Przymykając oczy, rozkoszowałam się
ciepłym wiatrem omiatającym moje policzki. Opierając łokcie o parapet,
wychylałam się, twarz trzymając skierowaną w stronę słońca. Grzało moje powieki
coraz słabiej, obniżając swoje położenie na horyzoncie i jednocześnie
zmieniając kolor nieba i chmur, które na nim zalegały. W moich uszach pojawił
się przyjemny śpiew ptaków, które nadal nieśmiało wyglądały zza gałęzi drzew,
jakby bały się, że zaraz znów pojawi się zima. Kiedy doleciał do mnie przyjemny
zapach kwiatów, podczas gdy żadnych kwiatów wcześniej nie widziałam,
uśmiechnęłam się lekko. Uchyliłam powieki, pokonując chwilowe natężenie
jasności w moich oczach i omiotłam okolicę spojrzeniem. Nikt nie zwrócił uwagi
na mnie, wyglądającą przez okno. Mało osób poruszało się już po ulicach, a
powinni. Wiosenne dni, to najlepsze dni w roku. Słońce nie grzeje jeszcze tak,
że się rozpuszczasz. Wciąż pragnęłam jego ciepła, choć niedługo to się zmieni, ponieważ
lato nadchodziło wielkimi krokami.
Siedząc w oknie i obserwując spod
przymkniętych powiek wszystko dookoła, czekałam na swojego gościa. Mimowolnie
się stresowałam i starałam się zrobić wszystko, aby temu stresowi zapobiec. Dobrze
mi to wychodziło, do czasu, w którym znów o tym pomyślałam. Ostatecznie miała
to być tylko kawa, ale uznałam, że pomimo mojego braku talentu kulinarnego,
muszę coś przygotować. Odwracając się od okna, poprawiłam krótką firankę.
Oparłam się o parapet i znów prześledziłam położenie każdego przedmiotu w
pokoju. Wszystko wydawało się być na swoim miejscu, a ja coraz bardziej
odlatywałam. Przechodząc przez pomieszczenie, pogładziłam dłonią miękkie
poduszki znajdujące się na kanapie, które kolorystyką pasowały do beżowych
ścian, przyjrzałam się uważniej szklanemu stoliczkowi, stojącemu tuż przy
wygodnym siedzeniu. Podeszłam do dużego lustra, wiszącego w przedpokoju, po czym
jeszcze raz spojrzałam na siebie krytycznie. Zdążyłam tylko przejechać dłonią
po włosach, kiedy usłyszałam ciche pukanie.
Moje serce zabiło mocniej, gdy
skierowałam się w stronę drzwi. Popatrzyłam przez wizjer, aby upewnić się, kto
stoi po drugiej stronie, a był to wysoki chłopak w lekkim, białym sweterku i
luźnych dżinsach. Szybko otworzyłam drzwi, napotykając czekoladowe spojrzenie.
Uśmiechnęliśmy się dokładnie w tym samym momencie.
- Wejdź – przepuściłam go w
drzwiach, dopiero teraz zauważając, co trzyma w ręku. Zarumieniłam się lekko,
kiedy podszedł do mnie z tym samym szelmowskim uśmiechem i podał małą, czerwoną
różyczkę.
- To dla ciebie – mruknął. – A to…
To też dla ciebie, ja prowadzę – pokazał mi ozdobną torebkę, w której
znajdowało się czerwone wino. – Miała być tylko kawa, ale miałem nadzieję, że
nie będziesz miała nic przeciwko winu. – Uśmiechnął się zadziornie, a ja
postanowiłam natychmiast pozbyć się tego upierdliwego rumieńca ze swoich
policzków. Wzięłam dwa głębokie oddechy, czując się niezręcznie.
- Jasne, że nie! – Mój głos wydawał
się być nadmiernie piskliwy i entuzjastyczny.
Jasmine! Co się z tobą do cholery dzieje?
Ostatecznie jest to tylko przystojny chłopak. Gwiazda, ale w każdym razie
jesteśmy w podobnym wieku, prawda? Możemy się zakolegować. To nic strasznego,
jednak kiedy tylko patrzyłam na jego czekoladowe oczy, odwracałam wzrok. Luźnym
krokiem przeszedł do mojego skromnego saloniku.
- Zaraz przyjdę, przygotowałam coś
do przekąszenia – dodałam, po czym zniknęłam w kuchni. Oparłam dłonie na blacie
i wypuściłam ze świstem powietrze. Nie byłam pewna, czy to był dobry pomysł.
Dopiero co zerwałam z chłopakiem, ekhem… a właściwie to on mnie zostawił, a już
u mnie w mieszkaniu pojawił się jakiś nowy osobnik. Pokręciłam z rezygnacją
głową. To nie moment, żeby mieć wątpliwości! To nie jest randka, tylko
spotkanie, więc nie mam się czym martwić. Wzdrygnęłam
się lekko, kiedy niespodziewanie usłyszałam jego głos.
- Masz ładne mieszkanie –
stwierdził, rozglądając się po kuchni.
- Strasznie małe – stwierdziłam. –
Ale mnie to wystarcza – wzruszyłam ramionami, odtrącając od siebie myśli o
Davinie. Nie może pojawiać się w każdym aspekcie mojego życia!
- Ładnie je urządziłaś.
Stanął obok mnie, opierając się o
blat i patrząc jak nakładam mu spora porcję spagettie. Czułam jego wzrok
wiercący we mnie ogromną dziurę i przeszył mnie dreszcz. Chyba nie jestem
gotowa na spotkania z facetami. Czemu tak cholernie przypominają mi o tym, co
on mi zrobił?!
- Kiedy się tutaj przeprowadziłam,
to była kompletna ruina. Myślę, że udało mi się doprowadzić je do porządku –
spojrzałam na niego dumnym wzrokiem, uśmiechając się wbrew ostrzegawczym dźwiękom,
które pojawiały się w moich myślach.
- Mmm… - mruknął wciągając zapach
potrawy.
- Sięgniesz szklanki? – poprosiłam,
zerkając na wyższą półkę, a po chwili na swoje zajęte ręce, w których trzymałam
dwa talerze.
- Jasne – zaśmiał się pod nosem, zerkając
na mnie ukradkiem.
On wyraźnie był zadowolony, że tutaj
jest. Nachylił się nad blatem, otwierając szafkę. Mimo wszystko uśmiechnęłam
się do siebie, bo był miły. Do moich nozdrzy dotarły jego perfumy i od razu
odwróciłam się w drugą stronę, wciągając gwałtownie powietrze.
- Jeśli możesz, to weź też wino –
mruknęłam i szybko ulotniłam się do pokoju, gdzie włączyłam cichą muzykę i usiadłam
na kanapie. Wreszcie zabraliśmy się za jedzenie. Dopiero teraz spostrzegłam,
jak długo czekał na to mój żołądek.
Popijając wino, a właściwie to ja je
popijałam, gdyż on przyjechał samochodem, rozmawialiśmy w najlepsze. Od razu
się wyluzowałam. Jeden kieliszek wina, po chwili następny. Wystarczyła tylko
chwila i było mi raźniej. Wsłuchiwałam się w to, co mi opowiadał. Nie spodziewałam
się, że taka osoba, jak on jest tak skłonna do żartów. W krótkim czasie nasłuchałam
się już historii o członkach zespołu, członkach rodziny, o wszystkim i o
niczym. O błahostkach i o tym, jak bardzo czasem chciałby się ulotnić w inne
miejsce. Dzisiaj właśnie umożliwiłam mu chwilę bez pracy, wysłuchiwania o
nowych planach i zamiarach na przyszłość. Wspomniał o swoich wspaniałych
fanach, dzięki którym to wszystko osiągnęli, z goryczą przypomniał sobie te
niemiłe sytuacje. Fanki, które rzucają się na samochody, w których się znajduje
zespół, te które ich gnębią bez końca. Żalił się, że mimo że jest facetem,
czasem czuje się całkowicie bezbronny w obliczu chmary wrzeszczących
nastolatek. Współczułam mu. Gdyby nie miał ochroniarza, prawdopodobnie nie
przeżyłby długo w ich otoczeniu. Zdarzały się też zabawne momenty, kiedy fanki
rozebrane czekały na nich w ich pokojach hotelowych. Mówił, że czasem brakuje
mu codzienności, która w jednej chwili zniknęła i rzadko ma okazję jej zaznać,
a razem z bratem lubi zamknąć się w domu, nie golić się, chodzić w dresach i
nie przejmować się, jak to ujął, zbyt natarczywymi fotografami. W tym momencie
popatrzył na mnie z uśmiechem na twarzy i trącił lekko ramieniem.
- Ale ty się nie przejmuj – dodał. –
Ciebie lubię. – Pogłaskał mnie delikatnie po włosach, na co rozchmurzyłam lekko
naburmuszoną minę. Upiłam jeszcze łyk wina i oparłam się o boczne obicie
kanapy, tak żeby mieć go na wprost.
- Jeszcze mi w krew tak nie weszło
ganianie za gwiazdami. Myślę, że dałbyś sobie ze mną łatwo radę.
Przypomniałam sobie moją nieudaną
próbę podejrzenia romansu Listinga i od razu postanowiłam o tym zapomnieć.
- Tobą chyba nie musiałbym się
martwić? – Jego szeroki uśmiech przykuł moja uwagę.
- No nie wiem. – Odchyliłam głowę do
tyłu, czując jak moje włosy swobodnie opadają na bok. – Pamiętaj, z kim się
zadajesz – zaśmiałam się, drocząc się z nim. Odwróciłam twarz w stronę okna,
ciągle jednak czułam, jak jego oczy uważnie śledzą każdy mój ruch.
- To mogę zrobić ci zdjęcie? – spytałam
zadziornie.
Przybliżyłam się do niego, dopijając
wino z kieliszka do końca. Zakrztusił się, napojem, który w tej chwili wypił.
Popatrzył na mnie niepewnie, kiedy już delikatnie powaliłam go po plecach. Mój
anielski uśmiech chyba spełnił swoją rolę, choć widziałam, że w jego głowie
toczy się bitwa.
- Tylko do użytku domowego –
zastrzegł, a w jego oczach nadal tliły się ogniki niepokoju.
Zauważyłam, że ciężko jest mu komuś całkowicie
zaufać. Wcale tego nie oczekiwałam, w końcu w ogóle się nie znaliśmy się.
Miałam wrażenie, że jestem tylko czymś w rodzaju odskoczni. Chwilą, momentem,
który niedługo się skończy i nie będzie musiał do niego wracać. Mi może się
wygadać, a później ulotnić jak gdyby nigdy nic. Cóż… mogę powiedzieć, że on
również pełni taką rolę w moim życiu. Muszę przyznać, że odkąd zagadał mnie
rozmową, przestałam myśleć o Davinie. Chociaż na chwilę.
- Spokojnie – popatrzyłam na niego
uważnie, a nasze spojrzenia się spotkały. - Tylko do użytku domowego.
Uśmiechnęłam się i w podskokach
pobiegłam po aparat, ciągle czując jego wzrok na sobie, co zaczęło mnie już coraz
bardziej krępować. Kiedy wróciłam w moim kieliszku znów pojawiła się nowa
porcja wina, a ja niewiele myśląc natychmiast po nią złapałam, upijając kilka
łyczków. Jak tak dalej pójdzie, to mnie rozpije.
- Mogłem wziąć dwie butelki. – Popatrzył
na mnie z małym uśmiechem, błąkającym się po miodowej twarzy, jednak udałam, że
nie słyszę jego uwagi.
Wróciłam na kanapę obok niego.
Uruchomiłam aparat i ze skupieniem przytknęłam do niego oko, przymykając
drugie.
- Nooo, uśmiechnij się – mruknęłam i
pomknęłam jedną dłonią, aby go połaskotać.
- Jasmine! – Zerwał się na równe
nogi, pod wpływem mojego dotyku. Po chwili poczułam jego dłonie na sobie, które
pomknęły na moje żebra, wywołując mój śmiech, niosący się po całym
pomieszczeniu. Wskoczył na kanapę tuż nade mną, nie przestając mnie łaskotać.
- Tom… – pisnęłam żałośnie. –
Starczy! – sapnęłam, kiedy zabrał dłonie. – Kręci mi się w głowie – wyznałam,
zerkając przelotnie na pusty kieliszek.
Podniosłam się na łokciach, nad sobą
napotykając jego śliczne czekoladowe oczy. Zamrugałam gwałtownie, chcąc
wyostrzyć obraz znajdujący się przede mną. Czując dreszcz przebiegający przez
moje ciało, swoją dłoń położyłam na jego piersi i popchnęłam go delikatnie. Od
razu wrócił do poprzedniej pozycji. Spojrzałam na niego spod przymkniętych
powiek. Siedział z lekkim uśmiechem błąkającym się po jego ustach, wyglądał
jakby się nad czymś zastanawiał, a chwila ciszy, która nastała zupełnie mu nie
przeszkadzała. Patrząc na jego twarz, przyglądając się jego ustom, które tyle
dzisiejszego dnia mówiły, doszłam do wniosku, że trafiłam w jego życie w
nieodpowiednim czasie lub najwłaściwszym momencie, jak kto woli. W momencie,
kiedy zdecydowanie potrzebował rozmowy trafił tutaj. Może przez przypadek, może
celowo nawiązał ze mną znajomość. Może brakowało mu kogoś innego w swoim
świecie, a może czuł się zagubiony i potrzebował rozmowy z kimś innym niż
ludzie z branży, którzy go otaczali. Był przesympatycznym chłopakiem, który nie
starał się na siłę kogoś zbajerować. Wydawał się być osobą, której puściły
szwy, a maska szyta grubymi nićmi, którą przybierał na co dzień, zanikała.
Miałam wrażenie, że przez ten jeden, krótki wieczór powoli otwierał się, a na
jego twarzy nie błąkał się już ten sztuczny uśmiech, który przywdziewał na
czerwonym dywanie. Teraz ten pełen serdeczności gest, skierowany był właściwie
do nikąd, bo przez tą krótką chwilę nawet na mnie nie patrzył. Otoczony
dźwiękami cichej melodii, wydobywającej się z radia, był pogrążony w chwilowym
zamyśleniu.
Zerkałam na niego uważnie. Jeszcze
jakiś czas temu w tym miejscu siedziałby Davin. Pocałowałby mnie delikatnie i
objął swoim ramieniem, dając mi poczucie ciepła. Zmierzyłam wzrokiem sylwetkę
Toma. Był szczuplejszy od Davina, jednak wyższy, a jego twarz była bardziej
pociągła i gładka. Nie chciałam ich porównywać, jednak ta myśl sama mi się nasunęła.
Szybko ocknęłam się z zamyślenia, kiedy odezwał się do mnie.
- Jamine, ile właściwie masz lat? – Zamrugałam
szybko powiekami, patrząc na niego trzeźwymi oczami. Byłam zaskoczona jego
pytaniem.
- Kobiet nie pyta się o wiek. – Porozumiewawczo
puściłam mu oczko. Zobaczyłam jego niezadowoloną minę. – Dwadzieścia dwa –
dodałam po chwili.
Pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Jesteś rok ode mnie młodsza, tak
myślałem. – Uśmiechnął się i również puścił mi oczko, na co zaśmialiśmy się
oboje. - Właściwie to cieszę się, że mnie tu zaprosiłaś – odezwał się śmiało.
- Ja też się cieszę, że to zrobiłam.
Przekonałam się, że nie zachowujesz się jak gwiazdeczka.
Uśmiechnęłam się serdecznie,
spoglądając na jego wargi i kolczyk, który połyskiwał w świetle lampki.
– I przestałam myśleć o tym, co
dzieje się teraz w moim życiu – dodałam, wspominając Davina, jednak nie
chciałam wyjawić zbyt dużo.
- Nie opowiedziałaś mi, co się
dzieje – mruknął zachęcająco, choć widziałam, że nie chciał naciskać.
Dobrze zdawał sobie sprawę z tego,
że nie znamy się. Mimo iż on opowiadał mi wszystko jak leci, wiedział, że jest
osobą publiczną, a gdybym sama chciała, mogłabym wszystko przeczytać w
Internecie, co nie byłoby jak dla niego zbyt dobrym rozwiązaniem. Bardzo często
plotki na różnorakie tematy nie były prawdziwe, choć niektóre zawierały w sobie
ziarno prawdy.
Skrzywiłam się lekko na jego słowa i
westchnęłam cicho. On opowiadał o swoich perypetiach tak długo, a ja nie
pisnęłam mu o tym ani słowa. Uchyliłam usta, chcąc coś powiedzieć, kiedy
usłyszałam donośne pukanie do drzwi. Uniosłam brwi w geście zdziwienia, nikogo
nie zapraszałam.
- Poczekaj tutaj chwilkę. Nie wiem
kto to, ale zaraz to załatwię.
Szybkim krokiem skierowałam się do
drzwi. Kto to mógł być? Wyjrzałam przez wizjer, a moje serce przyśpieszyło
tempa, widząc kruczoczarne włosy, mojego byłego chłopaka. Obejrzałam się za
siebie, chcąc sprawdzić, czy Tom nadal siedzi na tej samej kanapie i czy nie
ruszył za mną w stronę drzwi. Gdy nic takiego nie zauważyłam, niepewnie złapałam
za zimna klamkę, odkluczając wcześniej drzwi.
- Dav… - Nie zdążyłam nic więcej
powiedzieć, kiedy wszedł mi w słowo donośnym głosem. Uchylając minimalnie
drzwi, popatrzyłam na jego piwne oczy, aż poczułam, jak moje stają się szklane.
- Jas, musimy pogadać. Mówiłem ci
już, że musimy pogadać – stwierdził na jednym wydechu, a jego rozbiegane oczy,
błądziły po mojej twarzy. Przypomniałam sobie jego telefon, w którym nie
chciałam go wysłuchać.
- Davin – szepnęłam, wychylając
twarz na klatkę – Nie mamy o czym rozmawiać, nie jesteśmy już razem! – Przez moje
ciało przeszedł zimny dreszcz. Dlaczego na rozmowę zebrało mu się akurat teraz?
Czy nie mógł znaleźć sobie innego momentu?
- Jasmine, jak możesz tak mówić? –
westchnął, nie mogąc opanować swoich emocji.
Nim się obejrzałam, złapał moją
twarz w dłonie i wpił się namiętnie w moje wargi. Otworzył drzwi na oścież,
przypierając mnie do ściany w ciasnym przedpokoju. Jego ramiona zakleszczyły
się gdzieś wokół mojego ciała. Serce zabiło mi gwałtownie. Zrobiło mi się
gorąco i wręcz duszno.
- Idź stąd! – głośny szept potoczył
się po przedpokoju. Po moim rumianym policzku potoczyły się łzy, kiedy już się
ode mnie oderwał. Mimo naporu moich dłoni, ciągle nie odsuwał się i patrzył na
mnie jak zahipnotyzowany. Nie miałam siły, by ciągle go odpychać, podczas gdy
moje serce nadal pamiętało wspólnie spędzone chwile.
Naszą małą szamotaninę usłyszał
chyba Tom, który natychmiast pojawił się w progu. Popatrzył na moją zapłakaną
twarz i na Davina, który przeszywał mnie gorącym spojrzeniem. Brunet przeniósł
wzrok na Toma i od razu zesztywniał.
- Idź, jeśli ona cię o to prosi – Tom
odezwał się, patrząc wyzywająco na mojego byłego. Dav jak na zawołanie
wyprostował się pewny siebie. Gdy popatrzyłam na ich dwie sylwetki, zauważyłam,
że był prawie tak wysoki jak Tom.
- A ty to kto? – warknął na niego.
- Nieważne!
Złapałam go za ramię, ucinając
dyskusję. Poprowadziłam go w stronę drzwi, choć zapierał się twardo.
– Porozmawiamy innym razem –
dodałam, chcąc ubłagać go, żeby poszedł. Jeszcze chwila i padnę z zażenowania
trupem.
- Obiecujesz? – spytał, łapiąc mnie
za ramiona i wpijając w nie mocno palce. Zawahałam się chwilę.
- Obiecuję, idź już.
Westchnęłam, zamykając drzwi. Oparłam
się o nie, wzrok kierując na sufit. Było mi wstyd. Szybkim ruchem obtarłam
wilgotne policzki. Po chwili zerknęłam na Toma, który nie bardzo wiedział, jak
zachować się w tej chwili. Zacisnęłam mocno wargi, aby nie uronić kolejnej łzy
i ruszyłam w stronę łazienki, unikając jego spojrzenia. Szybko obmyłam twarz,
patrząc na swoje zbolałe odbicie. Nie chciałam żeby mnie taką widział, nie
chciałam żeby przyłapał mnie w takim momencie, szczególnie że prawie go nie znałam.
Oparłam dłonie na brzegach umywalki i spuściłam głowę. Nie, nie, nie! Jak ja mu
się teraz pokażę?! Usłyszałam za sobą kroki, po czym męska dłoń zatrzymała się
na moim ramieniu. Zmroziło mnie.
- To dzieje się teraz w twoim życiu?
– spytał cicho, nawiązując do naszej rozmowy, a kiedy potrzasnęłam sztywno
głową, pociągnął mnie mocniej za ramię i objął ramionami. Wtuliłam twarz w jego
pierś, a jego męski zapach wdarł się do moich nozdrzy. Mimo że się starałam, rozbeczałam
się jak dziecko, przymykając delikatnie oczy i czując niewyobrażalne ciepło bijące
od jego ciała. Było mi głupio, że akurat w tym momencie musiałam się rozkleić. Strasznie
przywiązuję się do ludzi, być może dlatego nadal nie chciałam Davina stracić,
choć z drugiej strony ciężko było mi wybaczyć zdradę. Uciążliwa cisza przeszyła
moje uszy. Pociągnęłam lekko nosem, chcąc opanować swoje zachowanie.
Poczułam, jak Tom delikatnie gładzi
moje rozpuszczone i splątane włosy, które przemykały się przez jego dłoń.
Opuszkami palców przejechał po moim ramieniu i szyi, a po moim ciele przebiegł
kolejny, tym razem przyjemny dreszcz. Było mi tak dobrze w jego ramionach, że
mogłabym tak spędzić kilka godzin. Ciągle mnie obejmując, chłopak zabrał mnie
do pokoju. Po chwili już siedzieliśmy obok siebie, a jego ramię przyciągało
mnie do siebie. Chciałam czy nie, objął mnie, jakby to nie podlegało żadnej
dyskusji. Z moich ust nagle wydobył się potok nieuporządkowanych słów.
Opowiedziałam mu o wszystkim, co się
stało. O tym jak Davin mnie zawiódł, o tym jak przeżyłam nasze rozstanie i to
jak mnie później potraktował. Po wszystkim popatrzyłam na niego z lekkim
uśmiechem, próbując zatuszować to jak się rozkleiłam. Nie wiedziałam, czy
dobrze zrobiłam mówiąc mu to. Czułam, że zbyt bardzo się przed nim otworzyłam, jednak
nie było już odwrotu. Teraz znał kawałek mojego życia, a ja jego.
Zastanawiałam się nad tym zjawiskiem:
spotykasz kogoś pierwszy raz, nie znasz go, więc możesz być sobą. Czasami
czujesz, że nieważne jak wypadniesz – i tak się już więcej nie spotkacie.
- Dziwnie się czuję tak od razu, na
pierwszym spotkaniu opowiadać komuś o… o tym.
- Na trzecim spotkaniu – poprawił i
zaśmiał się razem ze mną. – Mam nadzieję, że nie ostatnim – dodał, patrząc na
mnie z wyczuwalną nadzieją, a moje serce mocniej zabiło. To znaczy, że jeszcze
się spotkamy? Przełknęłam głośno ślinę.
- Jasne, że nie ostatnim.
Mimo wszystko rozpromieniłam się,
myśląc o tym, że jeszcze kiedyś te ciepłe oczy zerkną na mnie w ten przelotny,
radosny sposób. Spojrzał na zegarek.
- Muszę lecieć, odezwę się jeszcze
do ciebie – wstaliśmy oboje, nie bardzo wiedząc jak się teraz zachować.
Podniosłam głowę do góry, żeby spojrzeć na jego twarz. Szybko podałam mu swój
numer telefonu. Miałam szczerą nadzieję, że zadzwoni. Odkąd zostawił mnie
Davin, nie miałam jeszcze okazji spędzić tak przyjemnego wieczoru. Mogę śmiało
stwierdzić, że obojgu było nam to potrzebne.
Obserwując luźny krok Toma,
odprowadziłam go do drzwi. Odwrócił się do mnie przodem, uśmiechając się w taki
sposób, że zapatrzyłam się na chwilę, nie wiedząc gdzie góra, a gdzie dół. Podeszłam
do niego i pocałowałam delikatnie w policzek.
- Dzięki – szepnął, a jego oddech
owiał moją szyję, przyprawiając mnie o dreszcze. – Do zobaczenia – rzucił
jeszcze.
Pomachałam mu ręką i zamknęłam za
nim drzwi. Spojrzałam na mieszkanie skąpane w świetle lampki. Wzięłam głęboki
wdech, chcąc uspokoić kołatające serce. Ruszyłam w stronę okna i wyjrzałam
przez nie właśnie w momencie, kiedy odjeżdżał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz