Siedziałam z rękoma złożonymi na
kolanach. Moje plecy opierały się o miękkie poduszki, a mięśnie cierpiały. Swój
wygląd zdążyłam już doprowadzić do porządku. Rozczesałam splątane włosy, tak,
że teraz gładko opadały na moje ramiona. Zmęczoną twarz opłukałam zimną wodą i
pozwoliłam jej przez chwilę odetchnąć. Rozmasowałam bolącą nogę i na chwilę
przymknęłam oczy, dając im ulgę.
Gdy tylko opowiedziałam rodzeństwu o
tym, co wydarzyło się w mieszkaniu Davina, Tom zamilkł na dłuższą chwilę, a
właściwie milczał, odkąd znaleźliśmy się w ich mieszkaniu, a Bill rzucał ciągłe
przekleństwa. Nie mogli uwierzyć w to, że ich menadżer, Jost, również brał udział
w tym całym przedsięwzięciu, które miało na celu wykluczenie mnie z życia bliźniaków,
a jednocześnie zarobienie pieniędzy.
Nie miałam pewności, czy mi we
wszystko wierzyli. Wydawało się niemożliwe, że nie napotkali swojego menadżera
w drodze na górę, do mieszkania Davina. Akurat wtedy Jost powinien wychodzić z
owego mieszkania i natknąć się na swoich podopiecznych. Nie potrafiłam wyjaśnić
tego faktu. Jedynym możliwym wytłumaczeniem było to, iż był sprytniejszy niż
wszyscy myśleliśmy i gdy usłyszał głosy na klatce schodowej, schował się na
piętrze, mając nadzieję, że nikt nie skojarzy go z tym miejscem. Chłopcy
przytaknęli mi niemym skinieniem głowy. Patrzyłam na ich gest z niepewnością,
którą na pewno miałam wymalowaną na twarzy.
Teraz wyszło na jaw, jak bardzo
fałszywym człowiekiem stał się David Jost. Chęć zdobycia pieniędzy i rozgłosu
zaślepiła w nim to, co było jedną z najważniejszych cech u menadżera – wierność
swoim partnerom. Byłam pewna, że to bolało teraz zespół najbardziej. Zdrada ze
strony wieloletniego partnera była jak sztylet w plecy. Tak naprawdę bliźniacy nie
mieli pewności, ile jeszcze przekrętów pojawiło się za ich plecami oraz jak
bardzo zostali zmanipulowani.
Przez całą drogę samochodem,
zerkałam na Toma, który nie odezwał się ani słowem, uważnie prowadząc samochód.
Rozumiałam, że musiał to wszystko przemyśleć i poukładać sobie w głowie, jednak
chciałam, aby już było po wszystkim. Chciałam znów poczuć, że mam w nim
wsparcie! Chciałam, aby ze mną był! Pocałował mnie tam, w mieszkaniu Davina,
teraz jednak udawał, że nic szczególnego się nie stało. Tchórz, mówiłam sobie. Byłam
pewna, że nie wie, jak zmierzyć się z faktem, który wypłynął na powierzchnię.
Ciągle zastanawia się jak ugryźć ten problem i jak przyznać się do błędu.
Wiedziałam, że w mieszkaniu Davina pokazał chwilę swojej słabości, a teraz chciał
odwlec naszą rozmowę najbardziej jak to możliwe. Gdy tak zastanawiałam się nad
jego zachowaniem, uświadomiłam sobie, że na jego miejscu prawdopodobnie
czułabym się podobnie.
Siedzieliśmy teraz w ich domu. Byłam
zaskoczona tym, że znów tam wylądowałam! Szczerze mówiąc myślałam, że zaraz po
eskapadzie na mieszkanie Davina, zostanę odwieziona do domu. Tak naprawdę, to
nawet miałam na to nadzieję i rwałam się na swoje wygodne łóżko. Musze
przyznać, że czułam się naprawdę zmęczona! Nie pytając mnie jednak o zdanie, Tom
podjechał pod ich posesję, a ja nawet nie śmiałam odezwać się słowem sprzeciwu.
Wysiadłam z samochodu, zerkając niezręcznie na Billa. Nie bardzo wiedziałam, co
mam ze sobą zrobić, gdy poczułam dłonie Toma, wkradające się na moją talię.
Objął mnie ponownie ramieniem, nie chcąc bym obciążała obolałą nogę. Otworzyłam
szerzej oczy i rozejrzałam się w poszukiwaniu młodszego bliźniaka. Mógłby mnie
wspomóc, przecież nic mi nie było! Uderzyłam się, kiedy zostałam
bezceremonialnie wepchnięta do sypialni Dava, przez co noga została nieco
stłuczona.
- Myślę, że trzeba zadzwonić po
jakiegoś lekarza. – Z zamyślenia wyrwał mnie głos Toma. Wzdrygnęłam się lekko,
na jego dźwięk. Wciąż czułam się skrępowana jego obecnością. Nie bardzo
wiedziałam, jak to teraz między nami jest.
- Chyba oszalałeś. Nie ma mowy! – natychmiastowo
zaprzeczyłam tym planom. – Przecież nic mi nie jest. – powtórzyłam po raz
kolejny tego dnia. Westchnęłam, zmęczona tymi zapewnieniami, a oni popatrzyli
na siebie wymownie, co nie umknęło mojej uwadze.
- No dobrze, niech ci będzie –
odezwał się w końcu Bill, patrząc na mnie przeszywającym wzrokiem.
Czułam się głupio. Co ja tutaj
robiłam?! No tak, przywieźli mnie tutaj, a ja miałam porozmawiać wreszcie z
Tomem. Zerknęłam na niego, przygryzając dolną wargę. Podparłam dłonią policzek,
zastanawiając się, jak przejść do setna sprawy. Bill, jakby zauważając moje
wahanie, podniósł się z fotela. Przeciągnął się i ziewnął przeciągle. Popatrzył
na mnie znacząco, uśmiechając się pocieszająco. W duchu dziękowałam mu za ten
gest. Mimo iż był tak mało znaczący, poczułam się o wiele lepiej.
- Idę się położyć – oznajmił wszem i
wobec, po czym śmiałym krokiem wyszedł z salonu.
Odetchnęłam głęboko, czekając na
jakiś gest ze strony mojego chłopaka. Nic się jednak nie działo. Tom zerkał
gdzieś w przestrzeń, a ja ze zdenerwowania wykręcałam sobie palce we wszystkie
strony świata. Jak tak dalej pójdzie, to faktycznie potrzebny będzie lekarz.
- Tom – odezwałam się nieśmiało, nie
chcąc spłoszyć spokoju, jaki wytworzył się między nami. Nie wiedziałam jednak,
co mogę mu powiedzieć, dlatego to jedno słowo zawisło między nami. Zauważyłam,
że chłopak odwrócił głowę tak, że jego brązowe oczy wpatrywały się we mnie
intensywnie.
- Jas, przepraszam – wyrzucił z
siebie, a ja otworzyłam szeroko oczy, zaskoczona, że nagle postanowił przejść
do konkretów.
- Nie masz za co przepraszać –
wydusiłam z siebie, przez ściśnięte gardło. Już czułam pieczenie w kącikach
oczu i bałam się, że długo tak nie wytrzymam.
- Choć ciężko mi uwierzyć w to
wszystko, to jednak chyba wierzę. - Zaciął się na chwilę wzdychając.
- Tom – szepnęłam czule i
uśmiechnęłam się lekko.
Nie liczyłam na taki obrót sprawy,
jednak bardzo mnie on cieszył. Podniosłam się z kanapy i podeszłam do niego
powoli. Kucnęłam przy nim i ostrożnie wzięłam w dłoń jego rękę, gładząc jej
powierzchnię. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam ten gest. Po moim
ciele rozlało się ciepło, kiedy zobaczyłam, że powoli się nachyla.
Gdy słodkie usta dotknęły moich, mój
świat ponownie obrócił się o trzysta sześćdziesiąt stopni. Momentalnie
zarzuciłam ręce na jego kark, a dłonie zatopiłam w rozsypanych warkoczykach. Przylgnęłam
do niego bardziej, napierając całym swoim ciałem. W końcu pociągnął mnie w
swoją stronę, a ja usadowiłam się na jego kolanach. Z miłością spoglądałam w
jego ciemne, spokojne i pożądliwe oczy. Wtulając się w jego ramiona i
rozkoszując przyjemnym zapachem, wdzierającym się do moich nozdrzy, wiedziałam,
że to jest właśnie miejsce, w którym chcę być. Czułam się bezpiecznie, gdy mnie
dotykał i delikatnie całował, gdy ciepłe i duże ramiona obejmowały mnie
mocniej. Pocałował mnie w czoło i przytknął policzek do mojej głowy, a ja
uśmiechnęłam się pod nosem.
Wierzyłam, że jest już dobrze i że
to wszystko wreszcie się skończy, a my będziemy mogli być prawie normalną parą.
Davin już więcej nie będzie zawracał mi głowy. Nie teraz, kiedy zagroziłam mu
spotkaniem z policją. Czułam jak szczęście wypełnia mnie od środka, powodując
że udręki tego dnia zostają wynagrodzone.
- Tęskniłem za tobą – mruknął gdzieś
w moje włosy. Czułam dreszcz, który przeniknął moje plecy.
- Ja za tobą też – szepnęłam,
unosząc głowę, aby jeszcze raz musnąć jego pełne wargi.
Zamilkliśmy na chwilę, gdy znów
odezwałam się niepewnie.
- Obiecaj, że będziesz mi ufał. Bez
tego nie zbudujemy związku.
- Będę.
Zerknęłam na niego poważnie i
spojrzałam prosto w oczy.
- Wiesz, że mówię poważnie, prawda?
- Tak, Jasmine. Chcę ci ufać i chcę
wiedzieć, że jesteś tylko dla mnie, nie dla innych, nie dla Davina - tylko dla
mnie. To nic, że jesteś fotoreporterką, bo jesteś inna niż te pasożyty i nie
chcę pozwolić, żebyś zbyt bardzo wniknęła w to środowisko. Dlatego właśnie
codziennie będę ci przypominał, kim właściwie jesteś.
- Wiem, kim jestem. Nie daję sobą
łatwo pomiatać i manipulować.
- A ja jestem od tego, żeby to tylko
dopilnować. – Uśmiechnął się jak rodzic patrzący na nieznośne dziecko. Nie
musiał mówić, co myśli o mojej niezależności, zamiast tego musnął delikatnie
moje wargi.
- Zostań dzisiaj na noc.
Jego dłoń delikatnie odgarnęła włosy
z mojego policzka. Teraz, kiedy patrzyliśmy sobie w oczy, nie potrafiłam
wyobrazić sobie, abym miała oddalić się od jego ramion. Pokiwałam twierdząco
głową.
Gdy tylko dostałam się do jego
pokoju, skierowałam się do łazienki, gdzie musiałam się trochę ogarnąć.
Obmywając zmęczoną twarz, przeglądałam się sobie w lustrze. Wyglądałam
okropnie. Moja skóra zrobiła się szara, a pod oczami mogłam dostrzec cienie.
Włosy pomimo czesania wyglądały na skołtunione i straciły blask. Zdjęłam ubrania,
pozostając w samej bieliźnie, a po chwili chwyciłam bluzkę Toma, którą mi
przygotował jako piżamkę i wciągnęłam ją przez głowę. Wślizgnęłam się pod
cienką kołdrę na jego wielkim łóżku i przytknęłam głowę do poduszki. Gdy tylko
Tom pojawił się obok mnie, wtuliłam się w jego nagą klatkę piersiową i objęłam
go mocno, żeby mi nigdzie nie uciekł. Pod dłonią czułam jego mocno bijące
serce.
- Kocham cię – szepnęłam jeszcze, po
czym przymknęłam zmęczone powieki.
*
Przecierając zaspane oczy, podniosłam
się do pozycji siedzącej. Moje dłonie oparły się o miękką pościel, kiedy
rozejrzałam się w koło, widząc pokój Toma. Po chwili powróciły do mnie
wspomnienia i zmęczenie tamtego wieczoru. Obciągnęłam koszulkę chłopaka, która
służyła mi za piżamę i opadłam ponownie na poduszki. Do moich uszów doleciał
plusk wody, wydobywający się zza drzwi łazienki. Domyśliłam się, że Tom pewnie
bierze poranny prysznic i westchnęłam cichutko, czekając na swoją kolej.
Cieszyłam się, że wszystko zaczynało
się wyjaśniać. Tom wreszcie zaufał mi, a przynajmniej taką miałam nadzieję.
Przez te wszystkie wydarzenia, zaczęłam zastanawiać się, czy moja praca jako
paparazzo ma sens. Oczywiście potrzebowałam pieniędzy, to było nie do
podważenia, jednak chyba mogłabym znaleźć coś innego? Tylko… czy dałabym radę?
Ponadto, kiedy już moja świadomość uwolniła się spod wpływu Davina, zaczęłam
zastanawiać się nad studiami. Zawsze chciałam ukończyć fotografię, jednak przez
niego zrezygnowałam z tej szansy. Może teraz udałoby mi się osiągnąć zamierzony
cel? Moja wyobraźnia już pognała przodem, zanim w ogóle zdążyłam wypchnąć ten
obraz ze swoich myśli. Studia i ja… ja i studia. Było lato, a nabór właśnie
trwał. Uśmiechnęłam się do siebie w myślach, zastanawiając się, czy wyrobię
finansowo. Na wszystko jeszcze przyjdzie czas!
Przewróciłam się na lewy bok,
miętosząc jasną koszulkę i wciągając, wyczuwalny na niej zapach Toma.
Przymknęłam lekko oczy, słysząc, jak woda przestaje lecieć. Uśmiechnęłam się do
siebie, nie mogąc się doczekać, aż zobaczę chłopaka wyłaniającego się zza
drzwi. Drobne kropelki wody mogłyby pokrywać jego ładnie umięśnione ciało, a iskrzące
oczy spoglądać tylko na mnie.
Nagle z moich marzeń wyrwał mnie
odgłos otwieranych drzwi i dźwięk głosu Billa. Podskoczyłam gwałtownie,
momentalnie siadając na łóżku i obciągając rąbek koszulki, tak, aby bardziej
zasłoniła moje uda. Szeroko otwarte oczy wpatrzyłam w osobnika przede mną.
Czułam jak na moje policzki wkrada się delikatny rumieniec. Naprawdę nie
znosiłam ich. Czemu zawsze musiały zdradzać moment, w który się zawstydziłam?
Były jak wykrywacz kłamstw lub mojego zakłopotania!
- Em… - mruknął młodszy bliźniak, a
ja wyciągnęłam rękę, sięgając nią skrawek kołdry. Czarny zmierzył mnie
spojrzeniem, lecz szybko popatrzył w moją twarz i uśmiechnął się
przepraszająco. – Szukałem Toma – wyjaśnił, odwracając wzrok.
- Tutaj jestem. – Gitarzysta pojawił
się w drzwiach, zanim zdążyłam się odezwać. Popatrzyłam na jego ciało, owinięte
jedynie ręcznikiem i przygryzłam wargę. Ten obraz był taki sam, jak w moich
wyobrażeniach. – Co chciałeś?
- A nieważne. – Bill machnął ręką,
jednak zanim wyszedł za drzwi poruszył charakterystycznie brwiami w stronę
swojego brata. Usta Toma wygięły się w cwanym uśmieszku.
Popatrzyłam na nich zdezorientowana
i nieco skrępowana. Po chwili jednak chłopak zniknął za drzwiami, a Tom zwrócił
się w moją stronę. Podszedł do mnie powoli, przytrzymując ręcznik owinięty
wokół pasa. Przysiadł na skraju łóżka, wpatrując się we mnie. Uśmiechnęłam się
lekko, czując jak jego dłoń delikatnie gładzi powierzchnię mojego policzka. Jeden
palec powoli przeciągnął w dół po mojej szyi, aż do obojczyków, przez co
dostałam gęsiej skórki. Przyciągnęłam go do siebie, zaplatając ręce wokół jego
karku. Wtuliłam się noskiem w jego szyję, wciągając świeży, przyjemny zapach.
Moje dłonie oparły się gdzieś o jego klatkę piersiową. Opuszkami palców pogładziłam
gładką skórę. Czułam, jak jego mięśnie napinają się pod wpływem mojego dotyku i
uśmiechnęłam się lekko, całując go po szyi.
Mimo że siedział tylko na skrawku
łóżka, wdrapałam się na jego kolana, siadając na nich okrakiem. Po chwili
poczułam, jak razem z nim opadam na miękkie łóżko i zaśmiałam się lekko, nie
mogąc podnieść się do pozycji pionowej, gdyż chłopak trzymał mnie blisko
siebie. Oparłam się głową o jego bark i położyłam się na nim całym ciężarem
ciała. Objęłam go w pasie i przyłożyłam nos do jego szyi, by po chwili
pocałować go kilkakrotnie w to samo miejsce.
- Muszę porozmawiać z Billem –
szepnęłam w jego stronę i podniosłam się nieco, chcąc zerknąć w jego
czekoladowe oczy. Pokiwał w zrozumieniu głową. Iskierki pożądania, jakie płonęły
w jego oczach minimalnie przygasły.
- Ale zaraz masz wracać – mruknął, a
ja przygryzłam dolną wargę, jednocześnie uśmiechając się do niego czarująco.
Zsunęłam się na bok i podniosłam na nogi, stąpając niepewnie na chłodnej
podłodze.
- Pożyczę. – Krótkim ruchem głowy
wskazałam na jego bluzę, która wisiała na oparciu krzesła. Złapałam ją i idąc w
kierunku drzwi, wciągnęłam przez głowę. Dzisiejszy dzień nie wyglądał na zbyt
pogodny. Szara warstwa ciężkich chmur pokryła niebo. Ciężkie krople deszczu z
trudem utrzymywały się w jej objęciach. Powietrze zrobiło się chłodne, a
delikatny przeciąg, który wzmógł się, kiedy otworzyłam drzwi, tylko jeszcze
bardziej mi to uświadomił.
Uważnie stąpając po schodach,
wzrokiem szukałam Billa. Znalazłam go, siedzącego na sofie. Zauważyłam już, że
było to ich stałe miejsce. Cokolwiek by się działo, bliźniacy siadali zawsze
tam, w salonie, aby przemyśleć pewne sprawy, porozmawiać lub po prostu wypocząć
po pracowitym dniu. Gdy tylko mnie zobaczył, uśmiechnął się ciepło. Podeszłam do
niego, ostrożnie stąpając w za dużych pantoflach. Odruchowo przesunął się,
robiąc mi miejsce, a ja usiadłam obok niego, podwijając jedną nogę. Patrzyliśmy
przez chwilę wspólnie na jakiś poranny program, kiedy w końcu zdecydowałam się
odezwać.
- Dziękuję za pomoc, Bill.
Spojrzał na mnie nieco zmieszany.
- Nie masz za co dziękować.
Musieliśmy coś zrobić – odpowiedział szczerze. – Znowu wpakowałaś się w kłopoty
– zarechotał po chwili.
Pokręciłam przecząco głową, czując
lekkie falowanie włosów wokół moich policzków. Zagarnęłam je za ucho,
spoglądając na niego uważnie.
- Zaufałeś mi. Nie mam pojęcia,
dlaczego to zrobiłeś, jednak nie poradziłabym sobie bez ciebie – wyznałam i
uśmiechnęłam się serdecznie. – Za to dziękuję i mam nadzieję, że wbrew
wszystkiemu, co nas rozdziela, jesteśmy przyjaciółmi – zaakcentowałam ostatnie
słowa, mając nadzieję, że zapomni o wcześniejszych uprzedzeniach do mnie i
mojego zawodu.
Popatrzył na mnie z lekko uchylonymi
wargami, jakby nie wiedział, co powinien odpowiedzieć. Poruszył się
niespokojnie, a ja po prostu przybliżyłam się i przytuliłam go mocno. Po chwili
poczułam, jak jego dłonie nieśmiało wkradają się na moje plecy i jak chłopak
nieśmiało odwzajemnia uścisk. Po tym geście odsunęłam się od niego na
odpowiednią odległość i spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem wymalowanym na
twarzy.
- No starczy tego dobrego, bo ten na
górze będzie zazdrosny.
Zaśmialiśmy się jednocześnie.
- Masz rację – zgodził się Bill,
zerkając ku schodom, jakby faktycznie bał się przyłapania.
- W takim razie przyjaciele? –
spytałam zadziornie.
- Przyjaciele! – rzucił, a po chwili
przybiliśmy żółwika i ponownie roześmialiśmy się do siebie.
- Myślę, że między mną a Tomem
wszystko się ułoży – spoważniałam chwilowo, mówiąc te słowa.
Naprawdę życzyłam sobie, aby tak
było. Nawet nie wyobrażałam sobie innego scenariusza.
- Nie masz się, o co martwić. Drugi
raz nie wypuści cię z ramion. – Pokiwał gorliwie głową, a ja rozradowana
podniosłam się z sofy.
Jeszcze raz spojrzałam na niego
krotko, kiedy wspinałam się po długich schodach. W szybkim tempie, poprawiając
rozczochrane włosy, wróciłam do Toma. Gdy tylko weszłam do środka, poczułam
jego dłonie, chwytające mnie w tali. Ze śmiechem uwolniłam się od jego rąk i
zniknęłam na chwilę w łazience. Chwilę później, nim zdążyłam ją opuścić, drzwi
same się przede mną otworzyły, a ciekawski wzrok gitarzysty wpadł do środka.
Popatrzyłam na niego zadziornie, unosząc do góry brwi. Cieszyłam się, że jest
taki jak zawsze. Kamień spadł z mojego serca, a całe ciało było rozluźnione,
gdy wtuliłam się w niego, całując lekko jego usta. Czułam, że delikatnie się
uśmiecha, więc popatrzyłam na niego przytomnie.
- Co jest?
- Cieszę się, że tu jesteś – mruknął
cicho zachrypniętym głosem.
- Ja też – szepnęłam.
Widziałam, że ciągle patrzy na mnie
poważnym i skupionym wzrokiem. Zmarszczyłam lekko brwi. No przecież wiedziałam,
że nie mówi mi wszystkiego! Zastanawiałam się ciągle, co mu chodzi po głowie.
- Tom… o czym mi nie mówisz?
Uśmiechnęłam się niewinnie, chcąc
wyciągnąć z niego wszystko, czego nie wiedziałam. Tak, jestem dociekliwa i
obawiałam się tego, co powie.
- Myślałem o tym, żebyśmy się
ujawnili – wyznał, a widząc moją minę uśmiechnął się, jakby powstrzymywał
wybuch śmiechu.
- Jak to ujawnić? – Byłam pewna, że
moja twarz wyraża ogromne zdziwienie i konsternację. Nie byłam pewna, czy
dobrze usłyszałam. Chociaż może to jemu coś się pomyliło. Jak my możemy się
ujawnić?! Paparazzo i gwiazda?! To jak pies z kotem!
- Chcę, żebyś udała się ze mną na
czerwony dywan. Tym razem znajdziesz się po drugiej stronie. – Usłyszałam i
popatrzyłam na niego martwym wzrokiem, przełykając głośno ślinę.
Nie byłam pewna, czy takie wyzwanie
jest dla mnie. Ja?! Spacerująca wśród gwiazd? Trzeba przyznać, że już raz
znalazłam się w tamtym miejscu. Nie było to jednak zbyt fortunne wydarzenie i
myślę, że nie warto tego powtarzać. Uśmiechnęłam się do siebie w myślach,
przypominając sobie moment, w którym pierwszy raz miałam styczność z Tomem.
Potknęłam się o dywan i wypchnięta dodatkowo przez tabun reporterów, na tyłku
wylądowałam przed Tokio Hotel. Tak… mam mieszane uczucia związane z tamtym
miejscem.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł?
– Nie będę ukrywać, że odrobinę się bałam. Byłam gotowa być paparazzo, jednak
nie byłam gotowa postawić siebie po drugiej stronie obiektywu. Mówiąc szczerze,
przerastało mnie to zadanie!
- Chcę móc wreszcie publicznie
przyznać, że jestem z tobą szczęśliwy – wyznał, po czym musnął dłonią mój
policzek.
Pokiwałam niepewnie głową. Jeśli
jest to dla niego tak ważne, to może powinnam rozważyć takie rozwiązanie. Wzięłam
głęboki oddech.
- Zrobię to, jeśli naprawdę chcesz.
- Wiem, że nie jesteś do tego
stworzona, ale nie będziemy musieli się już ukrywać. Jeśli chcą robić zdjęcia, to
niech robią. Ja i tak mam swoją własną fotoreporterkę. – Spojrzał na mnie tak
czule, że nie wytrzymałam i stając na palcach, musnęłam jego pełne wargi. Gdy
odwzajemnił pieszczotę, nieświadomie cofnęłam się kilka kroków do tyłu. Napotkałam
przeszkodę, na co Tom uniósł nogę do góry i wślizgując się pod prysznic,
pociągnął mnie za sobą. Zaśmiałam się dźwięcznie.
- Co ty planujesz? – mruknęłam
wprost w jego wargi.
- Zobaczysz. – szepnął i w tym samym
momencie odkręcił ciepłą wodę.
Pisnęłam zaskoczona, czując jego
ciepłe dłonie, gładzące moje ciało. Objęłam go mocniej, chcąc czuć go jeszcze
bliżej. Kochałam go. Dla niego byłam w stanie nawet rzucić pracę i wyjść na
czerwony dywan, choć nie byłam pewna, jak to się dalej potoczy.
Nie da się ukryć, że łazienka to
dobre miejsce na poważne rozmowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz