Mój but energicznie podskakiwał na
nodze, która rytmicznie uderzała o krzesło, na którym siedziałam. Rozejrzałam
się jeszcze raz dookoła, zauważając niezwykłą żółć pokrywającą część sufitu.
Skupiłam się przez chwilę na tym kolorze, zastanawiając się czego był wynikiem.
Być może jest to powolnie rozwijający się grzyb, który swoimi mackami powoli
opanowuje coraz większą powierzchnię? Może nade mną jest łazienka? Przesunęłam
wzrok niżej, zauważając, że ktoś patrzący na mnie z boku, wziąłby mnie za
idiotkę. Ściany były w kolorze wyblakłej śliwki, a na podłodze rozciągała się
wykładzina imitująca panele. Cóż… nie tak wyobrażałam sobie biurowiec jednej z
najbardziej prestiżowych gazet plotkarskich. Prześlizgnęłam wzrokiem po srogo
wyglądających drzwiach, zaraz po tym skupiłam się bardziej na recepcji, w
której znajdowała się jedna ciemnowłosa kobieta. Oparłam rękę na twardym
krześle i zerknęłam na Billa, który znajdował się po mojej prawej stronie. Po
jego twarzy mogłam dostrzec, że jest lekko spięty. Tak samo jak ja. Nie
zdążyłyśmy jednak odezwać się do siebie ani słowem, kiedy kobieta przy recepcji
poprosiła nas do siebie.
- Tak, słucham państwa?
Zerknęłam przelotnie na Billa, za
jego plecami dostrzegając jednego z ochroniarzy.
- Dzień dobry, nazywam się Jasmine
Metz i jestem fotoreporterem. Niedawno odsprzedałam państwu zdjęcia, dlatego
teraz chciałam upomnieć się o uregulowanie wpłaty.
Przełknęłam głośno ślinę, obserwując
jej lekko drgającą powiekę.
- Z tego co wiem, wpłaty dokonywane
są w trybie natychmiastowym. Niech pani poczeka – skierowała do mnie, po czym
wybrała jakiś numer na telefonie.
Odwróciłam się z powrotem w stronę
Billa i powachlowałam się ręką. Gorączka, jaką powodowała pogoda za oknem, teraz
zwiększyła się jeszcze bardziej. Bałam się, że za chwilę na mojej twarzy
pojawią się wypieki oszustwa. Ale to nic… graj, Jasmine, graj! Kto wie? Może
niedługo odkryję, że aktorstwo jest moim nowym powołaniem?
- Tak, rzeczywiście mamy jakieś
zdjęcia wystawione na Jasmine Metz. Niech pani wejdzie do pokoju 8, tam powinna
się pani dowiedzieć więcej.
- Dziękuję. – Natychmiast puściłam
się przodem, nawet nie patrząc, czy Bill idzie za mną. Moje serce zabiło
mocniej, kiedy zobaczyłam numer osiem na srogich, zamkniętych drzwiach. Wzięłam
głęboki oddech, zapukałam dwukrotnie, po czym nacisnęłam klamkę.
- Dzień dobry. Nazywam się Jasmine
Metz i chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej, na temat wypłaty za moje
zdjęcia, które ostatnio pojawiły się w magazynie.
- Witam panią… ach… pan Kaulitz! – Facet
zerknął za moje plecy, zacierając już ręce. Nawet się nie zorientowałam, że
Bill stoi tuż za mną, a drzwi tak naprawdę jeszcze nie zostały zamknięte. Spojrzałam
zaskoczona na wokalistę. Posłusznie odsunęłam się jednak, żeby mógł zająć
miejsce zaraz obok mnie. Bill przywitał się skinieniem głowy, po czym od razu
przeszedł do rzeczy.
- Może pan sprawdzić, gdzie podziały
się pieniądze, za zdjęcia, które zostały dostarczone?
Nie ma to jak szybki konkret.
Mężczyzna szybko usiadł przy komputerze, wpisując w niego niezbędne dane.
- Przelew odbył się na konto
nijakiego Marka Wannforda.
Spojrzałam zaskoczona na mężczyznę.
To nazwisko rozbrzmiało w moich uszach jak sygnał alarmowy.
- Jak to Marka Wannforda?
Mężczyzna popatrzył na nas
zdezorientowanym wzrokiem. Najpierw zerknął na mnie, po czym z lekko uniesioną
brwią przypatrzył się oburzonemu wyrazowi twarzy Billa.
- Dowiem się, w czym jest problem.
Niech państwo zgłoszą się w ciągu kilku najbliższych dni – zmieszał się,
jeszcze raz sprawdzając sprzeczne dane, które znajdowały się w komputerze.
Słysząc jego słowa automatycznie wstałam, spoglądając na Billa, u którego chyba
po raz pierwszy widziałam tak zacięty wyraz twarzy. Tak! Po raz pierwszy, mimo,
że nasze początki nie układały się zbyt dobrze.
Kiedy
tylko znaleźliśmy się za drzwiami szturchnęłam go łokciem, uśmiechając się pod
nosem. Szybko odwzajemnił uśmiech. Oboje wiedzieliśmy, że ich wkopaliśmy! Teraz
nie mieli pojęcia, jak z tego wszystkiego wybrnąć! Ha!
- Dobrani z nas partnerzy – zauważyłam.
Nadzieja kiełkowała we mnie teraz coraz bardziej. W końcu musi się to jakoś
wyjaśnić. Ale zaraz… Mark Wannford?! Ten Mark?! Jak to możliwe, że… czyżby to
on maczał w tym palce?!
*
Kiedy tylko wróciłam ze swojej
wyprawy z Billem, nie mogłam uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Można powiedzieć, że zostałam wkopana i nie miałam pojęcia, jak to udźwignąć.
Skoro już zostałam paparazzo, to powinnam uruchomić nabyte w czasie mojej
kariery kontakty i tak po prostu pstryknąć palcami, aby wszystko zostało
wyjaśnione. Tak się składa, że nie jestem tak dobra, jak myślałam i nic takiego
tutaj nie zadziała. Moje magiczne pstryknięcie palcami tak naprawdę nie ma w
sobie mocy, a ja muszę się nieźle nagimnastykować, żeby dociec do tego, co się
wokół mnie dzieje! Dlatego właśnie postanowiłam jeszcze raz porozmawiać z
Davinem. Tak, wiem, że ten chłopak ciągnie się za mną wszędzie. Nasze losy są
chyba ze sobą związane i ciągle się splatają. Ale obiecuję sobie, że niedługo odetnę
tą cholerną pępowinę i Davin zniknie raz na zawsze z mojego życia!
Tym razem jednak był mi potrzebny,
bo to ja zamierzałam wykorzystać jego! Nie potraktowałam go ostatnim razem zbyt
miło. Można powiedzieć, że totalnie go zbyłam i interesowało mnie tylko to, aby
wydostać się z jego mieszkania. To nic, teraz postanowiłam sama wpakować się w
paszczę lwa! Ha, ha! Początkowo miałam nadzieję na spore wsparcie ze strony
Melody, jednak uznałam, że nie będę mieszać jej w tą brudną sprawę i sama dam
sobie radę.
Przemierzając ulice Berlina,
skupiłam się przez chwilę na prażącym moje policzki słońcu. Chwilę później
promienie jednak schowały się za chmurami, a ja skrzywiłam się lekko. Kto by
pomyślał, że o tej porze roku, pogodę będą zakłócały mi chmury? Toż to szczyt! Miałam
tylko nadzieję, że nie będzie padało, bo wtedy to już w ogóle byłby problem, w
końcu nie wzięłam parasolki.
Czując wibrujący w mojej kieszeni
telefon, szybko wyciągnęłam go i zatwierdziłam rozmowę.
- Jasmine, gdzie jesteś? Czekam pod
twoim domem. Wolałbym tutaj długo nie stać.
- Bill, nie bądź zły, ale nie mogę
teraz wrócić. Mam misję do wypełnienia – powiedziałam zgodnie z prawdą, gdyż
moim celem było wyciągnąć z Davina jak najwięcej informacji na temat tego, co
tak właściwie robił przed klubem tej feralnej nocy, jaki udział ma w tym Mark i
o co im obojgu chodzi.
- Co ty znów kombinujesz? –
usłyszałam przeciągłe westchnięcie.
- Idę do Davina. Muszę dowiedzieć
się, czy nie ma z tym wszystkim czegoś wspólnego – powiedziałam to, zanim w ogóle
zdążyłam zorientować się w sytuacji. Nie powinnam była mu się wygadywać!
Przecież on nie pozwoli mi tam pójść, a nawet jeśli, to jeszcze przeze mnie
może nabrać podejrzeń! Moje intencje są czyste jak łza… nie wiem więc, dlaczego
miałby to robić, no ale lepiej zawsze chuchać na zimne.
- CO?! – Usłyszałam w słuchawce i
przewróciłam młynek oczami. Tego właśnie się spodziewałam.
- Nie mam czasu tego tłumaczyć, do
zobaczenia później – pożegnałam się z nim szybko, z przodu zauważając wejście
do kamienicy, w której mieszkał Davin. Nikt nie będzie ze mnie robił głupiej
dziewczynki. Rozwiążę tą sprawę sama, a gdy to zrobię, Tom się ocknie. Nie ma
co płakać nad rozlanym mlekiem. Davin pocałował mnie, ja tego nie chciałam, a
teraz tylko muszę udowodnić to Tomowi.
Wzięłam głęboki wdech i wstąpiłam do
środka. No dobrze. Przyznam się, że nie byłam pewna, czy robię dobrze, jednak
nie mogłam siedzieć z założonymi rękoma i czekać na telefon od tego magazynu!
To nie w moim stylu. Musiałam działać!
Kolejny raz wspięłam się po wąskich
i wysokich stopniach, które zawsze wywoływały we mnie nieprzyjemne uczucia.
Byłam pewna, że stworzone były w okresie, gdy normy budowlane dla budynków
wielorodzinnych jeszcze nie istniały. Zawsze przerażała mnie ich stromość. Mój
wzrok przebiegł po obskurnych ścianach. Jak to możliwe, że w Berlinie nadal
można znaleźć takie miejsca?!
Zdeterminowana, żeby zdobyć jakieś
ważne informacje, zapukałam natychmiastowo i nacisnęłam klamkę. Pewna, że będą
otwarte naparłam na drzwi. Nic z tego. Nie otworzyły się, a ja przeklęłam cicho
pod nosem. Miałam ochotę kopnąć w ten prostokątny kawałek drewna, jednak
powstrzymałam się. Zanim zdążyłam odwrócić się w stronę wyjścia, drzwi
otworzyły się, a w nich pojawił się Davin, ubrany tylko w bokserki. Rozpoczynając
grę aktorską, uśmiechnęłam się do niego w tak anielski sposób, w jaki tylko
potrafiłam. Zmierzyłam go od dołu do góry, stwierdzając, że dobrze pamiętam
stare czasy. Staliśmy przez chwilę, patrząc się na siebie.
- Wpuścisz mnie? - odezwałam się
pierwsza, nie bardzo wiedząc, co mam zrobić. Zaczęłam okręcać kosmyk włosów na
palcu. Nie spodziewała mnie jego reakcja, która polegała na tym, że zdziwiony
stał w drzwiach, patrząc na mnie uważnie.
Po chwili szybko przesunął się,
robiąc mi przejście. Skorzystałam z niego, ogarniając wzrokiem mały przedpokój.
Szybko ściągnęłam buty i ruszyłam do salonu, gdzie od razu usiadłam na wąskiej
kanapie. Spuściłam wzrok. Nie wiedziałam, jak mam zacząć to przesłuchanie.
Szybko poczułam, jak Davin siada bardzo blisko mnie. Wzdrygnęłam się lekko,
jednak w ostatnim momencie powstrzymałam odruch, który nakazywał mi odsunąć się
na drugi skraj kanapy. Jego ramię otarło się o moje, a zaraz potem poczułam, że
łagodnie mnie obejmuje. Jego ciepły oddech otulił moje policzki, ja jednak
hardo patrzyłam na swoje złączone dłonie.
- Widzę, że jednak wróciłaś. – Usłyszałam
jego szept, a po moich plecach przeszedł dreszcz podenerwowania. Policzki
oblały się szkarłatem, kiedy poczułam jak jego dłoń wsuwa się na moje udo i
gładzi jego powierzchnię. Wiedziałam, że część tego muszę przetrwać bez
protestów. W końcu musiałam jakoś załagodzić spór, który wytworzył się między
nami w ostatnim czasie.
- No? Co ty taka nieśmiała? Nie
pamiętasz już, co robiliśmy razem na tej kanapie?
Ooo, nie. Miarka została przebrana!
- Davin, chciałam tylko porozmawiać.
– Przerwałam jego zaloty, próbując odsunąć się od niego na pewną odległość.
Zauważyłam, że zerknął na mnie podejrzanie, unosząc do góry jedną brew.
- Jak znalazłeś się tamtego dnia pod
klubem? Jak to się stało, że znalazłeś się tam ze mną?!
- Dlaczego o to pytasz? – spojrzał
na mnie nieufnie, a ja już wiedziałam, że coś się za tym kryje.
Bo to rozwaliło mi związek, pacanie,
pomyślałam szybko, jednak nie wypowiedziałam tego na głos. Zamiast tego
przeanalizowałam za i przeciw.
- Po prostu dawno cię nie widziałam,
a ty nagle się tam pojawiłeś. – Z anielskim uśmiechem wymalowanym na twarzy udawałam
niewinną istotę, a on jak kamienny mur nie dał się skuć i uronić choć odrobiny
tajemnicy.
- Widzę, że się stęskniłaś. – Od
razu przeszedł do rzeczy, znów znacznie się do mnie przybliżając. Jego usta
dotknęły mojego ucha, a ja skrzywiłam się lekko. Nie chciałam, żeby to
zobaczył, jednak nie mogłam się powstrzymać. Nie chciałam mieć z nim nic
wspólnego! Jedną rękę ułożyłam na jego nagiej klatce piersiowej i już miałam
zamiar go od siebie odepchnąć, gdy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Poczekaj tutaj – mruknął w moją
stronę, po czym szybkim krokiem wyszedł na klatkę schodową.
Nie byłabym sobą, gdybym w tym
momencie nie podążyła za nim. Stanęłam w przedpokoju, nie będąc pewną, czy
powinnam wychodzić poza mieszkanie. Moje wątpliwości zostały jednak rozwiane,
gdy usłyszałam wymianę zdań.
- To nie jest najlepszy moment.
- Mam nadzieję, że zajmujesz się
właśnie nią, ale mamy problem. Ktoś zgłosił, że pieniądze nie pojawiły się na
właściwym koncie. Obawiam się, że to wszystko może nie wypalić, a Jost już
wydał swoją dolę.
- Jak to może nie wypalić?
Słysząc zezłoszczony głos Davina
zamarłam. A więc moje przeczucie było słuszne! Maczał w tym palce, a dodatkowo
maczał w tym palce także… Jost?! Menadżer chłopaków?! Jak to możliwe? Czy to
znaczy, że z największą chęcią tak po prostu by się mnie pozbył i zdradziłby
chłopaków? No tak… przecież skądś musieli wziąć przedmiot przetargu - zdjęcia!
- Jeśli będę wiedział coś więcej, to
dam znać. Teraz zachowuj się jakby wszystko było w porządku – mruknął
mężczyzna, a ja nie wytrzymałam i otworzyłam drzwi. Spojrzałam po nich
zabójczym spojrzeniem i od razu wiedziałam, że byli przerażeni. Ha! Ja to
potrafię przyprzeć ludzi do muru.
- Jest dobrze?! A co z moim
związkiem?! Ile pieniędzy dostaliście za to, żeby pozbawić mnie szczęścia?!
Chyba pierwszy raz tak bardzo
podniosłam na kogoś głos, bo wbrew pozorom jestem bardzo opanowaną osobą.
Zauważyłam, że oboje zerkają na siebie przelotnie. Założyłam dłonie na piersi,
czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia. Nie mogłam uwierzyć, że w to wszystko
wplątany był także Mark! Mark, którego widywałam w pracy, który chciał zaprosić
mnie na wieczorną randkę! A właściwie to by do niego pasowało. Przecież to on,
a nie kto inny, jest typowym, rasowym paparazzo. Co mogliby obchodzić go inni
ludzie, skoro jest typem samotnika? Mogłam się spodziewać, że od samego
początku domyślał się, co łączy mnie i Toma.
- No, co tak zamilkliście?
Nie doczekałam się jednak żadnej
odpowiedzi, ponieważ poczułam jak jeden z mężczyzn łapie mnie od tyłu w pół i
unosi do góry. Wystraszyłam się nie na żarty. Kątem oka zauważyłam Davina,
który przygotował się, aby zamknąć moje usta. Uprzedzając jego zamiar szybko
krzyknęłam. Właściwie to pisnęłam, a mój pisk potoczył się echem po całej
klatce schodowej. Szarpnęłam się raz, drugi, jednak nic nie skutkowało.
Miotając głową na wszystkie strony i mając unieruchomione ręce, po chwili
straciłam poczucie orientacji. Wiedziałam tylko, że znów znalazłam się w
mieszkaniu Davina. Włosy opadły mi na oczy i przykleiły się do twarzy tak, że
miałam ograniczone pole widzenia. Chciałam krzyknąć, jednak uniemożliwiła mi to
duża męska dłoń. Ciągle starając się wyciągnąć ręce spod silnego uścisku, nie
byłam w stanie zamortyzować upadku na łóżko. Jęknęłam głośno, przekręcając się
na bok i czując przeszywający ból w prawej nodze. Moja dłoń natychmiastowo
wystrzeliła w jej kierunku i rozmasowała bolące miejsce. Zanim zdążyłam
podnieść się do pionu, usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka. Uwierzycie?!
Zamknęli mnie w sypialni Davina!
Zdenerwowana uniosłam się z łóżka i
lekko utykając na bolącą nogę, zbliżyłam się do drzwi. Stanęłam pod nimi i
zajrzałam w dziurkę od klucza. Niestety nic nie było widać. Oparłam więc ręce o
powierzchnię drzwi i wzięłam głęboki oddech.
- Wypuście mnie stąd! To jest
karalne!
Nie ma to jak ratowanie się
przepisami. Taaak… wszystko, co pomoże mi się stąd szybko wydostać jest dobre!
- Halooo! – krzyknęłam
przeciągliwie. Oparłam się o drzwi i zaplotłam ręce na piersiach. No i co? Może
mam tutaj jeszcze dłużej tak siedzieć? Skoro mnie zamknęli, to świadczy o tym,
że mają coś poważnego na sumieniu, a to tylko pogarsza ich sytuację. O, to jest
dobry argument.
- To tylko pogarsza waszą sytuację!
– krzyknęłam w przestrzeń, mając nadzieję, że mnie słyszą. Właściwie to
chciałam, żeby słyszeli mnie nie tylko oni, ale także sąsiedzi i inni ludzie.
Może ktoś wezwie pomoc?! Właśnie! Gdzie jest moja komórka? Szybko przebiegłam
wzrokiem całe pomieszczenie i oklepałam spodnie, chcąc wyczuć tą
charakterystyczną wypukłość. Niestety nic takiego nie znalazłam, a po chwili
uświadomiłam sobie, że zostawiłam ją w torbie w salonie. Złapałam się za głowę,
przeklinając tą całą sytuację. Mój były chłopak trzyma mnie zamkniętą w swojej
sypialni. Jakkolwiek to nie brzmi, nie podoba mi się to.
Zrezygnowana usiadłam na miękkiej
pościeli i wpatrzyłam się w drzwi. Wiem, powinnam się trochę bać, jednak nie
mogłam sobie wyobrazić, żeby Davin mógł zrobić mi krzywdę. Właściwie to raz
mnie już uderzył i nie chciałabym takiej powtórki, jednak bardziej niż strach
czułam teraz złość! Jak oni mogli?!
Położyłam się wygodnie, starając się
zapomnieć o pulsującej z bólu nodze. Musiałam uderzyć się o kant łóżka, kiedy
zostałam na nie bezczelnie rzucona. To nic, zaraz przejdzie. Westchnęłam cicho,
obserwując biały sufit. Czułam się przegrana. Byłam miękka, dałam się im
pokonać prawie bez walki! No bo gdzie tu walka, skoro unieruchomili moje ręce i
zamknęli w pokoju? Jak dugo zamierzają się tam namawiać, podczas gdy ja zostaję
w zamknięciu?
Po jakimś czasie znałam już
odpowiedź.
Leżałam tu już chyba dobre parę
godzin, przewracając się z boku na bok i co jakiś czas wstając, żeby
skontrolować sytuację za drzwiami. Krzyczałam jeszcze kilka razy, jednak byłam
ignorowana. Zauważyłam, że za oknem zaczyna się ściemniać, a w moim brzuchu
obudził się potwor. No tak. Skoro już mam tutaj siedzieć, to mogliby dać mi coś
do jedzenia i wypuścić do toalety. Czy to tak dużo?! Nie. W takim razie
zerwałam się z łóżka, na chwilę zapominając o obolałej nodze i dopadłam do
drzwi.
- Do cholery jasnej! Czy ktoś
wypuści mnie wreszcie do toalety? Czy ja o tak dużo teraz pro…
Zdziwiona zamarłam, słysząc trzask
zamka w drzwiach. Co jest? Czyżby toaleta zadziałała? Od razu przyjęłam zaciętą
minę, czekając aż jegomość wypuści mnie z tej klatki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz