Chyba jeszcze nigdy tak się nie
stresowałam. Mój żołądek ściskał się ze zdenerwowania, a dłonie pociły się.
Delikatnie poprawiałam włosy, ułożone w wykwintne fale. Moja grzywka była tak
prosta jak jeszcze nigdy. Żaden włos nie odstawał w nieprawidłową stronę, wszystko
było tak, jak być powinno. Na swojej twarzy czułam lekkie rumieńce, które
pojawiły się wraz z podwyższonym ciśnieniem, które odczuwało moje ciało.
Skutecznie ukrywane były pod warstwą podkładu i pudru. Przejrzałam się jeszcze
raz w ciemnej szybie, chwytając swoje słabo widoczne spojrzenie. Zielone oczy
otoczone były firanką pomalowanych, czarnych rzęs. Moje uwagi dotyczące wyglądu
na szczęście zostały wzięte pod uwagę przez przedstawionych mi stylistów,
dzięki czemu nie wyglądałam jak lalka Barbie, z którą ktoś robił to, co chciał.
Pomimo makijażu wyglądałam względnie naturalnie, a styliści tylko podkreślili
moją twarz i oczy. Westchnęłam ciężko, czując jak moja sukienka opina się w
okolicy biustu. Była dopasowana, jednak wraz z długością nabierała więcej
lekkości i puszystości. Położyłam dłoń na kolanie, gładząc miękki materiał. Nie
pamiętałam, kiedy ostatnio wyglądałam tak ładnie, elegancko i dostojnie. To nie
była moja bajka, to była bajka Toma, jednak z pełną świadomością do niej
wkroczyłam.
Jeszcze raz zerknęłam w stronę przyciemnionej
szyby i zauważyłam błysk fleszy. Wystraszonym wzrokiem omiotłam wnętrze
samochodu. To było dla mnie dziwne doświadczenie. Powoli stawałam się ofiarą,
za którą sama powinnam biegać z aparatem. Wystawiałam się przed tych ludzi gotowa,
aby lwy chwyciły mnie w swoje paszcze! Poza tym… nie to, żebym była płytka,
jednak… pamiętacie ten stary przesąd, nie?
Czyżby
to, że wpadłam na ten cholerny dywan niosło ze sobą konsekwencje? Każdemu może
przytrafić się wpadka, szczególnie, że było to moje pierwsze zadanie!
-
Wiem, że te zdjęcia już pewnie dotarły do wszystkich, no ale każdemu mogło się
zdarzyć!
Westchnęłam
i zdezorientowana odwróciłam się od nich. Po chwili jednak usłyszałam koło
siebie delikatny kobiecy głos.
-
W ten sposób, chcą ci zakomunikować, że jesteś skończona jako paparazzo.
Moje
mięśnie zesztywniały. Spiorunowałam wzrokiem Margo, która mimo wszystko
uśmiechnęła się do mnie delikatnie.
-
Chodzi o stary przesąd. W tej branży panuje przekonanie, że paparazzo, który da
się sfotografować w czasie pracy, długo nie pociągnie w tym zawodzie. Coś w tym
jest, w końcu tylko najlepsi robią zdjęcia, będąc niezauważalnymi.
Zmroziło
mnie.
No właśnie. Nigdy nie zapomniałam
tego, co niósł za sobą przesąd. Ja i… porażka?! Nie, nie, nie…
Zaczęłam się rozglądać w
poszukiwaniu wyjścia z tej sytuacji i z tego samochodu. Moja głowa poruszała
się niespokojnie, a wszystkie mięśnie spięły się w zdenerwowaniu. Zaczerpnęłam
głośno powietrza, zaciskając mocno wargi, kiedy ramię Toma oplotło mnie w
talii. Przyciągnął mnie delikatnie bliżej siebie, nie chcąc zepsuć mojego
wystrzałowego wyglądu. Po chwili poczułam jego ciepły oddech na policzku i
wargi skradające się w kierunku ust.
- Wyglądasz zjawiskowo – szepnął
zmysłowym głosem, a ja spojrzałam na niego jakby wyrwana z transu. Mój wyraz
twarzy musiał odbijać wszystko to, co działo się w mojej głowie, bo oczy Toma z
powagą zastygły w skupieniu. Po chwili uśmiechnął się uspokajająco.
- Trzymaj mnie ciągle za rękę, to
nic wielkiego. – Splótł swoje palce z moimi, a ja pokiwałam głową na zgodę.
W jeden chwili zapomniałam o
wielkich planach ucieczki, wybiciu okna lub wskoczeniu na fotel kierowcy,
udając, że jestem tylko przypadkową osobą. Ale nie, byłam dziewczyną Toma
Kaulitz, a wszyscy czekali na jego wielkie wejście.
Zebrałam w sobie całe pokłady odwagi
i odegnałam wspomnienie o przesądzie, który obowiązywał w pewnych dobrze
znanych mi kręgach. Nie chciałam przyznawać tego przed sobą, ale przywiązałam
się do swojej dotychczasowej pracy. Nie byłam pewna, czy po tym wszystkim przez
co przeszłam w szeregach paparazzi, jestem w stanie z niej zrezygnować. Jednak
musiałam, a przede wszystkim chciałam to zrobić dla siebie i Toma.
Nim zdążyłam zwątpić w to, co robię,
drzwi otworzyły się, wpuszczając do środka jasną wiązkę światła. Reflektory i
flesze biły po oczach. Tom wysiadł z samochodu, omiótł spojrzeniem wszystkich
zebranych, po czym z szelmowskim uśmiechem podał mi dłoń, pomagając w
wysiadaniu z pojazdu. Nie ukrywam, ta pomoc była mi potrzebna. Na tych wysokich
szpilkach, w obcisłej sukience i stylizacji, potrzebowałam wsparcia. Ktoś
musiał pilnować, by wszystko ciągle trzymało się na swoim miejscu. Podniosłam
się do góry, uważając na to, co robię. Nie chciałam powtórzyć sytuacji, kiedy
to wpadłam na czerwony dywan, lądując na nim tyłkiem. Naprawdę nie chciałam…
Nim moja noga stanęła na czerwonej
tkaninie, nim zdążyłam wykonać krok, w moje oczy rzucił się inny kolor.
Intensywna zieleń wryła się w moje źrenice, mówiąc mi, iż dywan, na który
wkroczę będzie w takim właśnie kolorze. Otworzyłam szerzej oczy, nie wierząc w
to, co widzę. Byłam przygotowana już psychicznie na czerwony dywan, nie
zielony! Czy to oznacza, że czeka mnie coś jeszcze gorszego, niż upadek i
ośmieszenie na oczach wszystkich zebranych i widzów? O nie… Chyba gorzej być
nie może.
Spojrzałam przez chwile w oczy Toma,
gdy wysiadłam z samochodu i uśmiechnęłam się. Wszystko było dobrze! Ruszyłam z
nim przez dywan, swoją rękę wsuwając pod jego ramię. Starałam się nie zerkać na
osoby, które kojarzyłam podczas swoich zadań. Było mi głupio, kiedy pomyślałam,
że stanęłam po przeciwnej stronie balustrady! W końcu jednak musiałam to robić.
Skupiłam się na ciepłej dłoni Toma, która spoczęła na moim biodrze. Jego
perfumy wypełniały moje nozdrza, tłumiąc zapach unoszącego się nad nami
tytoniowego dymu. Twardo przetrwałam odgłos migawek. Moich ukochanych migawek!
W duszy rwałam się, aby złapać za jeden z tych aparatów! Czułam się jakbym była
w transie. Moje myśli skierowane były ku zupełnie innym rzeczom niż to, że
właśnie spaceruję pod rękę z Tomem Kaulitzem, a pod moimi nogami widnieje zielona
i brudna już tkanina. Tom prowadził mnie i kierował. Jego obecność dodawała mi
otuchy.
Gdy już opuszczaliśmy ten wybieg,
odetchnęłam ciężko. Spojrzałam na jego zadowoloną twarz i nie mogłam
powstrzymać uśmiechu, wkradającego się na moje usta. Czułam, że zdenerwowanie powoli
przemija. I gdy już myślałam, że wszystko jest w jak najlepszym porządku
potknęłam się! Znów! O ten cholerny dywan, którego nazwy już nie wymienię.
Przeszył mnie zimny dreszcz i myślałam, że zanim upadnę to jeszcze zaraz
rozpłaczę się z bezsilności, a w przerwach od łez będę rzucała najwymyślniejsze
przekleństwa, jakie tylko znam! Naszykowana na życiową porażkę, zachwiałam się
lekko. Silna ręka Toma przytrzymała mnie w pionie. Wyprostowałam momentalnie
swoją sylwetkę, wypychając biust do przodu i spojrzałam na fotoreporterów spode
łba, zastanawiając się, czy któryś dostrzegł moją chwilę słabości. Gdy nic
takiego nie dostrzegłam, przeklęłam w myślach te nowe i wysokie buty. No
przecież potrafię chodzić na obcasach! To one po prostu rzucają na mnie urok!
Gdy tylko wrócę do domu, utopię je w pierwszym lepszym napotkanym zbiorniku
wody, oburzyłam się.
- Dzięki – szepnęłam chwilę później,
starając się uspokoić i oddychać równomiernie.
Tom popatrzył na mnie tylko z lekkim
uśmiechem, jakby spodziewał się, że coś takiego może nastąpić.
- Specjalnie wybrałem imprezę, na
której jest zielony, a nie czerwony dywan.
*
Grzecznie wytrzymałam wszystkie
spojrzenia, z ciekawością kierowane w moją stronę. Byłam dumna z siebie,
ponieważ nie zrobiłam ani jednego fałszywego ruchu. Starałam się zachowywać z
klasą, jaka przystoi towarzyszce jednego z idoli nastolatek. Już chyba dawno
przywykłam do tego, że prowadzam się z gwiazdą. Teraz jednak moim zadaniem,
było dorównanie jego blaskowi, co wcale nie jest łatwym zadaniem!
Zarzuciłam długie włosy do tyłu,
chcąc poczuć więcej świeżego powietrza. Jeszcze chwila… jeszcze tylko pięć
minut i przeniesiemy się na after party, a tam padnę w pierwszym lepszym
miejscu i porozmawiam wreszcie z Melody. Tak, z Melody. Korzystam z kontaktów,
które udało mi się nawiązać w ostatnim czasie i wciągnęłam przyjaciółkę za kulisy
sławy! Nie mojej sławy, no ale trzeba korzystać z przywilejów. W każdym razie chciałam
żeby była tutaj ze mną. Mimo że nie przeszła przez zielony dywan, to jej
obecność działała na mnie budująco. Gdyby ktoś pytał, ma udawać po prostu
towarzyszkę Billa. W końcu temu chłopakowi także należy się coś od życia,
prawda?
Z zamyślenia ocknęłam się dopiero
wtedy, gdy usłyszałam gromkie brawa i wrzaski. Show zakończony został sukcesem.
Nawet nie zerkając na scenę, wstałam z miejsca i poprawiłam wykwintną sukienkę.
Jak automat zabiłam kilkakrotnie brawa, a po chwili poczułam ciepłą dłoń Toma,
która oplotła moją. Zerknęłam na niego, dziękując Bogu, że mam go obok siebie.
Razem ruszyliśmy do przodu, kierując się w stronę, którą wskazywali nam
zatrudnieni pracownicy.
Szybko znaleźliśmy się przed
drzwiami obstawionymi przez dwóch rosłych ochroniarzy, którzy wylegitymowali
nas. Gdy tylko przekroczyliśmy próg pomieszczenia, w moje oczy uderzyło
czerwone, przyćmione światło. Uśmiechnęłam się lekko na myśl o drugim już w
moim życiu after party. Miejscu biznesu, a jednocześnie imprezy i głośnej
muzyki, przerwanej chwilami głośnym śmiechem. Powietrze wypełnione było sztucznym
dymem, który jakby unosił się nad podłogą z lekko słodkawym zapachem.
Przyłożyłam palec pod nos, powstrzymując głośne kichnięcie, gdyż takie zapachy
często mnie drażniły.
- Chodźmy gdzieś na bok. –
Usłyszałam ledwo słyszalny pomruk Toma tuż obok mojego ucha. Przytaknęłam głową
na znak zgody i pozwoliłam poprowadzić się w kierunku wygodnie wyglądających,
obitych w czerwony materiał kanap. Kątem oka zauważyłam Melody, której oczy
błyszczały, gdy rozglądała się dookoła. Miała dzisiaj wysoko upięte włosy i
karmelową sukienkę, która ładnie podkreślała jej figurę. Szybko podeszłam do
niej bliżej i złapałam pod rękę.
- Masz teraz szansę wyłapać kogoś
takiego jak Brad Pitt. – przekrzyczałam najnowszy hit Katy Perry, który
zabrzmiał w głośnikach. Obserwowałam, jak ludzie powoli pojawiają się w dużej
sali.
- Mam już swojego. – zaśmiała się
radośnie, mając na myśli oczywiście Carla, jej chłopaka i mrugnęła do mnie
porozumiewawczo. Ach ci kelnerzy. Melody naprawdę nam się zakochała! Westchnęłam
cicho i mocniej ścisnęłam jej dłoń, aby przekazać jej jak bardzo cieszę się, że
jest tutaj razem ze mną.
Po chwili sięgnęłam po kieliszek z
szampanem, który podał mi galowo ubrany mężczyzna i usiadłam tuż obok Toma,
który przyciągnął mnie do siebie bliżej. Poczułam jego usta, które powoli
pieściły moje i przymknęłam oczy.
- Zepsujesz mój makijaż, fryzurę i
będziesz miał brzydką dziewczynę – szepnęłam mu prosto do ucha, aby pokonać
rozbrzmiewającą naokoło muzykę.
- Zawsze jesteś ładna, a najbardziej
lubię, gdy rozczochrana wstajesz z łóżka.
Zagryzł wargę. Roześmiana
pstryknęłam go lekko w bark, na co on ponownie musnął kącik moich ust.
Ignorując ciekawskie spojrzenia, objęłam go w pasie i oparłam głowę o jego
bark. Tak bardzo go kochałam, że zdradziłam nawet swoich! Rzuciłam dla niego
pracę i choć nie miałam pojęcia, z czego będę żyła, jedno wiedziałam na pewno,
poradzę sobie. Nie miałam nawet wyjścia. Teraz, kiedy na moim horyzoncie
pojawiły się nowe, a raczej stare plany, musiałam dać radę.
Być może już nigdy nie będę musiała
wrócić do zawodu fotoreportera, a być może kiedyś los zmusi mnie do takiej
decyzji. Czas pokaże. Mimo że ta praca w moim wypadku nie trwała długo,
nauczyła mnie czegoś nowego. Zdobyłam niezapomniane wspomnienia, nauczyłam się
wytrwałości, a także poszanowania prywatności innych ludzi. Udowodniłam sobie,
że osiągnąć coś mogę tylko ciężką pracą i oddaniem. Poznałam też Toma, a także zdobyłam
nowe doświadczenie zawodowe, które będę mogła sobie wpisać do CV, chociaż tak
naprawdę nadal głowiłam się, czy jest to zawód ceniony przez innych
pracodawców, czy jednak nie? A nawet jeśli, to w krótkim czasie stałam się
rozpoznawalna wśród fotoreporterów. Nie ma się co dziwić, niecodziennie jedna z
nich przechodzi na drugą stronę mocy, stąpając po czerwonym lub w tym wypadku
zielonym dywanie wraz z idolem nastolatek, który wcześniej był na celowniku jej
obiektywu.
Skupiając się na głośnej muzyce,
zerknęłam na swoją małą torebkę, leżącą na kanapie. Tylko przez chwilę
pomyślałam o małym aparacie cyfrowym, który w niej spoczywał, czekając aż jego
właścicielka ruszy do akcji. Od razu odwróciłam wzrok, po czym znów na nią
spojrzałam.
Pokręciłam z lekkim uśmiechem głową.
Jeszcze przez jakiś czas nie wybiję sobie tego z głowy.
*
Stąpając wolno po nierównym chodniku,
rozejrzałam się dookoła. No tak, znajdowałam się przed starym dworkiem, z dużym
przestronnym dziedzińcem, którego jeszcze kilka dni wcześniej nigdy nie
wzięłabym za uczelnię. Teraz jednak uśmiechnęłam się do siebie i otworzyłam
małą furtkę.
Ściskając w dłoniach teczkę z moim
portfolio, czułam jak bardzo się stresuję. To niby nic takiego. Donoszę tylko
swoje dokumenty i to, o co poproszono mnie w rekrutacji. Jednak gdy tylko
pomyślałam, o możliwości studiowania w tym miejscu, dreszcz przechodził moje
ciało. Miałam wreszcie szansę na to, z czego zrezygnowałam, gdy byłam z
Davinem. To dla niego poświęciłam swoje marzenia. Tym razem było inaczej. Tom
wspierał mnie w moich działaniach i choć wiedziałam, że jest mu na rękę to, że
zrezygnuję z pracy paparazzo, a chcę skupić się bardziej na profesjonalnej,
studyjnej fotografii, to i tak cieszyłam się, że czeka na mnie w samochodzie i
trzyma kciuki za moje zdjęcia.
Odetchnęłam głęboko i chrząknęłam
kilkukrotnie, gdy miałam złapać za klamkę. Nie zdążyłam jednak otworzyć drzwi,
gdyż otworzyły się same. Szybko przepuściłam kilkoro osób, chcących studiować w
tej placówce i sama przedostałam się do środka.
Byłam zdziwiona, że wszystko odbyło
się tak szybko. Moje dokumenty zostały złożone, a ja niemal natychmiast byłam
wolna. Ucieszona wyszłam na zewnątrz i odetchnęłam świeżym powietrzem. Ha! I co
tu za stres? Wszystko poszło gładko, tylko teraz muszę czekać na wyniki.
Sprężystym krokiem ruszyłam w stronę
czarnego, bardzo dobrze znanego mi samochodu. Zauważając po drodze błysk
flesza, nie przejęłam się nawet, ani nie zwróciłam na to większej uwagi. Moją
uwagę pochłonęła teraz droga do Toma, aby powiedzieć mu, jak łatwo poszło. Nie
zdążyłam jednak dotrzeć na miejsce, gdy usłyszałam moją komórkę, intensywnie
domagającą się odebrania.
- Tak, słucham?
- Czy rozmawiam z panią Jasmine
Metz?
Kobiecy glos odezwał się w słuchawce
telefonu, a ja stanęłam na chodniku, odpowiadając twierdząco na jej pytanie.
- W czym mogę służyć? – spytałam.
- Jakiś czas temu była pani w naszej
agencji, składając zażalenie związane z nie wpłynięciem na czas pieniędzy za
dostarczone zdjęcia. Chciałam poinformować, że zdjęcia faktycznie zostały
dostarczone przez Marka Wannforda, jednak z uwagą, iż podlegają pod pani
autorstwo, co zgadza się z podpisem umieszczonym w opublikowanej gazecie. Miała
pani rację, dlatego w najbliższych dniach otrzyma pani przelewem trzy tysiące
euro. Chcielibyśmy przeprosić za pomyłkę.
Zapadła chwilowa cisza, podczas
której trawiłam otrzymane informacje. Po chwili przełknęłam ślinę i zamknęłam
usta, które otworzyły się ze zdziwienia.
- Dziękuję! Będę czekać na przelew.
Nie zdradziłam się i niczym
mistrzyni aktorstwa, zaleciłam jej jak najszybsze przesłanie pieniędzy. Po
chwili rozłączyłam się i popatrzyłam niedowierzająco na telefon.
Podsumowując: nie upiekło się tym
trzem łajdakom! Uknuli spisek, z którego w końcowym efekcie skorzystałam! Tak,
tak… Nic tak łatwo nie uchodzi na sucho, szczególnie kiedy zadzierasz z Jasmine
Metz, byłym, nie do końca spełnionym paparazzo! Uśmiechnęłam się szeroko,
zastanawiając się, na co wydam te piękne, świeże trzy tysiące. Bo chyba nie
muszę tego oddawać bliźniakom? Nie, nie
będę teraz o tym myśleć.
Z radością moje ręce wystrzeliły do
góry, a ja sama podbiegłam do czarnego pojazdu. Moja przygoda z fotografią
jeszcze się nie skończyła i byłam niemal pewna, gdzieś czułam w kościach, że
profesja paparazzo jak bumerang do mnie wróci. Nie myśląc już o tym dłużej,
ujrzałam osobę, która czekała na mnie.
Tylko na mnie.
Też kcem taki :(
OdpowiedzUsuńZnalazłam twoje opowiadanie 5 dni temu przeczytałam całe od prologu po epilog i muszę powiedzieć że opowiadanie super :) :) Masz talent : ) Cieszy mnie fakt że zaczęłaś pisać drugą część :)) POZDRAWIAM :* I Zapraszam do mnie http://tyjestesding.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń