Obudziłam się, pod opuszkami palców
wyczuwając ciepłą skórę i klatkę piersiową, która powolnie unosiła się w górę i
opadała. Przejechałam dłonią wyżej, natrafiając na jego szyję. Uchyliłam lekko
zaspane oko, zastanawiając się, jak się tutaj znalazłam. Przebijając
ogarniającą mnie ciemność, chciałam dostrzec, gdzie jestem, choć już domyślałam
się. To był jego pokój. Było mi ciepło i przyjemnie. Znów wtuliłam nos w jego
szyję, coś jednak nadal nie dawało mi spokoju. Zamknęłam oczy i pokręciłam się
trochę w pościeli, chcąc przybrać wygodniejszą pozycję. No dobra, prychnęłam
zdenerwowana. Idę spać! Jednak to, co nie dawało mi spokoju odezwało się w tej
chwili głośnym pomrukiem. Jęknęłam cicho. Tak nie chciałam teraz wstawać! No
ale jak trzeba, to trzeba. Podciągnęłam się powoli na ramionach. W ciemności
ledwo zauważyłam, że mam na sobie koszulkę Toma. Nie ma to jak koszula nocna
pierwsza klasa. Uśmiechnęłam się lekko, łapiąc za materiał przesiąknięty jego
zapachem. No tak, zasnęłam na kanapie, a Tom przeniósł mnie na łóżko,
uświadomiłam sobie.
Ziewnęłam, zakrywając usta ręką i podniosłam
się cichutko. Jeszcze raz zerknęłam na Toma, który śmiesznie marszczył nos i na
boso udałam się do kuchni, aby uspokoić mój zbuntowany żołądek. Zbiegłam szybko
po nieoświetlonych, otwartych na salon schodach, modląc się w duchu, aby
stopami trafić na odpowiednie stopnie. Skierowałam się w kierunku kuchni,
sprawnie przemierzając dużą część domu. W końcu odnalazłam lodówkę. Dom był
duży, jednak szybko znalazłam się u celu. Zapaliłam halogeny, które
rozmieszczone były nad strategicznymi miejscami kuchni i przymrużyłam ze
wstrętem oczy, gdyż światło skutecznie mnie oślepiło. Szybko zamrugałam
kilkakrotnie, chcąc uwolnić się od nieprzyjemnych mroczków.
- Ale jestem głodna – szepnęłam do
siebie, otwierając lodówkę. Oby mieli coś na ząb! Poczułam gęsią skórkę, kiedy
zimne powietrze otoczyło gołe ramiona. Moim oczom ukazał się jogurt. Nawet
niejeden, mieli ich spory zapas! To jest coś dla mnie. Złapałam za jeden z nich
i zamknęłam lodówkę.
- Wyciągnij dla mnie też. – Usłyszałam
za plecami i aż podskoczyłam wystraszona. Byłam zdziwiona, słysząc głos
młodszego bliźniaka. Tak jak mówił, tak zrobiłam. Złapałam jeszcze za dwie
łyżeczki i z cichym trzaskiem zamknęłam szufladę. Obydwa jogurty chwyciłam w
dłonie i zachowując stoicki spokój, usiadłam przy szklanym stole.
Mój wzrok uważnie przesunął się po
młodszym bliźniaku. Jego włosy były lekko przetłuszczone i rozczochrane.
Zupełnie nie przypominał gwiazdy, którą był na co dzień. Oczy pozbawione
makijażu wydawały się być o wiele mniejsze, ale też łagodniejsze i spokojniejsze.
Jego cera była ładna. Bill wcale nie potrzebował ton pudru, który zawsze na
siebie wysypywał, żeby zakryć niedoskonałości. Ubrany był tylko w białą, nieco
wygniecioną koszulkę i bokserki. Dziwnie się czułam siedząc razem z nim, jak ze
starym kumplem, zajadając się jogobellą. Chciałam czy nie, nie miałam
możliwości, aby szybko przebrać się w bardziej wyjściowe ciuchy i musiałam prezentować
się przy nim w mojej prowizorycznej piżamce.
- Co ty tu robisz? Przestraszyłam
się.
- Nie mogłem zasnąć i wyszedłem na
papierosa – wyznał, po czym usiadł obok mnie. Nie ma to jak nocne spotkanie. Pokiwałam
w zrozumieniu głową.
- Widzę, że ty też nie mogłaś spać –
dodał.
- Zgłodniałam.
Pełna łyżka jogurtu wylądowała w
mojej buzi.
- Rzadko zdarza mi się to jeść, to
raczej przysmak Toma. – Wskazał na nasz posiłek, a ja szybko przełknęłam to, co
musiałam.
- Głupio mi, że tak zasnęłam. Nie
chciałam robić wam problemu – wyznałam i spuściłam wzrok. Przecież dobrze
pamiętam, że nie jest do mnie nastawiony pozytywnie.
- To nic, Tom i tak nie wypuściłby
cię na noc – zaśmiał się. – Poza tym… to nic złego, w końcu jesteście razem.
Zerknęłam na niego nieufnie.
- W takim razie nie masz nic
przeciwko temu, że z nim jestem? Przeciwko mnie…?
Popatrzyliśmy na siebie w milczeniu,
a on uśmiechnął się. Gdy tylko zobaczyłam ten gest, połowa ciężaru momentalnie
ze mnie spadła. Uf!
- Powiedzmy, ze staram się ci
zaufać. Pamiętaj jednak, że będę miał cię na oku! Skoro mój brat ma zamroczony
umysł, to któryś z nas musi być czujny – stwierdził z uśmiechem, a ja
odwzajemniłam się tym samym.
Zawsze wiedziałam, że jest do mnie
wrogo nastawiony. Nigdy za bardzo tego nie okazywał, mimo wszystko nie jest
głupim chłopakiem, nie traktowałby mnie źle, więc traktował mnie z pewnego
rodzaju obojętnością. Ciągle tak było. Dopiero teraz zauważyłam, że mnie
polubił i choć kłóci się to z jego mechanizmem samoobronnym, to starał się go
pokonać. Nie mogę wymagać nic więcej. Jak fotoreporterka, jedna z tych, którzy
wchodzą z brudnymi butami w ich prywatne życie, może czegoś wymagać?
Westchnęłam ciężko i oparłam głowę o
dłoń. Muszę zobaczyć się z Melody, już tak dawno z nią nie rozmawiałam. Jestem
pewna, że ona pomogłaby mi rozszyfrować łamigłówkę, jaką był Bill, lub po
prostu poradziłaby mi, jak mam się zachowywać w jego towarzystwie. Tak jak jego
brat, wydawał się być zwykłym chłopakiem. Nieprzyzwyczajonym do braku pieniędzy
i wygód w życiu, jednak to nie zdominowało jego charakteru. Pomimo tego byli
zupełnie różni. Ach, moja Melody.
- O czym tak myślisz? – Zamrugałam
gwałtownie, zerkając na niego z ukosa, gdy zadał to pytanie.
- O Melody – powiedziałam krótko, na
co on zrobił tylko zdziwioną minę, ale nie odezwał się słowem. – Ach, no tak!
Nie poznałeś jeszcze Mel. – Uświadomiłam sobie ten fakt i po chwili żałowałam,
że tak się nie stało. – To świetna dziewczyna, powinniście się poznać! – A
gdyby się poznali, Mel by go rozszyfrowała! Co się kryje pod kopułą Billa
Kaulitza? Jakie mroczne tajemnice skrywa przed światłem dziennym i co za brudom
nie pozwala wypłynąć na wierzch? No dobra, przesadzam…
- To twoja przyjaciółka? Też jest
paparazzo? – Na jego twarz wystąpił lekki grymas, jednak ja szturchnęłam go lekko
z widocznym, zadziornym uśmiechem.
- Tak, ale nie jest paparazzo, to
zupełnie nieszkodliwa pracownica kawiarni przy ulicy Besselstrasse. Tom już ją
poznał.
Zauważyłam, że jego twarz
momentalnie złagodniała. Widać fakt, iż nie zagroziłaby jego gwiazdorstwu
bardzo go ucieszył.
- Chyba muszę ją tam odwiedzić,
skoro tak mówisz. – Uśmiechnął się, widząc z jaką zapalczywością mówię o swojej
przyjaciółce.
- No jasne!
Na jakiś czas zapanowała między nami
cisza. Obydwoje pochłanialiśmy jogurt, którego konsumpcję na chwilę
przerwaliśmy, w celu obgadywania mojej przyjaciółki. Zegar, który był jedyną
ozdobą ścian kuchni, poruszał leniwie wskazówkami, a ja nawet nie miałam ochoty
na niego spoglądać. Lepiej nie wiedzieć, jak mało godzin snu mi pozostało.
Jeszcze raz zerknęłam na Czarnego. Czułam, że rozmawia mi się z nim coraz
lepiej. Widziałam jednak, że na jego twarzy pojawiło się spięcie. Chciał mi coś
powiedzieć, ale wyglądał jakby słowa ugrzęzły w jego gardle, nie chcąc się przez
nie przecisnąć.
[Ashlee
Simpson – Never Dream Alone]
- Kochasz go? – wyrzucił z siebie, a
ja całkowicie zaszokowana znieruchomiałam. Co to ma być za pytanie? Gdy już
chciałam go za nie skarcić, bo to moja prywatna sprawa, zerknęłam w jego ciemne
oczy i przełknęłam ciężko ślinę. No tak, to pytanie było normalne z jego strony.
Interesowało go to, co działo się z jego bliźniakiem.
- Ja… - zacięłam się chwilowo, nie
wiedząc jak ubrać w słowa to, co czuję. - Wolę tak szybko nie definiować swoich
uczuć.
Pomyślałam o Davinie. Zawsze można
się później zawieść… Lepiej nie rzucać słów na wiatr. Są ludzie, którzy
twierdzą, że przeżywają właśnie swoją największą miłość, a po dwóch tygodniach
się nienawidzą. Nie da się tak szybko zmienić uczuć, jeśli tak się dzieje, to
znaczy, że to co mówiliśmy, nie było prawdziwe.
- Znacie się już długo – wtrącił.
- To kwestia punktu widzenia –
mruknęłam. Z Davinem też byłam długo. Choć wiem, że niemożliwe, żeby przez ten
cały czas spędzony ze mną ciągle kłamał co do swoich uczuć, to… coś się między
nami popsuło.
- Więc nie kochasz go? – zirytował
się. No tak, to facet. Facet nic nigdy nie rozumie, nie urażając mężczyzn.
Spojrzałam na niego przenikliwym
wzrokiem. Podniosłam się z miejsca. Obciągnęłam bardziej koszulkę, która
sięgała mi do połowy ud. Podeszłam do kosza na śmieci, wrzucając tam puste
opakowanie po jogurcie. Stanęłam tyłem do Billa, opierając ręce na blacie.
Kocham, czy nie kocham? Chyba kocham, jednak nie chcę, żeby to wszystko się
rozwaliło przez to jedno słowo. Boję się, że gdy powiem to głośno, coś się
zmieni. Teraz… po prosu jesteśmy razem. Kiedy okaże się, jak bardzo mi na nim
zależy, wszystko stanie się zbyt poważne. Zacznę marzyć lub żyć w kłamliwym
złudzeniu.
- Kocham go, kocham – wyrzuciłam to
z siebie, żeby w końcu przestał wywiercać mi dziurę w plecach. – Ale chyba nie
tobie powinnam to mówić. – Spojrzałam na niego przez ramię. Spłoszyłam się,
kiedy okazało się, że stoi tuż za mną.
- Masz rację, więc może powiedz to
jemu?
Odwróciłam się do niego i
potrząsnęłam przecząco głową.
- Daj mi spokój. – Odwróciłam się,
chcąc go wyminąć. Nie mogę tak szybko wpadać w kolejne związki! Jak już wpadnę,
to ciężko mi się z nich wywinąć, taka jest prawda!
- Poczekaj. – Złapał mnie za ramię i
nie pozwolił odejść.
- Słucham. – Założyłam ręce na
piersi, czekając, co jeszcze chce mi powiedzieć.
- Jasmine, nie docinajmy już sobie,
dobrze? Chciałbym… chciałbym, żebyśmy żyli w zgodnie, nie spierając się ciągle
na temat tego, co jest dla Toma lepsze. Miałaś rację. Jest dorosły i może
decydować bez mojej pomocy.
Patrzył mi prosto w oczy, a ja
znieruchomiałam otępiała przez jego słowa.
- Dobrze – powiedziałam powoli. – A zacznijmy
od tego, że pozwolisz mi się wyspać. – Uśmiechnęłam się, chcąc rozładować
nerwową atmosferę. Chwilę później ziewnęłam przeciągle.
- Nie ma sprawy. – Grzecznie przepuścił
mnie w progu.
- Dobranoc – mruknęłam, a po chwili
mnie nie było.
Zerknęłam wreszcie na zegar, który
wskazywał kilka minut po trzeciej w nocy. Niedługo zacznie robić się jasno.
Wspięłam się po zimnych schodach, a moje nogi zaczynały już dotkliwie odczuwać
chłód. Mimo że lato było bardzo ciepłe, ta noc zaliczana była akurat do tych
najchłodniejszych. Jednak nie przy Tomie. Weszłam do pokoju, kierując się wyostrzonymi
zmysłami. Obeszłam łóżko i wślizgnęłam się do niego, chcąc poczuć bijące od
chłopaka ciepło. Przytuliłam się do niego mocniej, ręką oplatając go w pasie i
przymknęłam oczy. Spał prawie nieruchomo, gdy mnie nie było. Teraz jednak
poczułam, jak przez sen oplata ręką moją talię i przyciąga mnie bliżej.
Uśmiechnęłam się leciutko, słysząc jego równomierny oddech i przyjemny zapach. Przypomniałam
sobie słowa Billa, które usłyszałam przed chwilą.
- Kocham cię – szepnęłam. – Chociaż
się tego boję, to kocham cię.
Uścisk na mojej tali wzmocnił się, a
ja jeszcze zupełnie nieświadoma, że niedługo ktoś wystawi nasze relacje na
próbę, a osoby po których byśmy się tego nie spodziewali, staną po naszej
stronie, zapadłam w sen.
*
Lekko przecierając oczy, usiadłam na
krzesełku w kuchni i westchnęłam ciężko. Gdy tylko dostałam telefon z pracy,
zebrałam się z łóżka, zostawiając samego zapadniętego w sen Toma. Nawet nie
zauważył, kiedy wychodziłam. Skrzywił się tylko słodko, gdy zdjęłam jego ręce z
mojej tali. Umyłam się i założyłam wczorajsze ciuchy, na które składała się
bluzka z krótkim rękawkiem i zwykłe dżinsy. Musiałam lecieć do domu, aby
przebrać się i ruszyć na podbój świata show-biznesu. Każde wezwanie jest tutaj
ważne! W końcu muszę trzymać się w ryzach, znać wszystkie newsy i wiedzieć, co,
jak, gdzie?
Podniosłam się, stąpając boso po
posadce kuchni bliźniaków. Wypadałoby zrobić im coś do jedzenia. Otworzyłam
lodówkę, ponownie przeglądając jej zawartość. Szybko wyciągnęłam jakieś
produkty, planując zrobienie kilkunastu kanapek. Nie miałam pojęcia, ile razem
potrafią zjeść, domyślałam się jednak, że dużo! Opierając się o blat,
zorganizowałam sobie mały posiłek. Zaspokajając swój głód, talerz wraz z
posiłkiem dla bliźniaków przykryłam szczelnym kloszem. Patrząc na swoje dzieło,
zastukałam kilkakrotnie paznokciami w blat, rozejrzałam się na boki, chcąc się
upewnić, że nagle Bill nie wyskoczy mi zza pleców, tak jak to się odbyło w
nocy. Przejechałam dłonią po gładkich szafkach, rozglądając się po pomieszczeniu.
Ciągle wspominałam słowa Billa, który uważał, że powinnam powiedzieć mu, co
czuję. Postarać się, aby nie było niedomówień.
Ścisnęłam dłoń w pięść i przymknęłam
oczy. Ruszyłam przed siebie, po chwili wspinając się po schodach. Nacisnęłam
klamkę od pokoju Toma i zajrzałam po cichu do środka. Zobaczyłam go znów,
zawiniętego szczelnie w cienką białą kołdrę, aż dziwne, że nie było mu gorąco.
Uśmiechnęłam się od ucha do ucha, podchodząc do łóżka od jego strony. Zerknęłam
na jego przymknięte powieki, długie, ciemne rzęsy i pełne, różowe usta.
Przejechałam delikatnie po gładkim policzku i nosie, obserwując jego mimikę
twarzy i brązową, ładnie opaloną skórę. Uśmiechnęłam się, widząc, jak mocno
śpi. Prawie niewyczuwalnie musnęłam jego policzek, wstając.
*
Zgniótł w dłoni małą karteczkę.
Poszła sobie! Nawet go nie obudziła! Zerknął na zniszczony kawałek papieru i
wyprostował go. Jeszcze raz przeczytał jej krótkie słowa: „Nie chciałam cię
budzić, musiałam wyjść, bo dzwonili z pracy”. Odłożył go szybko na szafkę i
przetarł dłonią twarz. Ciągle miał przed oczami jej migoczące oczy, które śniły
mu się tej nocy. Na rękach czuł ciepło jej ciała, a w uszach wciąż brzęczały te
same słowa. Potrząsnął głową i oparł ją na rękach. „Kocham cię, kocham, cię,
kocham cię”. Czy on naprawdę już oszalał? Żeby śniły mu się już nawet wyznania
miłosne? Przymknął oczy, a tam znów pojawiły się jej zmysłowe usta,
wypowiadające te dwa słowa. Co jest? Ile można myśleć o jednej kobiecie?! Cóż… właśnie
przekonywał się o tym, że można w tym tkwić bardzo długo. Teraz już nawet
widział ją we śnie, a kiedy chciał ją w końcu z pełną świadomością przytulić,
ona się ulotniła. Podniósł się, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Zszedł na dół,
gdzie już zastał swojego brata. Wywrócił młynek oczami. Ciekawe jakiego teraz
komentarza z jego strony się doczeka.
- Twoja królewna się ulotniła – Bill
odezwał się, gdy tylko go zobaczył.
- Zauważyłem – warknął w jego
stronę.
- Coś jesteś przez nią nie w sosie.
Tom spojrzał na niego tylko
piorunującym spojrzeniem..
- Napisała, że dzwonili z pracy.
Pewnie kolejna impreza, do której ma się przygotować – odezwał się w końcu,
widząc ponaglający wzrok Billa.
- Kolejna impreza? A nas na niej nie
ma? - zażartował, jednak napotykając pełen grozy wzrok Toma, przycichł na
chwilę.
- Raczej nie – wydusił z siebie, a
po chwili zabrał się za jedzenie gotowych już kanapek.
- Właściwie to mógłbyś się tam
zjawić, Romeo. Powinieneś pilnować swojej Julii, bo znów spotka kogoś
niepożądanego – zarechotał Bill, a po chwili znieruchomiał, widząc jak twarz
Toma tężeje.
- O czym ty mówisz? – Skupione
brązowe oczy utkwił w swoim bliźniaku, dokładnie obserwując wyraz jego twarzy i
gesty.
Czarny chrząknął wymijająco,
wiedząc, że się wkopał. Teraz, gdy zawiesili z Jasmine broń, nagle wygadał się,
że rozdział pt. „Davin” wciąż ciągnie się przez jej życie. Co by tu wymyślić?
Tom szybko zorientuje się, czy mówi prawdę.
- Bill, mów!
Zauważył podenerwowanie na twarz
bliźniaka. Choć on też wcześniej panikował, wiedząc o tym, że były chłopak znów
wkracza z buciorami w życie Jasmine, teraz uważał, że nie jest to wcale aż tak
ważne, żeby Tom o tym wiedział. Już wszystko zostało wyjaśnione. Nie ma sensu
mu o tym mówić.
- Nie denerwuj się tylko, bo ci nie
powiem – zaszantażował Toma, wyciągając palec wskazujący, skierowany wprost na
jego klatkę piersiową.
- Jak nie powiesz, o co ci chodzi,
to się zdenerwuję! – warknął, po czym zdeterminowany zacisnął usta. Usiadł koło
brata, wlepiając w niego swoje podejrzliwe spojrzenie. – Mów.
- Kiedy byłem na tym pokazie mody,
który był ostatnio, pamiętasz, to… - Zerknął lękliwie na bliźniaka. – Ten cały
Davin przystawiał się do Jamine – wyrzucił z siebie, jak z armaty. Zerknął na
całkowicie spokojnego brata i czekał na jego reakcję. Dobrze wiedział, że tak
naprawdę cały się gotuje i nie usiedzi długo w takim skupieniu. No i wcale się
nie mylił. Aż podskoczył do góry, kiedy zaciśnięta pięść wylądowała na stole, a
naczynia zabrzęczały.
- Ej… długo szukałem tak
dopasowanego stołu – mruknął Bill, jednak szybko się opanował, widząc wzrok
brata. – No dobra, dobra, wal sobie w co chcesz, byle nie we mnie – prychnął.
- Możesz mi to wytłumaczyć? – Głęboki
głos potoczył się po pomieszczeniu.
- To chyba ona powinna ci
wytłumaczyć, no ale dobrze, powiem ci. Porozmawiałem z nią i teraz wiem, że ona
nie wiedziała, że Davin tam będzie. Spotkali się przypadkowo, a ten jak
skomlący piesek przybiegł do niej z podkulonym ogonem. Przy okazji trochę się
do niej przystawiał. Ale spokojnie, twój brat zabrał ją stamtąd, nim sytuacja
wymknęła się spod kontroli. – wyrzucił z siebie i znieruchomiał. Przez chwilę
patrzyli na siebie, słysząc tylko tykanie zegarka, wiszącego na jednej ze
ścian.
- I ty mi dopiero teraz to mówisz?!
– wrzasnął.
- Mówiłem, że masz się nie
denerwować!
Ten jednak natychmiastowo podniósł
się z miejsca, a krzesło zachybotało się niebezpiecznie. Szybkim krokiem
przeszedł do przedpokoju. Zdążył tylko chwycić kluczyki od samochodu i okulary
przeciwsłoneczne, aby choć trochę się zakamuflować.
- Wychodzę! – krzyknął.
- Ale mieliśmy jechać do studia!
Po chwili drzwi zatrzasnęły się za
nim z hukiem. Pierwsze, co poczuł, to był nagły przypływ gorąca, wywołany przez
prażące słońce, ale też podwyższone ciśnienie i krążącą w żyłach adrenalinę.
Skrzywił się lekko, marzył o małej ochłodzie. Wsiadł do samochodu i odpalił go,
wyjeżdżając z podjazdu. Sam nie wiedział, co najpierw zrobić. Jedno było pewne.
Był cholernie zazdrosny i oszukany. Był pewien, że Davin to już przeszłość,
kiedy nagle okazuje się, że nie. Nie wiedział już, jako kogo ona go traktuje.
Może był tylko zastępstwem w oczekiwaniu na Davina?
Kiedy tylko podjechał pod jej
kamienicę, wysiadł z impetem. Musiał wreszcie dowiedzieć się wszystkiego na sto
procent. Być pewnym tego, na czym stoi. Nie przetrzyma, jeśli to wszystko okaże
się tylko kłamliwym złudzeniem. Wszedł po schodach, przeskakując po trzy
stopnie na raz. Zapukał krótko i nacisnął klamkę, drzwi jednak nie ruszyły się
z miejsca. Tupnął w miejscu, waląc w nie z impetem. Już miał odejść, żeby znaleźć
tego natręta Browna, gdy usłyszał kroki za drzwiami. Zawrócił natychmiastowo.
- Tom? – Zdziwiony wyraz zagościł na
jej delikatnej twarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz