Pamiętaj, że wszelka treść bloga oraz szablon stworzone są przeze mnie i objęte są prawem autorskim. Zdjęcie użyte w szablonie pochodzi z deviantart.com.
• 12.08.15 •

Reniferowa, nowy odcinek specjalnie dla ciebie :)


09 sierpnia 2012

• 21. Wir wydarzeń, przeżyć i uniesień



            - Tom, Tom, Tom… ty naprawdę mnie nie rozumiesz! – przeklinałam go w myślach, wiedząc, że powinnam stawić się na spotkaniu z przerażającym mnie Markiem Wannfordem.
            - Jasmine. – Popatrzył na mnie chwilowo przeszywającym wzrokiem, kiedy ciągle stukałam paznokciami o drzwi jego ukochanego samochodu. – Myślałem, że już to wyjaśniliśmy – powiedział, ponownie zerkając przed siebie, aby poprawnie ustawić samochód na podjeździe.
            - Tak… - przyznałam. – Ale nie do końca.
            Westchnął zrezygnowany i opuścił samochód. Podszedł od drugiej strony auta i otworzył przede mną drzwi.
            - No chodź. – Wyciągnął w moją stronę rękę. Nieco obrażona podałam mu swoją, zerkając przelotnie na powolnie wyłaniającego się z samochodu Billa. Znów popatrzyłam na Toma nieco przymrużonymi oczami. Właściwie to wolałam spędzić ten wieczór z nim, ale wiedziałam, że gra toczy się o to, żeby dalej było nam razem tak dobrze jak jest teraz. Coś za coś!
            Omijając chłopaka, ruszyłam w stronę drzwi. Miałam gdzieś, co w tej chwili pomyśli sobie Bill. Zawsze chciałam, aby wreszcie mnie polubił. Żebyśmy po prostu się lubili, w końcu spotykam się z jego bratem i musimy się jakoś znosić! Teraz byłam po prostu zła i nawet poprawa naszych stosunków w tej chwili mnie nie obchodziła. Przynajmniej zgrywałam taką, która zaraz odrąbie komuś głowę, jeśli zbyt bardzo się zbliży, bo Tom nie musi wiedzieć, że i tak wszystko uchodzi mu na sucho. Patrząc nieprzeniknionym wzrokiem na bliźniaków, stanęłam przed drzwiami. Obydwoje zerknęli na siebie porozumiewawczo, nie wiedząc, czego spodziewać się z mojej strony. Widać, że brakuje im władczej ręki kobiety! Już ja zadbam o porządek, ha!
            - Zapraszam. – Tom uśmiechnął się przymilnie w moją stronę, gdy już otworzył drzwi.
            Zmierzyłam go od dołu do góry i powędrowałam do środka przestronnego domu. Schylając się w holu, zsunęłam buty ze stóp i na boso udałam się do salonu. Już dobrze zdążyłam poznać to dopracowane wnętrze. Co jak co, ale temu wystrojowi poświęcili chyba dużo czasu, starannie dobierając wszystkie jego elementy. Przejechałam opuszkami palców po materiale sofy, stojącej przed dużym telewizorem. Tuż obok niej mogłam dostrzec także szerokie i miękkie fotele. Jasny kolor tkaniny, którą były pokryte, wprost zapraszał, aby rozgościć się w ich ramionach. Uśmiechnęłam się przez chwilę do tej myśli. Przelotnie przesunęłam wzrokiem po dwóch pojedynczych roślinach, znajdujących się w białych doniczkach. Jedna z nich była wyższa ode mnie i wprost raziła swoim zielonym kolorem. Byłam zdziwiona, że tak długo wytrzymała w progach bliźniaków bez ani jednego uschniętego listka. Dobrze wiedziałam, że bracia nie słynną z dbałości o kwiaty. Na gładkich ścianach połyskiwał nawet jeden obraz, przez dłuższą chwilę nie pozwalając oderwać od siebie wzroku. To wszystko powodowało, że czas spędzony w tym pomieszczeniu był przyjemny. Dobrze się tu czułam, a gdy do tego wszystkiego dodawałam jeszcze lokatora tego domu, było tu idealnie.  
            - Nie denerwuj się już. – Usłyszałam cichy szept w okolicy ucha, a po chwili poczułam delikatne wargi chłopaka wkradające się na mój policzek. Objął mnie rękoma w pasie i nie pozwolił wyrwać mi się ze swoich ramion.
            - Tom… ty jesteś po prostu zazdrosny. – Olśniło mnie nagle, na co on spiął się lekko. Pogładziłam jego dłonie i oparłam się wygodniej na jego klatce piersiowej, czując bijące od niego ciepło.
            - Nie jestem zazdrosny – sprostował, a po chwili chrząknął lekko.
            - Wymyśliłeś sobie coś z tą randką – ciągnęłam dalej.
            Gwałtownie odwrócił mnie w swoją stronę, przyciągając bliżej.
            – To ty wpadłaś na jakiś kolejny, genialny pomysł.
            - Tom, to miało być tylko spotkanie, już ci to powtarzałam.
            - A właśnie, że randka! Już ja wiem, co mu chodziło po głowie, a nie zapominaj, że masz chłopaka – jego głos stał się nadzwyczaj wysoki, a ja zachichotałam lekko.
            - Wiem, głuptasie. – Wspięłam się na palce, żeby go pocałować. Musnęłam jego delikatne wargi i uśmiechnęłam się. – Nie mówmy już o tym i tak wiem, że byłbyś po prostu zazdrosny. – Palcem delikatnie pstryknęłam go w nos. Przymknął czekoladowe oczy, zaraz potem jednak otworzył je i spojrzał na mnie surowo. Płynna czekolada wydawała się lśnić w dziennym świetle.
            - Masz rację. Byłbym cholernie zazdrosny – stwierdził niechętnie. Zmarszczył lekko czoło i przygryzł wargę, nie wiedząc, czy powiedzieć jeszcze coś więcej. W końcu odezwał się. – Jasmine, nie chcę cię stracić.
            Przerwał na chwilę, obserwując moją reakcję, a ja westchnęłam cichutko, nie spuszczając z niego wzroku.
            - Pierwszy raz chcę kogoś mieć przy sobie i nie chcę, żeby było inaczej. – Patrzył na mnie poważnie. Jego oczy emanowały ciepłem, a usta mimowolnie uśmiechały się dobrodusznie.
            - Ja też chcę, żeby ciągle tak było, Tom – szepnęłam, wtulając się w niego. Naprawdę nie chciałam, żeby coś się zmieniło. Bałam się nowego uczucia, jednak chciałam, żeby trwało. Bywają momenty, kiedy zdajemy sobie sprawę z ryzykowności jakiegoś zadania. Mimo wszystko robimy to, bo choć mamy wiele do stracenia, możemy też wiele zyskać. Ja odważyłam się na taki krok. Znów poddawałam się temu wirowi wydarzeń, przeżyć i uniesień, mając nadzieję, że wszystko będzie dobrze i nie przejadę się na tym wszystkim jak na skórce od banana, lądując twardo na moim poobijanym już tyłku. Miałam jednak nadzieję, że twardego lądowania nie będzie. To wszystko przez uczucia, towarzyszące mi przy Tomie. Ciągle przekonywałam się, że to co czułam do Davina nie było tak naprawdę tym, o czym zawsze myślałam - to nie była prawdziwa miłość. Mimo to cholernie bolało mnie poczucie straty zaufania, poczucie bycia wykorzystaną i okłamywaną. Bolało moje serce, które teraz było już prawie pewne, że wszystko wychodzi na prostą.
            - Nie chcę wam przerywać, ale mam picie i jedzenie. – Bill wyjrzał zza progu, nadal niepewny, czy już może się odezwać. Zerkał uważnie, jak Tom obejmuje mnie, a ja wtulona nosem w jego szyję powoli się od niego odlepiam. Swoje czekoladowe spojrzenie Czarny znów utkwił w moich oczach. Popatrzył na mnie znacząco. Już wiedziałam, że przypomniał sobie naszą rozmowę i to, jak chciałam uświadomić mu, że Tom jest dla mnie bardzo ważny. Chciałam czy nie, teraz też dobrze słyszał to, o czym rozmawialiśmy.
            - Co mamy do jedzenia? – pierwszy odezwał się Tom, a ja tylko zerknęłam na braci. Szczerze mówiąc to nie wiedziałam, jak zachować się w towarzystwie Billa, aby nie zrazić go do siebie jeszcze bardziej. Może powinniśmy zawrzeć jakiś pakt? Może zapis krwią, czy jak? Dotyczący oczywiście tego, że nigdy nie będę w swoim zawodzie działała na szkodę ich zespołu i Toma. Może takie coś by go przekonało, bo jak widać moje zapewnienia w ogóle go nie obchodziły.
            - Pizzę i colę. – Chłopak wyszczerzył się w uśmiechu.
            - Jesteś mistrzem. – Ucieszył się Tom. – Skąd ją wytrzasnąłeś?!
            - Powiedziałem Sakiemu, żeby nam podrzucił. – Czarny uśmiechnął się jeszcze szerzej, dumny ze swojego pomysłu. – Mam nadzieję, że się nie odchudzasz ani nic? Bo mamy tylko to – zwrócił się do mnie, a ja chcąc czy nie, spiorunowałam go wzrokiem. Ja i odchudzanie?! Chyba żart. Przecież uwielbiam pizzę, a po stresującym spotkaniu z menadżerem chłopaków musiałam jakoś odreagować!  
            - A jeśli powiem, że tak…? – odezwałam się słodko, ciekawa jak mnie potraktuje.
            - Jasmine definitywnie je z nami – wtrącił się Tom, nie dając już nam dojść do słowa i nacieszyć się słowną potyczką. Wzruszyłam ramionami. Tom dobrze wiedział, że uwielbiam pizzę.

*

            Otwarty i podłączony do prądu laptop stał na nowym, czystym, mahoniowym biurku. Jego powierzchnia lekko połyskiwała pod wpływem światła padającego z jasnego ekranu komputera. Poza tym jednym źródłem światła, pokój skąpany był w ciemnościach, które sprawnie rozprzestrzeniały się w każdy możliwy kąt. Dojrzały, wysoki mężczyzna raz po raz szybkim krokiem przechadzał się samotnie po pomieszczeniu. Po chwili nachylił się nad biurkiem. Jego wzrok ponownie padał na monitor, gdzie wyświetlona została elektroniczna wiadomość. Był to pojedynczy e-mail, a spędzał mu sen z powiek.
            David Jost był menadżerem Tokio Hotel. Menadżer to jednak w jego wypadku zbyt mało powiedziane. Był on jednocześnie producentem, opiekunem, wychowawcą i doradcą, a co najważniejsze był ich odkrywcą. Był tym, który wiedział, co zrobić, żeby pomóc ich talentowi i wizerunkowi wybić się. Gdy wziął ich pod swoje skrzydła tak właśnie się stało. Ich kariera w szybkim tempie zaczęła rozkwitać, a zespół wybił się nie tylko w Niemczech. Tokio Hotel osiągnęło międzynarodowy sukces. Oczywiście sami chłopcy, pomimo młodego wieku, włożyli we wszystko ogrom pracy, bez której taki sukces niebyły możliwy. Jednak to on nimi pokierował, promował, załatwiał występy i kontrakty. To on planował im cały dzień, każdą minutę wolnego czasu. A teraz, kiedy ich kariera mogłaby rozkwitać dalej coś się wypalało. Akurat teraz, gdy szykowali kolejny album, mogący osiągnąć sukces porównywalny z ich poprzednimi projektami. Już dawno wiedział, że czas zaplanować jakiś rozgłos, coś co przyciągnie uwagę do zespołu lub do samych bliźniaków. Był jednak z tym pewien problem i coś ich blokowało.
            Już dawno przestały wszystkich dziwić zmiany w wyglądzie Billa. To było normą, a chłopak po prostu nie mógł się powstrzymać, żeby jeszcze raz zabłysnąć. Zawsze pozostawał mu Tom. Jednak teraz za sprawą tej dziewczyny, Jasmine, nagle wydoroślał i na pewno nie zgodziłby się na miłosne podboje i inne skandale związane z jego osobą. Jak to się stało, że z imprezowicza, który zawsze mógł zaryzykować uszczerbek na honorze, w celu zyskania większego rozgłosu, stał się tak… poważny? Nie mógł ogarnąć tego swoim umysłem. Jak to się mogło stać, że dziewczyna jest dla niego ważniejsza od kariery? Kiedy przegapił ten moment, aby uratować sytuację?
            Chłopcy nie rozumieją, o co toczy się walka. W tym biznesie nie można mieć słabych punktów, bo cię wygryzą. W tym biznesie potrzeba dobrych chwytów, żeby utrzymać się na powierzchni. Musiał rozpatrzeć wszystkie możliwości, a nie miał zbyt dużego pola manewru. Wiedział na pewno, że nie ujawni związku Toma i Jasmine. Nie dość, że tylko odwróciłyby się od nich nastoletnie fanki, zakochane na zabój w jednym z członków zespołu, to dodatkowo zgnoili by tą Metz. Tak, ona tylko im przeszkadzała, więc powinien się jej pozbyć…
            Sugerując się mailem, który przeczytał już kilkukrotnie, znów pomyślał o pomyśle, który krążył w jego żyłach i w całym ciele tak, aby w końcu ujawnić się jako najlepszy ze wszystkich. Mianowicie mógłby ujawnić od dawna skrywane zdjęcia bliźniaków. Nie był pewny tylko, jak to zrobić, w końcu chłopcy się nie zgodzą. Przełykając głośno ślinę i nerwowo stukając palcem w biurko, uświadomił sobie, że bliźniacy mu ufają. Mimo wszystkich wyrzeczeń, kłótni i przekleństw nie zmienią faktu, że to on im pomógł i są mu za to wdzięczni. Gdyby to wszystko podsumować, mógłby ujawnić te zdjęcia tak, aby nie wiedzieli, że zrobił to on. Przeklął w myślach, kiedy zorientował się, że chce, czy nie, jego myśli ukierunkowują się tak, jak życzyłby sobie tego autor e-maila.
            Jeszcze raz przebiegł wzrokiem po liście. Czarne litery domagały się ciągłej uwagi, tak samo jak ten człowiek, który był nadzwyczaj zastanawiający. Po pierwsze, nie miał pojęcia skąd wziął jego prywatny adres e-mail. Przecież był on skrupulatnie skrywany, a powierzany tylko zaufanym osobom. Sam ten fakt, pozwalał mu stwierdzić, iż facet musiał mieć szerokie kontakty i wpływy. Po drugie, musiał siedzieć w tej branży już od dłuższego czasu. Tylko dzięki temu, mógł przewidzieć, co jemu, menadżerowi sławnego zespołu, czai się w głowie. Wyczuł to, że chłopcy potrzebują rozgłosu i szumu wokół siebie, a zatem wiedział też, że pracują nad nową płytą, której przyda się takie zainteresowanie wśród przeciętnych maniaków muzyki i gwiazd. Od razu widać było, że osoba ta znała się na rzeczy i siedziała w tym po uszy. Bo jak można wytłumaczyć to, iż tak zgrabnie połączył wszystkie rzeczy, które były dla niego ważne w tej chwili z pozbyciem się zbędnej zespołowi Jasmine?
            Ano Jasmine. Kto by pomyślał, że taka drobna i dziewczęcą osóbka jest paparazzo? W żadnym wypadku nie sprawiała takich pozorów. Znaczyłoby to również, że nie jedno przewinienie ma już nas swoim koncie. Nie mógł uwierzyć, że Tom złapał się jak rybka na haczyk. Przecież to paparazzo! Ale nie mógł przesądzać faktów. Zanim ich o cokolwiek oskarży, sprawdzi ten fakt. Nie mógł przecież ślepo wierzyć w te zapewnienia. Bardziej zastanawiające było jednak to, skąd ten człowiek wiedział, że Tom spotyka się z Jasmine? Przecież prawie nikt nie zdawał sobie z tego sprawy. Mimo że nie chciał, czuł szacunek do tego mężczyzny i jego możliwości.
            Jakiemu człowiekowi by na tym wszystkim zależało? Zastanawiając się nad tym, zjechał wzrokiem na sam dół listu, przyznając przed samym sobą, że propozycja jest warta rozważenia i omówienia. Co robić?! Mógłby się zgodzić… dla nich! Dla chłopców! Przecież dobrze wiedział, co należy robić, aby ich kariera ciągle nabierała tempa. Chciał, aby wokół nich ciągle coś się działo, nie mogli dać o sobie zapomnieć.
            Zerknął na wyświetlacz i przełknął głośno ślinę, a po jego skroni pociekła kropla potu. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Nikt! Szybko wystukał na klawiaturze odpowiedź, nie chcąc ukazać mężczyźnie swojego zaskoczenia, wywołanego tą wiadomością. Czuł się, jakby ktoś, kogo nie znał, czytał mu w myślach i przewidywał jego ruchy. A dokładniej ten… Jak mu tam? Zerknął ponownie na nazwisko rozmówcy - Mark Wannford.

            Propozycja jest interesująca. Wolałbym omówić to osobiście, spotkajmy się dwudziestego pierwszego, w restauracji Greek na Bulstrasse o godzinie ósmej rano. Chcę znać więcej szczegółów i dowiedzieć się, z kim konkretniej mam do czynienia. Pozdrawiam.
            D. Jost.

*

            - Nie dałeś mi nawet do niego zadzwonić – wzburzyłam się po raz kolejny tego wieczoru.
            - Mmm… nie denerwuj się już – mruknął, próbując dosięgnąć moich ust, podczas gdy ja, siedząc na kanapie, coraz bardziej się od niego odsuwałam. – Nie uciekaj mi. – Tym razem to on się oburzył, po czym szybkim ruchem przyciągnął do siebie moje nogi, a ja pisnęłam zaskoczona. Delikatnie pogładził moje łydki, na co zareagowałam uśmiechem.
            - Nie denerwuję się, ale wypadałoby chociaż zadzwonić, prawda? – Pogładziłam jego ramię, powoli przesuwając dłoń na jego szyję. Poczułam gęsią skórkę, która wstąpiła na jego ciało, pod wpływem mojego delikatnego dotyku.
            - Jas… – odezwał się lekko zachrypniętym głosem, a ja roześmiałam się, kiedy przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej. Nim zdążyłam się zorientować, leżałam wyciągnięta na długiej sofie, a on nachylał się nade mną. – I co teraz? – Zwilżył wargi, zerkając na moje usta.
            - Teraz mnie pocałujesz – powiedziałam pewnie, a on nie czekając dłużej połączył nasze wargi.
            - Ehem. – Znaczące chrząknięcie przywołało nas do porządku. Podniosłam się gwałtownie, napotykając na ciało Toma, z którym zderzyłam się i z powrotem opadłam na sofę. Ten podał mi rękę, na której podciągnęłam się do pionu. Poprawiłam zgrabnie włosy, chcąc sprawić, aby wyglądały na w miarę uporządkowane. Poczułam, jak palą mnie policzki i już wiedziałam, że się rumienię. Zerknęłam na Billa, który zastygł w progu z nieco zdezorientowaną miną.
            - Moglibyście poczekać z tym aż choćby pójdę spać – powiedział, a po chwili wybuchnął śmiechem. Zerknęłam niepewnie na Toma, który również uśmiechał się zupełnie niezrażony. – Gdybyście zobaczyli swoje miny, haha… – Czarny wycofał się z pokoju, a ja również zaśmiałam się.
            - Obejrzyjmy razem film – zdecydowałam i ruszyłam w stronę pokaźnej kolekcji płyt. – Poniańczymy twojego młodszego brata. – Poruszyłam zabawnie brwiami i ruszyłam w stronę szerokich schodów, na których zniknął przed chwilą Czarny.
            - Bill! – rzuciłam w przestrzeń, mając nadzieję, że mnie usłyszy. Po chwili jego sylwetka ukazała się moim oczom. Jego włosy były dzisiaj oklapnięte i w niektórych miejscach sterczały pod dziwnym kątem. – Chodź do nas – zawołałam go gestem ręki i wróciłam do salonu, gdzie zastałam Toma rozwalonego na sofie.
            - Nie za wygodny jesteś? – Uśmiechnęłam się do niego, przechadzając się po pokoju. Podeszłam do wielkiego okna, które pokrywało ścianę od góry do dołu i odchyliłam długie firanki. Zerknęłam krótko na ciemny podjazd i małe lampy, dające minimalną ilość światła. Po chwili przeniosłam wzrok nad duży kominek, na którym stały ramki, a w nich zdjęcia. Ucieszyłam się, widząc dwóch małych chłopców, który objęci uśmiechali się w stronę obiektywu.
            - Słucham was.
            W pomieszczeniu pojawił się Bill, który zerknął na nas z nad uniesionej brwi. Dzisiaj wyglądał naprawdę komicznie. Dopiero teraz zauważyłam, że jasną koszulkę poplamioną miał sosem od pizzy, którą tak się zajadał. Włosy stanowiły istny nieład, a spodnie, które tak starannie próbował utrzymać na swoich wąskich biodrach, były stanowczo zbyt luźne i ni jak, nie chciały słuchać swojego właściciela.
            - Oglądamy film – wyjaśnił Tom. – Jasmine, wybierz coś! – skierował w moją stronę. Od razu zmierzyłam wzrokiem półkę z ich pokaźnym filmowym zbiorem, jakby to wybór filmu był moim nowym wyzwaniem.
            - Tylko nie horror – wtrącił Bill, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
            - Boisz się? – Zaśmiałam się i przejechałam palcem po tytułach.
            - Nie mam dzisiaj na to nastroju – wyjaśnił od niechcenia i stanął obok mnie, przewyższając mnie prawie o głowę. – Ale skoro nalegasz. – Prychnął i wyciągnął ciemne pudełko, a ja od razu zorientowałam się, że jest to horror, jeden z tych gatunków filmów, których nie znosiłam! A wiecie dlaczego? Bo serce bije mi przy nich, tak jakby wykonywało ostatnie uderzenia i miało za chwilę stanąć, a widząc efekty pokrojonego ludzkiego ciała, żołądek podchodzi mi do gardła! Tak, to śmieszne, ale na mnie tak to właśnie działa.
            - Nie, nie, nie! – Rzuciłam się w jego stronę, chcąc zabrać pudełko z płytą.
            - Tak, tak, tak. – Zaśmiał się, widząc, jak usilnie staram się dosięgnąć film. Spojrzałam na niego z gniewem w oczach. Zaraz będzie miał horror na żywo! Zaparłam się rękoma po bokach i zdmuchnęłam włosy z oczu.   
            - Obejrzymy komedię! – zadecydowałam, a on uśmiechnął się w moją stronę.
            – Jak sobie księżniczka życzy. – Odłożył opakowanie i pozwolił mi wybrać inny film. Kiedy tylko się odwrócił, wykonałam w jego kierunku zjawiskowy wykop, dzięki któremu chciałam dosięgnąć jego zgrabnego tyłka, jednak… nie udało się! Usłyszałam tylko parsknięcie Toma i zauważyłam, że niczego nieświadomy Bill spogląda na niego z zapytaniem w oczach. Wzruszyłam ramionami. Jeszcze ja mu pokażę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy