Czemu czas bez niego tak mi się
dłużył? Kiedy nie było go obok mnie znów powracałam myślami do Davina, który
już dawno powinien był wyparować z mojego umysłu. Czułam jednak, że zaraz chyba
oszaleję. Roztargniona chodziłam po salonie, co chwila okrążając mały stolik i
wyglądając przez okno. Jego ciągle nie było, gdzie się podziewa teraz, kiedy
moje nerwy szaleją w oczekiwaniu? Tak, tak, to chyba PMS, ale nie dam się
pokonać. Kilka głębokich wdechów i już po wszystkim. No, dalej Jasmine, dasz
radę. Zatrzymałam się gwałtownie obok okna. Uchyliłam je szerzej, pozwalając,
żeby ciepłe powietrze przedostało się do wnętrza mojego mieszkanka. Nabrałam
dwa głębokie oddechy powietrza i stęknęłam cicho, czując, jak niewygodna rama
okna wbiła się w moje żebra, gdy się przez nie wychyliłam.
Muszę być dla niego wyrozumiała,
powtarzałam w myślach. W końcu nie od niego zależy to, kiedy ma czas. Dobrze
wiedziałam na co się piszę, zadając się z nim i stając się jego dziewczyną! Ale
co mam poradzić na to, że już się stęskniłam?! Nie widziałam go już siedem dni.
Mieszkamy w tym samym mieście, a już całe siedem dni nie widziałam go ani razu,
nie licząc wywiadów w telewizji. Moje serce biło jak oszalałe, gdy na
horyzoncie pojawiał się jakikolwiek ciemny samochód, och… to po prostu
niewyobrażalne, co facet może zrobić z kobietą! Najpierw Davin, a teraz on.
Nie! Nie myśl o Davinie, to już stara historia. Nie każdy musi być taki jak on!
Oczywiście, że Tom nie może taki być, bo gdyby kiedyś okazało się, że… nie!
Pozytywne myślenie, to podstawa. Gdyby kiedyś naprawdę coś podobnego wyszłoby
na jaw, chyba bym umarła. Właściwie to umarłaby cała moja wiara w jakąkolwiek
możliwość związku z facetem i zostałabym lesbijką. O, to też jakieś
rozwiązanie, ale chyba nie odpowiada mi w wystarczającym stopniu. Wolałabym po
prostu kupić sobie gromadkę kotów, pomijając szczegół, że jestem na nie
uczulona i bawić je jak swoje dzieci i wnuki. Zastąpiłyby mi każdego i
odwzajemniałyby moją wielką i nieposkromioną miłość. Tak jest! Jak nie kot, to
pies, w końcu to najlepszy przyjaciel człowieka. Nie zrani, chyba że ugryzie i
nikomu nie wyjawi żadnych sekretów, bo chcąc czy nie, nie ma takiej możliwości!
O czym ja myślę? Nie dajmy się
zwariować. Ależ to oczywiście, że nieobecność Toma wcale a wcale na mnie nie
działa. W ogóle nie myślę o jego pełnych wargach, które mam ochotę pocałować i
długich palcach, przejeżdżających po mojej skórze. Nie, nie, nie… to pragnienia
śmiertelników, mnie nie dotyczą!
Nagle coś usłyszałam. Nie, nie był
to jego głos albo warkot silnika, podjeżdżającego pod kamienicę. Nie! To była
moja magiczna komórka, która właśnie obwieściła przybycie nowej wiadomości.
Powłócząc nogami, przebrnęłam przez pokój, sięgając po małe urządzenie. Gdy
zobaczyłam t o imię, zaschło mi w gardle. Otworzyłam wiadomość i jęknęłam
przeciągle. Czy on mi to robi na złość?
A właściwie to… czy oni wszyscy mi robią na złość?!
Było tak jak myślałam. Okazało się,
że Tom nie może przyjechać teraz, bo znów im coś wypadło – pojawi się dopiero
wieczorem, ale na pewno będzie. No zobaczymy książę, czy będziesz, bo w innym
wypadku chyba walnę głową o mur lub sama się do ciebie wybiorę i sterroryzuję
Billa, który i tak mnie nadal pewnie nie lubi! Nie, muszę zachować pozory
normalności, bo w końcu to nie jest normalne, co ten chłopak ze mną zrobił.
Definitywnie straciłam zdrowy rozsądek. W mojej przepełnionej głowie kotłowały
się tylko obrazy związane z nim. Zrezygnowana wybrałam numer do Melody, w końcu
dawno jej nie widziałam.
- Masz chwilę? – odezwałam się, gdy
usłyszałam jej głos po drugiej stronie.
- Teraz? Jasne. – Usłyszałam krotką
odpowiedź. – Oprócz tego, że właśnie obsługuję trzech zagranicznych klientów,
którzy nie znają niemieckiego, to nic absolutnie się nie dzieje – zakomunikowała
zadowolona, a ja słysząc jej głos uśmiechnęłam się do siebie.
- W takim razie spodziewaj się mnie
za dziesięć minut!
Rozłączyłam się i szybkim krokiem
udałam się w stronę lusterka. Poprawiłam tylko włosy i już chwilę później wciągałam
buty. W przelocie chwyciłam moją małą torebkę i klucze. Do kawiarni, w której
pracowała moja przyjaciółka, dotarłam bardzo szybko. Gdy tylko weszłam, wesołe
dzwoneczki rozdzwoniły się tuż nad moją głową. Zamknęłam drzwi i podeszłam do
lady, przy której stała Melody.
- Co tam? – Usiadłam na stołeczku i
popatrzyłam, jak stojąc w białym fartuszku wyciera jakieś naczynia.
- Po staremu, coś rzadko się do mnie
odzywasz, ale wybaczam, bo domyślam się, czym było to spowodowane – wyrzuciła
mi na wstępie. Popatrzyłam na nią potulnie i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Przecież wieeesz… - Westchnęłam.
- Wiem. Praca, Tom, Davin, spanie. –
Przekręciła wymownie oczami, a ja zaśmiałam się cicho, widząc jej minę.
- Mówiłam ci przecież, że rzuciłam
Davina – przypomniałam.
- Byłam pewna, że znów do niego
wróciłaś. Znając ciebie, wszystko jest możliwe. – Popatrzyła na mnie znacząco,
uśmiechając się pobłażająco.
- Nie martw się, jak na razie nie
mam takiego zamiaru i myślę, że on też nie, po tym jak walnęłam go w twarz,
przy oglądającej tą scenę kochance. – Wypięłam dumnie pierś, starając się
żartować z sytuacji, która mnie wtedy spotkała. Szybko jednak stłumiłam głupią
dumę. – Ale on mi oddał. – Oparłam głowę na ręce, przypominając sobie ten fakt.
- No coś ty! Tego akurat nie
mówiłaś! Jak on mógł?!
Wydzierałaby się tak jeszcze dłużej,
gdybym jej nie zasugerowała, że w pomieszczeniu znajdują się także inni ludzie.
- Nie panikuj już tak. To ja miałam
obolały policzek, nie ty. – Wytknęłam jej język. – Poza tym… po co do tego
wracać?
- Zawsze niepotrzebnie go
usprawiedliwiałaś i jak widzę nadal ten zwyczaj z ciebie nie wyszedł! Ocknij
sięęę! Ziemia do Jasmine! W dwudziestym pierwszym wieku kobiet się nie bije.
- No cóż… sama zaczęłam. – Spuściłam
głowę. Nie były to dla mnie miłe wspomnienia. Wszystko to już przetrawiłam i
przemyślałam, więc nie chciałam przerabiać tego ponownie.
- Daj spokój, jak spotkam tego
pasożyta, to zobaczy, gdzie raki zimują! Tak w ogóle… zaraz kończę zmianę,
pójdziemy się przejść, co ty na to?
Pokiwałam głową, zgadzając się z jej
pomysłem. Odwróciłam się na stołeczku i zamarłam. Naprzeciwko mnie znajdował
się Davin w towarzystwie długonogiej blondynki Nicky. Był nadal z tą jedną, z
którą zdradził mnie pierwszy raz!? Moje serce zabiło gwałtownie, a ręce zaczęły
się pocić. Spojrzałam wystraszonym wzrokiem w stronę Melody, która jak gdyby
nigdy nic patrzyła na niego znad uniesionych brwi.
- Często się tu ostatnio pojawia.
Gdybym nie wiedziała, że to śmieć, pomyślałabym, że chce za którymś razem cię
tu spotkać.
Przełknęłam głęboko ślinę, starając
się nie zauważać, że siedzi zaraz za mną i zachowywać się naturalnie. Mam go
całkowicie gdzieś! Już dla mnie nie istnieje, traktuję go jak powietrze, o tak!
Zacisnęłam ręce w pięści, nie chcąc okazać ani grama uczucia. Zdradził mnie z
nią i w dodatku tak po prostu się z nią teraz mizdrzy. Czułam jego wzrok
wymierzony w moje plecy. Zacisnęłam wargi w poczuciu bezsilności. Nigdy nie
pomyślałabym, że Davna stać na coś takiego, na takie zagrania względem mnie! To
tylko świadczyło o tym, że nigdy nie znałam go zbyt dobrze. Grał i potrafił
zmieniać wcielenia w zależności od osoby, z którą przystawał.
- Hej, Davin! – Zobaczyłam, jak koło
mnie Melody przywołuje go gestem ręki. No nie, co ona kombinuje? Spojrzałam na
nią pytającym i jednocześnie karcącym wzrokiem, ta jednak pokiwała przecząco
głową, dając znak, abym się nie odzywała. Na jej zawołanie brunet od razu
pojawił się przy nas. Jego uśmiech był tak samo czarujący, jak zawsze. Nie
zdradzał jego prawdziwej osobowości. Ja jednak nie zamierzałam dać się znów
nabrać i z tego, co zauważyłam Melody też nie.
- Słucham cię, Mel? Czyżbyś stęskniła
się za moim towarzystwem? – Dobrze wiedział, że zawsze tolerowała go tylko i
wyłącznie ze względu na mnie.
- Oczywiście, że tak, chciałam
życzyć powodzenia na nowej drodze życia – prychnęła, po czym pełna szklanka
lodowatej wody wylądowała na jego twarzy oraz bluzce. Parsknęłam cicho
śmiechem, spoglądając na jego zaszokowaną minę. – Parasoleczka do koktajlu. –
Melody uśmiechnęła się wrednie i wykorzystując jego dezorientację, we włosy
wetknęła mu kolorową parasoleczkę. Davin szybko wyjął ją, wyrzucając na ladę.
Zamrugał gwałtownie powiekami, gdyż do oczu dostała mu się woda i popatrzył na Melody
przeszywającym wzrokiem.
- Później się policzymy – warknął,
po czym złapał za rękę Nicky i dumnie wyszedł z kawiarni. Jak ja mogłam tak go
kochać? No jak? Tylko, że… przy mnie był zupełnie inną osobą. To teraz wszystko
się zmieniło. Roziskrzonym wzrokiem spojrzałam na Melody, a ta uśmiechnęła się
do mnie tryumfalnie.
- Ty powinnaś była to zrobić, nie
ja. – Szturchnęła mnie. Wytknęłam jej język, czując ulgę jaka na mnie spadła,
po wyjściu mojego byłego chłopaka. Uf… już po wszystkim. Pierwsze spotkanie od
czasu rozstania zaliczone!
- Oj, chodź i już nie gadaj! – Pociągnęłam
ją za rękę zza lady. W biegu zdążyła odłożyć swój fartuszek i udała się za mną.
Miałam jej tyle do szczegółowego opowiedzenia!
*
Wszyscy wiedzieli, że się z kimś
spotyka, na szczęście nie wiedzieli nic więcej. Oprócz Billa. Oboje dobrze
zdawali sobie sprawę z tego, że Jostowi ta sytuacja nie odpowiada. Menadżer wciąż
jednak zaciskał jednak usta i w ogóle się na ten temat nie odzywał. Tom ciągle
śledził ukradkiem jego wzrok, nieufnie zerkający w jego stronę.
Georg ma dziewczynę, wszyscy ją
znają i lubią, dlaczego z nim miałoby być inaczej? Przygryzł nerwowo wargę,
siadając na jasnej sofie, zaraz obok swojego bliźniaka. Łokcie wsparł na
szeroko rozstawionych kolanach i spuścił głowę. Nie mógł już znieść jego karcącego
spojrzenia. Mimo, że David nic nie mówił, doskonale wyrażał to, co o tym
wszystkim myśli. Oczywiście to było nie do uniknięcia. Wcześniej czy później
musiał im wspomnieć o tym, że z kimś się spotyka. Nie daj boże wypłynęłoby w
prasie jakieś ich wspólne zdjęcie, a on nie poinformowałby wcześniej menadżera!
Mimo wszystko zawsze musieli być przygotowani na niezręczne pytania dziennikarzy.
W każdym razie… dostał kategoryczny zakaz publicznego wspominania o swojej
dziewczynie. Ta sytuacja denerwowała go coraz bardziej, jednak posłusznie
zgodził się, a właściwie to tylko wykonywał rozkaz. Był zazdrosny o Georga. Dlaczego
może publicznie mówić o swojej sympatii, a on nie? Czym się różnił od niego?
Obydwoje byli w końcu członkami tego samego zespołu, a dzielenie ich na dwie
grupy, ze względu na stopień pożądania fanek, całkowicie mu nie odpowiadało.
Był pewny, że związek z Jasmine jest czymś poważniejszym, niż zdarzało mu się
do tej pory. Patrząc na zaciętą minę Josta, domyślał się, że pod tą maską
złości menadżera, tli się ogromna nadzieja na to, że znów jest to tylko
przygodna znajomość, która skończy się w ciągu kilku najbliższych dni. To
przykre, że ktoś ko jest z nimi od samego początku bardziej liczy się z ich
karierą i wizerunkiem niż z tym, żeby byli po prostu szczęśliwi. Zastanawiał
się, czy ten człowiek zawsze taki był, czy dopiero teraz taki się stał. Być
może sukces tak go zmienił? Tak samo jak i ich, cały zespół... Nie miał co się
oszukiwać. Na każdym z członków Tokio Hotel sława odcisnęła swoje piętno, przez
jednych lepiej, przez innych gorzej skrywane i okazywane.
Gdy pierwszy raz wspomniał im o
Jasmine, był pewien, że szykują się kłopoty, jednak myślał też, że Jost
przymknie na to trochę oko. Zawiódł się, widząc, jak w jednej chwili stał się
dla niego obcy. I nie tylko dla niego. Bill, choć nie miał zaufania do Jasmine
i powiedzmy szczerze wolał mieć z nią jak najmniej do czynienia, ciągle stał po
jego stronie. Na niego też Jost patrzył chłodnym okiem. Nic nie mógł jednak
poradzić na to, że byli braćmi i choć nie zawsze zgadzali się ze swoimi
decyzjami, przyjmowali je do wiadomości i wspierali się nawzajem.
Kiedy wyczuł, że Bill odwraca się w
jego stronę, również na niego zerknął, jakby czekając na jego słowa..
- Jost albo zaraz spali cię wzrokiem
albo wyjdzie z siebie – usłyszał szept Billa, na co tylko wzruszył ramionami.
- Wolałbym to drugie – przyznał Tom,
chrząkając prawie bezgłośnie. W cieszy jaka panowała w pomieszczeniu, każdy
szelest wydawał się dudnić w uszach. Jost zaalarmowany wymianą zdań między braćmi,
klasną dwa razy w dłonie, aby zwrócić na siebie uwagę.
- Mam nadzieję, że czytaliście
wstępną listę pytań!
- Pytają o to, co zawsze, dobrze
wiesz, że odpowiedzi też się za bardzo nie różnią. – Bill pośpieszył z
odpowiedzią.
- Tom, ty także wiesz jakie są
ewentualne odpowiedzi, prawda?
Drugi bliźniak popatrzył na niego
nieprzytomnym wzrokiem, próbując otrząsnąć się z otępienia, wywołanego
natrętnymi myślami.
- Dlaczego miałbym nie wiedzieć?
Bill już ci mówił, że reporterzy nie wykazują się zbyt dużą kreatywnością.
W przelocie ujął wzrok Billa i już
wiedział, o co chodzi. Zerknął na swojego bliźniaka jeszcze raz, a potem
ponownie na Josta. Uniósł jedną brew, zastanawiając się, czy naprawdę aż tak
się tego boi?
- Na pewno spytają nas także o to,
czy jesteśmy singlami. – Bill wyrzucił w końcu z siebie myśl, która wkradła się
do umysłów wszystkich zgromadzonych mężczyzn, żaden jednak nie chciał wyrazić
jej na głos.
- Odpowiedź jest chyba jasna? – Tom
zwrócił się tym razem do Davida, wpatrując się w jego zimne i ciemne oczy.
- Tego się spodziewałem. Za pięć
minut wchodzicie – rzucił krótko, lecz z wyraźną ulgą, po czym opuścił
pomieszczenie. Wszyscy jak na komendę podnieśli się z siedzeń i przeciągając
się lekko podenerwowani udali się w kierunku drzwi.
- Chyba go uszczęśliwiłeś. – Bill
znów szepnął do niego w drodze na scenę.
- Jak cholera – mruknął ironicznie,
po drodze napotykając rozweselony wzrok Billa, który poklepał go tylko po
ramieniu i wysunął się do przodu, żeby jako pierwszy wejść na scenę. W
momencie, w którym stanęli przy wyjściu zza kulis, zobaczyli pracującą ekipę.
Jeden mężczyzna podszedł do nich i podał im po mikrofonie, który następnie
mieli wziąć ze sobą, aby móc prowadzić swobodną rozmowę.
- Za chwilę wchodzicie. Witacie się
i siadacie na tych dwóch podwójnych sofach. Po wywiadzie żegnacie się i tą samą
drogą, co wcześniej, wracacie tutaj, wszystko jasne?
Pokiwali zgodnie głowami. Robili to
już dużo razy, nie byli jakimiś nowicjuszami, więc kiedy tylko prowadząca
zapowiedziała ich jako gości, sprawnie ruszyli w jej kierunku. Od razu ogłuszył
ich pisk fanek i klaskanie innej, spokojniejszej części publiczności.
Momentalnie mieli ochotę zatkać sobie uszy, jednak z pewnym uśmiechem podeszli
do prowadzącej, aby uścisnąć na powitanie jej szczupłą dłoń. Chwilę później
cały zespół usiadł już w przeznaczonym dla nich miejscu. Mimo iż piski trochę
ucichły, niektóre fanki i tak ciągle stały i krzyczały, a to bardzo utrudniało
im rozmowę. Na szczęście po tylu latach tych nieustannych dźwięków i reakcji na
ich widok, przywykli. Wywiad zaczął się jak zwykle. Na pytania dotyczące nowej
płyty odpowiadali bardzo starannie, nie chcąc zdradzić zbyt wielu szczegółów.
Billowi jak zwykle buzia się nie zamykała i żeby móc coś powiedzieć najczęściej
trzeba było się po prostu wtrącić.
- Teraz zadam wam pytanie, na które
czeka większa część waszych fanów! Czy nadal jesteście singlami?
Właściwie to czemu miałby nie
powiedzieć prawdy i nie przytemperować trochę Davida? Chciał być z Jasmine,
chciał, żeby cały świat wiedział o tym, że znalazł kogoś, kto daje mu, to czego
do tej pory zawsze mu brakowało. Pierwszy raz czuł, że tego chce!
- Oczywiście wszyscy byliśmy
singlami. Teraz jednak los mój i Georga się odmienił – wyrzucił z siebie, nie
przemyślawszy wcześniej, co tak właściwie robi. Piski na widowni zamarły i już
wiedział, że się zapomniał. Powiedział o jedno słowo za dużo. Popatrzył na
publiczność zebraną w studio i nim zdążył w jakikolwiek sposób się
zrehabilitować, usłyszał koło siebie prychnięcie Billa i jego wymuszony śmiech.
Popatrzył na jego twarz i również uśmiechnął się krzywo, jednak najwidoczniej
przekonująco. To był żart, to był tylko głupi żart!
- Tak, nadal jesteśmy singlami. – Usłyszał
głos swojego brata, tuż obok siebie, jednak jego już tam nie było. Myślami
odleciał już do jednego zakątka w Berlinie, w którym znajdowała się teraz ona. –
Tylko Georg ma dziewczynę, co już wcześniej mówił.
I tylko Georg ma prawo, żeby się do
tego przyznać, tylko Georg może dzielić się swoim szczęściem.
*
Siedziałyśmy z Melody na podłodze w
salonie. Z lodówki wyciągnęłyśmy wszystkie zapasy lodów i innych słodyczy. Raz
po raz, zajadałyśmy się mrożonymi przysmakami, rozmawiałyśmy i przeskakiwałyśmy
pilotem z kanału na kanał, szukając jakiegoś ciekawego filmu. Co chwila
wybuchałyśmy śmiechem, gdy któraś z nas rzuciła coś śmiesznego na temat
programu w telewizji. Tak bardzo brakowało mi takiego spotkania! Obgadałyśmy
wszystko, co leżało nam na duszy i działo się ostatnio w naszym życiu.
Cieszyłam się, że teraz razem z nią, możemy się bezczynnie lenić. Chwilowo
zapomniałam nawet o nieobecności Toma! Tak, tak… nawet to potrafiła zdziałać
moja przyjaciółka. I choć rozmawiałyśmy o nim, to na chwilę ograniczyłam tę
ogromną chęć ponownego zobaczenia go. Przeciągnęłam się wygodnie, moje
wyprostowane plecy opierając o kanapę, gdy nagle usłyszałam donośne wołanie.
Moje imię potoczyło się wyraźnie po cichym mieszkaniu. Spojrzałam
zdezorientowana na Melody. Obydwie znałyśmy ten głos. Aż za dobrze! Lubił
szeptać mi nim, że mnie kocha i potrzebuje. Rzadko jednak kiedy brzmiał tak agresywnie
jak w tej chwili. Byłam pewna, że to znów on. Podniosłam się i obciągnęłam
bluzkę. Chrząknęłam zdenerwowana i podeszłam do okna, wychodzącego na ulicę.
Odsłoniłam lekko zasłonkę, jednak zanim w ogóle zdążyłam wyjrzeć ponownie
usłyszałam wołanie.
- Jasmine! Powiedz tej suce, że
gorzko pożałuje, że mnie polała i… - Nie dokończył, tylko obejrzał się w bok.
Moje serce zabiło gwałtowniej, kiedy ujrzałam czarny, duży samochód i stojącego
przy nim Toma. Na czole miał czarną bandanę, a jego warkoczyki, rozsypane były
po ramionach. Oczy jak zwykle zdobiły duże okulary. Nawet z daleka zauważyłam,
jak gwałtownie zaciska pięści i zamarłam. Podeszli do siebie i wymienili między
sobą ciche zdania, mierząc się wzrokiem. Po chwili zobaczyłam, jak ręce Dava
powoli kierują się na klatkę piersiową Toma i odpychają go gwałtownie.
Mocnym pchnięciem otworzyłam okno i
wyjrzałam przez nie.
- Davin! – krzyknęłam na niego z
wyrzutem, jakbym w ogóle mogła coś zdziałać. Ten jednak nawet nie zareagował na
moją pretensjonalną uwagę. Zagryzłam wargę. Moja dłoń zacisnęła się na białej
firance.
- Tom, nie rób nic głupiego –
szepnęłam w przestrzeń i odwróciłam się, biegiem udając się do drzwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz