ostrożny. Kiedy dowiedział się o Davinie, nie
chciał zrobić fałszywego kroku. Przyjaciele? Zdecydowanie podobało mu się to
sformułowanie, ale nie do końca. Sam nie mógł sobie uwierzyć, ale chciał czegoś
więcej. Nie wiedział nawet jak pogodzić ich… znajomość ze swoją pracą, ale w
tym momencie nie obchodziło go to. Kiedy w nocy wtuliła mocniej nosek w jego
szyję, obudził się. Czując jej ciepły oddech na swojej skórze, ledwo
kontaktował. Chciał przytulić ją jeszcze mocniej, a gdy to zrobił, znów zapadł
w sen. Znał ją tak krótko, a przez tą chwilę czuł, że tak właśnie powinno być.
To dziwne. Nie potrafił się bronić,
przed urokiem tej dziewczyny. Nie, nie był zakochany, w końcu to nie możliwe,
choć… Słowa Billa nieświadomie mogły wbić mu się do głowy i zalegnąć gdzieś w
podświadomości, czekając na odpowiedni moment, by zaatakować. W końcu to on
wierzył zawsze w wielką miłość. Skrzywił się lekko. Życie było łatwe z tymi
wszystkimi mało znaczącymi dziewczynami, ale niepełne. Zawsze czegoś w nim brakowało,
a teraz jakby odpowiedni zamek przeskoczył na właściwe miejsce.
Czyżby jego uczucia zaczęły
funkcjonować normalnie? Czy to jest normalne, że tak pragnie jej towarzystwa?
Widoku roześmianych oczu i delikatnych dłoni opierających się o jego ciało? Nie,
to nie mogło być normalne! Zresztą już sam się pogubił w tym co jest normalne,
a co nie. Nie bronił się przed uczuciem, towarzyszącym mu w jej towarzystwie.
Kochał ten przyśpieszony rytm serca, gdy znajdowała się blisko niego. Westchnął
cicho, już zastanawiając się nad ich kolejnym spotkaniem. Wierzyła, że będą
tylko przyjaciółmi. Chyba będzie musiał jej uświadomić, że oczekuje czegoś
więcej. Powinien zdecydować się na jakiś poważniejszy krok.
Zmienił bieg w samochodzie, ruszając
ze skrzyżowania. Po chwili wcisnął sprzęgło, wrzucając dwójkę. On nie widział
żadnych przeszkód, aby byli razem. No dobrze, może widział ich całe stosy, ale
zawsze wiedział, że jeżeli chce, to potrafi pogodzić ze sobą sprzeczności.
Zaraz, zaraz… Co on sobie w ogóle
myśli? Dostęp do niej jest zablokowany! Dokładnie tak! W końcu jest sławny.
Nagle w głowie zaświtała mu pewna myśl. Georg! Georg ma dziewczynę i nic nie
stoi im na przeszkodzie. Jednak co z tego, że on chciałby czegoś więcej? Tak,
chciałby, powiedział to sobie szczerze w myślach i zaśmiał się w duchu,
dochodząc do wniosku, że chyba ma urojenia! Problem jest w tym, że ona nie
chce. Myśląc o tym, zacisnął mocniej dłonie na kierownicy i zwolnił,
podjeżdżając pod studio, gdzie zazwyczaj wszystkich znajdował.
Wysiadł szybko z czarnego samochodu,
zamykając drzwi. Luźnym krokiem przeszedł do budynku, zauważając, że chyba
żadna fanka nie czai się w promieniu kilku metrów. Wszedł do środka, zastając
resztę zespołu i Davida. Szybko opadł na sofę obok Georga, ziewając przeciągle.
- Już jestem – mruknął, zerkając na
Davida. – I po co ten krzyk?
Ten udając, że go nie usłyszał,
przeszedł do drzwi i odezwał się tylko.
- Szykujcie się, niedługo jedziemy.
Wszyscy jak na komendę pokiwali
głowami. Tom spojrzał na Billa, który jak zwykle odziany był w swoje obcisłe
spodnie i koszulkę w kratkę. Uniósł brwi w geście zapytania, gdy dojrzał nieme
uwagi Billa.
- Po prostu wybrałeś sobie
nieodpowiednią chwilę na znikanie.
- Wiem przecież, ale dla Josta żadna
nie jest odpowiednia. – Prychnął, zastanawiając się, jak powiedzieć Billowi o
Jasmine. Ostatecznie był to jego brat i chyba powinien podzielić się z nim tym,
co zmieniło się w jego życiu, a może poczekać? Może nic więcej się nie zmieni i
po prostu będzie jeździł do niej raz na jakiś czas. Ona w końcu przestanie mieć
ochotę na spotkania z nim, bo ma Davina. Sam już nie wiedział, co o tym wszystkim
myśleć, jednak czuł, że zbliżał się czas, w którym będzie musiał wyjaśnić to
wszystko i rozeznać się dokładniej w sytuacji.
- Co ty taki zamyślony? Tom! Idziemy.
– Głos Georga wyrwał go z zamyślenia. Podniósł się szybko z sofy.
- Już, już… - westchnął, znów
napotykając minę Billa mówiącą: co jest?
Chyba nie miał wyjścia, musiał mu
wyjaśnić, gdzie ostatnio znikał, bo jego bliźniak nie da mu spokoju. Czemu on jak
jakiś radar wyczuwa, że coś jest nie tak? Patrząc wymownie na brata, skierował
wzrok na kolegów z zespołu. Później się dowie. Wbrew pozorom obawiał się jego
reakcji, choć i tak nic i nikt nie zmieni tego, co się z nim działo.
Po wywiadzie nastąpił czas na
następny wywiad, standard. Gazeta i telewizja obsłużone, a czas przeleciał im
między palcami ze zdwojoną szybkością. Kiedy odwalili swoja robotę, dostali
pozwolenie na odpoczynek, z obowiązkowym stawieniem się na miejscu zbiórki o
godzinie dziewiętnastej trzydzieści. Wysiadając z samochodu spojrzał na
zegarek, odliczając godziny dzielące ich od kolejnej gali, na której mieli się
pojawić. Szukając kluczy od drzwi domu, zauważył, że Bill podjeżdża na podjazd
i szybko wynurza się z pojazdu. Kiedy Tom zdążył otworzyć drzwi, Bill już
stawił się obok niego, gotowy, by rozpocząć przygotowania swojego stroju na
galę i wszystkiego co z nim związane. Wpadli do mieszkania i wbrew planom od
razu rzucili się na sofy, wzdychając ciężko.
- Tom, więc może teraz mi powiesz,
co się ostatnio z tobą dzieje? – odezwał się młodszy bliźniak. Uważne, ciemne
oczy, zmierzyły sylwetkę Toma, który skrzywił się lekko. Nie spodziewał się, że
jego brat akurat teraz zacznie swoje wypytywanie. Nie ma to jak atak z
zaskoczenia, prawda?
- Nic się ze mną nie dzieje. Byłem
ostatnio kilka razy u jednej dziewczyny. – Wzruszył ramionami, jakby nie
wywoływało to w nim żadnych emocji.
- U jednej, tej samej dziewczyny? – Upewnił
się Bill, prostując się w fotelu i spoglądając na niego spod uniesionych brwi.
Zauważył jednak tylko mordercze spojrzenie brata, więc od razu jego mina
nabrała łagodniejszego wyrazu.
- To ta fotoreporterka, która wpadła
na czerwony dywan. – Chrząknął, zerkając na Billa. – A teraz idę pod prysznic!
Zdążył zniknąć, zanim kolejne słowa i
prawdopodobnie jakieś przekleństwa potoczyły się z uchylonych ze zdziwienia
warg czarnowłosego. Przemierzając pomieszczenia chwalił siebie w duchu za tak
szybką ucieczkę. Kto by pomyślał, że to Bill będzie brał go na tak ‘poważne’
rozmowy. Przecież zawsze zadawał się z najróżniejszymi dziewczynami! Jak mógł
zauważyć, że teraz coś się zmieniło?
*
- Davin! – przywołałam go do
porządku, gdy po raz kolejny mnie zaczepiał. Pokręciłam wymownie głową, siedząc
na łóżku i obserwując jego poczynania. Gdy jego ręka znów znalazła się na mojej
tali, rozdrażniona przymknęłam oczy. Zastanawiałam się, czy powinnam ponownie
ją strącić. W końcu… pracowałam! Ciągle próbowałam skupić się na obróbce
zdjęcia, które znajdowało się na monitorze mojego laptopa. Chyba jednak
wszystko było przeciwko mnie. W mojej głowie ciągle powstawała wizja
dzisiejszego spotkania Toma na czerwonym dywanie, która skutecznie mnie
rozpraszała. Czemu nie mogłam przestać o tym myśleć? Do tego poczułam, jak Davin
odważniej obejmuje mnie w pasie i przywiera ustami do mojej szyi. Nie
odepchnęłam go, jednak nie zwróciłam na niego zbyt dużej uwagi.
- No już cię nie rozpraszam.
Uśmiechnął się anielsko, na co tylko
chrząknęłam wymijająco. Zrezygnowana położyłam się na łóżku, laptopa wciąż
trzymając na kolanach, a on ułożył się obok mnie.
Ostatnio drażniło mnie takie
zachowanie. Przed rozstaniem lubiłam tulić się do jego boku, czuć ciepło bijące
od chłopaka i wiedzieć, że ze mną po prostu jest. Lubiłam mieć poczucie, że
jest mój. Wszystko legło w gruzach po tej zdradzie. To raczej normalne, że nie
potrafię tak po prostu wrócić do tego, co było kiedyś. Po tym wszystkim
pozostała jakaś bardzo wyraźna rysa. A tak za nim tęskniłam! Wszystkie
sprzeczne emocje i uczucia tłumaczyłam sobie tym, że muszę przywyknąć do faktu,
iż znów jesteśmy razem, a poza tym nie miałam czasu na rozkoszowanie się
chwilową pieszczotą, kiedy miałam na głowie pracę.
Gdy znów poczułam usta Davina muskające
skórę mojej szyi, westchnęłam ciężko. Robił to tak delikatnie, że prawie tego
nie czułam. Nachylił się nade mną bardziej, a jego usta pieściły kącik moich
warg. Zastanawiałam się czy brakuje mu mnie, czy tylko chwilowej przyjemności,
ale zaraz! Jak ja w ogóle mogłam tak myśleć?! To chyba jasne, że chodzi mu o
mnie, prawda?
Jego ręka wsunęła się pod moją
bluzkę, gładząc skórę przy krawędzi moich spodni. Podniosłam się gwałtownie,
delikatnie odpychając jego pocałunki. Z roztargnieniem spojrzałam na zegarek.
Chyba czas się szykować. Przeszłam koło zawiedzionego Dava, starając się nie
patrzeć na jego twarz i sprawdziłam czy wszystkie akumulatorki na pewno są
naładowane. Chwyciłam cały zestaw i wrzuciłam go do torby. Dołożyłam tam inne
podręczne rzeczy, nie zapominając oczywiście o narzędziu swojej pracy. Kiedy
już wszystko było zapakowane, chwyciłam za ciuchy, które nadawały się na galę i
udałam się do łazienki. Wygoda wygodą, na nogi wciągnęłam jednak botki na
niskim obcasie. Większość fotoreporterów to mężczyźni – nie bez powodu.
Fotograf, nie chcę używać słowa paparazzi, często musi nosić ze sobą ciężki
sprzęt, aby zdobyć takie zdjęcie, jakie jest wymagane. A tak poza tym, to pchają
się i przeciskają jak rasowi bokserzy, muszę więc mieć jakiś sposób, aby nie
wylecieć na czerwony dywan po raz drugi. W tej wielkiej rodzinie, w której
panowała konkurencja, powinniśmy się niby wspierać, ja jednak zamierzałam
nadepnąć obcasem każdego, który się nawinie. Lepiej niech nie próbują
wykorzystywać swojej potężniejszej sylwetki przeciwko mnie. Niezły plan, co?
Zaczynam się wprawiać.
Gdy byłam gotowa, złapałam za torbę
i popatrzyłam na Davina, który nadal wylegiwał się na mojej kanapie. Nie
musiałam jednak długo czekać, podszedł do mnie i objął w talii. Moje dłonie
przesunęły się na jego ramiona, gdy pocałował mnie namiętnie.
- Będziesz musiała wynagrodzić mi
ten niepełny wieczór – szepnął i popatrzył mi w oczy. Poczułam, jak jego dłonie
wymownie łapią mnie za pośladki. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, choć
nieco niechętnie.
Czy mogłam mu nie wybaczyć? Chyba
mogłam, ale nie potrafiłam lub po prostu chciałam, żeby wszystko wreszcie
wróciło do normy. Nie byłam jednak pewna, czy to możliwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz