Moje łóżko wydawało się być
nadzwyczaj przytulnym miejscem. Pod grubą warstwą kołdry, mogłam odciąć się od
wszystkich i wszystkiego. Wtykając nos między puchowe poduszki, oddalałam się
od całego świata, a szczególnie od niego, tej jednej osoby, której postępowania
nadal nie mogłam zrozumieć. Może wydać się to dziwne, ale w tych dniach byłam
wyjątkowo wrażliwa. Nie miałam też siły, aby wstać i zmierzyć się z czekającym
mnie zadaniem, jakim jest bycie paparazzo, uganianie się za gwiazdami i
poddanie się temu całemu szaleństwu. To dla mnie koszmar, któremu mimo wszystko
poświęcę się, jak tylko mogę.
Przekręcając się na drugi bok,
jęknęłam głucho. Po tym jak zasnęłam na kanapie mój kark nie czuł się najlepiej.
W dodatku łupało mnie gdzieś w boku, a mój telefon znów się rozdzwonił. Szczerze
mówiąc, dziwiłam się sama sobie, że nie odebrałam, w końcu tak wyczekiwałam
telefonu od Davina. Wiedziałam jednak, że to nie on dzwonił, a mianowicie
Melody. Nie musiałam nawet zerkać na ekran komórki, aby to wiedzieć.
Z niechęcią podniosłam się z łóżka.
Moje skołtunione włosy szybko zaczesałam do góry. Sięgając stopami zimnej
powierzchni, wzdrygnęłam się lekko. Uniosłam się jednak z łóżka i czując lekkie
zawroty głowy, przeszłam do saloniku, gdzie znajdowała się moja komórka.
Niechętnie podniosłam ją, kiedy już przestała dzwonić. Zerknęłam na ekranik,
odczytując wiadomość.
„Słyszałam o tym, co się stało. Jak
się czujesz?”
No tak, martwiła się o mnie, a ja zachowywałam
się głupio, nie odbierając jej telefonów. Skierowałam szybko palec na zieloną
słuchawkę. Nacisnęłam ją, wyczekując odgłosu łączenia.
- Jasmine! – Usłyszałam na wstępie.
- Nie odbierałam wcześniej, bo… tak
jakoś wyszło – pośpieszyłam z tłumaczeniem.
- Jak się czujesz? – Udała, że nie
usłyszała tego, co powiedziałam wcześniej.
- Wszystko w porządku, naprawdę –
powiedziałam zmęczonym i zaspanym głosem.
- Na pewno?
- Właściwie… mogłabyś wpaść do mnie.
Dawno cię nie widziałam – westchnęłam w aparat telefonu.
- To wszystko przez tego…
- Już nic mi o nim nie mów! – zaprotestowałam.
– Umówimy się później – pożegnałam się prędko i odłożyłam telefon na stolik.
Usiadłam zrezygnowana na kanapie, zakładając skrzyżnie nogi. Wpatrzyłam się
tempo w przestrzeń, a przed moimi oczami ukazała się twarz Davina.
-
Kocham cię, przecież wiesz o tym. – Do moich uszu doleciał jego miękki głos.
Wiem,
szepnęłam w myślach, kiwając posłusznie głową. Ciemnozielone oczy zawiesiłam na
jego twarzy, dokładnie obserwując każdą jej rysę, podkreślone kości policzkowe
i skręcone, ciemne włosy. Uniosłam się lekko na jego kolanach, żeby sięgnąć
jego ciepłych warg.
-
Ja ciebie też – mruknęłam cichutko.
-
Nigdy cię nie zostawię – obiecał. – Nigdy nawet o tym nie myśl – szepnął w moje
wargi. Uśmiechnęłam się lekko w odpowiedzi.
Nie trudno było mi wtedy uwierzyć w
te słowa. Moje serce należało wtedy tylko do niego, teraz zaś rozpadało się na
tysiące kawałeczków przy każdym z tych wspomnień. Nie mogło zrozumieć powodów
jego zachowania, ani przyjąć do wiadomości faktu jakim się ono stało. Tak
naprawdę ono nadal należało do niego. Miałam wrażenie, że była to umowa, o
której wcześniej nie miałam pojęcia, wiążąca nas na stałe i chociażbym robiła
wszystko, co w mojej mocy, to nie dam rady jej zerwać.
Nie potrafię.
*
Przykładając komórkę do ucha, z
mistrzowską zwinnością wymijałam napotykanych na drodze ludzi. Dlaczego o tej
godzinie jest ich tutaj aż tylu!? Przelotnie zerknęłam na zegarek, znajdujący
się na mojej lewej ręce. Czy oni nie powinni być w pracy? Odgarnęłam włosy,
opadające na moją twarz. W tym samym momencie usłyszałam odpowiedź w telefonie.
- Słuchaj, jesteś mi bezzwłocznie
potrzebna – sapnęłam w komórkę, w szybkim tempie dalej przemierzając berlińskie
ulice, mijałam zadbane ale też i odrapane kamienice. Po drodze widziałam
zielone skwerki i ustawione prosto ławeczki.
- Już się robi, ale o co chodzi? –
Melody odezwała się zadowolona w telefonie. W jej głosie doskonale słychać było
niezwykłą ciekawość.
- Nie wiem, jak się ubrać. Musisz mi
pomóc! – jęknęłam, po czym zatrzymałam się przed jednym z berlińskich butików.
Swój wzrok zawiesiłam na karmelowej sukience o ładnym kroju.
- Tak jest – ucieszyła się.
- Już wiem, gdzie się spotkamy.
Uśmiechnęłam się do siebie, zerkając
na wystawę sklepu.
Gdy tylko się z nią umówiłam,
usiadłam na pobliskiej ławeczce, otaczającej drzewo. Swój wzrok znów wlepiłam w
tę kuszącą kieckę, wykonaną ze zwiewnej i na pewno bardzo miękkiej i przyjemnej
tkaniny. Nie miałam pojęcia, ile kosztowała, ale wyglądała skromnie i wygodnie.
Wydawało mi się, że takiej właśnie potrzebuję na pierwszy dzień pracy.
Założywszy nogę na nogę, zaczęłam nerwowo potrząsać stopą, aż do czasu, gdy
wśród wysokich budynków pojawiła się uśmiechnięta dziewczyna.
Melody miała normalną budowę ciała,
nie była za chuda ani za gruba. Przewyższała mnie o dobre pół głowy, a jej
ładną twarz okalały ciemne, praktycznie czarne, falowane włosy, które teraz
lekko powiewały na chłodnym wietrze. Jej policzki były zaróżowione, ale nie ze
wstydu czy nieśmiałości, widać było, że jest zmęczona szybkim chodem.
Doceniałam jej poświęcenie, aby jak najszybciej do mnie dotrzeć. Uśmiechnęłam
się do niej szeroko, gdy zbliżyła się wystarczająco.
- Widzę, że już otrząsnęłaś się po
stracie chłopaka, bardzo dobrze, bo to dupek – wyrzuciła z siebie na wstępie,
jednak spostrzegłszy moją niezbyt zachwyconą minę, która od razu pojawiła się
na wspomnienie Dava, pohamowała się przed kolejnymi komentarzami na temat chłopaka.
- Wolę o nim nie mówić – szepnęłam,
a w swoim głosie znów usłyszałam drganie, mam tylko nadzieję, że Mel niczego
nie zauważyła. Szybko zerknęłam na jej badawczą twarz i skupione na mnie ciemne
oczy.
- W każdym razie… - Wzięłam ją pod
rękę, odzyskując panowanie nad sobą. – Mimo iż będę w pracy, muszę dobrze
wyglądać, nie sądzisz? – Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy po wejściu do sklepu
zerknęłam na cenę owej sukienki. Miałam nadzieję tylko, że wystarczy mi
funduszy, do czasu gdy dostanę pierwszą wypłatę w nowej pracy. Nie ukrywałam,
że w tym momencie pieniądze stały się celem priorytetowym i wiedziałam, że
muszę zrobić wszystko, aby w nowej pracy wykazać się od jak najlepszej strony.
Zakup sukienki to pierwszy taki krok. Nic się nie stanie, gdy odrobinkę na nią
wydam…
Po godzinie, zaspokojone zakupami,
wstąpiłyśmy do kawiarni w centrum handlowym. Zajęłyśmy miejsce zaraz koło
wyjścia i dużej szyby, odgradzającej nas nieco od przechodniów. Teraz, kiedy na
mojej twarzy gościł uśmiech, a rozmowa z przyjaciółką toczyła się tak, jak
zawsze, poczułam się, jakby Davin nigdy nie istniał. Czasami bałam się tego, że
na mojej drodze już nigdy nie stanie żaden facet, który nadawałby się dla mnie.
Nie wiem w ogóle, czy potrafiłabym kogoś jeszcze tak pokochać. Starałam się
jednak na razie o tym nie myśleć.
Rozmowa rozmową, ale kiedy znów
stoczyła się na niebezpieczne tory, postanowiłam wyjątkowo nad sobą panować.
- Jak on mógł tak z tą Nicky? –
Melody ciągle nie mogła tego zrozumieć zachowania Dava. Nigdy go nie lubiła i
nawet gdyby zdrada nie była tak dużym przewinieniem z jego strony i tak
robiłaby wszystko, żeby na niego ponarzekać. Wzruszyłam ramionami,
przypominając sobie moment, gdy mnie zostawił. Ja też nie wiedziałam, co w
niego wstąpiło.
Podniosłam wzrok znad splecionych,
leżących na stoliku dłoni.
- O wilku mowa – wtrąciłam spokojnym
i opanowanym głosem.
Ani jednego drgnięcia, czy
potknięcia z mojej strony. Aż sama nie wiem, jak to zrobiłam. Czułam się z tego
powodu dumna. Spostrzegłam, że Mel głęboko wciąga powietrze na widok przedmiotu
grzechu mojego faceta - Nicky, czy jak jej tam było.
Pękałam z zadowolenia, zauważając,
że widok długonogiej blondynki Melody zszokował bardziej niż mnie. Pewnie
jeszcze dalej rozpływałabym się nad tym, jaka jestem świetna, gdyby nie osoba,
która w pewnej chwili zjawiła się obok niej. Zmrużyłam oczy, a zauważywszy, że
owy mężczyzna, który jej towarzyszy, nie jest Davinem, z którym ostatnio
spędzała bardzo dużo czasu, nie wytrzymałam. Zdobyła kolejny łup!
- A to ździra! – warknęłam, a
szklanka, którą trzymałam w dłoni, wysunęła się i z hukiem upadła na stolik.
Odbijając się od jego krawędzi, w szybkim tempie ominęła moje łapiące ją dłonie
i roztrzaskała się na podłodze. Zamknęłam z przerażeniem oczy, a naokoło
zrobiło się jakoś dziwnie cicho. Uchyliłam prawą powiekę, nie wiedząc, jak się
wytłumaczyć. Powoli wyprostowałam się na krześle i popatrzyłam na bałagan,
który narobiłam. Nicky i jeden z wielu jej chłopaków już zniknęli, a mi
pozostał ten bajzel. Zerkając na twarze innych ludzi, uśmiechnęłam się
przepraszająco, modląc się, aby wrócili już do swoich zajęć, pałaszowania
ciastek, czy upajania się zapachem codziennej kawy.
- Przepraszam, zaraz to posprzątam –
wyrwałam się, gdy do naszego stolika podszedł przystojny kelner. Popatrzyłam na
niego maślanym wzrokiem. Wbrew moim przypuszczeniom, wcale nie był zły. Jego
oczy przesuwały się ze mnie na Melody i z powrotem. Na jego ustach gościł ledwo
zauważalny uśmiech. Wiedziałam, że jestem uratowana!
- Nie trzeba, ja to zrobię –
stwierdził, a jego wzrok jeszcze raz zaczepił o Mel. Z chytrym wyrazem twarzy,
natychmiast na nią spojrzałam. Jej oczy błyszczały, a wargi wygięte były w uśmiechu.
Czyżby coś się tutaj kroiło?
- Melody! – Pomachałam jej dłonią
przed oczami. Ocknęła się jak gdyby nigdy nic i popatrzyła na mnie
nieprzytomnym wzrokiem. Pokręciłam z
politowaniem głową i oparłam ją z rezygnacją na otwartej dłoni.
Wszędzie wokół mnie rodzi się
uczucie, a moje umiera.
*
Dzisiaj jest ten dzień, w którym
okaże się jak szybko potrafię dostosować się do nowych sytuacji. Wnioskując po
niedawnych wydarzeniach - nieszybko, jednak nadal na siebie liczę. Będę się
przedzierać przez tłum, fotografować wszystko, co się rusza, pchać się do
przodu, czołgać i przeskakiwać. Być może i jestem początkującym fotografem, ale
nie dam się i pokażę innym, jak to się robi. Tak, Jasmine, wmawiaj sobie to
dalej, a może ci się uda wreszcie w to uwierzyć.
Wzdychając ciężko stanęłam przed
lustrem w swojej nowej kreacji. Sukienka była prosta. Nie chciałam być zbyt
odwalona, ale pragnęłam też ładnie wyglądać podczas takiej uroczystości. Na
nogi nałożyłam buty na niziutkim obcasie, w których czułam się wygodnie, po
czym wyprostowałam się jak wykałaczka, chcąc sprawdzić, czy tak lepiej się
prezentuję. Pewność siebie – podstawa podstaw. Przejeżdżając dłońmi po
delikatnym materiale, wygładziłam małe fałdki, które na nim powstały.
Spojrzałam na siebie krytycznie z każdej strony, po czym uznałam, że nie jest
najgorzej. Nałożyłam lekki makijaż. Delikatnie pomalowałam rzęsy, otaczające
duże oczy i zatrzepotałam nimi dynamicznie. Uśmiechnęłam się do siebie, gdy
poprawiłam kasztanowe włosy, a ciężki aparat przewiesiłam przez szyję. W dłoń
chwyciłam poręczną torbę, włożywszy do niej wcześniej jeszcze dwa inne obiektywy.
Udałam się do samochodu i cieszyłam się, że ten stary, biały rzęch w ogóle
odpalił!
Droga minęła mi bardzo szybko, gdyż
do wyznaczonego miejsca miałam dosłownie kawałeczek. Uważnie zaparkowałam
samochód pomiędzy jakimś dużym, czarnym dżipem i srebrnym mercedesem, po czym
wysiadłam z niego i rozejrzałam się po okolicy. Wszędzie pełno było bramek,
sprzętu i kabli, tak kabli. Kierując się za kilkoma innymi osobami, przeszłam
wąskim przejściem do oddzielonej strefy dla fotografów. Przy wejściu pokazałam
swój identyfikator i z godnością wkroczyłam na teren otaczający czerwony dywan.
Dotarłszy na miejsce, stanęłam przed
czerwonym dywanem, nabrałam do płuc dużą dawkę powietrza, chcąc zmniejszyć
nerwy, które mi towarzyszyły. Jak na razie prawie nikogo jeszcze nie było,
tylko ludzie z ekip telewizyjnych i technicy wędrowali w tą i z powrotem.
Rozdanie nagród MTV – tak, to moje zadanie.
Strefa dla fotografów, w której
ostateczną walkę mieli stoczyć paparazzi, nie była wcale oddzielona od
czerwonego dywanu, po którym miały stąpać gwiazdy. Zdziwiłam się tym, nie byłam
pewna, czy jest to dobre rozwiązanie, jednak jestem teraz łowcą i nie będę
przejmowała się takimi drobnymi sprawami! Przypominając sobie o pewnym
szczególe, sięgnęłam do torby i zagłębiłam się w poszukiwaniach. Przypięty do
specjalnej smyczy identyfikator założyłam na szyję, żeby jakiś niepowołany
osobnik nie wywalił mnie stąd, zanim zdążę zrobić pierwsze zdjęcie.
Moje myśli były tak zaprzątnięte
wokół samej imprezy, że nie zauważyłam, jak kilkanaście metrów ode mnie zaczął
się zbierać spory tłumek różnych fanów i ludzi, którzy udali się tutaj z
ciekawości. Wejście na dywan miało rozpocząć się o godzinie 21. Koło mnie już
zjawiło się wiele innych fotografów, którzy patrzyli na mnie nieco sceptycznie.
Dominowała płeć męska, czego o dziwo się spodziewałam. Wyczuwając podniosłą
atmosferę, zauważyłam, jak pierwsza gwiazda tego wieczoru podjeżdża pod
wyznaczone miejsce. Uśmiechając się i machając do ludzi, blondynka pozowała do
zdjęć. Nie powiem, pierwsze wyszły mi bardzo korzystne, więc byłam zadowolona.
Zaraz za nią ukazały się inne divy. Z szybkością maszyny na swoim aparacie
naciskałam odpowiedni przycisk, a błyski wydobywające się z mojego jak i z
aparatów moich ‘kolegów’, uderzały w oczy, powodując miliony jasnych plamek.
Z transu wyrwały mnie nagłe,
podniesione krzyki. Nie bardzo wiedziałam skąd się wzięły, w końcu wcześniej
nie były aż tak donośne. Aż w końcu dotarło do mnie, kto jest sprawcą tego
zamieszania. Gdy wychyliłam się lekko do przodu, zobaczyłam czwórkę chłopaków
maszerujących przed siebie. Tokio Hotel, rozpoznałam ich. Wychyliłam się
jeszcze bardziej, przesuwając swoje stopy coraz bliżej krawędzi dywanu. Kiedy
znaleźli się bliżej, przyłożyłam aparat do oczu, przymierzając się do świetnego
ujęcia. Przez obiektyw zauważyłam, że wzrok niektórych błądził po fotografach,
którzy stali obok mnie.
Nagle poczułam, jak ktoś mocno
napiera na mnie od tyłu. „Nie pchaj się tak!”, usłyszałam jeszcze zza siebie.
Zbuntowałam się w myślach. Kto tu się pcha? Ale już nie zdążyłam zareagować. Nie
wiedziałam, co się stało, kiedy zostałam mocno szarpnięta do przodu, przez co
potknęłam się o skrawek podwiniętego dywanu i próbując utrzymać się na nogach,
jak długa lgnęłam przed nogami jednego z czwórki chłopaków. Na szczęście nie
trafiłam na nikogo z ich świty! Wszyscy ci ludzie jak satelity krążyli wokół
tych chłopców!
Jęknęłam głucho. Moje żebra
cierpiały. Ręka podwinięta pod moje ciało nadziała cię na sprzęt. Ale pytam…
Dlaczego akurat tutaj nie było odgradzających nas barierek?! Zamknęłam oczy
wystraszona tym, co się teraz dzieje. W jednej sekundzie usłyszałam nasilony
odgłos migawek. Dasz radę, Jasmine. Uniosłam jedną powiekę do góry, napotykając
nieco szydercze spojrzenie czarnowłosego, ulizanego chłopaka, który obszedł
mnie dookoła, jakbym była rozsiewającym zarazę osobnikiem i dalej pozował do
zdjęć. Nie zwracając jednak większej uwagi na jego zachowanie, szybko
przyłożyłam aparat na wysokość oczu i pstryknęłam zdjęcie prosto w członka
zespołu, który stał teraz nade mną. Jego lekki uśmiech błąkający się na twarzy,
momentalnie został uwieczniony. Wykorzystałam okazję! Takiego zdjęcia nie
będzie miał nikt. Odejmując urządzenie, spojrzałam w jego ciemne tęczówki i
zarumieniłam się lekko. Z całego zespołu jedynie on wyciągnął do mnie rękę w
geście pomocy. Zamrugałam gwałtownie i złapałam ją. Dopiero, kiedy się
podniosłam, zauważyłam, że zatamowałam cały ruch na czerwonym dywanie. Czy
nawet w tym miejscu korki są możliwe?!
Uniosłam głowę, chcąc spojrzeć na
sporo wyższego ode mnie chłopaka. Mój wzrok przesunął się po jego zdrowo
opalonej skórze i pociągłych policzkach. Miał zgrabny nos, czarne, długie
warkoczyki, a oczy w kolorze płynnej czekolady, które hipnotyzowały jednym
spojrzeniem. Jego pełne wargi wygięły się w nikłym uśmieszku, podczas, gdy ja bezustannie
się w niego wpatrywałam..
- Pośpiesz się, zanim zareaguje
ochrona. – Jego zmysłowy, niski głos uderzył w mój umysł. Mrugnął jednym okiem
i dopiero wtedy przypomniałam sobie, że ciągle trzymam go za dłoń. Zabrałam
czym prędzej rękę.
- Przepraszam – szepnęłam,
otrząsając się z szoku pourazowego. Spuszczając wzrok i słysząc, jak wrzask
dzikich fanów się nasila, ulotniłam się szybko we właściwe miejsce. Ciągle
starałam się na nikogo nie patrzeć. Wiem, że nie powinnam była wypadać tam tak
bez uprzedzenia, ale to nie była moja wina. Miałam szczęście, że ochrona nie
zareagowała. Zdenerwowało mnie tylko zachowanie tamtych trzech, a zachowali
się, jakby zobaczyli napaloną przedstawicielkę płci żeńskiej, która jest jakimś
pasożytem, pragnącym ich zgwałcić. Przepraszam bardzo, ale ja nie rzuciłam się
na nich, tylko koło nich. A! I wcale się nie rzuciłam, zostałam wypchnięta!
Powracając do świata trzeźwo
myślących ludzi, na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, kiedy zobaczyłam,
że chłopak o hipnotyzujących, głębokich oczach, zerka cały czas na mnie, jakby
czekał na następne zdjęcie. Zmagając się z rumieńcami wstępującymi na moje
policzki, zajęłam się pracą. Natychmiastowo spełniłam jego nieme życzenie,
robiąc mu kolejne zdjęcie. Dopiero po chwili zorientowałam się, że moje serce
biło nienaturalnie szybko i teraz zaczynało powoli powracać do naturalnego
tempa. Zaraz, ale jak on się nazywał? Nieważne, nie to teraz mam na głowie.
Wyczuwając wibrujący telefon, odetchnęłam głęboko i odebrałam.
- Jasmine! – Wyjątkowo władczy głos
przywitał mnie przez aparat telefonu.
- Tak, ciociu? – spytałam potulnie,
próbując przebić się przez szum i gwar, panujący wokół mnie.
- Dostaniesz się na after party.
Że co?!
Ach cudownie, cudownie! Oprócz zachowania Billa, który - jak to opisałaś - "obszedł mnie dookoła, jakbym była rozsiewającym zarazę osobnikiem i dalej pozował do zdjęć". Ale to jest Diva, więc można mu wybaczyć ;)
OdpowiedzUsuńTo lecimy na after!