Dzwoniłam do Davina już dwa razy i
obiecałam sobie, że nie zadzwonię trzeci, aż do czasu kiedy wyjdę z pracy. On
ciągle nie odbierał i nie odzywał się do mnie. Co za szczyt… chamstwa! Jak on w
ogóle może robić mi coś takiego? Czy nie dość namieszał już w naszym związku?
Później ja troszkę namieszałam, kiedy zobaczył mnie odjeżdżającą z Tomem, ale
to szczegół. Teraz znów on przejął pałeczkę.
Chwilami miałam go dosyć, a w następnym
momencie znów potrzebowałam wiedzieć, że między nami wszystko jest w porządku.
Wyłączyłam chwilowo myśli, skupiając się na zdjęciu, które mi podrzucono. Kiedy
ciotka podłapała, że całkiem dobrze radzę sobie z obróbką, podesłała do mnie
też innych, żebym odwaliła tę część roboty. Gdy tylko skończyłam, pożegnałam
się z koleżanką z biurka obok. Kto by pomyślał, że fotoreporter zajmie się
pracą przy biurku? Złapałam za torbę, poprawiłam sweterek, który miałam na
sobie i udałam się do wyjścia. Gdy tylko dotarłam do holu, zatrzymałam się przy
ścianie. Ze zrezygnowaniem spojrzałam jeszcze raz na wyświetlacz komórki.
Zero. Żadnej wiadomości. Westchnęłam
cicho i wybierając odpowiedni numer, przyłożyłam aparat do ucha. Po dwóch
sygnałach telefon nagle ucichł. No tak, rozłączył się. Gra jakiegoś
rozzłoszczonego księcia, zdenerwowałam się. O nie, nie ma ze mną tak łatwo.
Chyba muszę go dzisiaj odwiedzić w jego własnym mieszkaniu, żeby wyjaśnić
wszystkie te zakręcone sytuacje.
Ruszyłam prosto przed siebie z zamiarem
złapania taksówki lub dotarcia do metra. Wmurowało mnie jednak, gdy koło
chodnika ujrzałam zaparkowane czarne, duże audi. Zatrzymałam się tak
gwałtownie, że jakiś facet ledwo mnie wymijając, tylko szturchnął moje ramię, a
ja zachwiałam się niepewnie. Uniosłam lekko brwi do góry. Co on tu robił? Moje
serce zabiło szybciej. Nie wiedziałam czy czasem się nie przewidziałam, czy to
nie moja wyobraźnia płata mi figla. Ruszyłam w stronę parkingu, a mój wzrok
intensywnie śledził bezruch czarnego auta. Nagle szyba opuściła się lekko, a zza
niej dojrzałam ciemne okulary przykrywające pół twarzy chłopaka. Uśmiechnął się
lekko, unosząc jeden kącik ust do góry, więc zdezorientowana podeszłam do
niego.
- Co tu robisz? – syknęłam cicho,
tak żeby nikt nie zwrócił na nas uwagi.
- Przyjechałem po ciebie.
- Nie musisz być w studiu, na
koncercie, czy gdzieś tam jeszcze? – zainteresowałam się.
- Tak się składa, że mam chwilę wolną
– mruknął. – No wchodź – dodał, a ja bez namysłu obeszłam auto i wcisnęłam się
na miejsce pasażera.
- Ostatnio robisz za mojego
osobistego szofera. – Zaśmiałam się, jakby nigdy nic.
- Przeszkadza ci to? – Zdjął
okulary, chowając je do schowka, a ja wreszcie mogłam spojrzeć w jego ciemne
oczy.
- Nie, jasne, że nie, to raczej ty
powinieneś mieć z tym problem – zauważyłam, jednak nie odpowiedział na moją
uwagę, ruszając z miejsca. W szybkim tempie znaleźliśmy się pod moim
mieszkaniem. Z poczucia obowiązku, ale poniekąd z własnej chęci, uznałam, że
muszę wynagrodzić mu to poświęcenie.
- Wejdziesz? – Uśmiechnęłam się do
niego czarująco i zaczesałam włosy za ucho.
- Jasne, na chwilę.
Odwzajemnił uśmiech i oboje
wygrzebaliśmy się z auta. Czując jego obecność zaraz koło mnie, miałam ogromną
chęć, aby zwierzyć się z moich problemów. Wiedziałam, że Tom nie pochwala
mojego związku z Davem, jednak musiałam to z siebie wyrzucić!
- Davin ciągle nie odbiera telefonu
– powiedziałam w końcu.
- Yhy, zgrywa ważniaka – mruknął,
opierając się o ścianę tuż obok drzwi. Popatrzyłam na niego nadąsana, mając
wrażenie, że niezbyt go to wszystko martwi. – Trochę przesadza – dodał,
spoglądając na mnie lekko przymrużonymi oczami. Otworzyłam drzwi do mieszkania i
przepuściłam go pierwszego.
- Jak na razie przecież nic się
między nami nie wydarzyło – dodał nagle, zwilżając wargi czubkiem języka i
zerkając na mnie ukradkiem.
- No właśnie, nic między nami nie
ma, a on robi wielkie halo! – stwierdziłam z rozżaleniem, zastanawiając się
jednocześnie czy fakt, że ciągnie mnie ku Tomowi, podchodzi pod zdradę. Oparłam
się o drewniane drzwi, które zdążyłam już zamknąć i spuściłam ręce wzdłuż
ciała. Byłam zmęczona tym całym Davinem Brownem!
Nim się zorientowałam, poczułam
bliską obecność Toma, który stanął tuż przede mną. Zrobiło mi się gorąco, kiedy
moje myśli skierowały się na niebezpieczne tory związane z… właśnie z nim w
roli głównej. Uniosłam głowę do góry, zerkając na niego pytająco i próbując
oddychać równomiernie, aby nie dopuścić do wykwitu uciążliwych rumieńców. Jego
ręka lekko zaczesała moje włosy za ucho. Popatrzył na mnie tym przeszywającym
wzrokiem, a ja jednocześnie upewniłam się, że dzieje się między nami zbyt dużo,
jak na zwykłą przyjaźń. Ślepo próbowałam wmawiać sobie, że ten przystojny
chłopak, który przede mną stoi, w ogóle na mnie nie działa.
- Bo przecież… My jesteśmy tylko
przyjaciółmi, Tom. – zaznaczyłam wyraźnie, jak traktuję to, co pomiędzy nami
jest, kończąc naszą rozmowę.
On jednak zamiast się odsunąć,
stopniowo napierał na mnie. Zdezorientowana położyłam dłonie na jego szybko unoszącej
się klatce piersiowej i przymknęłam oczy. Tak naprawdę nie miałam siły go
odepchnąć. Pochylił się nade mną, jakby wciąż zastanawiał się, co zrobić, a gdy
już nie mogłam znieść tego napięcia, sama stanęłam na palcach i wpiłam się w
jego wargi. Przywarł do mnie mocniej, kiedy zarzuciłam dłonie na jego kark,
przyciągając go do siebie.
- Nie tylko przyjaciółmi, Jasmine –
sapnął, gdy oderwał się ode mnie.
Po chwili znów jego usta otarły się
o moje, a czas stanął w miejscu. Dreszcz ogarnął moje ciało, kiedy ponownie
mnie pocałował. Zsunęłam dłonie na jego klatkę piersiową, czując jak rękoma delikatnie
oplata moją talię. W tej chwili myślałam tylko o jego miękkich wargach i
cudownym zapachu. Tak właściwie to ciężko mi określić, czy w ogóle myślałam.
Huczało mi w głowie od nadmiaru emocji i odbieranych bodźców. Szybko jednak się
opamiętałam, kiedy w moich myślach pojawił się Davin.
- Poczekaj – mruknęłam wytrącona z
równowagi.
Nie to, że nie chcę. Ja nie mogę! Mam
chłopaka, któremu jestem wierna i on nie ma się o co martwić, widząc mnie
odjeżdżającą z Tomem. Zacisnęłam mocno powieki, chcąc żeby była to prawda. Kiedy
je otworzyłam, Tom wciąż stał przede mną, a jego ciepłe spojrzenie przeszywało
mnie na wylot. Musnął ponownie moje rozgrzane wargi i oparł swoje czoło o moje,
jakby zastanawiając się, co z tym przypadkiem zrobić. Czułam jak jego perfumy
przebijają się do mnie ze zdwojoną siłą. Westchnęłam ciężko. Moja ręka
przesunęła się na jego bark, podczas gdy jego usta powędrowały w kierunku mojej
szyi. Zaczął muskać ją delikatnie, a ja westchnęłam cichutko. Co my wyprawiamy?
- Nie – powtórzyłam ponownie i choć
czułam się cudownie, będąc tak blisko niego, odepchnęłam go lekko. Znów czas
wokół nas jakby na chwilę się zatrzymał.
Davin! Bił alarm w mojej głowie.
- Chyba jednak już pójdę - mruknął,
ponownie dotykając mojego policzka i odsuwając się ode mnie. Stałam sztywno,
patrząc, jak wychodzi. Usłyszałam ciche kliknięcie zamka od drzwi. Zaraz po tym
osunęłam się na podłogę i usiadłam na niej z podciągniętymi kolanami. Moje serce
nadal biło nienaturalnie szybko, a na wargach ciągle czułam jego pocałunki.
Westchnęłam głęboko i wpatrzyłam się w sufit. Teraz już pojawił się kolejny
problem, a Davin jednak ma prawo do bycia zazdrosnym. Co ja zrobiłam? Najgorsze
jednak było to, jak bardzo mi się te pocałunki podobały.
Jęknęłam głucho z bezsilności,
chowając głowę w ramiona.
*
Gdy tylko udało mi się zapomnieć o
tym co się wydarzyło… no dobrze, nie udało się, w końcu nadal o tym myślę!
Jednak gdy tylko otrząsnęłam się trochę z szoku, jakim był ten pocałunek, wciąż
plułam sobie w brodę, że był to pocałunek, który sama rozpoczęłam. Stukając
obcasami na szarym chodniku, szłam w stronę mieszkania Davina. Uznałam, że
przybiorę pokerową twarz i nic ani nikt nie wydusi ze mnie tego, co wydarzyło
się w tym cholernym, małym przedpokoju. Nikt nie musi wiedzieć! Było mi ciężko,
w końcu… w jakiś sposób oszukałam Davina, ale za nic się do tego nie przyznam.
Nie ma mowy. Traktuję to teraz tak, że jesteśmy kwita, a przynajmniej staram
się.
Ścisnęłam mocniej torebkę,
rozglądając się na pasach. Po chwili weszłam na nie i szybkim krokiem udałam
się w dalszą drogę.
Miałam poważne wyrzuty sumienia, a z
drugiej strony było tak cudownie! Gdy o tym wszystkim myślałam, dreszcz
przeszywał moje ciało. Nie mogłam się opanować. Jego usta tak bardzo mnie kusiły…
on cały mnie kusił i na pewno zdawał sobie sprawę z tego, jak działa na
kobiety. Uh, opanuj się, Jasmine – krzyknęłam w myślach. I kto to gadał, że Tom
jest tylko przyjacielem? Hm… pomyślmy, ja! Doskonale wiem, że przyjaciele nie
całują się tak namiętnie w pierwszym lepszym ustronnym miejscu! Ciągle głowiłam
się jednak nad tym, co powinnam zrobić. Co, skoro jestem z Davinem, przyjaźnię
się z Tomem, a dzisiaj okazuje się, że ta przyjaźń jest praktycznie niemożliwa?
Gubię się w swoich myślach i nie jestem pewna, czego właściwie chcę. Co ja się
martwię! Rozterki na bok, będę spokojna i wyważona. Przecież to Davina zawsze
kochałam.
Stając przed odpowiednim budynkiem,
zaparłam się rękoma po bokach. Weszłam w bramę, modląc się, żeby był w domu i
żebym nie spotkała na swojej drodze żadnego z jego obleśnych sąsiadów - pijaczków.
Między innymi dlatego zawsze przychodziliśmy do mnie. Ta okolica wydawała mi się
okropna, choć tak naprawdę nie każdy miał wpływ na to, że tu mieszka.
Stąpałam ostrożnie po schodach,
nasłuchując każdego odgłosu, jakby Davin nagle miał pojawić się nad moją głową.
Gdy stanęłam przed jego drzwiami, popatrzyłam niepewnie w wizjer. Nagle wpadłam
na genialny pomysł.
Wyciągnęłam komórkę, wybierając jego
numer. Słysząc pojedyncze sygnały w komórce, jednocześnie skupiłam się na
dźwiękach rozchodzących się po klatce schodowej. Poprzez cienkie drzwi i ściany
do moich uszu doleciała melodia z jego komórki. Jest w domu! Ha! Rozłączyłam
się, nie czekając aż sam to zrobi. Teraz już się przede mną nie uchroni. Przestępując
niecierpliwie z nogi na nogę, zadzwoniłam dzwonkiem. Niepewnie rozejrzałam się
dookoła, widząc tylko obskurne ściany. Po chwili westchnęłam zrezygnowana i
ponownie przytrzymałam dzwonek, tym razem już go nie puszczając.
- No już, już! – Usłyszałam męski
głos, a drzwi nagle otworzyły się. Moje oczy powiększyły się raptownie, widząc
go w samych bokserkach, co jest? Czyżby dopiero teraz wstał?
- Jasmine – odezwał się, zauważając
mnie i jednocześnie zerkając przez ramię.
- Jasmine, Jasmine! – przedrzeźniałam
go. - Dlaczego ciągle nie odbierałeś?! – Nie chciałam tak wybuchnąć, naprawdę,
w końcu miałam mieć twarz pokerzysty! Ale po prostu kiedy spojrzałam w te
roziskrzone oczy miałam ochotę udusić go za to, że nie odpowiadał i obraził się
na mnie, choć wtedy jeszcze nic złego z Tomem nie zrobiłam.
- Ciii, nie drzyj się. – Nie
zorientowałam się kiedy, zakrył mi usta dłonią i wciągnął mnie do środka,
opierając o ścianę. Popatrzył na mnie, nie bardzo wiedząc, jak się zachować. -
Pojechałaś z innym. Czy to nie jest wystarczający powód?!
- Nic przecież nie robiliśmy,
pojechaliśmy w odwiedziny! – Zdenerwowana tupnęłam nogą. No tak, to były w
końcu odwiedziny Billa. – To ja powinnam ci nie ufać, a nie ty mi –
przypomniałam mu, gorzko wpatrując się w jego oczy. Popatrzył na mnie nerwowo i
zacisnął mocniej rękę na moim nadgarstku.
- Słuchaj, Jasmine. Teraz już stąd
idź, dajmy sobie trochę czasu, czy coś, po prostu teraz daj mi spokój! –
warknął, łapiąc za klamkę.
Spojrzałam na niego wściekła. Jak on
może tak mnie traktować? Po tym jak dopiero co dałam mu drugą szansę? Sama nie
jestem bez winy, ale on o tym nie wie. Poza tym, to nie ja przespałam się z
Nicky! Zmierzyłam go morderczym spojrzeniem, zatrzymując wzrok na jego szyi,
gdzie malował się różowy ślad. Przełknęłam głośno ślinę, zerkając na jego skąpy
strój i nagle doznałam olśnienia. Zanim zdążył mnie powstrzymać wtargnęłam do
jego sypialni. Chciałam zrobić rozróbę tej, którą odważył się przyprowadzić
tutaj, do swojego łóżka. Jednak gdy tylko stanęłam w drzwiach pokoju, wmurowało
mnie. Zakryłam usta dłonią, upewniając się, że moje domysły są prawdziwe.
Popatrzyłam przeszklonymi oczami na mojego chłopaka.
- A więc znowu? – odezwałam się
drżącym głosem, dłonią wskazując nagą blondynkę, przykrytą jedynie
prześcieradłem.
Patrzyła na mnie wystraszona i w
jednym momencie jej także zrobiło mi się żal. Pewnie nawet nie zdawała sobie
sprawy z tego, w co się pakuje. Znów to poczułam. To kłucie w sercu i ściśnięte
gardło. Stanęłam przed nim pewnie. Już wiedziałam. Chciał się odegrać, a
później znów do mnie wrócić, a ja jak zwykle przyjęłabym go z otwartymi
ramionami. Taka już byłam – naiwna. Wierzyłam, że każdy będzie w stosunku do
mnie uczciwy – taki jak ja starałam się być w stosunku do innych. Nie
zasługiwał na mnie i gdyby nie Tom… gdyby on mi tego raz dosadnie nie wyłożył,
ciągle tkwiłabym w martwym punkcie. Mimo że wtedy zbagatelizowałam jego słowa wzruszeniem
ramion, to teraz wiedziałam, co chcę zrobić.
- Nic nie powiesz? – Wyjątkowo
spokojnie odezwałam się, zadzierając głowę, by móc spojrzeć mu w oczy. Nie, to
nie! Spadam stąd, ale najpierw…
Zamachnęłam się na niego porządnie,
chcąc uderzyć go w twarz. Plaaaast.
Udało się! Walnęłam mu z liścia, aż
mnie dłoń zapiekła, mam nadzieję, że na długo mnie popamięta. Nie zdążyłam
jednak nacieszyć się swoim tryumfem, gdyż poczułam promieniujący ból,
rozlewający się po lewej stronie twarzy. Odrzuciło mi głowę, a włosy
przesłoniły mi pole widzenia. Przez chwilę poczułam zawroty, więc oparłam się
niepewnie o ścianę. Łzy już prawie wylewały mi się z oczu, szybko więc uniosłam
wzrok, by spojrzeć na niego po raz ostatni. Oddał mi cios, oddał mi tak mocno…
lecz zamiast wplątać się z nim w bójkę, z której i tak nie wyszłabym cało,
przeszłam do drzwi. Otworzyłam je zamaszyście i widowiskowo trzasnęłam nimi
tak, że usłyszał to cały budynek. Chcąc oddalić się z tego miejsca jak
najszybciej, z płaczem zbiegłam po schodach.
Dostałam za swoje. Ja machnęłam mu
za dwie zdrady, a on mi nieświadomie za ten pocałunek. Uh, nie powinnam go
tłumaczyć, nic nie tłumaczy jego zachowania. Nie wiedzieć czemu, miałam
wrażenie, że jednak on zaserwował liścia o wiele mocniej.
Ciągle trzymając się za obolały
policzek, szłam przed siebie. Obraz miałam zamazany przez łzy, ciągle
napływające do moich oczu i wylewające się na policzki. Gdy zauważyłam park,
który zawsze mijałam po drodze do jego mieszkania, przycupnęłam na jednej z
ławek. Powoli poruszyłam szczęką, sprawdzając jej stan. Opuszkami palców
dotknęłam bolącej wargi i wyczułam lepiącą się maź. Spojrzałam na palce,
dostrzegając lekkie krwawienie. Czemu wycelował aż tak dobrze?
Jęknęłam w duchu. Dobrze, że nigdy w
życiu się nie biłam i nie zamierzałam, bo to było okropne. Pierwszy raz w życiu
chciałam kogoś skrzywdzić i odwdzięczono mi się tak, że teraz miałam dość. Nie
tylko policzek i usta, ale też serce mnie bolało. Jest ze mnie mięczak.
Wyjęłam z torby chusteczkę,
profilaktycznie przykładając ją do wargi. Dobrze, że było już ciemno, a w parku
znajdowało się tylko kilka osób, które spacerowały wraz ze swoimi pupilami.
Popatrzyłam po ciemnych alejkach, a kiedy przed moimi oczami ponownie pojawiła
się scena, której byłam świadkiem, rozpłakałam się jak dziecko. Oparłam się o
oparcie, podciągnęłam nogi na ławkę i tak zatraciłam się we własnych
przemyśleniach. Obiecałam sobie, że nie będę rozpamiętywać tego upokarzającego
i bolesnego wydarzenia. Stanowczo mówię temu nie! Ocierając dłonią słone krople
spływające po moich policzkach, uznałam, że muszę ponownie pozbierać swoje
serce w całość. Muszę wytłumaczyć jemu i sobie, że Davin tak naprawdę nie jest
już ważny. To przeszłość, a ja patrzę tylko w przyszłość.
Objęłam się ramionami. Czy to
dziwne, że momentalnie poczułam się samotna? Tak, samotna. To dzięki chłopakowi
ciągle odczuwałam, że jestem komuś potrzebna. Wiedziałam, że jest ktoś do kogo
mogę się przytulić, pocałować lub po prostu potrzymać za rękę. Pomyślałam o
Tomie. Ostatnio… ostatnio nie układało mi się dobrze z Davinem i choć nie
czułam już do niego tego, co było między nami kiedyś, to jego zdrada mnie
zabolała. Cholerne uczucie! Fizyczne i psychiczne cierpienie dawało mieszankę
wybuchową, więc pozwoliłam moim łzom ponownie potoczyć się po policzkach, aż do
czasu, kiedy powoli doprowadzę się do porządku.
*
Niedługo się zahartuję. To dobrze.
Coś takiego jak zdrada nie będzie miało na mnie najmniejszego wpływu, będę
zimna i obojętna na krzywdy. Hm… moje serce chyba musiałoby być głazem, ale
jeśli trzeba, to nim będzie!
Spałam w nocy. Pod moimi lekko
zakrwawionymi oczami, znajdowały się tylko delikatne cienie. Patrząc ponownie w
lustro widziałam tą twarz, na której nie było grama uśmiechu czy zadowolenia,
jednak niedługo się zahartuję, już to mówiłam. Przybliżyłam twarz do tafli
lustra. Przyjrzałam się dokładnie swoim zielonym oczom, po chwili mrugając
gwałtownie.
- No Jasmine, ogarnij się –
mruknęłam do swojego odbicia.
Jest lepiej niż poprzednio,
pomyślałam, wspominając pamiętny poniedziałek. Dzień, w którym stałam się
wolną, zdradzoną i nieszczęśliwą kobietą. Teraz czuję się lepiej, choć czarka
goryczy wypełniona jest po same brzegi i mało brakuje, aby się przelała. Tak,
czułam się dobrze, nie biorąc pod uwagę nieplanowanego liścia, przez który
skóra po lewej stronie mojej twarzy bolała i utworzył się blady siniak.
Poszkodował moją wargę, na której pojawił się mały strupek i choć zaczynała się
goić, to też przypominała mi o tym, że znów zostałam zdradzona. Właściwie to
bardzo chciałam wygadać się Melody, jednak nie mogłam. Wiedziałam, że
wściekłaby się na mnie, a ja nie miałam na razie ochoty słuchać jej zapewnień o
tym, że przecież miała rację. W końcu to ona, moja mądra przyjaciółka mówiła ciągle,
żebym darowała sobie tego typa.
Wbiłam głowę w poduszkę, siedząc na
kanapie w pokoju i zerkając kątem oka na telewizor. Była sobota, dziesiąta
rano. Do pracy iść nie musiałam, o żadnym zleceniu nic nie wiedziałam. Mogłam
siedzieć w domu i użalać się nad sobą tak długo, jak tylko chciałam. Szmuglując
listę osób, z którymi mogłabym spędzić ten smutny dzień, pochłaniając tony
lodów, nie znalazłam nikogo odpowiedniego. Potrzebna była mi Melody. Do
rodziców nie pójdę, opowiadać im o moich miłosnych przygodach. Innym znajomym
nie mam ochoty się zwierzać. Przełknęłam ślinę, gdy na końcu mojej listy
pojawił się Kaulitz. Popatrzyłam na jego imię na wyświetlaczu komórki i znów po
moich policzkach potoczyła się łza. To facet, nie da się ukryć, a faceci… to
tylko faceci, jednak nie mogąc się powstrzymać wybrałam numer.
- Tak?
Chrząknęłam, po czym lekko drżącym
głosem oznajmiłam.
- Tom… - Pociągnęłam nosem.
Nie chciałam się rozklejać, ale było
mi smutno, w dodatku policzek ciągle był obolały.
– Masz może czas? – spytałam
nieśmiało.
- Jasmi! Co się stało, ty płaczesz?
– słysząc jego spanikowany głos, uśmiechnęłam się lekko. Martwił się o mnie.
- Nic się nie stało – mruknęłam.
Odchrząknęłam ponownie, chcąc brzmieć naturalnie, choć nigdy nie potrafiłam
dobrze ukrywać emocji. – Mógłbyś dzisiaj do mnie przyjechać? – spytałam, czując
dziwne zdenerwowanie.
- Teraz nie mogę. Jesteśmy na sesji,
później mam jeszcze wywiad – oznajmił. – Mogę przyjechać dopiero pod wieczór,
jak zwykle. – Westchnął.
- Rozumiem, będę czekała. – Mój głos
prawie wrócił do normy! – Przyjedziesz? – dziecinnie upewniłam się.
- Tak, będę. Powiesz mi, co się
stało. – Nie dawał za wygraną. Przytaknęłam cicho i szybko rozłączyłam się.
Włóczyłam się po domu i wyżerałam z
zamrażalki lody. W końcu zdecydowałam się odświeżyć i przebrać w coś
ładniejszego. Zgarnęłam wszystkie walające się śmieci z całego mieszkania. Co
chwila wyglądałam przez okno mojego małego mieszkanka, czekając na Toma. Ciągle
nie mogłam zrozumieć… czy to ze mną jest coś nie tak, że nie potrafię utrzymać
przy sobie chłopaka, który tyle dla mnie znaczył? Zawsze myślałam, że ja także
jestem dla kogoś ważna. Teraz powoli zaczynałam w to wątpić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz